Litwini cieszą się z kłopotów złotówki
Na Litwie znowu radosne poruszenie z powodu ostatnich kłopotów polskiej waluty. Powodem do radości nie jest bynajmniej rosnąca na Litwie niechęć do Polski i Polaków. Wręcz przeciwnie - cieszą się, bo najsłabszy w tym roku kurs złotego wobec litewskiej waluty powoduje, że robienie zakupów w Polsce staje się jeszcze bardziej atrakcyjne.
Jak wynika z przeprowadzonego przez litewski portal "Delfi", już 33% Litwinów stale, albo przy okazji robią zakupy w Polsce, ale aż 42% przyznaje, że gdyby biała taką możliwość, to na zakupy jeździłaby do Polski. Dla reszty temat zakupów w polskich sklepach nie jest aktualny.
- Ja również dam zarobić Polakom - mówi nam Petras z Koszedar pod Kownem. Przyznaje, że wcześniej również nigdy nie jeździł na zakupy do Polski, jak to robili jego znajomi, czy nawet bliscy. Jako pracownik sanepidu wiedział, że polskie produkty pod względem jakości wcale nie są lepsze od litewskich. Więc te ostatnie kupował u siebie w Koszedarach, mimo że płacił drożej. Nie ukrywa też, że jego litewski patriotyzm również nie pozwalał na "polskie zakupy". Ale 50-letni mężczyzna jest nie tylko patriotą, ale też dobrym gospodarzem, który umie liczyć. Więc policzył.
W Polsce taniej aż o 30%
Petras od ponad roku remontuje dom. A jest duży, więc jego remont to też duży wydatek. Musi, więc oszczędzać na wszystkim.
- Pojadę do Polski po płytkę ceramiczną - zapewnia. Policzył, że na zakupie płytki w polskich sklepach zaoszczędzi nawet 30% wydatków. Żałuje też, że wcześniej nie kupował w Polsce. Ale nie liczy ile na tym stracił, bo chce zaoszczędzić sobie nerwów.
Różnica w cenach w Polsce i na Litwie zawsze była znacząca. Ale obecnie słaby kurs złotego powoduje, że dziś ta różnica jest jeszcze większa. Więc rzesze Litwinów codziennie, co weekend wyrusza na zakupy do przygranicznych polskich supermarketów.
Po wędliny i kran łazienkowy do Polski
Piątkowy poranek w Augustowie. Przed miejscowym "Lidlem" nie ma wielkiego ruchu, ale pierwsze samochody, które pojawiły się na przysklepowym parkingu są na litewskiej rejestracji.
- Stale przyjeżdżamy tu po zakupy, bo choć trochę dalej od granicy, ale za to mniej tu naszych, więc i więcej cen promocyjnych mówi Zenonas, starszy pan z przygranicznych, litewskich Łoździej. Z synem i synową właśnie przyjechał na cotygodniowe zakupy do Augustowa. Plan jest zawsze taki sam: najpierw artykuły spożywcze - nabiał, pieczywo, wędliny - słowem wszystko, czego potrzebują na cały tydzień. Potem coś dla domu.
- Akurat w domu kran w łazience zaczął przeciekać, więc trzeba wymienić - mówi mężczyzna. I wyjaśnia, że u siebie w Łoździejach za sam remont kranu musiałby zapłacić prawie tyle, co będzie go kosztował w Polsce. Więc kupi nowy. - Poza tym tu wybór jest większy - zauważa Zenonas.
Kupują polskie, bo jest dobre "jak litewskie"
Przeciągający się na Litwie kryzys, marne zarobki i jeszcze marniejsze emerytury oraz "zachodnie ceny" powodują, że Litwini nie tylko masowo jeżdżą na zakupy do Polski, ale też ich firmy handlowe oraz handlowcy coraz więcej towaru sprowadzają z Polski. Nie zawsze, co prawda, sprzedają go, jako polski towar, bo ten dziwny litewski patriotyzm dla wielu kupujących wciąż oznacza "kupuj litewskie". Więc kupują litewskie, nawet, jeśli to jest polskie.
- Jak przychodzi gość i mówi, żebym nie proponowała mu polskich wędlin, bo kupuje tylko litewskie, no to proponuję mu litewskie "spod Kalwarii" (miasteczko przy granicy z Polską). Bo jak mamy same polskie produkty, to skąd ja mu wezmę litewski. No to bierze i idzie, a po dwóch dniach znowu przychodzi i znowu bierze te "spod Kalwarii". Bo smakowały mu. A po miesiącu już w ogóle nie wybrzydza, że polskiego jadł nie będzie - opowiada mi znajoma sprzedawczyni ze sklepu mięsnego w Wilnie.
Cudze chwalicie swego nie znacie
Coraz więcej polskich produktów pojawia się również w dużych litewskich supermarketach. Zajmują one półki, na których do niedawna królowały litewskie wyroby, które z kolei cieszyły się dużym wzięciem u turystów z Polski. Dziś goście z Polski muszą sporo nabiegać się, żeby na półkach znaleźć litewskiego gościńca. No i muszą uważać, żeby z podróży na Litwę nie przywieźć poczęstunku z którychś polskich zakładów mięsnych, co omal nie przydarzyło się pewnym polskim turystkom szukającym litewskich smakołyków w wileńskim supermarkecie "Rimi". Po długim przebieraniu produktów jedna z pań wreszcie odnajduje coś godnego uwagi: "Spójrz tu Haniu, jakie ładne salami w parmezanie... a tu z papryką i tylko 12 litów kosztuje... O nawet po polsku jest napisane...". - Bo to właśnie kiełbasa polska jest - wyjaśnia ekspedientka rozkładająca na półkach obok kolejny towar. W większości również z Polski.
Źródło: polonia.wp.pl