PACC - platforma polskiego biznesu
„Jesteśmy platformą promocji, łączymy polonijne biznesy z głównym nurtem biznesu amerykańskiego” – tak o sobie mówią przedstawiciele Polish American Chamber of Commerce (PACC), organizacji działającej i wspomagającej polskie biznesy już od 18 lat.
O tym, jak kiedyś, dziś i w przyszłości będzie wyglądała działalność PACC, rozmawiała z Dyrektorem Wykonawczym Stowarzyszenia – Bogdanem Puksztą – Kinga Aleksandrowicz.
Kinga Aleksandrowicz: Ostatnio na łamach magazynu rozmawialiśmy w 2010 roku, co zmieniło się od tamtej pory? Jak Izba rozwinęła się na przestrzeni dwóch ostatnich lat?
Bogdan Pukszta: W amerykańskiej gospodarce, w skali makro, może niewiele. Ale jeśli w wielu innych podmiotach byłoby tak dużo pozytywnych zmian, jak na naszym izbowym podwórku, to możemy być optymistyczni. Do PACC przyłączyło się kilkadziesiąt nowych firm członkowskich; udało się nam rozwinąć i utrzymać względnie bogaty i urozmaicony kalendarz spotkań, działalności programowej; wzbogaciliśmy ilość korzyści członkowskich poprzez partnerstwo z EmEx Power, EPS 90 Electronic Payment System; Swedish Covenant Hospital i Illinois Chamber of Commerce; jesteśmy widoczni na FB, rozwinęliśmy i zacieśniliśmy współpracę oraz koordynację poczynań z Urzędem Miasta Chicago, Stanowym Wydziałem Handlu, Wydziałem Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Waszyngtonie, Konsulatem Gen. RP w Chicago i sporą ilością organizacji polonijnych, polskich, międzynarodowych, a także tych z tzw. głównego nurtu amerykańskiego. Ostatnio bardzo dobrze współpracuje się nam z Fundacją Kopernikowską, do której nowego aneksu przenieśliśmy nasze biuro i dzięki temu mamy znakomitą lokację, zaplecze i nowoczesne warunki prowadzenia biura. Dzięki inicjatywie Tony’ego Zaskowskiego z Rady Dyrektorów PACC, w ubiegłym roku przyznaliśmy pierwsze izbowe stypendium. A skoro o Radzie Dyrektorów mowa, właśnie zakończyliśmy proces wyłaniania nowej Rady, który statutowo odbywa się co dwa lata. Mamy dziesięciu nowych dyrektorów, dobrze prosperujących ludzi biznesu, którzy na pewno dodadzą Izbie skrzydeł i wpłyną na jej dalszy rozwój. Uformowała się też Rada Doradcza. Jej skład to głównie prominentni i doświadczeni przedsiębiorcy, którzy z Izbą związani są od lat.
To faktycznie wiele rozwojowych zmian na dobre i lepsze. Przypomnijmy pokrótce naszym Czytelnikom, jak to wszystko się zaczęło. W jakim celu utworzono Chamber of Commerce?
Koncepcja utworzenia w środowisku polonijnym w Chicago organizacji o charakterze typowej izby gospodarczej powstała w 1993 roku. Nadrzędnym celem Izby miało być wspieranie działalności i rozwoju polonijnych biznesów, które Izbę założyły i tych, które by do niej wstępowały.
Jakie były wtedy założenia i główne kierunki działania Izby?
Za najważniejsze zadania uznaliśmy wtedy gromadzenie oraz przekazywanie informacji wspomagającej działalność gospodarczą członków; tworzenie warunków i możliwości dla wspólnego działania, wzajemnego popierania się i promocji firm; doradztwo w formie szkoleń i seminariów oraz reprezentację polonijnego biznesu w środowiskach pozapolonijnych. Dodatkowym celem organizacji była działalność prowadząca do zdynamizowania współpracy gospodarczej i handlu między Polską a Stanami Zjednoczonymi.
No właśnie, jak wówczas rozwijała się platforma współpracy z Polską?
W połowie lat 90., gdy przemiany gospodarcze w Polsce były jeszcze w początkowej fazie, te kontakty były bardziej ewidentne, zauważalne. Wówczas jeszcze samoloty LOT-u latały i rzadziej, i w połowie puste, a wśród podróżnych w celach biznesowych do Polski lub z Polski do Chicago często widziało się znajome twarze, reprezentujące firmy członkowskie naszej Izby. Gdy jeszcze wielkie koncerny ociągały się, Zachodnia Europa czekała, wielu naszych członków znalazło się wśród grupy pionierów, którzy często ze względów sentymentalnych, w trudnych jeszcze i przejściowych warunkach próbowali inwestować, doradzać, uczestniczyć w transformacji, często tracąc kapitał i zdrowie, ale z nadzieją, że będzie lepiej i że z czasem może się opłaci. Urynkowienie dużej części polskiej gospodarki sprawiło, że kraj poszedł szybko do przodu. I już pod koniec lat 90. samoloty LOT-u były pełne, a w tłumach podróżujących w rozmaitych celach trudniej już było dostrzec znajome twarze członków PACC. Ale to nie oznacza, że jest ich mniej. Wręcz odwrotnie. Kontaktów jest więcej, ale ich widoczność już może nie tak statystycznie prominentna. Jest normalniej.
Z tego wniosek, że w dzisiejszych czasach Izba skoncentrowała się w dużej mierze na promocji polskiego biznesu na amerykańskim rynku. Czy pojawiły się już jakieś sukcesy w tym zakresie?
Dziś, w odróżnieniu od dziesięciu czy więcej lat temu, coraz większe znaczenie jako organizacja polonijna odgrywamy w działalności, która promuje i ułatwia wejście na rynek amerykański firmom i inwestorom z Polski. Dla przykładu, właśnie przyjęliśmy w szeregi członkowskie kolejną polską firmę, dla której organizujemy seminarium w porze śniadaniowej, podczas którego jej przedstawiciele zaprezentują produkty i usługi przeznaczone na rynek amerykański. Prawie że jednocześnie, wspólnie z Wydziałem Promocji Handlu Ambasady RP oraz naszym partnerem z Polski, planujemy wykorzystać obecność reprezentantów polskich i polsko-amerykańskich agencji oraz organizacji w okresie majowego szczytu NATO w Chicago do promocji i praktycznego wsparcia dalszego i bardziej dynamicznego rozwoju stosunków gospodarczych między USA a Polską. W najbliższych latach planujemy też ponownie organizować imprezy o charakterze wystawienniczo-handlowym, kontynuować US-Poland Business Forum, a wspólnie z World Trade Center Illinois przymierzamy się do zorganizowania misji handlowej do Polski. Kalendarz jest więc coraz bardziej napięty.
Izba stała się niejako „głosem” milionowej Polonii chicagowskiej?
Na pewno nie jedynym, ale mam nadzieję, że jesteśmy głosem coraz bardziej słyszalnym ze względu na użyteczność i skuteczność działania. Pewnie, że łączenie biznesów zawsze będzie dla nas jednym z najważniejszych zadań, ale staramy się odejść od podziałów i podejścia „szufladowego”, które często więcej ma wspólnego z przestarzałymi stereotypami niż biznesem na co dzień. Nie zależy nam na tym, by jakiś biznes, który postrzegany może być jako polski czy francuski łączył się z biznesem postrzeganym jako niemiecki czy hinduski. Zależy nam na tym, by firmy posiadające członkostwo w PACC łączyły się z innymi firmami członkowskimi, a także z firmami spoza naszej organizacji, nawet jeśli są z księżyca, jeśli się to im opłaci. Hasła takie jak „Polish” czy „Polish-American” są bliskie naszemu sercu, to nasz punkt wyjścia, odskocznia. Ale to również z naszego punktu widzenia serce amerykańskiego biznesu, podobnie jak jest z firmami zrzeszonymi w Swedish American Chamber, Latin American Chamber, Chicagoland Chamber, czy bardziej lokalnie, Portage Park Chamber. Właśnie ponownie opowiedzieliśmy się publicznie za rozwinięciem i włączeniem Polski do VWP. Ale robimy to nie ze względu na interes tylko i wyłącznie Polski. Robimy to głównie ze względu na interes gospodarki amerykańskiej i biznesu amerykańskiego, którego jesteśmy dużą częścią. I jeśli prezydent oraz legislatura amerykańska tego nie zauważają, powinni liczyć się ze stratą naszego poparcia, naszych głosów.
Załóżmy, że prowadzę biznes i chcę się przyłączyć do Waszej organizacji. Jakie warunki muszę spełniać? Czy każdy może stać się członkiem Izby?
Mamy różne poziomy członkostwa (tu zachęcam do odwiedzenia naszej strony www.), w tym dla studentów i osób indywidualnych.
Organizujecie comiesięczne spotkania dla członków i ich gości. Jakie są założenia oraz cele takich spotkań?
Networking, czyli pomnażanie kontaktów, promocja firm członkowskich. Przeważnie gospodarzem takich spotkań jest firma członkowska, której zależy na większej widoczności, wypromowaniu lokacji, usług, etc. Na przykład w lutym br. gościł nas w znakomity sposób Swedish Covenant Hospital. W kwietniu będziemy goszczeni przez Chopin Theatre – to wspaniała instytucja na kulturalnej mapie Chicago, ale też od lat posiadająca członkostwo w PACC. Natomiast czerwcowe spotkanie zarezerwował Western Union, pod warunkiem, że odbędzie się ono w Copernicus Center.
Jaką skuteczność mają spotkania „business after hours”? Jak odnajduje się w takim środowisku współczesny polonijny biznesmen?
Bez względu na lokację, muszę przyznać, że najbardziej cieszą nas coraz częstsze opinie, że uczestnictwo w naszych spotkaniach jest opłacalne ze względu na jakość i możliwość bezpośrednich kontaktów. Niedawno usłyszałem, że na naszych spotkaniach jest o wiele lepiej, bardziej opłacalnie, przez atmosferę, różnorodność uczestników i reprezentowanych przez nich biznesów, ale szczególnie dlatego, że jest możliwość dotarcia bezpośrednio do decydentów, nie tylko ich asystentów. Nie ma się więc co dziwić, iż coraz częściej firmy niepolonijne „wykorzystują” nasze spotkania, żeby penetrować polonijną niszę rynkową. A polonijny przedsiębiorca, gdy tylko czuje nowe możliwości, spotyka nowych potencjalnych klientów, czuje się w tym jak przysłowiowa ryba w wodzie.
Jakie są plany Polish American Chamber of Commerce na ten rok?
Zadomowić się w nowej siedzibie i znaleźć trochę czasu na organizację i dekorację biura! Usprawnić pracę biura. Rozwinąć internship program (praktyki dla studentów). Ale najważniejszy będzie jeszcze ciągle rozwój bazy członkowskiej. Mamy nadzieję, że pomocne w tym będzie przygotowanie nowego katalogu/rocznika izbowego. W tym roku robimy to po raz pierwszy wspólnie z redakcją The Daily Herald, jedną z najbardziej znanych publikacji na przedmieściach Chicago, której przedstawiciel, chociaż częściowo tylko polskiego pochodzenia, wykupił niedawno członkostwo w naszej Izbie.
Jakie macie dalsze plany na przyszłość? Gdzie będziecie za dwa lata?
Mam nadzieję, że pod tym samym adresem. A nasze plany są bardzo sportowe, jak na olimpiadzie: szybciej, wyżej, więcej, lepiej...