Polak nie może tego filmu nie zobaczyć!
Gdziekolwiek mieszka – nad Wisłą, na Litwie, na Białorusi, Ukrainie, w Niemczech, Szwecji, Rosji, Brazylii, Chicago czy Południowej Afryce, musi go przeżyć, a to dlatego, że obraz ten, który wszedł na ekrany kin 7 października br., jest wybitny, wielki i prawdziwy – i artystycznie, i patriotycznie. Jego tytuł to „Wołyń”.
Nigdy nie było dobrego okresu na film o Wołyniu. Za komuny nie wolno było tego tematu podejmować. Potem, z powodów geopolitycznych, również wiele środowisk nie chciało tego dotykać. Zachciało się za to Wojciechowi Smarzowskiemu, reżyserowi tego dzieła, chociaż nie było mu łatwo, bo jest to film kosztowny, a temat bolesny, więc niewygodny, i odpychał wielu potencjalnych sponsorów. Nie bały się natomiast sfinansować tego projektu Kasy Stefczyka i dlatego niech będzie im chwała.
Utalentowany reżyser naraził się nie tylko paru tchórzliwym sponsorom, lecz też wysokiemu jury tegorocznego gdyńskiego festiwalu filmowego, które wśród 16 zgłoszonych nań tytułów nie dostrzegło go wcale, i to mając do dyspozycji wiele różnych kategorii. Nienagrodzenie tego arcydzieła to nie skandal – to istna tragedia. Ale cóż, ci, którzy go oceniali, też mianują się Polakami, lecz ponad prawdę i piękno nade wszystko cenią sobie polityczną poprawność.
Co ważne, film ten został rozpowszechniony niemal tuż po uchwaleniu przez Sejm uchwały o ludobójstwie na Ukrainie, co wstrząsnęło ludźmi i zapędziło ich do kin. Tym bardziej, że – jak powiedział w dniu premiery reżyser – „Podobno połowa Polaków nie wie, co się wydarzyło na Wołyniu. A połowa, która deklaruje, że wie, wie źle. Film ma otworzyć im oczy. Może po wyjściu z kina otworzą też książki albo wejdą do Internetu i zaczną szukać informacji”. Pewnie tak – oby.
Oto wybrane ważniejsze wypowiedzi artystów, polityków, dziennikarzy i przypadkowych przechodniów, zamieszczone w krajowej prasie:
„Wołyń nie będzie łatwy w odbiorze dla widzów w kinie. On wiele osób zaboli, jest jednak bardzo potrzebny. Zwłaszcza teraz, kiedy mówimy o pojednaniu polsko-ukraińskim. Trzeba się pozbyć tych brudów, które od tak dawna zalegają pod dywanem i nikt nie chce o nich mówić. Nie możemy pozwolić na to, by prawda o zbrodni wołyńskiej była zatajana, ponieważ zatajanie prawdy o zbrodni to prosta droga do nowych zbrodni. To jest zamknięte koło”;
„Wołyń to wielowymiarowy epos historyczny, uniwersalna refleksja nad złem, którego eksplozję może wywołać iskra. Opowieść o rzezi zrealizowana z wiarą w człowieka”;
„Nie jest to film antyukraiński. Smarzowski dobitnie podkreśla polskie zaniedbania i winy przed rokiem 1939, które zostały potem w taki sposób odreagowane. Nie ma tutaj oczywiście ani grama usprawiedliwienia zbrodni Ukraińców. Z drugiej strony widzimy w filmie postacie dobrych Ukraińców, płacących najwyższą cenę za pomaganie Polakom. Niemniej jednak „Wołyń” jest hołdem oddanym ofiarom. Nie zapominajmy, że Wołyniaków zamordowano dwa razy: raz siekierami i drugi raz zapomnieniem. Smarzowski przywrócił im godność”;
„Ta produkcja, zanim powstała, już miała opinię niemal filmu wyklętego. Jak tylko Wojciech Smarzowski zapowiedział, że zamierza zrobić obraz o wołyńskim ludobójstwie, wiadomo było, że możemy się spodziewać olbrzymich emocji”;
„Smarzowski zrobił film wstrząsający, wgniatający w glebę. Trzymający przy niej i niepozwalający na oddech. Ale jednocześnie jest to wyważony i mądry film o ludobójstwie, jakie dotknęło Polaków na Wołyniu. Ludobójstwie przemilczanym. Czy film tego reżysera rozdrapuje rany? Nie można rozdrapać czegoś, co i tak nie jest zabliźnione. Tylko na prawdzie można budować pojednanie. Ten film mówi prawdę. Od nas zależy, co z nią dalej zrobimy”’
„Pewien jestem, że wielu Ukraińców – nawet tych, którzy z Polakami i Polską sympatyzują – wyjdzie z kin oburzonych, wściekłych, poruszonych. Nic dziwnego, zwłaszcza jeśli dotąd nie mieli pojęcia, co działo się na Wołyniu latem 1943 roku. Ale coś w nich zakiełkuje, coś zostanie posiane”;
„Wołyń nie okazał się na tyle drastyczny, aby przykryło to inne jego walory. Zwłaszcza ten, że jest to film na wskroś uczciwy. Można by rzec – boleśnie uczciwy. Kresowe ludobójstwo było jednak udziałem zwykłych ludzi, przeciętniaków, którzy dali się omamić złu. Nie zabijali wyłącznie aktywiści OUN. I to również Smarzowski pokazuje, lecz robi to – ponownie użyję tego słowa – uczciwie”;
„Dotychczas przez całe dekady pracowaliśmy nad tym, aby Ukraińcy broń Boże źle sobie o nas nie pomyśleli. Żeby ich, na rany boskie, nie zranić. Nosiliśmy ich na rękach, chuchaliśmy i dmuchaliśmy na ich samopoczucie. Czyniliśmy wszystko, żeby nas tam lubiano. A przede wszystkim nic złego sobie o nas nie pomyślano. Bo wtedy będziemy niepełnowartościowi”;
„Sprawa ta przemilczana była przez 70 lat. Oczywiście w czasach komunizmu nie można było mówić o wielu sprawach, w tym o zbrodni katyńskiej, zsyłkach na Sybir czy do Kazachstanu. Dopiero w tym roku polski Sejm i Senat przyjęły uchwałę, w której powiedziano wreszcie, że było to ludobójstwo, i oddano cześć pomordowanym Polakom i obywatelom Polski innych narodowości, czyli Ormianom i Żydom oraz Ukraińcom, którzy ratowali Polaków”;
„Dzisiaj to sami Ukraińcy muszą zrobić sobie rachunek sumienia i przyznać, że kult UPA, czerwono-czarne flagi i odwoływanie się na Majdanie do Bandery – to fałszywa droga, że trzeba szukać wspólnych bohaterów”;
„Film ten wymyka się tradycyjnym kategoriom recenzji i oceny, bo – co tu dużo mówić – Wołyń to coś więcej niż film. To dzieło. Ono porusza, uderza widza, zmusza do refleksji, a przy tym jest czymś więcej niż tylko lekcją historii o straszliwych wydarzeniach sprzed lat. To także – a może przede wszystkim – opowieść o człowieczeństwie, złu i miłości w czasach przypominających piekło”;
„Smarzowski miał prawo do własnej wizji świata, w którym z każdego kąta w każdej chwili może się wyłonić absolutne zło. Reżyser stworzył największy i najważniejszy polski film ostatniego ćwierćwiecza”;
„Wielkość tego dzieła filmowego polega też na tym, że ono nie poucza, ono wstrząsa. I to wystarczy. Opowieść o potwornościach, do których zdolny jest człowiek, nie potrzebuje didaskaliów ideologicznych”;
„Obraz – mówiąc językiem potocznym – po prostu „wciska w fotel”. Mamy Ukraińców odurzonych totalitarną propagandą, mordujących z ogromnym bestialstwem polskich chłopów, czy księdza święcącego narzędzia zbrodni”;
„Na Ukrainie film Smarzowskiego może wywołać gwałtowne reakcje, bowiem opowiedziana w nim historia nie istnieje w świadomości większości Ukraińców. Co więcej, UPA i jeden z jej przywódców, Stepan Bandera, są obecnie traktowani przez niektórych jak bohaterowie, gdyż uosabiają walkę tego narodu o niepodległość”;
„Po obejrzeniu Wołynia szczególnie wracała mi przed oczy scena, w której Ukraińcy palili żywcem polskie dzieci. Mam dojmujące przeczucie, że nieprzypadkowo oglądałem ten film w dniu czarnego protestu – kiedy na ulice polskich miast wyszli ludzie domagający się prawa do dzieciobójstwa”;
„Nie można do końca wykluczyć negatywnego rozwoju sytuacji, jeśli na Ukrainie reakcją na film będzie radykalne zaprzeczanie wizji historii, którą Wołyń przekazuje, i dalszy wzrost kultu UPA. Może przyspieszyć gloryfikację tej wrogiej i zbrodniczej ukraińskiej organizacji”.
PS Ukraińcy szykują odpowiedź na film „Wołyń” i nakręcą własny, zat. „Zakładnicy. Wołyń. Tragedie obu narodów”. Ma on również opowiedzieć o rzezi wołyńskiej i powstać jeszcze w tym roku. Także parlament ukraiński zastanawia się nad podjęciem uchwały o polskim ludobójstwie na Ukrainie. Tymczasem pomniki Bandery i innych „bohaterów UPA” wyrastają na Ukrainie jak grzyby po deszczu. Siedmiometrowy pomnik Bandery znajduje się m.in. we Lwowie.
Źródło: Informator Warszawski