Spotkanie z żołnierzem Armii Krajowej
15 kwietnia obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Kombatanta. Spotkałam się z człowiekiem, który był świadkiem tragicznych wojennych wydarzeń. Opowiedział mi o wysadzeniu posterunku policji ukraińskiej w Łaszczowie. Była to akcja przeciwko faszystom ukraińskim, współpracującym z Niemcami i funkcjonariuszom administracji niemieckiej, na terenach południowo-wschodniej Zamojszczyzny.
Ppor. Mieczysław Barabasz, żołnierz Armii Krajowej, pseudonim Buldog (rocznik 1927), od 1945 mieszkający we Włodawie na Lubelszczyźnie, wspomina jedną z akcji na Zamojszczyźnie, w Łaszczowie właśnie. Operacji w nocy z dnia 17 na 18 marca 1944 dokonał oddział 62 żołnierzy z kompanii Batalionów Chłopskich z sąsiedniego rejonu oraz miejscowy pluton kompanii akowskiej. W tym ostatnim był Mieczysław Barabasz. Była to „kompania żelazna" (OP 1 rejonu obw. Tomaszów Lubelski, oddział „Korczaka"), która – wedle słów Barabasza – posiadała broń maszynową ze zrzutów z Anglii. Głównym zadaniem „kompanii żelaznej" było ochranianie przede wszystkim osady Łaszczów, gdzie schroniło się wielu Polaków ewakuowanych ze wsi położonych na południe i wschód od rzeki Huczwy.
„Kompania żelazna" nazywana później „kompanią partyzancką", a następnie „Lecha", posiadała cechy oddziału typowo partyzanckiego. Utworzona została 17 kwietnia 1944 na obszarze rejonu obejmującego gminy: Teletyn, Łaszczów i Poturzyn. „Kompania żelazna" rekrutowała się głównie z ochotników ze spalonych przez UPA wsi. Stan kompanii wahał się od 70 do 120 osób. Podzielona była na 3 plutony po trzy drużyny. Dowódcą kompanii był sierżant Andrzej Dżygało, pseudonim Korczak, zastępca i dowódcą I plutonu – Józef Jarmułowicz, pseudonim Jarema, II – Władysław Łukasik, pseudonim Kos, III – Jan Siedleczko, pseudonim Szarfa. Poza tym w skład dowódca wchodzili: podoficer broni – Jan Piwko, pseudonim Strzecha, podoficer żywnościowy – Bolesław Sokołowski, pseudonim Lotos i dowódca patrolu sanitarnego – Irma. W połowie czerwca 1944 Korczak został zdjęty ze stanowiska dowódcy, a funkcję tę przejął ppor. Eugeniusz Sioma, pseudonim Lech. W okresie istnienia odcinków przeciwukraińskich oddział ten podlegał dowódcy odcinka wschodniego – Wiktorowi, por. Zenonowi Jachymkowi, który był oficerem dywersji na obwód oraz dowódcą oddziałów leśnych.
Oddziały rozmieszczone na poszczególnych odcinkach stoczyły szereg potyczek i walk z jednostkami UPA wspomaganymi przez Niemców. „Zdarzyło się, że Ukraińcy z posterunku zabili dwóch Polaków, ciała zakopali w rowie; za to AK-owcy postanowili rozbroić ten posterunek. Zebrano się obok lasu w Zimnie. Spotkały się chyba dwa plutony, dowódcy na koniach podając rękę na przywitanie powierzali indywidualnie zadania żołnierzom. Z polecenia dowódców dołączyli ludzie z Tyszowiec, którzy skierowali do miejscowych. W Łaszczowie Niemcy pilnowali słomę, siano, zboże. Należało zabezpieczyć ludność, ale nie wolno było strzelać do Niemców. Wiadomo było, że za zabicie jednego Niemca, stu Polaków poniosłoby śmierć".
Mieczysław Barabasz przypomina historię, która tego dowodzi. „Kiedy zabito dwóch Niemców, kolonia Łaszczów, wsie Domaniż, Podhajce i inne zostały otoczone. Mieszkańców zgromadzono w jednym miejscu obok kościoła. Wtedy ukryłem się na kościele i obserwowałem całe to wydarzenie. Niemcy zażądali: Wydać bandytów! Otrzymawszy odpowiedź: bandytów tu nie ma, są w lesie – wybrali sto osób, ustawili w czwórki i poprowadzili do kolonii Łaszczów. Oszczędzili jedynie księdza i lekarza z tej setki. Czwórkami prowadzili. Zrobili im zdjęcie. Później rozstrzelali". Polecenie było więc zasadne – nie należało uśmiercać Niemców. Na konfidentach natomiast wykonano 17 wyroków śmierci – we wsi Czerkasy, Domaniż, Hopkie, Podhajce, Ratyczów, Wólka Pukarzowska i w osadzie Łaszczów. Wydzielony oddział akowców, dowodzony przez plut. Władysława Łukasika, pseudonim Kos, zaatakował posterunek policji ukraińskiej w Łaszczowie. Posterunek, który mieścił się w murowanym budynku, z zabetonowanymi od frontu drzwiami, gdzie w zasiatkowanych oknach urządzono strzelnice osłonięte workami z piaskiem, został częściowo wysadzony przez minera plut. Czoka, pseudonim Kalif. Podczas wysadzania drzwi i części ściany zginął komendant posterunku, Małecki. Część oddziału polskiego już we wnętrzu budynku podjęła próbę zdobycia poddasza, zamieszkałego przez policjantów. Chroniący się tam policjanci otworzyli ogień i rzucili granaty. Ranili plut. Władysława Łukasika oraz strzelców: Edwarda Jurkiewicza, Mieczysława Parola, Eugeniusza Wszołę i Stanisława Zająca. Budynek posterunku podpalono, ale policjanci schronili się w piwnicy. Straty wyniosły 2 zabitych policjantów. Następnego dnia rano zostali uwolnieni przez żandarmerię z Tyszowiec." Na drugi czy trzeci dzień – wspomina Barabasz – Niemcy przywieźli policjantów ponownie do Łaszczowa. Posterunek umieszczono w tamtejszej szkole. Wkrótce Ukraińcy uciekli stamtąd, ze zrozumiałych powodów".