Prezes Zyzda, człowiek-legenda
Jest ich dziś w Chicago wielu. Stanęli na czele swoich organizacji, bo innych kandydatur nie było, albo dlatego, że chcieli być ważnymi personami. Czasem i jedno i drugie decyduje, że z działacza człowiek staje się VIP-em. Do załatwienia są nagle dziesiątki spraw, od błahych, jak woda po treningu, po ważkie, typu znalezienie pracy dla skrzydłowego skaperowanego z innego klubu obietnicą roboty lekkiej, a dobrze płatnej.
Prezesi. Jeszcze do niedawna było ich kilku: Chester, Józef, Dominik, i może jeszcze paru wartych uwagi działaczy, oddanych całym sercem swojemu ukochanemu klubowi. W obecnych czasach cudownego rozmnożenia lig piłkarskich, polonijnych prezesów siłą rzeczy jest na pęczki. Jedni zaspakajają w ten sposób swoją próżność, natomiast drudzy naprawdę kochają sport. Wśród nich jest jeden, który powinien być wzorcem dla pozostałych: honorowy już dziś prezes AAC Eagles, Józef Zyzda.
Człowiek-legenda polonijnego i amerykańskiego soccera. Jeden z dwóch zaledwie Polaków, którzy zostali przyjęci do amerykańskiej Galerii Sławy. Laureat wielu nagród, zdobywca całej kolekcji medali, posiadacz bardzo cennych orderów państwowych, ostatnio został wyróżniony diamentową odznaką PZPN, najwyższym odznaczeniem związkowym. Postać absolutnie nietuzinkowa: w przeszłości niezły piłkarz, od dawna działacz, dzięki któremu chicagowskie Orły wzbijały się na szczyty, zdobywając nawet Puchar Ameryki wśród zawodowych drużyn. Sukces dziś, w erze zawodowej ligi MLS nie do powtórzenia, ale nad drużyną wciąż, choć honorowo, czuwa prezes ligi Metropolitan, Józef Zyzda.
Jest to człowiek, który klubowi poświęcił większą część swojego życia. Działacz, który zostawił w klubowej kasie nieprzytomne pieniądze. Ojciec wspaniałych dzieci, mąż nadzwyczaj wyrozumiałej i pięknej kobiety. Trudno jest pisać o prezesie Zyździe inaczej, niż w samych superlatywach. Ale jak inaczej można opisać człowieka, którego osobiście znam ponad 20 lat i zawsze, a było tych spotkań wiele, poznawałem z coraz lepszej strony? Pewnie z miłości do Eagles popełnił nasz prezes czyny, mające ratować klub z opresji. Może nie każdy zawodnik i działacz popierał wszystkie jego decyzje. Co to ma za znaczenie dziś, gdy Józef Zyzda skończył 80 lat i wciąż jest największym fanem Orłów i piłki nożnej w Illinois? Wciąż walczy, pomaga dzieciom w biznesie, i niech tak zostanie jeszcze przez wiele lat. Potrzebny jest nam, Polakom w Chicago, ktoś, na kim można się wzorować, do kogo można się odwołać. W tym zwariowanym świecie kilkudziesięciu klubów polonijnych, w którym władzę dzierży wielu prezesów. Panowie uczcie się , jest od kogo.