Podziel się   

Ludzie Pokaż wszystkie »

Opublikowany: 2014-05-10 00:17:37 · Czytany 6583 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Święci z Ducha Soboru

Fot: Paweł Nawrocki

Po raz kolejny – podobnie jak trzy lata temu na uroczystości beatyfikacyjne – na papieskie kanonizacje wyruszyliśmy w czterodniową pielgrzymkę zorganizowaną przez łódzkich księży pallotynów.

W sobotnie popołudnie, po nawiedzeniu rzymskiej świątyni skrywającej doczesne szczątki św. Wincentego Pallottiego, nauczeni wcześniejszym doświadczeniem, czym prędzej udaliśmy się w okolice wylotu Via della Conciliazione, by po jej otwarciu mieć jak największą szansę dostania się na plac świętego Piotra.

Atmosfera wyczekiwania mieszała się ze zmęczeniem, gaszonym próbami choć krótkiej drzemki na trawniku lub chodniku, podekscytowaniem i radością. W tej ostatniej dominował  południowoamerykański duch papieża Franciszka – jak niegdyś polski Jana Pawła II. Prym wiodły rozbawiona hiszpańska młodzież oraz grupa pochodzących właśnie z Ameryki Południowej, roztańczonych i rozśpiewanych duchownych z Legionu Chrystusa. Zadziwiały żywiołowe reakcje nastolatków śpiewających hymny światowych Dni Młodzieży w Częstochowie i Rzymie, których to wydarzeń nie mogli pamiętać, a jednak tamta duchowość zapoczątkowana przez papieża-Polaka niejako w sposób naturalny rozbrzmiewała w kolejnym pokoleniu.

Przed północą otwarto Via della Conciliazione, którą natychmiast wypełnił napierający tłum. Około godziny czwartej wśród stłoczonych, zaspanych pielgrzymów rozeszła się fala oklasków, będących reakcją na zapalenie świateł przy odsłoniętych portretach obu błogosławionych Papieży na fasadzie oświetlonej Bazyliki św. Piotra. Tylko niewielka część ponad osiemsettysięcznej rzeszy wiernych, wygniecionych i wyczerpanych, dotarła nad ranem na plac świętego Piotra. Bardzo wiele osób zrezygnowało po drodze z własnej woli bądź – z powodu zasłabnięcia – zostało odtransportowanych do punktów medycznych. Dużą grupę pielgrzymów, wbrew wcześniejszym ustaleniom, wpuszczono także z bocznych uliczek. Organizacja tej części przygotowań do uroczystości kanonizacyjnych pozostawiała wiele do życzenia. Niektórzy Włosi żartowali nawet, że gdyby mieli numer telefonu do „Franciszka”, to on zrobiłby z tym porządek i udostępniłby więcej miejsca na placu (rzeczywiście, w relacjach medialnych widać tam było sporo wolnych miejsc, natomiast na Via della Conciliazione staliśmy ściśnięci w zwarty tłum).

Prawdziwymi Gospodarzami Rzymu byli w tych dniach nowi święci. Ich duchowa obecność była wyraźnie wyczuwalna. Do Nich zanosiliśmy słowa podziękowań, prośby i zażalenia związane z radościami i trudami pielgrzymowania w Wiecznym Mieście, ale także w całym naszym życiu. I niejednokrotnie w krótkim czasie byliśmy wysłuchiwani.

Bezprecedensową uroczystość, której współuczestnikami było aż czterech papieży, cechowała skromność i powściągliwość celebry, utrzymanej w granicach nakreślonych zaleceniami Soboru Watykańskiego II. Gdy, jeszcze przed jej rozpoczęciem, niepostrzeżenie pojawił się pokazany na megaekranie Benedykt XVI, rozległy się oklaski i głośne skandowanie „Be-ne-detto”. Owacje powtarzały się, ilekroć kamery ukazywały niepozorną postać papieża-seniora. Aplauz towarzyszył także obecnemu Ojcu świętemu, wychodzącemu z bazyliki w towarzystwie kardynalskiego orszaku.

Pogoda zbytnio nie rozpieszczała zebranych. Ciemne chmury kłębiły się na niebie i raz po raz popadywał z nich deszcz. W czasie gdy papież Franciszek, po wysłuchaniu trzykrotnej prośby, zaakceptował zaliczenie dotychczasowych błogosławionych w poczet świętych, spomiędzy chmur przedarły się pojedyncze promienie słońca, radośnie rozświetlając miejsce celebry i współgrając z burzą oklasków, wybuchem radości, a niekiedy ze łzami szczęścia i z łopotem setek, jeśli nie tysięcy różnobarwnych, głównie biało-czerwonych flag i transparentów reprezentujących najróżniejsze zakątki globu. Słoneczny blask narastał wraz z następowaniem kolejnych części liturgii i przez dłuższy czas po jej zakończeniu. Dopiero późnym popołudniem znów spadł deszcz. Pośród owych flag i transparentów na wietrze – tak jak podczas uroczystości beatyfikacyjnych w 2011 r. – unosiła się kiść białych i żółtych balonów z podwieszonym do nich wielkim transparentem w polskich barwach narodowych z napisem „DEO GRATIAS”.

Wypowiadający kanonizacyjną formułę Franciszek jedynie potwierdził świętość życiowych dróg obu Papieży i intuicję ludu bożego, domagającego się już w czasie Soboru Watykańskiego II wyniesienia na ołtarze zmarłego Jana XXIII, oraz osób wołających na placu świętego Piotra „Santo subito” podczas uroczystości pogrzebowych Jana Pawła II.

Nie bez powodu połączono kanonizację obu Papieży. Pomimo przynależności do dwóch kolejnych pokoleń łączyły ich podobne doświadczenia życiowe oraz poglądy. Wywodząc się z terenów górskich, z rodzinnych domów wynieśli otwarty umysł, pogodę ducha, ufność wobec świata i ludzi, wreszcie głęboką wiarę, której nie zniszczył kontakt ze światem. Obu cechowały – z czasem wniesione także do komnat watykańskich – bezpośredniość, prostoduszność, dostępność dla ludzi, otwartość na ich dramaty, empatia i miłość do wszystkich oraz poczucie humoru, owocujące niezliczoną ilością anegdot.

Obaj też w młodości doświadczyli niedostatku, a także wojennej hekatomby (Angelo Roncalli posługując pośród żołnierzy podczas pierwszej wojny światowej, a Karol Wojtyła obcując z tragicznymi następstwami ideologii nazistowskiej i komunistycznej). Dla obu bliski był los osób narodowości żydowskiej (Roncalli, jako delegat papieski w Turcji i Grecji, pomógł uratować ok. 24 tys. żydów). Obaj, już jako papieże, uczynili niezwykle dużo dla nawiązania i kontynuowania dialogu z przedstawicielami narodu żydowskiego.

Jan XXIII zapoczątkował ekumenizm, zwłaszcza w kontaktach z protestantami (w zwołanym przez niego Soborze Watykańskim II wzięli udział przedstawiciele 18 wspólnot niekatolickich). Ale już jako dyplomata watykański podejmował kroki na rzecz pojednania między katolikami i wyznawcami prawosławia. W 1960 r. powołał Sekretariat Jedności Chrześcijan. Ponoć ostanie jego słowa brzmiały: „Nie mam innej woli, jak tylko wolę Boga, aby byli jedno”. Jest uważany przez wiele organizacji protestanckich za reformatora chrześcijaństwa. Zarówno anglikanie, jak i luteranie pamiętają Jana XXIII jako odnowiciela Kościoła i jako taki jest wspominany w roku liturgicznym części kościołów luterańskich. Na soborze stworzone zostały teologiczne podstawy do dialogu z pozostałymi Kościołami chrześcijańskimi, a także z innymi religiami i z niewierzącymi, co po latach, podczas swego pontyfikatu, rozwijał i wprowadzał w życie Jan Paweł II.

Z inspiracji Jana XXIII w dokumentach soborowych przyjęto nowe rozumienie Kościoła, nie tylko jako instytucji i hierarchii, lecz również jako Ludu Bożego, duchownych i świeckich powołanych do życia w świętości, do apostołowania i kształtowania historii. Myśl tę podczas obrad soboru wyrażał ówczesny arcybiskup, Karol Wojtyła. Według niego apostolstwo świeckich powinno rozwijać się w życiu osobistym, rodzinnym, zawodowym i społecznym każdego członka Kościoła, przekształcać ludzi wierzących w aktywnych jego członków, odpowiedzialnych za przyszłość całej wspólnoty. Działalność ta ma być kierowana zarówno do ludzi wierzących, jak i do tych, którzy nie znają Chrystusa, a wyrażana słowem i czynem.

Jan Paweł II podczas całego swego pontyfikatu realizował postanowienia Soboru Watykańskiego II, zwołanego przez Jana XXIII.

 Msza kanonizacyjna przebiegła dostojnie, przy relikwiarzach obu Papieży, ale bez elementów w sposób szczególny odnoszących się do nowych świętych. Pogubieni w tłumie, w pojedynkę bądź w maleńkich grupkach, odbieraliśmy toczące się wydarzenia, mając ich podgląd na megaekranach, obserwując je z oddali na żywo i przeżywając we wspólnocie pątników. Na Via della Conciliazione towarzyszyła nam duża liczba mundurowych i prawie cywilnych funkcjonariuszy różnych służb, bacznie nas obserwujących nawet podczas robienia zdjęć. Być może przy tak doniosłej okazji i ogromnej liczbie ludzi obawiano się jakichś ekscesów bądź nawet zamachu terrorystycznego. Po komunii – podczas której kapłani nie wszędzie zdołali dotrzeć z Najświętszym Sakramentem – oraz po papieskim błogosławieństwie, entuzjastycznie witany Franciszek pozdrawiał z papamobile pielgrzymów zgromadzonych na placu świętego Piotra i na Via della Conciliazione, skąd zapewne udał się na odpoczynek do Domu świętej Marty.

Po blisko dwóch godzinach otwarto dla pielgrzymów Bazylikę św. Piotra. Do jej wnętrza, aż do pory zamknięcia, czyli godziny 21:30, i zapewne w dni następne, napływały tłumy ludzi chcących złożyć hołd, pomodlić się, podziękować i prosić o dalsze łaski przy grobach nowych świętych. Rzesze pątników garnęły się do sarkofagu kryjącego doczesne szczątki polskiego papieża. Błyskały flesze aparatów. Jedni przechodzili w skupieniu, innym, trwającym w modlitwie nieco z boku od przesuwającego się rzędu pielgrzymów z różnych rejonów świata, towarzyszyły zaduma oraz niekiedy łzy. Niektórzy, jak dawniej, zanosili do św. Jana Pawła II pisemne intencje, listy, wrzucając je do przygotowanych „skarbonek”. Przed oszklonym ciałem św. Jana XXIII stało lub klęczało zaledwie kilka osób…

Wracając z Wiecznego Miasta, modliliśmy się już za wstawiennictwem obu świętych: Jana Pawła II, którego przedstawiciele Kościoła przy różnych okazjach naznaczali mianem „Papieża rodziny, małżeństw, młodzieży” oraz Jana XXIII, uważanego za patrona wojska i ekumenizmu. Naszym zadaniem i długiem wobec nich jest pamięć, zgłębianie, szerzenie i wcielanie w życie ich myśli, nauczania oraz postawy świętości, dążenie do której przynależne jest każdemu z nas.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Ludzie

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Historia · Polska

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...