Muzeum podziemne w Krakowie (część 2)
Ekran mgielny, który przenosi cię na jedną z ulic starego Krakowa, strażnik wołający do ciebie „Idź stąd” z telebimu powieszonego na ścianie; tablice dotykowe, na których możesz powiększyć dany eksponat czy sala kinowa, w której przedstawia się historie wszystkich władców Polski, to przedsmak licznych atrakcji, jakie czekają na zwiedzających, którzy zdecydują się odwiedzić największe muzeum podziemne w Europie.
Od momentu otwarcia minęły już ponad trzy miesiące, a zainteresowanie wciąż rośnie. Najlepszym rozwiązaniem jest zrobienie rezerwacji na stronie internetowej www.podziemiarynku.com, bowiem oczekiwanie w kolejce może okazać się czasochłonne.
W niedzielny poranek udałam się na Rynek do Muzeum Podziemnego. Po zakupieniu biletu oddałam płaszcz do szatni i wyruszyłam na spotkanie z kolejną przygodą.
Pierwszą atrakcją była ściana białego dymu, na której ukazywały się różnorakie postacie. Słychać było rozmowy, kłótnie, krzyki dzieci, kobiet sprzedających jakieś wyroby oraz mężczyzn noszących towary na targ. Można było odnieść wrażenie, że jest się na jednej ze średniowiecznych ulic. Mijając obłok pary czułam jakbym przechodziła przez magiczne drzwi. I oto znalazłam się w ogromnym pomieszczeniu wypełnionym niezliczoną ilością eksponatów. Każdy z nich otaczała grupa zaciekawionych turystów, którzy z uwagą oglądali nawet najmniejszy element. Mijając fragment traktu z lat 20. XIV wieku, dotarłam do pierwszej ekspozycji – towarów eksportowych średniowiecznego Krakowa. Moją uwagę przyciągnęły dwie gabloty, w których wyeksponowano różnorakie monety z tamtych czasów. Przysłuchując się jednej z opowieści pani przewodnik oprowadzającej grupę dzieci, dowiedziałam się, że już w tamtych czasach fałszowano pieniądze. Dowodem jest znaleziony falsyfikat zrobiony z cyny i pokryty srebrem.
Nagle usłyszałam szum wiatru. Ten nietypowy pod ziemią dźwięk doprowadził mnie do multimedialnej mapy z wyznaczonymi szlakami handlowymi, którymi podróżowali krakowscy kupcy w celu sprzedaży towarów. Moją uwagę przykuł zwłaszcza przemieszczający się po mapie statek. Kilka sekund później pojawiła się czerwona kropka, która przekształciła się w linię przerywaną wskazującą kierunki, gdzie podróżowali kupcy. W ten pomysłowy sposób zaprezentowano dystanse, jakie dawniej pokonywali. Śledząc tę trasę, stanęłam na specjalnej szybie, pod którą znajdowała się makieta, przedstawiająca wszystkie powiązania Krakowa z Europą w XV wieku. Niesamowity widok.
W tej samej części wystawy umieszczono wielki kamień. Ze znajdującej się obok niego tablicy informacyjnej dowiedziałam się, że jest to odlana sztuka ołowiu o wadze 693 kg i grubości 19 cm z początków XIV wieku, zwana bochnem.
Następnie moją uwagę przykuł bardzo realistycznie ukazany obraz wsi. W pewnym momencie polną drogą przejechał nawet drabiniasty wóz, zauważyłam też jakąś postać stojącą nad rzeką.
Na dotykowym telebimie znajdującym się nieopodal można było przeczytać, że w okresie od 2005 do 2008 roku, w czasie wykopalisk, odkryto fragment brukowanych dróg. Wyeksponowano również część chodnika.
Przechodząc w kierunku wczesnośredniowiecznej osady, po prawej stronie minęłam specjalne pomieszczenie dla dzieci. To właśnie tutaj nasze pociechy mogą odkrywać historię Krakowa. Przygotowano dla nich puzzle oraz klocki, z których powstają Kościół Mariacki czy Sukiennice. Na specjalnym ekranie pokazano również fragmenty legend o Smoku Wawelskim oraz Krakowie. Obok kącika dziecięcego turyści mogą zważyć się na starodawnej wadze, jak również zmierzyć wzrost średniowieczną miarą.
W osadzie, w drewnianych chatach zobaczyłam dwa warsztaty: kowala i złotnika. Idąc dalej, znalazłam informacje na temat rozwoju demograficznego i gospodarczego Krakowa w XII wieku. Dowiedziałam się, że podczas wykopalisk odnaleziono kilkanaście chat oraz budynków gospodarczych. Odkryto również, że w czasie budowy domów składano wówczas tzw. „ofiarę zakładzinową”, najczęściej w postaci garnka z pożywieniem, co miało zapewnić pomyślność gospodarzowi.
Miałam też okazję przyglądnąć się astralagusowi – amuletowi, którego zadaniem było odpędzanie złych duchów, zobaczyć na telebimach pożar całej osady, napadniętej przez Tatarów w 1241 roku, oraz obejrzeć rekonstrukcję spalonej chaty z dawnych czasów. Po przeciwległej stronie pomieszczenia umieszczono specjalne podświetlane piramidy, w których można zobaczyć hologramy modeli krakowskich budowli, przemieszczające się w trójwymiarowy sposób.
Dalszą część wystawy poświęcono cmentarzysku. Oprócz klasycznych pochówków odkryto również groby z nietypowym układem ciała. Zmarłych chowano bowiem w pozycji embrionalnej oraz na brzuchu, ze skrepowanymi rękami. Często odcinano im głowy. Tak chowano osoby, które podejrzewano o wampiryzm.
W osobnym pomieszczeniu ujrzałam ogromną podświetlaną makietę Krakowa. Oglądając tysiące żmudnie wykonanych małych budowli, zaczęłam się zastanawiać, skąd tutaj tyle światła słonecznego. Wszystko stało się jasne, gdy podniosłam głowę. Całość została skonstruowana w formie wielkiej piramidy, zbudowanej z kilkunastu przeszklonych okien. Dzień był bardzo słoneczny, więc dostrzegłam idealne zarysy Kościoła Mariackiego oraz piękne krakowskie niebo. Rewelacyjny pomysł. W tym momencie przypomniałam sobie komentarze ludzi, z którymi rozmawiałam podczas otwarcia muzeum. Uważali oni, ze władze Krakowa postawiły na rynku kopię piramidy z Luwru w Paryżu w postaci fontanny. Do tej pory myślałam tak samo. Teraz zmieniłam zdanie. Jest listopad, więc fontanna nie działa. Kiedy jednak do Krakowa zawita wiosna, kolejne grupy turystów będą mogły podziwiać strugi wody opadające na szklaną powierzchnię, a spośród nich będą się wyłaniały zarysy Kościoła Mariackiego.
W muzealnym kinie miałam okazję obejrzeć misternie przygotowaną prezentację, która zaczęła się przedstawieniem podobizn pierwszych władców Polski. Następnie na ekranie pojawiały się obrazy osób lub zdarzeń, mające związek z różnymi momentami z dziejów Krakowa, m.in.: obraz Wita Stwosza, hołd pruski, zdjęcie Marszałka Piłsudskiego, potem zdjęcia z czasów wojny i okupacji, a pod koniec także Lecha Wałęsy i kilku przedstawicieli polskiej elity dzisiejszych czasów. Dla Polaków, którzy dobrze znają historię ojczystego kraju, był to idealny sposób prezentacji historii. Pojawia się jednak pytanie – co z obcokrajowcami? Dla nich taka forma przekazu wiadomości będzie raczej niezrozumiała. Czego bowiem można się dowiedzieć ze zmieniających się obrazków, ukazanych z towarzyszeniem podkładu muzycznego? Brakowało mi lektora, który usytuowałby pokazywane obrazy w kontekście historycznym.
Po pokazie weszłam do tzw. strefy Kramów Bogatych - miejsca, gdzie 700 lat temu handlowano towarami luksusowymi. W przeszklonych gablotach wyeksponowano tam tysiące przedmiotów wydobytych przez archeologów podczas wykopalisk. Każdy z nich został uporządkowany według rzemieślniczych cechów.
W osobnej sali umieszczono kilkanaście fotografii wykonanych w czasie wykopalisk. Ukazywały one cały ogrom pracy, jaki został włożony w tworzenie tego muzeum – począwszy od prac archeologicznych, po realną budowę placówki. Można tu było również zasięgnąć bardziej szczegółowych informacji dotyczących badań archeologicznych, zrobiono bowiem kilka tysięcy fotografii oraz rysunków. Sama dokumentacja dotycząca muzeum zajęła prawie 59 tomów. Największym ruchomym zabytkiem znalezionym podczas prac był bochen, o którym wspomniałam już we wcześniejszej części artykułu. Prace archeologiczne oraz budowa tego obiektu trwały prawie 5 lat – od 2005 do 2010 roku. Największy wykop archeologiczny miał powierzchnię 2000 m długości i obecnie jest pokryty płytą żelbetonową o wadze 6,5 tysiąca ton. Muzealna posadzka znajduje się ponad 480 cm pod powierzchnią Rynku. Przy wykopaliskach pracowało 21 archeologów, a 120 osób wykonywało prace fizyczne. Po wielu badaniach ustalono, że odkryto 177 grobów. Kości złożono w specjalnej zbiorowej mogile, a w muzeum umieszczono ich rekonstrukcje. Udało się odnaleźć 11000 zabytków wydzielonych oraz 2,5 tony ceramicznych wyrobów.
W następnym pomieszczeniu, zwanym „kapsuły czasu”, w gablocie, wyeksponowano czaszkę mieszkańca dawnego Krakowa. Musiał on być bogaty, ponieważ stać go było na zabieg trepanacji czaszki, czym, jak się okazało, zajmowano się już w średniowieczu. Badania udowodniły, że pacjent przeżył skomplikowaną i nietypową na tamte czasy operację, lecz zmarł po kilku tygodniach z przyczyn naturalnych.
Ostatnią atrakcją były prezentacje filmów dotyczących historii Krakowa, nakręconych specjalnie na potrzeby muzeum i wyświetlanych w pięciu różnych salach. Każda sala miała trochę inny wystrój. W pierwszej przedstawiono legendy i historię Krakowa od VIII do XIII wieku, w drugiej – historię Krakowa od XIII do XV wieku. Tutaj też podano fakty na temat budowy miasta oraz praw i obowiązków jego mieszkańców. Trzecie pomieszczenie poświęcone było okresowi od XV do XVII wieku, ze szczególnym uwzględnieniem historii budowy ołtarza Wita Stwosza oraz informacji na temat alchemii i nauk tajemnych, z których słynął ówczesny Kraków. W czwartej sali dowiedziałam się wiele o wydarzeniach toczących się pomiędzy XVIII wiekiem a rokiem 1914. Był to czas wolności i niewoli, wielkich przemian w okresie autonomii – ale też utraty państwowości. W ostatnim pomieszczeniu przedstawiono okres XX wieku, kiedy Polska odzyskała niepodległość, a potem walczyła z okupacją w czasie II wojny światowej.
Po skończeniu zwiedzania znalazłam się w nowocześnie urządzonym holu. Po prawej stronie minęłam kawiarnię, gdzie można kupić aromatyczną kawę i zakosztować przepysznych ciast, które przyciągają uwagę każdego turysty. Dalej znajduje się sklep z elegancką biżuterią.
Zwiedzenie krakowskiego muzeum dostarcza wielu emocji, może też stanowić ciekawą, edukacyjną przygodę, po której patrzy się na to miasto z całkiem innej perspektywy.