Wielkie filmowe wydarzenie
Z początkiem lutego br. w liczącej 1200 miejsc sali warszawskiego multikina Złote Tarasy odbyła się premiera nowego filmu Władysława Pasikowskiego pt. „Jack Strong”. Wzięło w niej udział wielu polskich polityków z prezydentem RP, Bronisławem Komorowskim, na czele. Obraz ten zrobił na widzach piorunujące wrażenie – widać było, że odniósł sukces. Po prawdzie nader zasłużenie, zarówno ze względu na fascynujący scenariusz oraz sposób przedstawienia, jak i na grę Mariusza Dorocińskiego, będącego odtwórcą roli pułkownika Ryszarda Kuklińskiego.
Film ten był od dawna oczekiwany, a to, że wprowadzony został do debaty publicznej właśnie teraz, spowodowało, iż wyjaśniło się parę rzeczy. Przede wszystkim sam prezydent RP uznał Ryszarda Kuklińskiego za bohatera narodowego i zapowiedział przyznanie mu znaczącego odznaczenia państwowego, co przeważająca liczba Polaków z pewnością przyjęła z ogromnym zadowoleniem. Przy swoim – niestety – nadal pozostał były prezydent RP, Lech Wałęsa, zdecydowany przeciwnik rehabilitacji zasłużonego patrioty. W swoim czasie nawet skierowaną do niego przez wybitnego poetę, Zbigniewa Herberta, prośbę o to samo ostentacyjnie zignorował. Wielu rodaków uznało wówczas, że „Wałęsa bohaterstwo przypisuje wyłącznie sobie”. Przy okazji wyszło, że tym sposobem wybielił osobę twórcy stanu wojennego, Wojciecha Jaruzelskiego.
Jeszcze przed premierą tego filmu o człowieku, który okpił wojsko PRL, Moskwę i cały Układ Warszawski, odbył się pokaz prasowy tego obrazu, a po jego zakończeniu wypowiedzieli się zarówno reżyser, jak i odtwórca głównej roli. Oto najważniejsze fragmenty ich wypowiedzi:
Władysław Pasikowski:. „Wszystkie wydarzenia ukazane w filmie są prawdziwe. Pułkownik miał swoją bohaterską stronę i to ona mnie zainteresowała i – mam nadzieję – zainteresuje widzów. Polubiłem go. Podjął wyzwanie, którego nikt przed nim nie podjął, i kiedy nie mógł liczyć na to, że ktokolwiek kiedykolwiek będzie robił o nim filmy. Tak jak większość ludzi na świecie był pewny, że komunizm jest zarazą, która już nigdy nie wygaśnie i można się tylko modlić, żeby nie rozprzestrzeniała się na inne kraje. Na pułkowniku nie była wywierana żadna społeczna presja, by się poświęcił. Mógł spokojnie patrzeć, jak Sowieci zyskują przewagę nad USA i wmawiać sobie, że nie ma na to żadnego wpływu, albo mógł sam coś z tym zrobić. I zrobił. Dla niego słowa Bóg, honor i ojczyzna były święte i dla mnie też. Nieposzanowanie świętości to bluźnierstwo”.
Marcin Dorociński: „Dla mnie ten film to przede wszystkim historia człowieka – fantastyczna, niewiarygodna, a zarazem tragiczna. Życie pułkownika napisało genialny scenariusz. Ja chciałem pokazać, jaki był naprawdę Ryszard Kukliński, „uczłowieczyć go”. Wiem, że był niezwykle ciepły, prostolinijny i cichy. Zwyczajny facet, a zarazem człowiek dokonujący rzeczy, które wydają się niemożliwe. Niezwykła kombinacja. Z perspektywy USA Ryszard Kukliński był człowiekiem, który zapobiegł wybuchowi III wojny światowej. Byłoby wspaniale, żeby ktoś zobaczył ten film poza granicami Polski i zapoznał się z tym niezwykłym rozdziałem polskiej historii. „Jack Strong” ma niezbędne składniki doskonałego thrillera szpiegowskiego – świetny scenariusz, dynamiczną akcję, międzynarodową obsadę i takie też plenery. Film trzyma w napięciu. By móc sobie odpowiedzieć na pytanie, kim naprawdę był Ryszard Kukliński, warto ten film obejrzeć”.