Facebook - guru serwisów społecznościowych i wyrocznią mediów we Włoszech?
Prawdą jest, że żyjemy w XXI wieku i że to dzięki tego typu miejscom w sieci możemy bardziej się integrować, wymieniać poglądy i zawierać przyjaźnie. Jednak zatrważającym jest to, jak często zgubny wpływ może mieć tego typu serwis na przepływ informacji!
Z dużą dozą zdumienia, zaskoczenia, no i niemal ze zgrozą dostrzegam, jaką popularnością cieszy się słynny serwis społecznościowy Facebook we Włoszech. Serwis ten coraz częściej jest cytowany w wiadomościach wieczornych przez włoskich dziennikarzy i przez statystyki. Znani ludzie ze świata dziennikarstwa, polityki i nie tylko, powołują się na różne wiadomości „wyławiane” właśnie z tego serwisu.
Na domiar złego zaczyna odnosić się wrażenie, jakby Facebook stawał się swego rodzaju wyrocznią również w istotnych kwestiach we Włoszech.
Prawdą jest, że żyjemy w XXI wieku i że to dzięki tego typu miejscom w sieci możemy bardziej się integrować, wymieniać poglądy i zawierać przyjaźnie. Jednak zatrważającym jest to, jak często zgubny wpływ może mieć tego typu serwis na przepływ informacji! Nawiązując do ostatnich wydarzeń we Włoszech, trzeba wyraźnie stwierdzić, że to właśnie na Facebooku stworzono grupkę sympatyków popierających zamach na Premiera Włoch Silvio Berlusconiego.
Wszystkie włoskie dzienniki informowały, że grono sympatyków niezrównoważonego psychicznie Massimo Tartaglia, który zaatakował Berlusconiego, wzrastało z minuty na minutę. Ci, którzy nie przepadają za włoskim Premierem, nie szczędzili słów i nie pozostawili na nim tzw. suchej nitki. Wszystko byłoby w normie, gdyby nie to, że włoskie media zaczęły na co dzień bazować na tego typu opiniach ze słynnego serwisu, traktując otrzymywane dane i opinie jako odpowiednie i bezstronne źródło informacji.
Kolejny tragiczny przykład niewłaściwego opierania się na słynnym serwisie, tak opiewanym przez włoskie społeczeństwo i media, jakby był niemalże swego rodzaju wyrocznią. Oto 17-letni chłopak zapisuje się do profilu zwolenników samobójstwa. W sieci nastolatek opisuje, co zamierza zrobić. Przesyła nawet zdjęcia broni, której ma zamiar użyć by się zabić... i niestety ku rozpaczy rodziny i przyjaciół popełnia samobójstwo, ponieważ nikt go nie zatrzymuje i nie odciąga od tego. W końcu to tylko Facebook. Każdy niby wie, że nie wszystko trzeba brać w sieci na serio, nie wszyscy piszą to, co mają naprawdę zamiar zrobić, a jednak...nikt nie zareagował. Po czym włoska prasa kolejny raz odwołuje się do tego, co napisał przyjaciel nieszczęsnego 17-latka, jak to wyzwał wszystkich fanów tego profilu, wypominając im, by lepiej nawracali do życia, a nie namawiali do śmierci. W końcu często wypisane bez namysłu słowa w sieci mogą wyrządzić wiele krzywdy.
Bywa na szczęście i tak, że tego typu miejsce w sieci służy nagłaśnianiu istotnych spraw. Warto na przykład wspomnieć akcję, która została zainicjowana właśnie w sieci, namawiającą Włochów do opamiętania się i spojrzenia dobrym okiem na wszystkich cudzoziemców pracujących w Bella Italia za grosze. Wspomniana akcja przebiegała pod hasłem: „1 marca, dniem bez pracy imigrantów”.
Rodzi się jednak pytanie, czy tego typu serwis online ma prawo stać się niemal wyrocznią medialną, kiedy to prawie każdego dnia słyszy się, co zostało powiedziane i co zostało tam napisane i ilu sympatyków danego ugrupowania tam się zarejestrowało. Wraz z postępem i zmianą stylu życia, nie powinniśmy na ślepo opierać się na tego typu źródłach, jak portale społecznościowe. Fakt, że stają się one pewnym wyznacznikiem tego, co ma do powiedzenia przeciętny użytkownik sieci. Należy jednak pamiętać, że często tego typu miejsca w internecie są narażane na manipualcje i prowokacje innych.
Tym bardziej niezrozumiała jest dla mnie postawa włoskich mediów.