Szczęśliwa droga, pipusie i szafa z torbami, czyli kawałki z życia kobiet (i nie tylko)
Kwiat dla Rosario
Rosario ma zgrabną figurę, krótkie, zawsze zmierzwione włosy i wydatny biust. To dobre atrybuty kobiecości. Rosario twierdzi jednak, że nie ma osobowości, która pociągałaby mężczyzn. Oni lubią zdecydowane, pewne siebie kobiety, a Rosario nawet w sklepie zastanawia się, co pomyśli o niej sprzedawczyni, kiedy nie może zdecydować się na kolor bluzeczki.
Rosario ma trzydzieści siedem lat, ale nieznajomi myślą, że zbliża się do trzydziestki. To daje jej nadzieję, że jeszcze wszystko przed nią. Pracuje nad charakterem i nad swoją wieloosobowością. Raz myśli, że jest całkowicie i bezapelacyjnie wyjątkowa, a innym razem pogrąża się w morzu swoich niedoskonałości.
Niedawno postanowiła, że zacznie ćwiczyć konsekwencję, jedną z cech, których jej brakuje. Pierwszym krokiem do tego ma być własnoręcznie i własnouczuciowo wyhodowany kwiat. Nie, żeby zaraz cały balkon tonął w kwieciu, ale miejsce na trzy doniczki jest przygotowane. Wymyśliła sobie, że jeśli kwiaty przetrwają pół roku i nie zamienią się w suszki, to będzie znak, że jest gotowa na spotkanie z przeznaczeniem. A ono, jak wiadomo, czyha za najmniej spodziewanym rogiem.
Kupię jej geranium, zwane też potocznie „anginką”. Nie wymaga dużo zachodu. Sprawdziłam.
Piątek, 20.00, Dona Activa – dyskusja o sytuacji kobiet w Katalonii
Tyle utyskuje się na ciężkie życie kobiet, ale tak naprawdę, to:
- Kiedy mężczyzna zdradzi, to jest draniem i łobuzem, ale kiedy zdradzi kobieta, to zawsze wina partnera, który widocznie ją zaniedbywał.
- Kiedy mężczyzna milczy w towarzystwie, jest gburem i nudziarzem, a kiedy milczy kobieta – jest tajemniczą istotą.
- Kiedy mężczyzna się denerwuje – jest furiatem i nie umie panować nad emocjami, kiedy denerwuje się kobieta, to ma akurat „te dni” (przed, po, w trakcie, itd.).
- Kiedy mężczyzna straci pracę, to jest życiowym nieudacznikiem, a kiedy przydarzy się to kobiecie, to znaczy, że nie potrafili jej docenić albo żona szefa była o nią zazdrosna.
Gdyby tak się zastanowić, to na wielu polach mamy przewagę nad mężczyznami...
Pomyśleć, co poradzić Ilonie w sprawie Pipusia!!!
Jednym z najbardziej niebezpiecznych gatunków mężczyzny jest PIPUŚ ZWYCZAJNY. Cechą charakterystyczną łączącą wszystkie PIPUSIE jest czarujący uśmiech, sympatia, jaką darzy go otoczenie i ufne spojrzenie dziecka.
PIPUŚ jest przystojny, ale delikatny, a przede wszystkim bardzo ujmujący. To przeciwieństwo macho i kulturysty. PIPUSIA zazdroszczą nam koleżanki, bo taki kochany, dowcipny i ugodowy.
Osobnik ten był ukochanym synkiem nadopiekuńczej mamusi. Potem przez całe życie szuka u kobiet opieki i schronienia. I znajduje. Kiedy wystawi lekko pazurki, potrafi powiedzieć: „To kobiety mnie zepsuły”.
Są PIPUSIE, które nie ujawniają się przez całe życie. Trwają w błogostanie pod skrzydłami kobiety, dając jej złudne poczucie miłości i całkowitego oddania. Ich partnerkami są kobiety silne i niezależne, którym za bardzo nie przeszkadza, że PIPUŚ nie jest stały w pracy i w innych działaniach.
Jego żywiołem są gigantyczne pomysły biznesowe, wyprawy w kosmos i inne poważne idee. Mamusia na stałe wpoiła w jego łepek poczucie misji wyjątkowej. Sprawy przyziemne szybko go nudzą. Ale niech no tylko zdarzy się okazja!
Jeśli partnerka nieopatrznie da mu do ręki wędkę w postaci własnego biznesu czy innej odpowiedzialnej i dochodowej w założeniu sprawy, to może być pewna, że ryby to on nie złowi!
Może też być pewna, że jego pierwszym krokiem będzie wymiana partnerki na taką, która lepiej pasuje do wizerunku biznesmena, gangstera czy artysty (kim by tam nie był we własnych oczach) wysokiej klasy. Będzie to młoda, niesamodzielna finansowo kobieta i teraz PIPUŚ o nią zadba! Ponieważ jednak PIPUŚ nie ma zdolności wyczuwania ludzkich intencji, trafia zazwyczaj na cwaną zdzirę, która odchodzi, kiedy kończą się pieniądze.
Nieszczęśliwy PIPUŚ szuka schronienia u byłej opiekunki albo szybko znajduje nową.
Cios ze strony PIPUSIA jest niebezpieczny, całkowicie nieoczekiwany i potrafi powalić naprawdę silne babsko. Oczywiście, tylko na pewnien czas.
Wyłączać telefon w czasie sjesty
Halina dzwoni do mnie codziennie. Uważa mnie za swojego psychoanalityka i ogólną informację. Jako osoba emocjonalnie związana ze swoimi pieniędzmi, doszła do wniosku, że korzystanie z usług koleżanki kosztuje tylko tyle, co rozmowa telefoniczna. Zazwyczaj dzwoni z pracy i wtedy porada jest całkowicie darmowa.
Dzwoni w różnych zaskakujących momentach. Może sobie na to pozwolić, bo pracuje na zmiany. Najbardziej nudzi się na nocnej, toteż wyłączanie telefonu po 23.00 weszło mi już w nawyk.
Wczoraj zaskoczyła mnie w pracy.
- Słuchaj, gdzie jest ten fryzjer, wiesz ten, gdzie te dwa homo, co u nich byłaś ostatnio?
- Daleko. Tłumaczyłam ci już z dziesięć razy, a teraz jestem w pracy i nie mam czasu, sorry. Poza tym mówiłam ci, że nie byłam zadowolona.
- No to powiedz, gdzie jest ta gruba baba, która tak fajnie cię ścina.
- Nie umiem dokładnie wytłumaczyć, mogę wprowadzić cię w błąd - odpowiadam w pośpiechu. Rozmowa trwa jeszcze kilka minut, bo próbuję wyjaśnić jej, gdzie znajduje się ten niezbędny do życia przybytek. Moje zdolności na tym polu są jednak nikłe, więc decyduję się na poświęcenie i dodaję: - Najlepiej przejdźmy się tam wieczorem, to ci pokażę.
- No coś ty! Nie mam czasu! To dla moich klientów z hotelu! - oburza się Halina.
- Posłuchaj, na każdej ulicy w L. są przynajmniej dwa zakłady fryzjerskie. Powiedz, żeby wyszli z hotelu, to na pewno pierwsze na co się natkną, to będzie salon fryzjerski - mówię poirytowana.
- Przestań! Co cię to obchodzi dla kogo ta informacja! Jeśli nie masz czasu, to powiedz, a nie zawracaj mi głowy!
Przestaję zawracać głowę mojej koleżance Halinie i odkładam słuchawkę.
^^^^^^^^^^^^^
Ten sam dzień. Popołudnie. Wracam ze spaceru z psiskiem (w upale wygląda naprawdę jak PSISKO i ledwie powłóczy łapami), a Halina wypada na mnie z hotelu i rzuca z uśmiechem:
- Ale super wyglądasz! Mam do ciebie prośbę. Muszę skorzystać z twojego skypa i zadzwonić do mamy. Dawno z nią nie rozmawiałam. Znowu chce ode mnie pieniądze. Lecę, nie mam czasu.
Wprawdzie zrobiłam jej kiedyś wykład, że każdy mieszkaniec Hiszpanii ma prawo do założenia sobie internetu i korzystania z niego do woli za niewielkie pieniądze, w ciszy swojego mieszkania, ale Halince jakoś uleciało to z
^^^^^^^^^^^^^^^
Jeszcze ten sam dzień. Zbliża się 23.00 i zaraz mam wyłączyć telefon. Ubiegła mnie. Dzwoni o 22.50.
- Hej, jestem z Javierem i piję piwo. Drugie już. Kręci mi się w głowie, wiesz, że mam słabą... Dziwne, że z nim jestem, co? Zaskoczona? - dla mnie Halinka może pić piwo ze strażnikiem z Teksasu albo Osamą bin Ladenem, nic mnie nie zaskoczy. W przypadku tego ostatniego poradziłabym jej, aby nadal zabawiała go rozmową, a sama zadzwoniłabym po antyterrorystów.
- Jestem niezwykle zaskoczona. Ale dlaczego do mnie dzwonisz, jeśli masz takie wyjątkowe towarzystwo? - pytam uprzejmie.
- No, bo chodzi o to, że umówiłam się z tym malarzem, co wiesz... - komplikuje sprawę Halinka.
- Olej Javiera i idź do malarza - rzucam krótko, bo myślę, że wystarczy konkretna wskazówka (albo do strażnika z Teksasu albo do Osamy... - dodaję w myślach). - Poza tym Javier to babiarz, nicpoń i bezduszny cham, który nagminnie zdradza swoją dziewczynę - cytuję opis Javiera sporządzony nie tak dawno przez Halinkę.
- Ale wiesz, że Javiera tak trudno spotkać, dawno go nie widziałam... Wiesz, jaki on jest, może nagle mi powiedzieć, że już musi iść i wtedy ani malarza, ani Javiera... - zamyśla się.
- Do jutra - mówię spokojnie i odkładam słuchawkę.
Lubię moje małe mieszkanie z widokiem na morze. Lubię mój numer telefonu, który zawiera w sobie magiczne dla mnie cyfry. Zastanawiam się jednak czasem nad zmianą obydwu tych rzeczy. Ale tylko czasem, bo Halinka tak w ogóle jest interesującą i oryginalną osobą...
Kupić buty
Mam zamiar kupić buty na jesień. Od kilku dni spozieram na wystawy z butami, potem wchodzę, przeglądam rzędy półek, czasem coś przymierzę.
Omijam skrupulatnie sklep, w którym straszy. Ona – tleniona Włoszka o oryginalnej urodzie, mierzy każdego klienta od stóp do głów, a jej oczy zdają się mówić z pogardą „No, ty to już na pewno niczego nie kupisz”.
On – chodzi za klientem krok w krok i pokazuje mu obuwie, które według niego tenże powinien kupić. W trakcie wędrówki za klientem, która nie odnosi pożądanego skutku, minę ma coraz bardziej obrażoną. Na pożegnalne „Adios” rzucone przez petenta, żadne z nich nie odpowiada.
Są ludzie, którzy z racji swojego usposobienia powinni pracować jako stróże nocni w magazynach, do których nikt o tej porze nie zagląda. A jeśli, nie daj Boże, zaglądnie złodziej, to się przestraszy. Każdy ma w życiu jakieś zadanie do spełnienia.
Kupić torbę, jasną
To jedyny element w mojej garderobie, którego mam w nadmiarze. Nie według mnie, oczywiście. Lubię torby, kocham torby. Wielkie, kolorowe, smutne, jednobarwne, czarne i krzykliwe jak papugi. Jedną szafę przeznaczyłam tylko dla nich. Wiszą tam sobie piętrowo na wieszaczkach i czekają na swoją kolej.
Niełatwo też pozbywam się toreb. Jestem chomikiem torbowym. Słowa „torba” używam celowo, bo przeważają okazy naprawdę wielkie, które trudno nazwać torebkami.
Wśród nich bywają też nieśmiałe torebusie i zalotne torebki, ale w związku z tym, że ich właścicielka wielką zalotnicą nie jest, więc i one rzadko wychodzą z szafy.
Słowo „torba” kojarzy mi się z opowieścią kuzynki, do której dziadek rzucał przez ramię: „Torbo ty jedna!”, żeby nie wpadała od wczesnych lat w samouwielbienie. Kuzynka jednak nie przejmowała się zbytnio jowialnym dziadkiem i wyrosła na pewną siebie kobietę. Tak więc skojarzenie nie jest takie złe.
A torba może dodać pewności siebie w różnych sytuacjach. Kiedy, na przykład, czekamy na kogoś, a ten ktoś się spóźnia, zawsze możemy wyciągnąć z czeluści naszej torby książkę i zatopić się w lekturze albo aparat fotograficzny, na którym zrobimy sobie pokaz ostatnich osiągnięć artystycznych.
A z torebusi co wyciągniemy? Co najwyżej szminkę, ale ile razy można poprawiać makijaż? Albo komórkę, ale wypisywanie sms-ów nie licuje z wizerunkiem interesującej kobiety. Nie doradzam też fingowania rozmowy telefonicznej. Sama tak kiedyś zrobiłam, aby nie wdawać się w rozmowę z mijającym mnie znajomym i w czasie, kiedy perliście się śmiałam do słuchawki, ta wredna komóra zadzwoniła naprawdę!
Zdecydowanie bardziej polecam torby!
Kurs ayurveda
- Czuję się szczęśliwa. Ale nie mów nikomu, bo powiedzą, że jestem płytka i głupia - powiedziała ostatnio Alba. Pomyślałam, że ma trochę racji. Kobieta nie może czuć się szczęśliwa, może tylko taką bywać. Chwilami. Ma przecież tyle na głowie i to obojętnie czy jest samotna, czy ma rodzinę. Jeśli akurat jest dobrze, to zaraz może się skończyć i wszystko wróci do normy, czyli do wiecznego umartwienia.
Umartwienia bywają różne i jeśli nie są aktualnie na tapecie, to zawsze można sięgnąć do chwil z przeszłości, kiedy coś się nie udało i po raz setny, dwusetny przeżyć gorycz porażki czy rozstania.
Przyszłość też przecież jest niepewna. Przed nami taka długa droga, żeby osiągnąć jakiś cel. Taka długa, żmudna i ciężka, że aż nam się odechciewa robić cokolwiek, bo może i tak się nie uda. Niektóre kobiety rzucają się w wir obowiązków, których jest coraz więcej, i więcej, i nie mają czasu na odpoczynek. A jeśli już pojawi się wolna chwila i można się zrelaksować, to dopada je taka gonitwa myśli, że dopiero są zmęczone!
Maratończyk, dzięki każdemu pojedynczemu krokowi i oddechowi, pokonuje kosmiczną odległość. Dociera do celu i przygotowuje się do następnej drogi.
Życie też jest drogą. Szczęśliwą drogą. Chociaż wyboistą.