Gdzie jest nasza „złota wieża”? Zagadka EXPO’39
Polski pawilon na tegorocznym EXPO w Szanghaju uchodzi za jeden z najpiękniejszych w międzynarodowej części Wystawy. Ale to piękno jest ulotne. Pawilony narodowe po zamknięciu imprez tego typu są na ogół rozbierane. Tak było na przykład w 1940 roku, po zakończeniu drugiego sezonu wystawy EXPO’39, która odbywała się w Nowym Jorku.
Charakterystyczna, wysoka wieża wieńcząca wejście do polskiego pawilonu, z racji wyglądu nazywana była „złotą”. Uważano ją za jedną z najpiękniejszych budowli na całej Wystawie. Była w grupie kilku zaledwie konstrukcji, które miały pozostać w Nowym Jorku na stałe. Niestety – wieżę rozebrano i ślad po niej zaginął. Podzieliła tym samym los tysięcy wystawianych w polskim pawilonie eksponatów.
Projekt polskiego pawilonu powstał w pracowni Jana Cybulskiego i Jana Galinowskiego. Zwycięską koncepcję wyłoniono w drodze konkursu, w którym wzięło udział blisko 3 tysiące polskich architektów. Realizację projektu w Ameryce prowadziło znane nowojorskie biuro Cross & Cross, w którym powstały takie perły art deco jak General Electric czy Federal Office Building. Najbardziej charakterystycznym elementem modernistycznego w wyrazie pawilonu była ponad 40 metrowej wysokości wieża ustawiona tuż przed wejściem. Ażurowa konstrukcja ze stali pokryta była polerowanymi płytami z brązu. Jej symboliczne znaczenie było mocno podkreślane – średniowieczna wieża strzegąca europejskiej cywilizacji przed hordami Tatarów. Symbolika tej formy stała się jeszcze bardziej wymowna zaledwie pięć miesięcy po otwarciu Wystawy. Polska stanęła wówczas w obliczu napaści nowych barbarzyńców – nazistów. Polski pawilon, cieszący się i tak ogromną popularnością, zalały wówczas jeszcze liczniejsze tłumy zwiedzających, wiedzionych sympatią dla kraju walczącego samotnie z jednym, a po 17 września – już dwoma najeźdźcami.
Najwspanialszy obiekt
W październiku 1939 roku, burmistrz Nowego Jorku, Fiorello La Guardia podczas ceremonii poświęcenia Parku Pułaskiego przy East 133 Street i Willis Avenue na Bronksie stwierdził, że nie ma na świecie takiej siły, która mogłaby zniszczyć ducha Polaków. Podczas uroczystości uczniowie St. Adalbert’s School złożyli wiązankę kwiatów u stóp pomnika Pułaskiego, a orkiestra zagrała mazurka Dąbrowskiego. „Nikt nie jest w stanie bez bólu w sercu patrzeć na pomnik Pułaskiego lub na polską flagę, czy też słuchać polskiego hymnu, pamiętając o tym, co zrobiono temu wielkiemu narodowi” – powiedział La Guardia. Uroczystościom przewodniczył Robert Moses, zwany niekiedy Wielkim Budowniczym Nowego Jorku – człowiek, który w wydziale planowania miasta decydował niemal o wszystkim. O wieży polskiego pawilonu powiedział, że „to najwspanialszy obiekt w międzynarodowej części ekspozycji”. Moses ujawnił, że zwrócił się nawet do kierownictwa polskiej ekspozycji, by po zamknięciu wystawy przekazało wieżę miastu Nowy Jork. Wraz z pomnikiem Jagiełły „złota wieża” miała wejść w skład projektowanego Flushing Meadows Park. Wielki Budowniczy Nowego Jorku podkreślał, że była wykonana bardzo solidnie.
Polacy jako pierwsi z zagranicznych wystawców dostali propozycję pozostawienia swojego obiektu gospodarzom i było to niewątpliwie spore wyróżnienie. Baron Stefan von Ropp, komisarz polskiego pawilonu, wstępnie wyraził zgodę na przekazanie obiektu po zamknięciu EXPO, czyli pod koniec drugiego sezonu na jesieni 1940 roku. Tymczasem jednak trzeba było zatroszczyć się o środki finansowe niezbędne na utrzymanie polskiej ekspozycji przez ten czas. Po kampanii wrześniowej i zajęciu Polski przez hitlerowców, rząd emigracyjny miał daleko ważniejsze problemy niż pensje dla delegowanych do Ameryki hostess i kelnerów, nie mówiąc o bieżących kosztach utrzymania pawilonu. Część prasy spodziewała się nawet, że z powodów finansowych Polska i inne kraje ogarnięte wojną bądź poddane okupacji, wycofają się z Wystawy i zamkną swoje pawilony. Stało się jednak inaczej. Polacy nie tylko nie zrezygnowali, ale nawet planowali wykorzystać uczestnictwo w EXPO, by wszem i wobec głosić, że jeszcze Polska nie zginęła.
Drugi sezon
Decyzję o dalszym udziale w Wystawie podjęły również inne europejskie ofiary obcej agresji. Jako jeden z pierwszych krajów chęć kontynuowania swojej ekspozycji potwierdziła Finlandia, również ofiara agresji, tyle, że sowieckiej. Podobnie jak Polacy, również Finowie zapowiedzieli, że ich pawilon będzie musiał być samowystarczalny i że część swojej wystawy poświęcą sprawom sowieckiej napaści i okupacji ich kraju. Komisarz fińskiej ekspozycji, Y. A. Paloheimo oznajmił, że w pawilonie zostaną przedstawione materiały dokumentujące walkę z radzieckim najeźdźcą. Za przykładem Polski, Czechosłowacji i Finlandii również Dania, która po aneksji przez Niemcy wycofała się początkowo z wystawy, zdecydowała o ponownym otwarciu pawilonu.
Na czas zimy Wystawa zamknęła swoje podwoje. Dla zwiedzających miała zostać ponownie otwarta wiosną 1940 roku. Funkcję komisarza polskiego pawilonu objął na ten czas Witold Wańkowicz, brat pisarza Melchiora, polski dyplomata od lat mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Niedługo przed ponownym otwarciem EXPO, Wańkowicz poinformował o pewnych zmianach dotyczących polskiej ekspozycji. Część wystawy miała być poświęcona prezentacji barbarzyństwa hitlerowskich najeźdźców i aktualnej sytuacji w okupowanym kraju. Zamierzano wystawić fotografie z bombardowanych miast i przykłady zniszczonych zabytków. Zdjęcia miały ukazywać pałace, zamki i kościoły przed i po niemieckich bombardowaniach. Jednak najbardziej wymownym i najbardziej tragicznym elementem nowej ekspozycji miała być lista wybitnych Polaków, którzy w ciągu półrocznej okupacji ponieśli śmierć lub zostali uwięzieni w obozach koncentracyjnych. Flaga wewnątrz pawilonu miała być opuszczona do połowy masztu przez cały okres trwania drugiego sezonu Wystawy. Nad zmianą dekoracji pracowali nie tylko polscy pracownicy pawilonu, ale ochotniczo także Amerykanie. Na przykład studenci z New York School of Display zorganizowali w polskim pawilonie niewielką wystawę. W pierwszej części ekspozycji studenci umieścili prezentację polskiego przemysłu zorientowanego na produkcję pokojową. Na stoisku były ponadto mapy i wykresy, przedstawiające jak żywność i ubrania zakupione przez powołany w celu niesieniu pomocy Polsce Fundusz Paderewskiego, będą przerzucane do kraju. Druga część ekspozycji była poświęcona życiu oraz pracy artystycznej i humanitarnej Ignacego Paderewskiego.
Wszystko na sprzedaż
Zanosiło się na bardzo trudny okres dla personelu polskiego pawilonu. Ekspozycja miała na siebie zarobić sama. Jak wyjaśniał Witold Wańkowicz, źródłem utrzymania miały być przede wszystkim dochody z restauracji oraz sprzedaży wyrobów ludowego rękodzieła i pamiątek. Część eksponatów z polskiego pawilonu wystawiono na sprzedaż 28 marca 1940 roku w Saks Fifth Avenue na Manhattanie, ale wiadome było, że w ten sposób zarobić na utrzymanie pawilonu się nie da. Potrzebne były poważniejsze działania i tu z inicjatywą wystąpiła Polonia amerykańska.
To z jej inicjatywy zawiązał się społeczny komitet, stawiający sobie za cel wykupienie „Złotej Wieży” oraz pomnika Jagiełły. Powołanie tej inicjatywy ogłoszono 24 czerwca 1940 roku. Citizens Committee of the American-Polish Memorial miał swoją siedzibę przy East Sixty-seventh Street, a jego pracami kierował Thomas McInnerney, na co dzień prezes National Dairy Products Corporation. Sekretarzem został dyrektor działu międzynarodowego EXPO, Edward F. Roosevelt. Na liście członków komitetu znalazły się tak prominentne osobistości, jak ówczesny gubernator stanu Nowy Jork Herbert Lehman, były gubernator Alfred E. Smith, burmistrz Fiorello La Guardia, Robert Moses, przewodniczący oraz prezes nowojorskiego EXPO, odpowiednio Harvey D. Gibson i Grover A. Whalen. W skład komitetu wchodził oczywiście komisarz polskiego pawilonu baron Stefan de Ropp, a także przedstawiciele biznesu, m.in. prezes IBM, Thomas J. Watson.
Budowa wieży i wzniesienie pomnika Jagiełły kosztowało około 280,000 dolarów. Komitet miał nadzieję odkupić od rządu Rzeczpospolitej oba obiekty za 60,000 dolarów. Zamierzano wystawić do symbolicznej sprzedaży tarcze tworzące powłokę wieży po 50 dolarów za sztukę. Nabywca każdej z 1200 płyt mógł liczyć na umieszczenie swojego nazwiska na brązowej tablicy umieszczonej w zachowanej wieży. Zakładano, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży rząd polski przeznaczy na utrzymanie wystawy w ciągu drugiego sezonu EXPO. Przewodniczący komitetu, Thomas McInnerney powiedział: „Mamy okazję, by zademonstrować naszą przyjaźń wobec Polski, by zapewnić miastu Nowy Jork bardzo piękny, trwały memoriał poświęcony Polakom w godzinie ich próby, a także by pomóc utrzymać polską ekspozycję na Wystawie Światowej tego lata”.
Akcja gromadzenia funduszy na ten cel formalnie ruszyła 18 września 1940 roku podczas zebrania American Polish Memorial Committee. Podczas przyjęcia w Hotelu Commodore przewodniczący Komitetu, Thomas H. McInnerney poinformował, że sprzedano już przeszło 300 płyt, i zebrano w ten sposób 15,850 dolarów. Wśród nabywców byli, m.in.: Pierwsza Dama Eleonora Roosevelt, Pani Ogden Reid, Bernard M. Baruch, Maty Louise Curtis Bok, Will H. Hays, oraz senator z Delaware, John G. Townsend. Komisarz polskiej ekspozycji, Stefan de Ropp, podziękował Amerykanom pomagającym w tym zamierzeniu. Wręczył Thomasowi McInnerney’owi medal przedstawiający wieżę, zapewniając go, że „imiona wszystkich przyjaciół Polski będą w jeszcze bardziej niezatarty sposób zapisane w naszych sercach oraz tych, którzy przyjdą po nas, aby pielęgnować przyjaźń polsko-amerykańską.”
Rewanż za 17 września
Z początkiem drugiego sezonu na nowojorskiej Wystawie Powszechnej Polska nie dość, że nie zamknęła swojego pawilonu, to jeszcze powiększyła swój stan posiadania. 2 maja baron Stefan de Ropp ogłosił, że Polska zajmie 10,000 stóp kwadratowych powierzchni wystawienniczej w Hall of Nations dzierżawione dotychczas przez Związek Radziecki. Oto jego słowa: „Rosja sowiecka wydaje się wycofywać ze społeczności międzynarodowej. Cieszę się, że to właśnie Polska zajmuje jej miejsce”. Głównym elementem tego fragmentu polskiej ekspozycji został punkt wymiany informacji dla Amerykanów polskiego pochodzenia i uchodźców z Polski. Oprócz tego urządzono tam herbaciarnię, niewielką wystawę polskiej sztuki oraz sklep z pamiątkami.
Główny pawilon radziecki był dotąd jedną z głównych atrakcji nowojorskiej wystawy. „Odwiedźcie Sowiecki Pawilon i poznajcie 170 milionów ludzi Związku Radzieckiego w ich codziennym życiu, pracy, a także ich osiągnięcia w pierwszym Socjalistycznym kraju świata” zachęcała dwustronicowa reklama w oficjalnym przewodniku po wystawie, wydanym jeszcze przez wrześniem 1939 roku. Trudno powiedzieć, czy to zainteresowanie wynikało z atrakcyjności ekspozycji, czy tylko z chęci sprawdzenia, jak to życie w „pierwszym socjalistycznym kraju” wygląda naprawdę, ale imponujący pawilon był tłumnie odwiedzany. Na kilka dni przed inwazją na Finlandię Rosjanie wycofali się z wystawy. Amerykanie nie wyrazili z tego powodu zmartwienia. Rosjan zobowiązano, by ich ogromny pawilon liczący 100,000 stóp kwadratowych powierzchni, z wieżą sięgającą 77 metrów wysokości, został rozebrany w ciągu trzech miesięcy. Wieżę wieńczył pomnik radzieckiego robotnika. Mierzący 23 metry kolos wykonany był ze stali nierdzewnej. I choć statua wywoływała wiele emocji – organizacje katolickie nawoływały nawet do bojkotu całej Wystawy dopóki amerykańska flaga nie zawiśnie na tym „symbolu komunizmu” – to jednak w końcu oswojono się z kolosem, który zyskał nawet przydomek „Big Joe”. W Moskwie zapadła decyzja o przewiezieniu w częściach całego pawilonu i pomnika do Rosji. Jak parodiowały to kabarety na Broadway’u, „Big Joe” wracał do kraju, gdzie rządził „Liquidating Joe”, jak zwykło się wówczas w Ameryce nazywać Stalina.
Wielka demolka
Nowojorski Zarząd Parków zamierzał przystąpić do prac rozbiórkowych zaraz po planowanym na 27 października 1940 roku zamknięciu Wystawy. Prace nad urządzeniem parku miały zająć dwa lata. W projektowanym Flushing Meadows Park zakładano pozostawienie siedmiu budynków z kilkuset, jakie wzniesiono na tym terenie na potrzeby Wystawy Światowej. Miały to być: New York City Building, New York State Marine Amphitheatre, budynek firmy B.F. Goodrich wraz z torem wyścigowym, House of Jewels, Masterpieces of Art Building, pawilon japoński oraz wieża polskiego pawilonu. Ponadto miały pozostać fontanny na zewnątrz pawilonu tureckiego oraz Gardens on Parade. Później poszerzono tę listę o pylon pawilonu Argentyny, przystań dla łodzi przy Meadow Lake oraz Aviation Building. W poniedziałek 28 października setki firm rozbiórkowych ruszyły w teren, by dokończyć dzieła rozpoczętego poprzedniego wieczora przez tłum zwiedzających, unoszący ze sobą wszystko, co tylko nadawało się do zabrania jako pamiątki z Wystawy.
* * *
I tu kończą się pewne wiadomości o dalszych losach polskiego pawilonu. Eksponaty – choć też nie wszystkie – zostały przewiezione do Chicago, gdzie znalazły schronienie w tamtejszym polskim muzeum. Stojący przed wejściem do polskiej ekspozycji pomnik króla Władysława Jagiełły ozdabia dziś Central Park, rzeźba marszałka Józefa Piłsudskiego z sali głównej pawilonu znajduje się dziś w Instytucie jego imienia przy Second Avenue w Nowym Jorku. Historycy od lat tropią polskie dzieła sztuki, które po Wystawie zaginęły. Poszukują również elementów wieży, przede wszystkim słynnych płyt z brązu. Nowojorscy dziennikarze, tak jak rozpisywali się o kolejnych zebraniach stowarzyszenia zajmującego się zbiórką pieniędzy na wykup budowli, tak po Wystawie stracili dla tej sprawy wszelkie zainteresowanie. Wiadomo na pewno, że w parku Flushing Meadows, spośród wszystkich obiektów, które początkowo zamierzano ocalić, pozostała zaledwie jedna fontanna i pawilon miasta Nowy Jork. Ten ostatni tuż po wojnie krótko służył jako tymczasowa siedziba ONZ, a później już tylko jako hala dla wyścigów wrotkarskich i łyżwiarskich. Zniknął japoński pawilon, argentyński pylon i polska wieża. Gdy na początku lat 60. w Flushing Meadows ruszały prace przygotowawcze przed nowym EXPO zaplanowanym na 1963 rok, cały park sprawiał wrażenie zaniedbanego. Niegdyś świetna Laguna Narodów zarosła szuwarami, w krzakach dostrzec można było resztki parkanów ogradzających ogródki kawiarniane i restauracyjne pozostałe po dawno nieistniejących pawilonach.
Los kelnera – zamiast epilogu
Wybuch wojny w Europie nieodwracalnie zmienił życie wielu pracowników polskiego pawilonu. Ważność czasowych wiz wydanych na okres Wystawy kończyła się, ale w tej sprawie działania podjął polski konsulat w Nowym Jorku i ambasada RP w Waszyngtonie. W październiku 1940 roku ambasador Rzeczpospolitej, hrabia Jerzy Potocki poinformował, że prowadzi rozmowy w sprawie uregulowania przymusowego pobytu w Ameryce polskich pracowników zatrudnionych przy obsłudze pawilonu i restauracji. Ambasador określił stanowisko amerykańskie, jako „liberalne i niezmiernie uczynne”. Chodziło o prawo pobytu i możliwość zatrudnienia w sumie dla dwudziestu obywateli polskich, którzy – jak zapewniał hrabia Potocki – nie utrudnią Amerykanom dostępu do pracy. Na przykład kilku szefów kuchni przy restauracji na Wystawie, ze swoją znajomością wyrobu narodowych dań mogłoby podjąć obowiązki kucharzy w polskich restauracjach w Nowym Jorku – tam, gdzie Amerykanie raczej nie znaleźliby pracy. Prosząc o przedłużenie wiz Ambasador nie omieszkał załączyć raporty mówiące o sowieckich zsyłkach w okupowanej Polsce. Hrabia Potocki błagał, by nie odsyłać tych dwudziestu ludzi do kraju okupowanego przez hitlerowców i sowietów. Kelnerzy zostali. Przedłużono im prawo pobytu, otrzymali też zgodę na pracę. Kilkoro byłych pracowników pawilonu założyło polską restaurację przy East Fifty-seventh Street – tam gdzie wcześniej mieściło się Central Park Casino. Urządzeniem wnętrza zajął się Bolesław Cybis – ten sam, który wykonywał dekoracje w pawilonie. Jak podkreślał korespondent The New York Times, jedzenie było w tej restauracji „tak dobre jak w polskim pawilonie”.