Podwójna Rocznica Tragedii Polskich Elit
Tamtego poranka Las Katyński był cichy, refleksyjnie zadumany, rzewny. Chłód wczesnej wiosny rozgrzewało przyspieszone bicie serca, a mglista wilgoć powietrza maskowała tęsknotę oczu. W myślach przemykały wyblakłe sylwetki najbliższych i niepokój, co czuli stojąc nad dołami śmierci. Tabliczki, te jedyne pośród tysięcy w kolumny ułożonych nazwisk, ocalały od anonimowości. Delikatnego szumu drzew nie mącił odgłos pękającej blachy, huk i trzask potężnej konstrukcji rozpadającej się na dziesiątki tysięcy części i drobnych odłamków ani niemy krzyk spod smoleńskiego lotniska. Rozpacz i przerażenie narastały powoli, wraz z kolejnymi dzwonkami telefonów, szeptami, czyimś niespodziewanym szlochem, pierwszymi komunikatami grzęznącymi w ściśniętych gardłach osób je ogłaszających. Co kilka chwil ktoś dołączał do grona tych, których przyjechano uczcić momentem zadumy. Katyński Las rozrastał się aż po Smoleńsk...
75 lat temu na rozkaz Stalina i najwyższych władz ZSRS w Katyniu, Twerze, Charkowie i w innych, znanych i jeszcze nieznanych miejscach dokonano mordu na ponad dwudziestu jeden tysiącach przedstawicieli polskiej inteligencji: oficerach zawodowych i rezerwistach na co dzień będących nauczycielami, lekarzami, prawnikami, urzędnikami, na funkcjonariuszach Służby Więziennej i Korpusu Ochrony Pogranicza, kapłanach. Walka o pamięć o ich tragicznym losie trwała przez dziesięciolecia, a rodziny były szykanowane przez władze komunistyczne. Do dziś nie zostali zrehabilitowani, a ich kaci – choćby w sposób symboliczny potępieni przez rosyjski wymiar sprawiedliwości.
W przygotowanym przez Lecha Kaczyńskiego zarysie przemówienia, które miało zostać wygłoszone 10 kwietnia 2010 r. w Lesie Katyńskim, Prezydent RP tak upomniał się o prawdę na temat tej zbrodni: „Zostali zamordowani z pogwałceniem praw i konwencji cywilizowanego świata. Zdeptano ich godność jako żołnierzy, Polaków i ludzi. Doły śmierci na zawsze miały ukryć ciała pomordowanych i prawdę o zbrodni. Świat miał się nigdy nie dowiedzieć. Rodzinom ofiar odebrano prawo do publicznej żałoby, do opłakania i godnego upamiętnienia najbliższych. Ziemia przykryła ślady zbrodni, a kłamstwo miało wymazać ją z ludzkiej pamięci. (...) Był to czas, kiedy za pamięć i prawdę o Katyniu płaciło się wysoką cenę. Jednak bliscy pomordowanych i inni, odważni ludzie trwali wiernie przy tej pamięci, bronili jej i przekazywali kolejnym pokoleniom Polaków. (...) Wszystkie okoliczności zbrodni katyńskiej muszą zostać do końca zbadane i wyjaśnione. Ważne jest, by została potwierdzona prawnie niewinność ofiar, by ujawnione zostały wszystkie dokumenty dotyczące tej zbrodni. Aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej. Domagamy się tych działań przede wszystkim ze względu na pamięć ofiar i szacunek dla cierpienia ich rodzin. Ale domagamy się ich także w imię wspólnych wartości, które muszą tworzyć fundament zaufania i partnerstwa pomiędzy sąsiednimi narodami w całej Europie”.
Katyń z tamtego dnia 70 rocznicy zbrodni czekał na te słowa, które w przestrzeni publicznej wówczas nie wybrzmiały. Poranny, przejmujący leśny wiatr wzmagał poczucie chłodu. Osoby przybyłe pociągiem specjalnym, w oczekiwaniu na rozpoczęcie oficjalnych uroczystości, spokojnie i dość kameralnie przemieszczały się alejkami wzdłuż „podziemnej” ściany z imiennymi tabliczkami, składając kwiaty, zapalając znicze, modląc się, trwając w zadumie przy „grobach” najbliższych: ojców, dziadków, krewnych... Wraz ze zbliżaniem się godziny przybycia Pary Prezydenckiej i pozostałych gości honorowych, zebrani zajmowali wyznaczone dla siebie miejsca, ale uroczystość nie rozpoczynała się. Oczekiwanie stawało się coraz bardziej niepokojące.
Dźwięk SMS-ów i dzwoniące telefony komórkowe wywołały poruszenie zwłaszcza wśród polityków przybyłych pociągiem specjalnym. Pojawiały się niespójne informacje z kraju: awaria samolotu, niegroźny pożar, wypadek, ofiary, w końcu katastrofa, z której prawdopodobnie nikt nie ocalał. Zaskoczenie, oniemienie, łzy, niekiedy szloch.
Bicie dzwonu katyńskiego i odśpiewanie hymnu rozpoczęło mszę świętą żałobną. Wiele osób płakało, żołnierze mieli łzy w oczach. Odprawiana przede wszystkim w intencji ofiar katastrofy, dopiero w drugiej kolejności za oficerów spoczywających wśród katyńskich drzew, miała skromny i pośpieszny charakter. Przez zachmurzone niebo dwukrotnie przebiły się promienie słońca: na Przeistoczenie i gdy wraz z chórem Wojska Polskiego śpiewano „Boże coś Polskę”.
Wieńce i wiązanki kwiatów z początku składane były bez przynależnego tego rodzaju uroczystościom ceremoniału, w ciszy i pośpiechu, by jak najszybciej opuścić cmentarz. Jednak po kilku minutach rozległ się nieśmiały, delikatny dźwięk werbla. Mały dobosz, dwunasto- może trzynastoletni harcerz, stojąc przy ołtarzu, spontanicznie rozpoczął wygrywanie rytmu odmierzającego ten podwójnie trudny czas: teraźniejszości i historycznej pamięci. Poległa w Katyniu elita polskiego narodu powiększyła się o kolejne ofiary: tych, którym „Katyń” – we wszystkich aspektach tego słowa – oraz patriotyczny i niepodległościowy etos bardzo leżały na sercu.
Ponownie, po pięciu latach, zwracając oczy świata na smoleńskie lotnisko, dostrzegając deficyt prawdy o tamtej tragedii, pośrednio skierujmy uwagę także na miejsce kaźni polskich oficerów i uświadommy – szczególnie narodowi rosyjskiemu, w duchu pojednania oraz przebaczenia – przemilczanie i zakłamywanie prawdy o Zbrodni Katyńskiej.
Paweł M. Nawrocki
stryjeczny wnuk ppor. Piotra Jankowskiego – ofiary Katynia,
pasażer pociągu specjalnego na uroczystości 10 IV 2010 r.