Greta Garbo poezji
Szwedzcy dziennikarze, po otrzymaniu Nobla przez Wisławę Szymborską, okrzyknęli Ją Gretą Garbo poezji. To określenie doskonale oddawało charakter poetki i styl, jakim posługiwała się zarówno w swojej poezji, jak i w życiu. O swoich wierszach mówiła, że nie są ani do śpiewania, ani do tańczenia, nie są też do robienia monodramów.
„Moje wiersze są do słuchania i myślenia. Moje wiersze to naturalne oddychanie.” Powiadała, że „Łatwo pisać o śmierci. O życiu trudniej. Życie ma więcej szczegółów. Nic ogólnego nie ciekawi.” Ci, co mieli okazję posłuchać poezji w jej wykonaniu, twierdzili, że fantastycznie czytała wiersze, zakładając nogę na nogę i kręcąc stopą; czytała jakby od niechcenia, kokietowała głosem, tak, że w wierszu odkrywało się coś nowego, urzekającego.
Czas po i przed „tragedią noblowską”
W czasie po Noblu, z humorem nazwanym „czasem po tragedii noblowskiej”, telefon w mieszkaniu Szymborskiej dzwonił bez przerwy, co doprowadzało Ją do rozpaczy. Niczego bardziej nie bała się, jak utraty prywatności. Z obawy przed dziennikarzami przestała więc odbierać telefony, co powodowało problemy w komunikacji z osobami, z którymi powinna być w kontakcie. Dzięki zaprzyjaźnionej Teresie Walas, profesorce z UJ, rozpacz została zażegnana przez Michała Rusinka, który został sekretarzem Szymborskiej i pozostał nim do końca życia poetki. Nie tylko uwolnił Ją od natrętnych telefonów, ale stał się strażnikiem prywatności, powiernikiem i sekretarzem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Pani Wisława mawiała, że urzekł Ją „od pierwszego cięcia”, bo gdy nie mógł poradzić sobie z dzwoniącym telefonem, po prostu przeciął kabel nożyczkami, po czym udał się do sklepu po telefon z automatyczną sekretarką, na której nagrał dość odstręczającą wiadomość.
Namawiała króla Szwecji do zapalenia papierosa
Przyjaciele wspominają moment, gdy poetka dostała literacką Nagrodę Nobla. Jak mówił Anders Bodegård (tłumacz wierszy Szymborskiej na szwedzki), tydzień pobytu w Szwecji był niezwykle ciężki, przeładowany wydarzeniami i poetka, dla której ceremonie te były trudne do przejścia, podczas bankietu opowiadała królowi Szwecji po francusku kawały i namówiła go do zapalenia papierosa. Król nie był w stanie odmówić noblistce, mimo że papierosów nie pali, i w kłębach papierosowego dymu dzielnie dotrzymywał Jej towarzystwa.
Nie lubiła mówić o swojej poezji
Powszechnie wiadomo, że Wisława Szymborska nie lubiła mówić o swojej poezji. Każdy dziennikarz, który próbował z nią o tym rozmawiać, napotykał na różnego rodzaju triki i sztuczki, za pomocą których omijała zgrabnie tę tematykę. Wspomina sekretarz noblistki, Michał Rusinek: „Kiedyś zażartowałem głupawo, że Miłosz ma lepiej, bo jemu Daimonion szepce wiersze do ucha. Nie roześmiała się. Powiedziała, że ma dziwne sny, w których śnią się jej głosy. Śnią się jej słowa.” Miała taki notesik, w którym zapisywała nie tylko te przyśnione słowa, ale pomysły i frazy do wierszy.
Szymborska w swoich wierszach zostawiła przekaz o powściągliwości uczuć, której to filozofii dotrzymała wierności do końca, mówiąc, że nie chciałaby, aby ktokolwiek płakał po Jej śmierci. Sama mogła pozwolić sobie na luksus płaczu oglądając szeroko krytykowany serial o niewolnicy Izaurze, którego była gorącą wielbicielką, co wydaje się niemalże groteskowe w zderzeniu z Jej wyszukanym gustem literackim.
Kochała pisać o świecie, podpatrywać i uśmiechać się jak Gioconda, z tą swoją mądrością osoby, która dużo w życiu przeszła i widziała. W życiu codziennym nie przywiązywała wagi do domowych obowiązków, no bo proszę sobie wyobrazić wyborną pisarkę zmywającą garnki lub robiącą bigos. Albo bigosy albo pisanie, bo pisanie to wbrew pozorom ciężka praca. W Jej rodzinie podzieliły się z siostrą na obowiązki. W swoim wierszu o siostrze wychwala jej talent kulinarny, dzięki któremu poetka mogła się „normalnie odżywiać”.
Pochwała siostry
Moja siostra nie pisze wierszy
i chyba już nie zacznie nagle pisać wierszy.
Ma to po matce, która nie pisała wierszy,
oraz po ojcu, który też nie pisał wierszy.
Pod dachem mojej siostry czuję się bezpieczna:
mąż siostry za nic w świecie nie pisałby wierszy.
I choć to brzmi jak utwór Adama Macedońskiego,
nikt z krewnych nie zajmuje się pisaniem wierszy.
W szufladach mojej siostry nie ma dawnych wierszy
ani w torebce napisanych świeżo.
A kiedy siostra zaprasza na obiad,
to wiem, że nie w zamiarze czytania mi wierszy.
Jej zupy są wyborne bez premedytacji,
a kawa nie rozlewa się na rękopisy.
W wielu rodzinach nikt nie pisze wierszy,
ale jak już – to rzadko jedna tylko osoba.
Czasem poezja spływa kaskadami pokoleń,
co stwarza groźne wiry w uczuciach wzajemnych.
Moja siostra uprawia niezłą prozę mówioną,
a całe jej pisarstwo to widokówki z urlopu,
z tekstem obiecującym to samo każdego roku:
że jak wróci,
to wszystko wszystko
wszystko opowie.
Nie przywiązywała wagi do konwenansów
Zdarzało się wielkiej poetce przyjąć gości bananem i koniakiem, bo to akurat było pod ręką. Zjedli banana, koniakiem popili i też było fantastycznie, ale to tylko w wykonaniu pani Wisławy mogło przejść nie wzbudzając towarzyskiego skandalu. Nikt nie śmiałby przecież skrytykować legendy, a takie niewinne dziwactwo przysparzało jej tylko nimbu niezwykłości i artystycznej sławy. W latach 80. wybrańcy losu mieli okazję uczestniczyć w spotkaniach odbywających się w mieszkaniu poetki, na których przebojem były zupy w torebce. „Wisława przychodziła z wrzątkiem, każdy sobie wsypywał zupę z torebki i siedzieliśmy tak do czwartej nad ranem” – wspominają starzy bywalcy tych spotkań, na których gościły zupy szparagowa i ogonowa.
Była postacią kontrowersyjną
Poetka do 1966 roku była członkiem PZPR i jawnie popierała stalinowski reżim. Wiele kontrowersji wywoływało Jej poparcie dla władz PRL, które nakazały aresztowanie księży katolickich oskarżonych w sfingowanym procesie o, jakże typową w tym czasie, działalność szpiegowską na rzecz USA.
Wiersze tworzone w tamtym okresie promowały ówczesne władze. W jednym z wierszy nazwała Lenina „nowym człowieczeństwa Adamem”. Zrehabilitowała się w 1975 roku, kiedy przyłączyła się do protestu czołowych intelektualistów, sprzeciwiających się wprowadzeniu do konstytucji zapisu o kierowniczej roli PZPR i wiecznym sojuszu z ZSRR. Z pewnością była to w Jej życiorysie plama, której nie starała się wybielać. Zdawała sobie sprawę z błędu, jaki popełniła w młodości, i na tym doświadczeniu budowała swój charakter, znany z odwagi i odpowiedzialności.
Urodziła się w Wielkopolsce
Szymborska urodziła się 2 lipca 1923 roku. W notkach biograficznych pojawiają się jednak sprzeczne informacje dotyczące miejsca jej urodzenia. W metryce poetki wymieniono Bnin, przekazy rodzinne głoszą jednak, że był to Kórnik. Okazuje się jednak, że Szymborska urodziła się w Prowencie. Po przyznaniu Nobla, Kórnik chciał uhonorować poetkę, ale ani liceum, ani żadna z ulic nie zyskały Jej imienia, bo Szymborska się na to nie zgadzała.
Wraz z rodzicami wyjechała do Krakowa, z którym była mocno związana do końca życia. W 1995 roku, na rok przed przyznaniem Jej Nagrody Nobla, Wisława Szymborska odebrała tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Odbierając to wyróżnienie, powiedziała: „Urodziłam się na ziemi wielkopolskiej, co oczywiście nie jest żadną moją zasługą, ale tutaj pracował mój ojciec i jeszcze do niedawna żyli ludzie, którzy go pamiętali. Na tej ziemi odnajduję za każdym razem swoje pierwsze ujrzane w życiu krajobrazy. Tutaj było – i jeszcze jest, choć mniejsze – moje pierwsze jezioro, pierwszy las, pierwsza łąka i chmury. A to zalega w pamięci najgłębiej i chronione jest w niej jak wielka, uszczęśliwiająca tajemnica”.
Słynęła ze zgrabnych nóg
Pani Szymborska słynęła ze zgrabnych nóg. Chodziła w krótkich, jak na 80-letnią panią, spódnicach i zawsze na obcasikach. Znajomi mawiali, że nawet jak się przychodziło do niej do domu, to przebierała pantofle i słychać było stuk obcasów, gdy szła do drzwi. Dbała o swój wizerunek. Najpierw wkładała obcasy, a potem szła otworzyć. Była damą, jakich już nie widuje się na ulicach; zadbana od stóp do czubka głowy, na której dumnie nosiła pięknie ufryzowane włosy. Wszystko, co robiła, jak się poruszała, mówiła, a nawet jak paliła te swoje nieodłączne papierosy, robiła z wdziękiem „damy na szezlongu”. Znajomi wspominają: „To może śmiesznie zabrzmi, ale pani Wisława z każdym rokiem była piękniejsza. Z wiekiem nabierała czegoś takiego, że miała w sobie elegancję, mądrość, słodycz i niesamowity wdzięk”.
Uwielbiała robić świąteczne kartki
Szymborska była znana ze swoich świątecznych kartek, do których używała wycinanych fragmentów starych czasopism, kawałków zdań, ilustracji i kolorowych wstążeczek. Obdarowywała nimi przyjaciół. Miała też bardzo osobliwe hobby; lubiła bowiem podróżować po różnych miejscowościach o niezwykłych nazwach i fotografować się, stojąc na tle np. kierunkowskazu z nazwą takiej miejscowości, co też spełniało funkcję kartki pocztowej. Pozostawiła po sobie niezwykłą kolekcję zdjęć osobliwych, podpisanych ze swoistym humorem, z którego słynęła.
Szymborska była jak z kosmosu, poza wiekiem
Michał Rusinek, Jej osobisty sekretarz, pożegnał poetkę słowami, które bezbłędnie i najtrafniej oddają sprawiedliwość Jej niezwykłej osobowości: Szymborska była jak z kosmosu, poza wiekiem.
Mimo swojego wieku nie zamykała się na to, co nowe. Cechowała Ją ogromna otwartość na różne zjawiska popkulturowe, które adoptowała w swoim życiu, czym zazwyczaj szokowała otoczenie. Cieszyła się wprost z nowości, które niejedną osobę w Jej wieku napawały, jeśli nie przerażeniem, to z pewnością niechęcią. Ci, co mieli szczęście poznać Ją bliżej, zdawali sobie sprawę, że obcują z osobą nieprzeciętną.
Mieliśmy świadomość, że obcujemy z ludzkim dziełem sztuki
„Wisława Szymborska była poetką, ale była też pięknym, ludzkim poematem. Poematem głębokim i zabawnym, ciemnym i przejrzystym, ironicznym i ciepłym. Obcując z nim, mieliśmy świadomość, że obcujemy z ludzkim dziełem sztuki. Wiersze Wisławy Szymborskiej wciąż są żywe, ich serca biją. I będzie się to działo tak długo, póki na tej ziemi choć jeden człowiek będzie je czytał. Ale tamten poemat ludzki zniknął, zaprzepaszczony, zniszczony przez śmierć. Pozostały po nim tylko ślady w naszej pamięci, jakże ułomnej, jakże nietrwałej, w końcu także podatnej na śmierć” – mówiła prof. Teresa Walas.
Pani Wisława zostawiła nam sporo do czytania i do myślenia
Wisława Szymborska spoczęła na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, w rodzinnym grobie, w którym spoczywają Jej rodzice i siostra. Zgodnie z wolą poetki, ceremonia miała charakter świecki. „Zostawiła nam Pani sporo do czytania i sporo do myślenia. Dziękujemy, Pani Wisławo” – żegnał noblistkę Michał Rusinek.
Wisława Szymborska, laureatka literackiej Nagrody Nobla 1996 r., zmarła 1 lutego 2012.