Anna Wyszkoni - subtelny wulkan
Zagrałaś wspaniały koncert dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Berlinie. Jakie wrażenia?
Jestem naładowana dobrą energią. To był pierwszy nasz koncert w tym roku. Niezwykle udany. Bardzo dopingował mnie dobry kontakt z publicznością. Dostałam takiego fajnego pozytywnego kopa na cały 2011 rok.
Myślę, że berlińska publiczność też dostała od ciebie takiego pozytywnego kopa(śmiech). Mówiłaś, że bywałaś już niejednokrotnie w Berlinie na koncertach, ale w roli widza. Dziś debiut berliński w roli wykonawcy...
Miałam wielką tremę, bo pierwszy raz grałam w Niemczech. Wypełniona po brzegi sala od razu wpłynęła na mnie pozytywnie. Dałam z siebie wszystko. Publiczność reagowała świetnie na każdą piosenkę. Podczas tych bardziej energetycznych utworów ludzie szaleli, podczas tych nastrojowych byli zasłuchani, jak zaczarowani. To była magia.
Tak, niesamowite było również to, jak tłum widzów rozstąpił się przed tobą jak Morze Czerwone przed Mojżeszem, gdy zeszłaś ze sceny i śpiewałaś na środku sali. Zazwyczaj pod sceną podczas koncertów stoi kordon ochrony. Twoimi bodyguards na koncercie WOŚP były dzieciaki siedzące na scenie i wpatrujące się w ciebie, jak w obraz. Jak to odebrałaś?
Nie lubię, kiedy ochrona odgradza mnie od publiczności. Chcę mieć ze słuchaczami bliski kontakt. Dzieci bardzo często na koncertach siadają sobie na brzegu sceny. Wtedy odpowiedni do tego ludzie reagują w delikatny sposób, odciągając je od tego pomysłu. Trzeba pilnować, aby nic złego nie wydarzyło się w ferworze występu. Dzisiaj było inaczej.
Dzieci dają wiele radości. Sama mam dziewięcioletniego syna, więc coś o tym wiem. Potrafię do takich sytuacji podejść na luzie.
Miałaś czas na zwiedzanie Berlina?
Oczywiście, jak zawsze. W Berlinie byłam już wiele razy. Często przyjeżdżam tu na koncerty zagranicznych gwiazd. To jedno z moich ulubionych europejskich miast. Mam tu już swoje ulubione miejsca...
Jakie na przykład?
Nie ukrywam, że są to przede wszystkim sklepy (śmiech), ale lubię tutejsze knajpki. Szczególnie latem, kiedy ludzie siadają na zewnątrz i wszędzie słychać gwar, a miasto tętni życiem. Moja ulubiona dzielnica to Mitte. Bardzo odpowiada mi panująca tam artystyczna atmosfera, lubię przyglądać się tam ludziom, są tacy kolorowi i fantazyjnie poubierani. Klimat Mitte bardzo mnie inspiruje.
W jakich sklepach ubiera się rockowa gwiazda?
Mam swoje ulubione marki, ale chyba nie chcę ich wymieniać.
Nie są to rzeczy, które nosisz na scenie?
Kreacje na scenę są dla mnie specjalnie przygotowane i szyte. Wybieram je razem z ludźmi, którzy swobodnie poruszają się w świecie mody. Mam swoich stylistów, którzy przygotowują dla mnie rzeczy na wielkie występy i gale. Oczywiście wszystko najpierw konsultujemy. Strój na scenie musi być efektowny, ale również wygodny. A ja muszę się w nim czuć swobodnie i atrakcyjnie.
Na scenie emanujesz pewnością siebie, bywasz drapieżna niczym tygrysica. Jesteś jak wulkan. Prywatnie stwarzasz wrażenie delikatnej, subtelnej, wrażliwej, wzbudzającej opiekuńcze instynkty kobiety...
Jestem kobietą o wielu twarzach. Na scenie energetyczna, w życiu raczej cicha. Ale zawsze potrafię walczyć o swoje. Jako artystka chcę dać całą siebie moim słuchaczom. W życiu prywatnym jestem przede wszystkim mamą i kobietą oddaną jednemu mężczyźnie. Obie sfery są dla mnie bardzo ważne. Jestem kobietą szczęśliwą i spełnioną. Zarówno scena jak i dom są częścią mojego świata.
Widzę, że Berlin leży u twoich stóp...
Chciałabym jeszcze zagrać dla tutejszej Polonii. Mam nadzieję, że to się uda już niebawem. Dzisiaj wszyscy bawiliśmy się świetnie. Tak dobry odbiór wśród publiczności i tak wielkie zainteresowanie dobrze rokuje na przyszłość.
Wolisz koncerty wielkie czy kameralne? Mogłoby się wydawać, że na koncertach kameralnych publiczność jest mniej anonimowa...
Każdy koncert jest dla mnie ważny i atrakcyjny. Podczas koncertów kameralnych bliższy jest kontakt z publicznością. Można wtedy wytworzyć niesamowitą więź pomiędzy nią, a zespołem. To zwykle biletowane imprezy, na które przychodzą konkretni odbiorcy. Nie ma tam raczej ludzi, którzy często przypadkiem pojawiają się na koncertach plenerowych. Na tych zwykle jest od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Wielu z nich pojawia się na koncercie w celu wypicia piwa czy spotkania ze znajomymi. Ale i w tej sytuacji znajduję te dobre strony. Właśnie w taki sposób zdobyłam wielu nowych fanów, którzy na koncercie znaleźli się przypadkowo. Poza tym lubię ten śpiewający i szalejący tłum pod sceną.
Na każdym koncercie daję z siebie wszystko. Darzę wielkim szacunkiem moich fanów. Czy dla czterystu w domu kultury, czy dla dwudziestu tysięcy na stadionie zawsze daję całą siebie.
To od nas, artystów zależą wrażenia publiczności po koncercie. Dla mnie każdy fan zasługuje na moje stuprocentowe zaangażowanie.
Zagrałaś również w serialu...
To była piękna przygoda. Jestem ambitna i lubię wyzwania. Nie jestem zawodową aktorką. Do całej tej sytuacji podeszłam z dystansem, ale też z wielkim zaangażowaniem. Przygotowywałam się do tej roli przez kilkanaście dni, a zagrałam tylko, a może aż krótki epizod. Aktorzy serialu „Na dobre i na złe” przyjęli mnie bardzo ciepło. Mogłam liczyć na ich pomoc na planie.
Plany na przyszłość?
Zapowiada się pracowity rok, bo oprócz licznych koncertów zaczynam również przygotowywać się do nagrania drugiej płyty. Nie podaję jeszcze konkretnego terminu jej wydania, ale chcę dopieścić ją tak, jak mój pierwszy album, nad którym pracowałam dwa lata.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów.
Bardzo dziękuję. Życzę wszystkiego dobrego.