Podziel się   

Ludzie Pokaż wszystkie »

Wydanie 2011-05 · Opublikowany: 2011-06-27 23:40:30 · Czytany 6842 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

"Cały nie umieram"

„Cały nie umieram” – refleksja po przeczytaniu nowości o Papieżu Polaku-praca zbiorowa pod red. Jadwigi Zięby

„Gdy spotykam drugiego człowieka, to już się za niego modlę”. Właściwie, po tych słowach powinna zapaść cisza. W tym prostym zdaniu można się zakochać i rozpłynąć. Wystarczyłoby teraz zamknąć oczy i powtarzać tę najkrótszą autobiografię Jana Pawła II na paciorkach różańca i kontemplować w nich całe jego życie, jego człowieczeństwo, pasterstwo, śmierć, testament… Jednak samo zauroczenie się tymi słowami to za mało. A im bliżej poznamy naszego Papieża, im lepiej zrozumiemy jego przesłanie, tym głębiej w naszych sercach wyryje się wielkość i ogromne znaczenie każdego spotkania z drugim człowiekiem.

Jak się zaczęło?

Legenda to czy prawda, żart ojca Karola Wojtyły z czasów I wojny światowej podczas działań wojennych w okolicach Gorlic wywołuje uśmiech i sympatyczne zadziwienie. Sierżant Wojtyła, słysząc jednego ze swoich podwładnych, ślubującego Bogu, że jeśli ocaleje i doczeka się syna, odda go do stanu duchownego, musiał się nieźle rozbawić stwierdzając: „Jeśli Twój syn będzie księdzem, to mój zostanie papieżem”. I pewnie od tego się wszystko zaczęło… można by skonkludować z przymrużeniem oka.

Młodzieńcze życie Wojtyły nie było takim zwyczajnym szarym życiem. Wprawdzie biedna szarość dnia codziennego Karola zlewała się z losami innych Krakowian, zwłaszcza w czasach okupacji, jednak kolory jego artystycznej duszy i serca coraz bardziej rozkochującego się w Bogu czyniły go wyjątkowym, innym od wszystkich. Ciężka fizyczna praca w Solvayu nie zabiła, a może wręcz umocniła wolę walki o swoje pragnienia. Pewnego dnia jedna z pracownic Solvay mówi do drugiej: „To jest chłopak kształcony, bardzo zdolny, pisze wiersze. Nie ma matki… Niech mu pani da większą kromkę chleba, bo on jest tylko o tym, co zje na fabryce”.

Jesienią 1942 przed arcybiskupem Sapiehą stanął Karol Wojtyła w drelichowych spodniach, w drewniakach na bosych nogach i torbą roboczą przewieszoną przez ramię i poprosił o przyjęcie do tajnego seminarium, które działało w całkowitej konspiracji. Początkowo klerycy byli rozproszeni po całym mieście, ale z czasem metropolita krakowski postanowił zgromadzić seminarzystów na Franciszkańskiej. Przygotowano dla nich żelazne łóżka, pod którymi przechowywali cały swój dobytek, a zimna woda w miednicach hartowała nie tylko ich ciała…

Pasterz

W dwudziestą rocznicę sakry biskupiej Karol Wojtyła rozważał w samotności na dróżkach Matki Bożej w Kalwarii Zebrzydowskiej istotne sprawy posługi kapłańskiej, pasterskiej… Następnego dnia po odprawieniu uroczystej Mszy na Wawelu oraz odebraniu gratulacji udał się do swoich przyjaciół, gdzie spotkał się z gronem osób ze „Środowiska”. Ku zaskoczeniu wszystkich pożegnał się jednak niespodziewanie około godziny 21:00 i udał się do swojej rezydencji. Nazajutrz kierowca kardynała Wojtyły Józef Mucha przyniósł wiadomość o śmierci papieża Jana Pawła I, który odszedł właśnie owego dnia około godziny 21:00. Józef Mucha wyznaje: „Do dziś słyszę dźwięk łyżeczki, która wypadła z ręki kardynała Wojtyły i uderzyła o talerz”.

Obywatel świata

Pierwszą zagraniczną podróżą apostolską Jana Pawła II, i w pewnym sensie najważniejszą, była wizyta w Meksyku. Zarówno tam, jak i w Polsce dominował komunizm, i trzeba było niemalże stawać na głowie, żeby dojść do jakiegokolwiek kompromisu z władzami obu państw. „Pamiętam, że wyjazd do Meksyku traktowałem trochę jak przepustkę, która mogła mi otworzyć drogę do polskiej pielgrzymki. Sądziłem bowiem, że komuniści w Polsce nie będą mogli odmówić mi pozwolenia na przyjazd do Ojczyzny, skoro zostałem przyjęty przez kraj o tak świeckiej konstytucji, jak ówczesny Meksyk” – zwierzał się papież.

Meksyk był wówczas ciężko represjonowany. Ówczesna konstytucja całkowicie eliminowała Kościół Katolicki z życia publicznego i stawiała go poza prawem. Księży pozbawiono prawa wyborczego oraz prawa do obrony przed sądem. Zlikwidowano zakony i wprowadzono limit kapłanów, których liczba nie mogła przekroczyć 333 w całym państwie. Żeby nie kolidować z konstytucją, Jan Paweł II przybył do Meksyku z nieoficjalną wizytą na wizie turystycznej i równie nieoficjalne został przyjęty przez władze. Nawet dzwony kościelne nie zabiły, ponieważ i to byłoby sprzeczne z konstytucją. Papież jednak szybko przekonał się, że duch w narodzie meksykańskim nie został złamany.

W Meksyku wyszło do papieża około 20 milionów mieszkańców, którzy witali go z wielkim entuzjazmem, nadzieją i zaufaniem, czuli bowiem, że papież doskonale ich rozumie, zna ich uczucia oraz bardzo ciężką sytuację. Zaczęli nawet wołać: „Janie Pawle! Jesteś Meksykaninem!”. Ta meksykańska iskra rozpaliła szybko cały świat. Wszyscy, których papież odwiedzał, do których się zwracał, czuli, że ich zna i rozumie, że jest jednym z nich. Gdy po dwudziestu latach Jan Paweł II przybył ponownie do Meksyku, na lotnisku został oficjalnie przywitany przez prezydenta kraju oraz towarzyszących mu biskupów i kardynałów w sutannach. Uderzyły dzwony katedry i wszystkich meksykańskich świątyń, a burmistrz wręczył papieżowi klucze do miasta jako honorowemu gościowi. Na pożegnanie Ojciec Święty znów usłyszał: „Janie Pawle, już jesteś Meksykaninem!"

Zdumienie

Po niedługim czasie Jan Paweł II przybył po raz pierwszy do Polski, ale to czwarta pielgrzymka do wolnej już ojczyzny w 1991 roku była przełomowa. Podczas spotkania z Wojskiem Polskim w Koszalinie papież powiedział: „Możemy już śpiewać z całym wewnętrznym przekonaniem «Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie»”.

Niesamowite zdumienie ogarnęło Ojca Świętego, gdy zabrzmiała „Bogurodzica” śpiewana przez żołnierzy, ich dowódców oraz rodziny, modlących się w deszczu na całonocnym czuwaniu. Papież zdawał też sobie sprawę, że wielu spośród nich brało śluby w kościelnych zakrystiach w tajemnicy przed swoimi zwierzchnikami oraz chrzciło dzieci. Swoje zdziwienie Jan Paweł II porównywał do zdziwienia niewiast, które idąc namaścić Chrystusa, spodziewały się zastać go martwym: „Pierwsze zdziwienie – kamień grobowy odwalony. Drugie zdziwienie jeszcze większe: grób pusty. (…) Mówi istota nadludzka (bo słowo ludzkie nie potrafiłoby tego wypowiedzieć): «Nie ma Go tu, zmartwychwstał». Niewiasty biegną do apostołów, a apostołowie nie wierzą.” Po czym Papież dodawał: „I wtedy ja, należący do następców apostołów, zrozumiałem moich wielkich poprzedników. (…) Wtedy zrozumiałem zapis zmartwychwstania w Ewangeliach.”

Papieskie pasje

Kardynał Stanisław Dziwisz, szukając odpowiedzi na pytanie, co było najważniejszym punktem odniesienia dla Papieża, co stanowiło o jego charyzmie, osobowości, misji jego pontyfikatu, kieruje naszą uwagę w stronę trzech najważniejszych pasji Jana Pawła II. „Towarzysząc mu z bliska przez kilka dziesięcioleci, dzień po dniu, mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że pierwszą pasją życia Karola Wojtyły i Jana Pawła II był Jezus Chrystus. On żył Jezusem i dla Jezusa. Prowadził innych do Jezusa. To nadawało ostateczny sens wszystkiemu, co robił, co zamierzał, do czego tęsknił, z czym wiązał swoje najgłębsze nadzieje” – wspomina kard. Dziwisz.

„Następną pasją Karola Wojtyły i Jana Pawła II był człowiek. (…) Jezus prowadził Jana Pawła II do człowieka. A on z kolei prowadził człowieka do Jezusa. Dlatego mógł między innymi napisać: «Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa»”. (…)

„Trzecią pasją Karola Wojtyły i Jana Pawła II był Kościół, żywa wspólnota ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana. Służył Kościołowi jako prosty wikary, jako duszpasterz akademicki, jako profesor etyki, jako arcybiskup metropolita krakowski i wreszcie jako pasterz Kościoła powszechnego. Bóg obdarzył go rozlicznymi darami, fascynującą osobowością, zdolnością patrzenia w głąb.”

Pozwólmy sobie więc na chwilę ciszy i zadumania. Księga życia i pontyfikatu Jana Pawła II została zamknięta 2 kwietnia 2005 roku, a teraz dołączył do grona błogosławionych – szczęśliwych. Nie musimy już jechać do Watykanu i szukać sposobów na załatwienie prywatnej audiencji u Ojca Świętego. On po prostu jest obok –  na wyciągnięcie dłoni, a właściwie, na wyciągnięcie serca każdego z nas. Podchodzi codziennie do swojego niebiańskiego okna papieskiego, czeka i powtarza: „Gdy spotykam drugiego człowieka, to już się za niego modlę”.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Ludzie

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Historia · Polonia w USA · Polska

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...