Wywiad z Andrzejem Marianem Trzosem – autorem książki „Życie z widokiem na Manhattan”
- Kiedy zrodził się pomysł napisania tej książki?
- Dokładnie w roku 1991, po czterech latach mojej pracy dziennikarskiej w Ameryce w charakterze redaktora i wydawcy najpierw polonijnego miesięcznika satyrycznego „TipTop”, a potem Magazynu „O’kay America”, dystrybuowanego także w Polsce. W tym okresie miałem możność zgromadzić pokaźną i rzetelną wiedzę o polskich emigrantach, dzięki prowadzonym z nimi wywiadom i ich udziałowi w konkursach na temat emigracji, organizowanych przez moją redakcję.
- Czy bohater książki Zenek to przeciętny polski emigrant?
- Nie. Szukając tematu do książki, zapoznałem się z kilkunastoma życiorysami przeciętnych polskich emigrantów. Ale w żadnym z nich nie znalazłem wystarczająco ciekawego materiału, na którego kanwie można by napisać frapującą czytelnika książkę. Natomiast doszedłem do wniosku, że wyjęcie z tych życiorysów jakichś ciekawych wątków i przypisanie ich jednej osobie, stworzy wyjątkowo bogaty życiorys emigranta, zawierający prawdziwe wydarzenia, ale konsekwentnie wprowadzone do wymyślonej przez mnie zwartej fabuły, która czytelnika powinna zainteresować. I tak sie stało. Stąd w treści tej książki wielu polskich emigrantów może odnaleźć zdarzenia, których byli świadkami, a nawet uczestnikami lub przynajmniej o nich słyszeli.
- Czy ta książka zawiera też jakieś elementy z pańskiego życiorysu?
- Nie. Wszystko co jest ciekawe w moim życiorysie – a przyznam, że zaistnialo wiele takich wydarzeń zarówno w Polsce jak i na emigracji – pozostawiłem do mojej biografii, nad którą systematycznie pracuję, ale której wydanie odkładam do czasu, kiedy już nic ciekawego w moim życiu się nie wydarzy – poza kumplowaniem się dziadka z ukochanym wnukiem.
- Wiele drugoplanowych postaci w Pana książce jest groteskowych, a nawet żenujących. Czy rzeczywiście są tutaj tacy Polonusi?
- A jakże może być inaczej? To przecież w wielu przypadkach nasza polska wrodzona lub nabyta w socjaliźmie mentalność. A tu jeszcze pogłębiona faktem, że codzienne życie emigranta przybyłego do Ameryki - rzekomo do rodziny, a w rzeczywistości po wysoki i szybki zarobek przy braku prawa do pracy, nielegalnym pobycie i prowizorce bytowej – to w swojej istocie też groteska. Czasami wręcz żenująca.
- Napisał Pan sześć książek. Która z nich cieszyła się największym powodzeniem.
- Mówienie o powodzeniu książek w środowisku polonijnym ma posmak satyry. Ale jeśli Panią interesuje kolejność dotycząca ilości sprzedanych książek, to na pierwszym miejscu znajduje się właśnie „Życie z widokiem na Manhattan” - ze względu na kondensację w niej faktów z życia emigrantów, ale i tego, że sceniczny monodram oparty na tej książce uzyskał w Polsce wysoką nagrodę. Podobnie jest z książką „Damskie party”, której bohaterkami dla odmiany są polskie emigrantki i z której powstała sztuka teatralna, wsystawiona kameralnie w Chicago, a obecnie realizowana w Polsce.
Właśnie! Jak mi wiadomo premiera sztuki „Damskie party” – w Polsce bardziej umuzyczniona i z tytułem zamienionym na „Babskie party” – odbędzie się w Teatrze „Rampa” 23 kwietnia br. Czy będąc na przedstawieniu swojej sztuki, odczuwa Pan mocne podekscytowanie takim wydarzeniem?
- Przeżyłem w swoim życiu 28 premier z trzynastu napisanych przeze mnie pozycji teatralnych i tak się do takich uroczystości przyzwyczaiłem, że nie robią teraz na mnie wielkiego wrażenia. Po prostu jest to wydarzenie przyjemne, ale już mniej podniecające i mniej stresujące. Takie emocje towarzyszyły zwłaszcza prapremierom. Przyznam się nawet, że kiedyś całą, ale już kolejną premierę mojej sztuki, tym razem w Teatrze Muzycznym w Gdyni, przesiedziałem z kompozytorem nie na widowni teatralnej, ale w barze mieszczącym się w pobliżu budynku teatralnego.
- Kiedy i gdzie możemy spodziewać się wieczoru autorskiego, poświeconego książce „Życie z widokiem na Manhattan”?
- Oczywiście planuję taki wieczór, ale dopiero po ukazaniu się recenzji tej książki w prasie i w radiu. Chciałbym to połączyć z promocją innej książki, ale już nie mojego autorstwa, lecz tylko opracowanej przeze mnie, a której tytuł mówi sporo o jej treści: „Złote myśli dla szarych komórek”. Co do miejsca takiego spotkania, z całą pewnością będzie to „Jolly Inn”, przy 6501 W. Irving Park, ponieważ książka „Życie z widokiem na Manhattan” jest życzliwie sponsorowana przez właściciela tego pięknego lokalu Pana Stanisława Chwałę.
- Gdzie będzie można nabyć te książkę?
- Mam nadzieję, że we wszystkich polskich księgarniach, o ile uda się dojść do porozumienia z ich właścicielami odnośnie niebotycznych marż, pozbawiających autora nie tylko przysługujących mu honorariów, ale nawet i zwrotu kosztów wyprodukowania książek. Być może dzięki życzliwości szefów „Polameru” książka będzie do nabycia także w punktach obsługi klientów tej firmy. Z całą pewnością chętni do zakupu tej pozycji znajdą ją w recepcji „Jolly Inn”. Oczywiście książka dotrze również do wszystkich dużych ośrodków polonijnych w Ameryce i Kanadzie. Podobnie było z pierwszym jej nowojorskim wydaniem.