„Trzy Żywioły” po raz dziewiąty w Krakowie
To czas oglądania niesamowitych filmów, slajdowisk oraz poznawania zapierających dech w piersiach historii, relacjonowanych na żywo przez podróżników. To miejsce spotkań, rozmów z niesamowitymi ludźmi, stwarzające możliwość zakupu rewelacyjnych książek o podróżach. Tutaj również możemy zdobyć pamiątkowe autografy.
Pewnie jesteście ciekawi, jak wyglądał 9. Festiwal Podróżników Trzy Żywioły w Krakowie. i 3. Trzy Żywioły Festiwal Filmów Świata? Cofnijmy się zatem w czasie...
16 marca, pierwszy ciepły weekend w tym roku. Piątkowy wieczór. Sala kinowa w Nowohuckim Centrum Kultury zapełnia się powoli, ale po brzegi. Na scenie pojawiają się prowadzący całą imprezę Panowie: Marek Tomalik i Piotr Trybalski. Ruszają pierwsze pokazy filmowe.
Wieczorny pokaz filmów rozpoczyna „180 stopni na południe”. Bohaterem filmu jest współczesny hippis Jeff Johnson, surfer, alpinista, który wraz z napotkaną na Wyspie Wielkanocnej Makohe i dwoma przyjaciółmi wyrusza śladami swoich idoli – Yvona Chouinarda, założyciela Patagonii, i Douga Tompkinsa, twórcy North Face w 1968. Ich celem jest szczyt Cerro Corcovado w Ameryce Południowej. Jeff nie dociera na szczyt Corcovado, ale dowiaduje się, że podróż przynosi odpowiedzi na ważne życiowe pytania. Natomiast Doug i Yvone pokazują, jak chronić środowisko naturalne, godząc to z potrzebami małych cywilizacji, takich jak ludność Wysp Wielkanocnych.
Następnym filmem są „Wiedźmy z Gambagi” Dokument ukazuje historię kobiet skazanych na życie jako „wiedźmy” w północnej Ghanie. Zdjęcia do filmu kręcono przez ponad 5 lat. Pokazano żywot około stuosobowej społeczności wyklętych kobiet. To niesamowite, że w XXI wieku wierzenia w czary i złe moce kobiet są nadal tak mocno zakorzenione w niektórych społecznościach.
Następuje krótka przerwa i możliwość zdobycia atrakcyjnych nagród, które rozdają organizatorzy. Wystarczy dobra odpowiedź na pytanie lub dobry marketing. Potem gasną światła, a na ekranie pojawia się film nominowany do Oscara – „Śmietnisko”. Jest to zapis trzyletniej przygody nowojorskiego twórcy pop-artu, Vika Muniza. Opuszcza on dom na Brooklynie i wyrusza do swojej Ojczyzny, którą jest Brazylia. Udaje się na największe na świecie wysypisko śmieci – Jardim Gramacho, które mieści się na peryferiach Rio de Janeiro. Muniz ze znalezionych tam rzeczy tworzy gigantyczne portrety zbieraczy śmieci, a ich zdjęcia sprzedaje, by wspomóc sportretowanych „catadores”. Obrazy i treść dokumentu dopełnia muzyka Moby’ego – specjalnie stworzona na potrzeby tego filmu.
Północ prawie wybiła i dzisiejsza impreza dobiega końca.
17 marca, sobota – znów pojawiają się tłumy. Ludzie przyszli na bezpłatne warsztaty organizowane przez naszych podróżników. Od 12:00 mikrofon przejmuje Katarzyna Mazurkiewicz. Godzinę później już wiemy, „Jak zorganizować wyprawę do Indii”. Pani Kasia naładowała głowy słuchaczy taką ilością wiadomości o Indiach, że większość nie mogła wyjść z podziwu. Już wiemy, kiedy, gdzie i jak poznawać Indie.
Kolejną godzinę zarezerwował dla siebie nasz organizator – Piotr Trybalski, który opowiada, jak fotografować w podróży, a dokładnie – jak robić tzw. fotografię uliczną. Czyli, mówiąc krótko, jak dostrzec i utrwalić sytuacje niecodzienne w naszej szarej rzeczywistości. Tym, którzy chcieliby się nauczyć jak najwięcej od profesjonalisty, polecam najnowszą książkę pana Piotra pt. „Fotograf w Podróży”, której premiera odbyła się właśnie na 9. Festiwalu Trzy Żywioły. Każdy, kto zakupił książkę, mógł otrzymać pamiątkowy autograf.
Później wpadamy na pokaz fotokastów. Po 15:00 rozpoczyna się kolejna przygoda. Na scenie pojawiają się Ania Olej-Kobus i Krzysztof Kobus, którzy opowiadają o swojej wyprawie do Namibii. Wyobraźcie sobie, że oni podróżują wszędzie z dwójką swoich przeuroczych dzieciaków. „Przez sześć tygodni wraz z Michasiem (3 l.) i Stasiem (2 l.) przejechaliśmy 9000 km, odkrywając różnorodne oblicza Namibii. Spotkaliśmy pustynne słonie i węże, dotarliśmy do porzuconego miasta duchów oraz największego kanionu. W Etoszy przeżyliśmy polowanie lwów na zebry, zaś Buszmeni zdradzili nam tajniki przetrwania na pustyni Kalahari”. Każda kobieta chciałaby mieć tyle odwagi, by spełniać się jako mama, a jednocześnie realizować swoją niesamowitą pasję, jaką są podróże. Jako kobieta, uznałam Panią Anię za wzór godny naśladowania. Żądni przygody w Namibii mogą kupić ich książkę „Namibia –9000 km afrykańskiej przygody”, wydaną przez National Geographic. A ci, którzy chcą podróżować z maluchami, niech zaglądną na portal Małego Podróżnika: www.malypodroznik.pl.
Ze słonecznej Namibii, oczarowani pięknem widoków i rewelacyjnie wykonanymi zdjęciami, przenosimy się do Afganistanu. Powiało chłodem. Jakub Rybicki opowiedział nam o swojej górskiej wyprawie, którą odbył wraz z Krzysztofem Mularskim. Zwierzył się, że przeprawiał się przez pola minowe, miał nocną przygodę z pewnym głośnym osłem, a na dodatek obaj mężczyźni mieli ciągłe problemy żołądkowe. Młodzi podróżnicy spędzili dwa miesiące w najbardziej zapomnianym zakątku Afganistanu, by zdobyć najwyższą górę kraju – Noszak (7492 m).
Po Jakubie do akcji wkracza weteran podróżników, Pan Marian Bała – chodząca legenda polskiego taternictwa i alpinizmu. Z ogromnym zainteresowaniem oglądamy wyblakłe slajdy sprzed kilkudziesięciu lat i słuchamy zabawnych historii o tym, jak podróżowało się po Afganistanie w czasach Związku Radzieckiego. Uwagę wszystkich widzów przykuły śmieszne okulary, używane w tamtych czasach przez chłopaków podczas wspinaczki wysokogórskiej. Nie martwcie się, takie gogle wrócą jeszcze do mody, stwierdza Piotr Trybalski.
O 18:00 na scenę wkracza Zbyszek Pawlak, który od 20 lat podróżuje po Jedwabnym Szlaku – odwiedził m.in. Kazachstan, Afganistan czy Kaukaz, a przez ponad 10 lat mieszkał w Środkowej Azji, gdzie brał udział w licznych projektach humanitarnych i edukacyjnych. Jego prezentacja całkowicie zmienia nasze wyobrażenie na temat ludzi Wschodu. Okazuje się, że są niezwykle gościnni. Zabijają swoje najlepsze zwierzęta, aby jak najlepiej ugościć przybyłych do ich domów wędrowców. Tam gość w domu jest najważniejszy. Pamiętajmy więc o tym, aby nie komplementować ich obrazów, biżuterii czy innych przedmiotów, bo jest na 100% pewne, że dostaniemy tę rzecz w prezencie. Dla nas to może wydawać się super sprawa, natomiast dla nich może to być jedna z najcenniejszych rzeczy w domu. I zostawmy na talerzu choć trochę jedzenia, by pokazać gospodyni, że nam smakowało. (Zupełnie inaczej niż w polskim domu, gdzie pusty talerz jest pochwałą zdolności kulinarnych pani domu.)
Po Zbyszku pojawia się gość sobotniego wieczoru. Jacek Hugo-Bader – dziennikarz i reportażysta, od 1990 związany z „Gazetą Wyborczą”, opowie nam o swojej wyprawie na Kołymę, którą opisuje w najnowszej książce „Dzienniki kołymskie” właśnie tak: „Jadę na Kołymę, żeby zobaczyć, jak się żyje w takim miejscu, na takim cmentarzu. Najdłuższym. Można się tu kochać, śmiać, krzyczeć z radości? A jak tu się płacze, płodzi i wychowuje dzieci, zarabia, pije wódkę, umiera? O tym chcę pisać. I o tym, co tu jedzą, jak płuczą złoto, pieką chleb, modlą się, leczą, marzą, walczą, tłuką po mordach. Gdy ląduję w aeroporcie pod Magadanem czytam wielki napis: WITAJCIE NA KOŁYMIE – W ZŁOTYM SERCU ROSJI”. Występ Hugo-Badera rozbawił wszystkich do łez. Ktoś z takim poczuciem humoru, o tak niezwykłej osobowości, zdarza się raz na milion.
Po prezentacji rozpoczyna się sprint po zakup najnowszej książki, aby dostać autograf od Pana Jacka. Książki rozchodzą się jak świeże bułeczki. Panie kłócą się w kolejce, walcząc o ostanie egzemplarze. Niesamowity widok. Grupa szczęśliwców, którym udało się zakupić wymarzony egzemplarz, podąża teraz za Panem Hugo-Baderem, który szuka dogodnego miejsca, aby móc spokojnie wpisywać autografy z dedykacjami. Na polu walki pozostają tylko najbardziej wytrzymali, którzy czekają na kolejny pokaz filmów.
No to zaczynamy. Na pierwszy ogień idzie „Czwarta rewolucja”. Z filmu dowiadujemy się, że w ciągu 30 lat możemy całkowicie przestawić się na energię odnawialną, która będzie czysta, tania i ogólnodostępna. Samochody na prąd, baterie słoneczne na dachach, samowystarczalne energetycznie budynki, a nawet miasta i wsie? Brzmi jak scenariusz filmu science-fiction? Ludzie z różnych zakątków świata – Bangladeszu, Niemiec, Mali czy Danii – pokazują, że to jest realne. Czy warto się zaangażować w nowe formy zdobywania energii? Musicie ocenić sami.
Został nam już ostatni pokaz. „Joga jest kobietą” – tak nominowana do Oscara Annete Bening rozpoczyna opowieść o fenomenie rozpowszechniania się jogi na świecie. Film „YOGAWOMEN” pokazuje, że niegdyś skrywana przez mężczyzn filozofia jogi dziś dominuje w świecie kobiet. Większość obecnych trenerek i adeptek jogi to właśnie kobiety. Joga jest dobra na wszystko – trafia do szpitali onkologicznych, afrykańskich wsi, resocjalizuje mieszkanki więzień i domów poprawczych; ułatwia życie w każdym momencie – relaksuje, bawi, leczy.
Na dziś koniec. Opuszczając salę, widzę wielu ludzi, trzymających „Pojechane podróże” w ręce. Co to takiego? Otóż moi drodzy, jeżeli jesteście miłośnikami podróżowania i lubicie czytać o niesamowitych przygodach tych, którzy odkrywają świat, musicie koniecznie przeczytać tę książkę. Przeczytacie w niej o 17 całkowicie różnych podróżnikach – gościach Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły i ich 17 zwariowanych podróżach (m.in. polecicie dwupłatowcem, przejedziecie się motorem przez Szlak Jedwabny, a rozklekotaną psychodeliczną ciężarówką z Pakistanu do Warszawy, ursusem do Argentyny, czy rowerem przez Madagaskar). Dodatkową atrakcją jest płyta DVD z filmami podróżniczymi: „Długi Marsz 70 lat później”, „Pakistańska ciężarówka”, „Wielki Błękit Morza Czerwonego”, „Traktoriada”. Pomysłodawcą i duchem opiekuńczym dzieła jest oczywiście nasz gwiazdor – czyli prowadzący festiwal, Pan Marek Tomalik.
Niedziela, 18 marca. Znów mrowie ludzi w Nowej Hucie. Przed nami jeszcze kilkanaście godzin wspaniałych przygód. A potem będziemy czekać z niecierpliwością na kolejną edycję Trzech Żywiołów.
Od 12:00 Dorota Ludwicka i Hubert Olender zdradzają tajemnicę, jak stać się łowcą promocji lotniczych i za przysłowiowe grosze spełniać swe marzenia o podróżach. Następnie Jacek Szymczak z TVN pokrótce przedstawia praktyczny warsztat podróżującego filmowca. Jak przejść drogę od idei do realizacji i pokazu filmu – to sens tego wykładu.
O 15:00 bez używania maszyny do teleportacji przenosimy się z Jarkiem Sępkiem do stolicy Wielkiej Brytanii. „Czy gdyby Fileas Fogg, bohater powieści «W 80 dni dookoła świata» Juliusza Verne’a, żył w naszych czasach, mógłby odbyć swoją podróż bez opuszczania miasta?” Tak Jarek Sępek rozpoczął swoją prezentację. 80 dni, 80 języków, wielokulturowość Londynu to treść książki „W 80 dni dookoła świata (nie wyjeżdżając z Londynu)”. Ciekawa historia, warto przeczytać. Więcej informacji znajdziecie także na stronie www.sepekswiata.pl.
Po Panu Sępku czekamy na Panią Joannę Lamparską i jej opowieść o Dolnym Śląsku. Ale niestety dziś nie posłuchamy o mrocznych tajemnicach, podziemiach i zamczyskach Dolnego Śląska. Pani Joasia została pokonana przez chorobę i straciła głos.
Przerwa, więc wyruszamy w obchód po NCK-u i zapoznajemy się z wystawami towarzyszącymi festiwalowi, zastanawiając się jednocześnie, kto mógł wypić „Tysiąc szklanek herbaty”. No kto, jak nie Robb Maciąg. I znów wita nas Jedwabny Szlak. Rowerowa przejażdżka szlakiem jest pretekstem do poznania ludzi, którzy żyją na jego trasie, którzy nim podążają. Może zmieniły się środki transportu i rzeczy, które przewozi się ze Wschodu na Zachód, ale ludzie pozostali ci sami – ciekawi podróżnych, ich sposobu życia i kultury. Każdemu zaproszeniu towarzyszyła herbata lub kawa, która łączy świat mieszkańców i przyjezdnych, kultury i narody.
Przeżyliśmy wiele ekscytujących chwil na tegorocznym festiwalu, ale, jak się okazało, największe emocje przed nami. Zaczyna się pokaz Staszka Kotlarczyka. Referent nieśmiało opowiada o wyprawach swojej żony do Etiopii, zdjęciu, które zrobiła przypadkowej kobiecie z synkiem i poszukiwaniach tej matki podczas następnej, wspólnej już wizyty w Etiopii. Słuchamy z zaciekawieniem, jak Państwo Kotlarczykowie nakładem własnych sił oraz sił życzliwych im przyjaciół zorganizowali specjalną akcję, która miała na celu operację osób niewidomych. W szpitalu w Lalibeli zorganizowano dla ponad 200 najbiedniejszych Etiopczyków dwa typy operacji (na jaglicę i zaćmę), lekarstwa przemycono z Polski. Na ekranie widzimy mocne, realistyczne, czasem drastyczne zdjęcia z akcji. Widownia z niedowierzaniem słucha o dramatach Etiopczyków, wielogodzinnej pracy lekarzy, którzy przyjechali z oddalonej o kilkaset kilometrów Addis Abeby; o wyborach, czy operujemy mniej, a po dwoje oczu, czy więcej ludzi, ale po jednym oku. Możemy poczuć strach Staszka przemycającego leki z Polski, gdy na lotnisku konfiskują im paczki z fartuchami i chustami do operacji.
Prezentacja „Oczy Etiopii” dobiega końca, nastaje cisza i nagle wszyscy zaczynają klaskać. Cała publiczność wstaje, wielu płacze (nawet mnie popłynęły łzy po policzkach). Owacja trwa, brawa nie milkną. Skromność Pana Staszka, determinacja i radość z udanej akcji przesłoniły drobne techniczne niedociągnięcia pokazu i czasami zbyt mocne i przerażające zdjęcia. Pokaz pt. „Oczy Etiopii” przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, a nasza reakcja zaskoczyła Pana Staszka. On i jego żona Bożena zasługują na wielki podziw i szacunek za to, co robią. A to nie była ich ostatnia akcja. Jeżeli ktoś chciałby pomóc i wesprzeć ich dalsze działania, może wpłacić pieniądze na projekt Staszka Kotlarczyka „Oczy dla Etiopii”. Każda, nawet najmniejsza, kwota jest ważna. Stowarzyszenie Etiopsko-Polskie „SELAM” Al. Niepodległości 22, 65-048 Zielona Góra, tel./fax +48684549000, tel. +48601744188, email: selam@selam.org.pl, numer konta bankowego: Bank Zachodni WBK S.A.08 1090 1623 0000 0001 0168 8453 z dopiskiem: Oczy dla Etiopii – Staszek Kotlarczyk.
Po tak wzruszającym pokazie trudno powrócić do rzeczywistości i przywitać gwiazdę wieczoru – Jarosława Kreta, dziennikarza, fotoreportera, prezentera telewizyjnego. Wiele osób pojawiło się dzisiaj, aby zobaczyć „pana od pogody”, a on zjawia się na scenie i tryska bardzo dobrym humorem. Pan Kret zaczyna snuć swą opowieść o Indiach, swoim życiu tam i o książce „Moje Indie”. Ja również czekałam na ten pokaz, gdyż ostatnio bardzo zainteresował mnie temat Indii. (Więcej na temat książki i Indii dowiecie się z wywiadu z Panem Jarosławem Kretem, który ukazał się w tym samym wydaniu magazynu. Zapraszam do lektury.) Jak zawsze po pokazie pojawia się grupa ludzi, która otacza Pana Kreta i podąża za nim, aby zdobyć upragnione autografy. Ja autograf dostałam podczas przeprowadzania wywiadu, dzięki czemu zaoszczędziłam dużo czasu i mogłam swobodnie porozmawiać z naszą gwiazdą. Teraz w skupieniu mogę uczestniczyć w dalszej części festiwalu.
Przed nami kolejny i już ostatni pokaz filmów. Adopcja dzieci z krajów Trzeciego Świata nikogo już nie dziwi, ale co wy na to: Afrykańczycy adoptują Europejczyka? Film „Adoptowani” opowiada o trendzie na adopcje starszych, samotnych ludzi z Europy przez rodziny z Ghany. Aklimatyzacja, poznawanie się, kontrast kultur i oczekiwań – o tym mówią historie trzech bohaterów. Tym razem to nie podróż, to życie. Polecam ten dokument – musicie koniecznie go zobaczyć.
Przyszedł czas na ostatni film: „Życie Jane”. Organizatorzy postanowili nam pokazać prywatne, dalekie od gwiazdorskiego stereotypu, życie Jane Goodall, która od ponad dwóch dekad inspiruje dzieci i dorosłych do działań na rzecz zmian w najbliższym otoczeniu. To intymny portret znanej na całym świecie ikony ekologii, autorytetu w dziedzinie nauki, rzeczniczki światowego pokoju i poszanowania praw przyrody oraz zwierząt.
Wybiła godzina 23:30, czekamy na ogłoszenie zwycięzców i wręczenie nagrody publiczności „Czwarty Żywioł” za najlepszy pokaz i najlepszy film festiwalu. Ciekawi jesteście, kto wygrał? Ja też. Chociaż mam już swoich faworytów. Sądząc po grupach, jakie podążały za niektórymi z uczestników tego festiwalu, podejrzewam, że moje przypuszczenia okażą się trafne. A więc tegorocznymi laureatami zostali... Jacek Hugo-Bader za „Dzienniki kołymskie” i Lucy Walker za film dokumentalny „Śmietnisko”. Zwycięzcom gratulujemy!
I tak oto zakończył się 9. Festiwal Trzy Żywioły i 3. Trzy Żywioły Festiwal Filmów Świata.
Jak było w tym roku? W wielkim skrócie: kto przyjdzie raz, zostaje już na zawsze. Festiwal działa jak magnes, albo jak afrodyzjak. To mój drugi festiwal i wiem, że będę tutaj co roku. Zapytacie: dlaczego? Odpowiem bez wahania i zastanowienia: to magia miejsca, ludzi, wyjątkowych historii; to poznawanie świata od niecodziennej strony; to chęć spotkań z niesamowitymi osobami, które realizują swoje pasje i nie boją się tego robić; to chęć poznawania najmniej odkrytych i niesamowitych zakątków naszej planety.
Dziękuję organizatorom za serce, które wkładają w przygotowanie tej imprezy i za ciepło, które dają podczas jej prowadzenia. Do zobaczenia za rok!