Polska w wyjątkowo trudnym okresie
Ledwo nowy rząd Beaty Szydło wziął się za wprowadzanie zapowiedzianych wcześniej reform, a tu establishment z Platformy Obywatelskiej przekazuje: nie chcemy, nie pozwolimy! Pierwszy z rzędu przykład: bój o Trybunał Konstytucyjny (TK nie jest przedstawicielem narodu – tymi są prezydent, Sejm i Senat). Kiedy w czerwcu br. PO zorientowała się, że nadchodzi zmiana polityczna, to czym prędzej, posiadając jeszcze wtedy większość w Sejmie, wybrała pięciu sędziów do TK, aby na wypadek przegranej mieć w tym arcyważnym organie państwowym większość i móc blokować przyszłym rządzącym ustawy, czyli paraliżować jego ruchy i krzyczeć: słuchajcie, Prawo i Sprawiedliwość nie potrafi rządzić, ponieważ nie może spełnić żadnej rządowej obietnicy! Szczęściem trzeźwo myślący rząd Beaty Szydło rychło zorientował się o co chodzi, obecny już Sejm wybrał pięciu nowych sędziów i prezydent prawie natychmiast przyjął od nich ślubowanie. Tym sposobem zawłaszczenie TK przez PO zostało ukrócone. I choć prawna wojna między stronami sporu nadal trwa, to można założyć, iż ta wcześniej czy później się zakończy. Obecnie jest tak, że każda z partii rządzącej chciałaby, żeby w TK zasiadali, z przewagą oczywiście, ich przedstawiciele, tak jak obecnie dotyczy to PO, z czym z kolei nie godzi się PiS. Wydaje się, że PiS lub prezydent jak najszybciej powinni przygotować w tej sprawie referendum, co byłoby najlepszym rozwiązaniem, także dlatego, że obecnie w Sejmie i Senacie trudno będzie znaleźć dwie trzecie zwolenników zmiany konstytucji.
Musi cieszyć, że kiedy w tych dniach amerykańskie media, Washington Post i CNN, zaczęły przeinaczać wydarzenia w Polsce, na ratunek przyszedł Kongres Polonii Amerykańskiej. W liście otwartym, ustosunkowując się do kwestii Trybunału Konstytucyjnego, napisano tak: „Temat został zaprezentowany jako zamach stanu, podczas gdy to Platforma Obywatelska wywołała problem, forsując niekonstytucyjne poprawki do ustawy o TK w czerwcu, aby móc mianować własnych sędziów przed terminem, przewidując przegraną w październikowych wyborach parlamentarnych”. I dalej: „Żądamy relacji zrównoważonych i pogłębionych, ukazujących stanowisko obu stron debaty politycznej w Polsce oraz uwzględnienia głosu Polaków w USA”.
Także grupa znanych, mieszkających w USA i Kanadzie Polonusów, wystosowała apel do Polaków w kraju, w którym przeczytać można: „Od ponad 10 lat jesteśmy świadkami zorganizowanej nagonki medialnej na wszystko co polskie, narodowe i katolickie. Nagonka ta, nazywana często Przemysłem Pogardy, stała się wizytówką polityków Platformy Obywatelskiej, PSL-u, SLD oraz wszystkich tych, dla których święte wartości tego narodu są głupstwem lub zgorszeniem. Dziś, gdy symbolem nadchodzących pozytywnych zmian ponownie stała się Prawica z Prawem i Sprawiedliwością na czele, maszyna Przemysłu Pogardy ruszyła z wielkim impetem. (…) Stańmy po stronie prawdy. Na krzyk odpowiedzmy argumentami, na kłamstwa prawdą, na siłową demonstrację – pokojowym wiecem. Piszmy oświadczenia i petycje”. Te wszystkie głosy z zagranicy są naprawdę ważne.
W kampaniach, zarówno prezydenckiej, jak i parlamentarnej, mówiono Polakom wiele i wiele obiecywano. Wymagało tego wyborcze hasło: „dobra zmiana”. Wśród rozlicznych obietnic były m.in. 500 zł wsparcia na każde (albo niemal każde) dziecko oraz obniżenie wieku emerytalnego, nie mówiąc o dostępie do leczenia dla wszystkich Polaków. W kraju zatrudnionych jest 16 mln osób, 9 mln to emeryci i renciści, a ok. 1,5 mln nie pracuje, w związku z czym nie płaci zdrowotnej składki i nie może się bezpłatnie leczyć. I to właśnie ma się zmienić, ale też kosztować.
Na te wszystkie wydatki potrzeba środków, tymczasem jest tak, że poprzednicy zostawili budżet w ruinie i PiS za chwilę może się znaleźć w sytuacji, w której uszczęśliwi tylko nielicznych. Dług publiczny sięga 900 mld zł, sektor górniczy jest wręcz w zapaści – 13 mld zadłużenia, sytuacja w energetyce – pożal się Boże. Potężnie zadłużone są samorządy, na ok. 70 mld, szpitale, ok. 10 mld, banki, ok. 180 mld, Krajowy Fundusz Drogowy, ok. 50 mld, wreszcie ZUS, któremu co roku brakuje 40-50 mld złotych.
Premier rządu Beata Szydło dopuszczała myśl, że może być źle, ale nie że aż tragicznie, i dlatego natychmiast podjęła decyzję o skontrolowaniu dotychczasowych przychodów i wydatków w działalności wszystkich podległych jej resortów. Rząd naprawdę ma co audytować i pewnie już w styczniu przyszłego roku dowiemy się o wielu tajemnicach i zagadkach finansowych, przetargowych i innych. Dotyczą one wielu spraw, w tym takich, jak zakup francuskich helikopterów za blisko 13 mld zł, pociągów Pendolino – za 2,5 mld, budowy półobwodnicy Warszawy, której jeden kilometr kosztował niemal 200 mln zł (mistrzostwo świata!). Z pewnością na jaw wyjdą szachrajstwa stosowane przy prywatyzacji CIECH-u, Cargo, PKP-Informatyka, przetargach informatycznych w ZUS czy NIK, przy zleceniach reklamowych i marketingowych dla niektórych „postępowych” prorządowych gazet, telewizji, fundacji. (Informacja z ostatniej chwili: Najwyższa Izba Kontroli ujawniła raport, z którego wynika, że akcje czterech należących do Skarbu Państwa spółek sprzedano po skandaliczne niskich cenach. Wśród nich jest również wymieniony już CIECH. Straty są liczone w dziesiątkach milionów złotych. PO, ma się rozumieć, na ten temat milczy. Obecne media też).
Jest dużo do ujawnienia i natychmiast powinno to znaleźć odbicie, przynajmniej w mediach publicznych, lecz zanosi się na to, że tak nie będzie, bo panuje tam patologia. Uprawiają one manipulację i propagandę, i to od ośmiu lat. Połowa wyborców nie miała dostępu do mediów publicznych. Nikt nie reprezentował ich opinii – ani w telewizji publicznej, ani w Polskim Radiu. Stąd i na tym polu potrzebne są pilne zmiany. Szkopuł w tym, że tak z dnia na dzień porządku z tymi instytucjami zrobić się nie da, wymaga to czasu. Na szczęście jest już pewne, iż na początku stycznia 2016 roku w życie wejdą nowe przepisy regulujące działalność TVP, Polskiego Radia oraz PAP. Wszystkie one przestaną być spółkami prawa handlowego, a staną się mediami narodowymi, czyli instytucjami kultury podległymi Ministerstwu Kultury.
Następuje też rewolucja w urzędach. Stanowiska stracą wszyscy dyrektorzy i ich zastępcy w ministerstwach, urzędach wojewódzkich i innych instytucjach podległych rządowi. Nowelizacja ustawy o służbie cywilnej wskazuje, iż w samej administracji rządowej pracę straci 1600 osób na stanowiskach kierowniczych. Ustawa ma wejść w życie już w marcu przyszłego roku.
Obecnie toczy się twarda walka o to, czy zrozumieją to ludzie, wyborcy, przynajmniej ci, co swój głos oddali na zmianę, na PiS. Jeśli tak, to dobrze, ale co jeżeli w tym trudnym okresie przemian ulegną oni jednak żywej wciąż i bałamutnej platformerskiej propagandzie, poniosą ich emocje i pomyślą: czy aby nie popełniliśmy błędu opowiadając się za Dudą i Szydło? Lepiej wierzyć, że zapowiadany zwrot ku lepszemu jednak zwycięży.
Źródło: Informator Warszawski