Wyspa Chicago - wybory polskiego prezydenta
Rozdźwięk pomiędzy Polakami zamieszkującymi kraj Lecha, a diasporą jest ogromny i wciąż się powiększa. Pokazują to wyniki ostatnich wyborów prezydenckich. Spośród prawie 31 mln głosów możliwych do oddania, w urnach na całym świecie doliczono się niespełna 17 mln ważnych kart z czego: niespełna 8 mln Polaków wybrało kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego, a ponad milion wyborców więcej poparło Bronisława Komorowskiego.
Ciekawe są statystyki wyborcze. Prezydenta Polski przede wszystkim wybrali mieszkańcy miast. Niemal 11 mln mieszkańców aglomeracji oddało głos na przedstawiciela PO, a tylko niecałe 6 mln mieszkających na wsiach, optowało za szefem PiS. Wyborczy obraz Polski nie tylko pokazał rozdźwięk między wsią, a miastem, ale i pomiędzy wschodem oraz zachodem kraju.
Kontrowersyjne dla wielu prawo Polaków do głosowania poza terytorium kraju wyzwoliło wśród diaspory wielkie emocje. Frekwencja wyborcza była rekordowa, aczkolwiek w porównaniu z Polską wręcz znikoma. W 94. krajach świata w 263. lokalach zagłosowało tylko 202 tysiące Polaków, którzy się wcześniej zarejestrowali i posiadali ważne paszporty polskie, bądź przybyli z Polski z kartą wyborczą. Spośród nich 80 tysięcy poparło J. Kaczyńskiego, 122 tysiące B. Komorowskiego.
W samych Stanach Zjednoczonych utworzono aż 28 punktów wyborczych. Oddano 37 tysięcy głosów, a najwięcej ich zebrał J. Kaczyński – 26.5 tysiąca. Pozostałe 10.5 tysiąca głosów oddane na B. Komorowskiego, to dużo więcej niż w I turze, a w Waszyngtonie i w Los Angeles były już marszałek Sejmu nawet wygrał, choć z niewielka przewagą.
Chicago tradycyjnie już poparło kandydata skrajnej prawicy. Prezes PiS z 18.5 tysiąca głosów dostał 15 tysięcy. W Nowym Jorku było podobnie: na 15.5 tysiąca ważnych kart wyborczych w urnach krzyżyk przy nazwisku brata tragicznie zmarłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego postawiło prawie 10 tysięcy Polaków.
Następne wybory w Polsce, samorządowe – już za kilkanaście miesięcy.