Polacy zatrzymani na Białorusi, bo protestowali w obronie szkoły
Ponad 20 działaczy Związku Polaków na Białorusi (ZPB), w tym dwoje wiceprezesów, zostało zatrzymanych podczas pikiety w obronie polskiej szkoły w Grodnie - poinformowała prezes nieuznawanego przez władze w Mińsku ZPB Andżelika Orechwo. Po kilku godzinach zwolniono Andrzeja Poczobuta i dwie inne osoby. Po następnych kilku godzinach kolejnych 9 osób. Osiem osób ma w poniedziałek stanąć przed sądem.
- Siedziałem tam od godz. 10 aż do teraz. Otrzymałem oficjalne pouczenie o niedopuszczalności naruszania ustawodawstwa Republiki Białoruś - powiedział Poczobut.
- Dzisiaj Związek Polaków zorganizował przy urzędzie obwodowym pikietę w obronie szkoły i jeszcze zanim się rozpoczęła, zostali zatrzymani działacze Związku, m.in. wiceprezes Mieczysław Jaśkiewicz, prezes oddziału w Wiercieliszkach Giennadij Picko, a prezes Rady Naczelnej Andrzej Poczobut został wezwany na milicję. Zatrzymano dziennikarza telewizji Biełsat Jana Romana - powiedziała Orechwo.
Jak dodała, już podczas pikiety zatrzymano wiceprezes Związku Renatę Dziemiańczuk oraz innego znanego działacza Igora Bancera.
Bronili polskiej szkoły w Grodnie
Pikieta, zorganizowana przez ZPB przeciwko wprowadzeniu klas rosyjskojęzycznych do polskiej szkoły średniej w Grodnie, odbywała się bez zgody władz.
"Pikieta została szybko rozpędzona przez milicję. Ludzi zabierano do autokarów, wynoszono (trzymając) za ręce i za nogi, rwano ubranie. Było sporo osób starszych, w wieku 60-70 lat. Wyjechały trzy autokary z ludźmi, na razie nie wiemy gdzie" - powiedziała Orechwo.
Prezes ZPB podkreśliła, że w tej chwili ustala liczbę zatrzymanych, ale z niektórymi nie ma kontaktu. - Na pewno wiem już o prawie trzydziestu - oznajmiła.
Poczobut powiedział, że jest na komisariacie milicji. - Na razie zostałem oficjalnie uprzedzony przez szefa komisariatu o niedopuszczalności naruszania ustawodawstwa Republiki Białoruś - oznajmił.
Rusyfikacja polskiej szkoły?
Orechwo na początku maja informowała, że władze Grodna podjęły decyzję o ulokowaniu w polskiej szkole nr 36 klas rosyjskojęzycznych ze szkoły nr 27 w tej samej dzielnicy. Podkreślała, że byłby to "pierwszy krok ku likwidacji szkoły".
Szef wydziału oświaty urzędu dzielnicowego w Grodnie Siarhiej Łamieka uzasadniał w rozmowie z PAP ulokowanie klas rosyjskojęzycznych w polskiej szkole znacznym wzrostem liczby klas w szkole nr 27, które już nie mieszczą się we własnym budynku.
- Dlatego pomyśleliśmy o ewentualności ulokowania dwóch klas pierwszych w innej placówce edukacyjnej - powiedział. Jak zapewnił, byłoby to rozwiązanie tymczasowe, które ma odciążyć szkołę nr 27 do czasu wybudowania nowej szkoły w dzielnicy. Podkreślił, że kwestia zmiany statusu szkoły z polskim językiem nauczania "nie była, nie jest i nie będzie podnoszona".
Klas rosyjskojęzycznych nie można w szkole umieścić bez zgody właściciela budynku, czyli uznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi, który jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie.
Wszystko stanie się "po cichu"
Orechwo powiedziała, że nieuznawany przez władze ZPB obawia się, że jeżeli decyzja nie zostanie podjęta i ogłoszona teraz, to może dojść do próby wprowadzenia klas "po cichu".
- Oficjalny ZPB zapowiada cały czas, że podejmie decyzję na swojej Radzie. Ale mamy już koniec roku szkolnego. Wszyscy liczą pewnie na to, że sprawa ucichnie, a na jesieni dzieci przyjdą do szkoły i zobaczą, że są też klasy rosyjskojęzyczne - powiedziała.
Źródło: polonia.wp.pl