Czarne chmury nad przyszłością Jackowa
Pierwsi Polacy w chicagowskiej dzielnicy Avondale pojawili się w 1884 roku. Kroniki miejskie donoszą, że wówczas osiedliło się w tym miejscu kilkadziesiąt polskich rodzin. Już na przełomie XIX i XX wieku u zbiegu ulic Milwaukee i Central Park zbudowano pierwszy, niewielki, drewniany kościółek. Na niedzielne msze święte dojeżdżali do niego Księża Zmartwychwstańcy z parafii św. Stanisława Kostki.
W następnych latach gwałtownie rosła liczba osiedlających się w tym miejscu polskich rodzin. Powstawały pierwsze polonijne biznesy. Kiedy dobiegała końca I wojna światowa, w 1917 roku rozpoczęto budowę nowego polskiego kościoła wraz z budynkami plebanii i szkoły. Pierwsza msza święta w nowym kościele odprawiona została 7 sierpnia 1921 roku. W czasie I wojny światowej ponad 100 polskich emigrantów mieszkających na powstającym wówczas Jackowie wstąpiło do armii utworzonej przez generała Hallera. Ich dalsze losy nie są niestety znane.
W następnych latach Jackowo stało się największą polską dzielnicą w Chicago. Tutaj swoje pierwsze kroki stawiało tysiące emigrantów z Polski. Wraz z upływem lat powstało wiele polskich biznesów kojarzących się mieszkańcom miasta z polską dzielnicą. Wspomnieć należy w tym miejscu o restauracji „Orbit” czy delikatesach Stanisława Bacika. Na nowych emigrantach z Polski, gdzie na półkach sklepowych królował ocet, a reszta towarów była na kartki, delikatesy „Bacika” z ogromem towaru robiły wrażenie. Jednak już w latach siedemdziesiątych XX wieku dał się zauważyć trend ucieczki Polaków z Jackowa. Chętnie wyprowadzano się do Niles i innych północno-zachodnich przedmieść wielkiej chicagowskiej aglomeracji. Mimo to – z uwagi na funkcjonujące tutaj polonijne biznesy oraz piękną Katedrę św. Jacka – dzielnica zachowała swój charakter. Ludzie, zwłaszcza w niedziele, pokonywali spory dystans, aby przyjechać na Jackowo do kościoła czy na zakupy.
Po odzyskaniu przez Polskę wolności w 1989 roku systematycznie malała liczba nowych polskich imigrantów. Jackowo nie jest już dziś typowo polską dzielnicą, choć nadal pozostała katedra i sporo polskich biznesów. Nad przyszłością Jackowa poczęły się jednak gromadzić ciemne chmury i niewykluczone, że Polonia na zawsze utraci to, co do dnia dzisiejszego pozostało z dawnego Jackowa. Jackowo stanęło bowiem w poprzek interesom kilku lokalnych portorykańskich polityków. Zaniepokojenie wzbudziły plany budowy czarterowej szkoły średniej przez portorykańską fundację ASPIRA. Sprzeciw wobec tych planów wyrazili polonijni biznesmeni działający w okolicy oraz gremialnie amerykańscy mieszkańcy dzielnic Avondale i Logan Square, którym przewodzi lider lokalnych stowarzyszeń sąsiedzkich Larry Ligas. Doprowadził on do zaskarżenia do sądu proponowanych zmian w planach zagospodarowania przestrzennego. Ligas liczy, że opór społeczny nakłoni lokalnych portorykańskich polityków do wycofania swojego poparcia dla budowy szkoły.
Czyżby budowa zwykłej szkoły mogła wywoływać takie kontrowersje? Otóż może: kiedy bliżej przyjrzymy się tej sprawie, to okaże się, że nie o edukację i dobro młodzieży tutaj chodzi. Przede wszystkim popatrzmy na samą fundację ASPIRA. 28 marca bieżącego roku z wysokiej funkcji w fundacji usunięty został Jose Rodriguez. Powodem usunięcia było wydawanie środków fundacji niezgodnie z ich przeznaczeniem. Posiadający lukratywny kontrakt z ASPIRĄ, zarabiający ponad 70 tysięcy dolarów rocznie Rodriguez przez lata ze środków teoretycznie przeznaczonych na edukację finansował portorykańską organizację terrorystyczną FALN. Mnóstwo pieniędzy wydawano także na pokrycie kosztów podróży Rodrigueza, wynajmu samochodów i opłacenie hoteli. Mimo poważnych zarzutów postawionych przez Ligasa, Rada Fundacji zadecydowała o usunięciu Rodrigueza stosunkiem głosów 5-4. Zapewne gdyby nie zainteresowanie się fundacją przez lokalne stowarzyszenia sąsiedzkie, sytuacja taka trwałaby do dzisiaj.
Jednak największa porażka Rodrigueza dotyczyła poziomu nauczania w szkołach prowadzonych przez ASPIRĘ.
Poziom edukacji w chicagowskich szkołach publicznych od lat stanowi nierozwiązany problem. W szkołach czarterowych, stanowiących boczną furtkę dla cichej prywatyzacji placówek oświatowych, gdzie nauczyciele mogą być zwolnieni z dnia na dzień – poziom ten jest jeszcze niższy. W szkołach ASPIRY jest on natomiast tak niski, że sięga dna, które trudno już przebić. Żadnych złudzeń co do poziomu nauczania w tych placówkach nie pozostawiają stanowe i miejskie raporty Rad Szkolnych. Zaledwie 1% absolwentów tych szkół posiada wyniki umożliwiające edukację na poziomie wyższym. Szkoły ASPIRY nie potrafią sprostać i tak zaniżonym stanowym i miejskim wymogom w nauce podstawowych przedmiotów. W jednej ze szkół prowadzonych przez tę fundację na zakończenie roku szkolnego nikt nie przyszedł, gdyż nikt szkoły nie ukończył. A zatem biorąc pod uwagę poziom nauczania, ASPIRA zdradziła tych, którym teoretycznie miała służyć.
W wielu innych szkołach prowadzonych przez ASPIRĘ dochodziło w ostatnich latach do skandali finansowych. Ginęły pieniądze przeznaczone na zakup komputerów, nagminnie „poprawiano” księgi finansowe. Mimo to portorykańscy politycy w zamian za dostarczane głosy potrafili wyrywać pieniądze z dziurawego stanowego budżetu. Gubernator Patrick Quinn doprowadził do przekazania ze stanowego budżetu kilkunastu milionów dolarów na potrzeby ASPIRY. W zamian za to senator stanowa Iris Martinez organizowała poparcie swojej grupy etnicznej dla sprzyjających jej polityków w Springfield. Zawsze można pochwalić się szkołą, a faktu, że niczego tam nie uczą, to już nikt nie sprawdzi. Grunt, że ładnie wygląda na zdjęciu.
Istnieje poważna obawa, że szkoła, gdzie procent porzucania nauki przez uczniów jest bardzo wysoki, będzie znakomitym miejscem rekrutacji dla latynoskich gangów, które obecnie usiłują wedrzeć się na Jackowo i Avondale w Chicago. Jednoznacznie informował o tym przedstawiciel chicagowskiej policji obecny na zebraniu mieszkańców Jackowa, jakie odbyło się 23 sierpnia w pomieszczeniach bazyliki na Jackowie.
Nieco miejsca poświęcić należy samej lokalizacji szkoły. Budynek szkolny dla 600 uczniów powstać ma na niewielkim placu za siedzibą banku u zbiegu ulic Monticello, Milwaukee i Central Park. Nie ma tam miejsca nawet na parking, o sportowym boisku już nie wspominając. Nie muszę pewnie nikogo przekonywać, jak ważną rolę w procesie edukacji, zwłaszcza w pracy z trudną młodzieżą, odgrywa kultura fizyczna. Lokalizacja szkoły gwarantuje, że młodzież pozbawiona zostanie całego programu pozalekcyjnych zajęć sportowych. Jeżeli ASPIRZE rzeczywiście zależy na dobrej edukacji, to dlaczego nie poszuka jakiegoś większego placu? Dlaczego upiera się przy tej właśnie lokalizacji? To pytanie retoryczne. Mieszkańcy Jackowa słusznie obawiają się, że lokalizacja szkoły w tym miejscu zmieni charakter dzielnicy. W miejscach, gdzie funkcjonują inne szkoły tej fundacji, wiele okolicznych biznesów zabitych zostało dechami. Podobnie może być na Jackowie.
Lokalna polityka w Chicago nigdy nie była piękna i czysta. Zawsze sporo w niej było partykularnych interesów. Lokalni politycy nie służyli swoim społecznościom, ale doskonale dbali o własne interesy, tworząc swoiste maszyny do głosowania. Nie miało znaczenia to, czy ludzie mogli dostać pracę. Liczyło się raczej uzależnienie ich od rozmaitych instytucji stanowych czy miejskich. W ostatnich latach Logan Square przeżywał okres burzliwego rozwoju. Do dzielnicy znakomicie skomunikowanej ze śródmieściem chętnie przeprowadzali się młodzi profesjonaliści. Podobne procesy zaczęto obserwować w Avondale. Jackowo jest tak samo dobrze skomunikowane ze śródmieściem Chicago jak Logan Square. Blisko zarówno do autostrady jak i kolejki.
A zatem także w okolice Jackowa zaczynali się przeprowadzać młodzi profesjonaliści. W czasie, gdy wielu młodych ludzi nie chce mieszkać na przedmieściach i woli korzystać z atrakcji zapewnianych przez wielkie miasto, Jackowo ponownie mogło stać się atrakcyjnym miejscem. Jednak obserwowane zmiany naruszały ustalony porządek wyborczy. Zaczynała się zmieniać demografia w lokalnych okręgach wyborczych, a to już dla wielu lokalnych polityków rzecz niemal święta. Można więc przypuszczać, że budowa szkoły ASPIRY ma na celu zatrzymanie tego procesu, niekorzystnego dla lokalnych polityków.
Ponadto lokalny chicagowski radny Ariel Reboyras należy do ludzi nierozumiejących potrzeb biznesu. Jego dzielnica to miejsce odstraszające od prowadzenia działalności biznesowej. Tutaj nie chodzi więc o edukację młodzieży oraz rozwój miasta. Liczą się przede wszystkim demografia i obawy lokalnych polityków. Alderman Reboyras należy do entuzjastów budowy nowej szkoły, a Polacy, jak otwarcie twierdził w wielu rozmowach, nie będą się temu przeciwstawiać. Na zebraniu mieszkańców Jackowa 23 sierpnia, kiedy ostentacyjnie opuszczał salę, szczycił się, że posiada poparcie polskiej grupy etnicznej. Nie wiem, na jakiej podstawie doszedł do takiego wniosku.
Bardzo łatwo w takich sprawach grać kartą rasową. Można kogoś oskarżyć, że nie lubi takiego czy innego koloru skóry, takiej czy innej nacji. Przy obecnym zamiłowaniu do poprawności politycznej to zazwyczaj argumenty kończące dyskusję. W tym przypadku nie mają jednak sensu. Larry Ligas był nawet pracownikiem kampanii wyborczej portorykańskich polityków. Co innego jednak wskazywanie na nieczystą grę, a co innego oskarżanie o etniczne uprzedzenia. To zupełnie różne sprawy.
Ciekawe jest także to, że na czele działań w obronie charakteru Jackowa stoją Amerykanie, dobrze rozumiejący tajniki lokalnej, chicagowskiej polityki. Jakby mówili: „Drodzy Polacy, obudźcie się, przecież robią wam koło pióra”. Zmiana charakteru Jackowa spowoduje, że utracimy tutaj nie tylko nieliczne już polskie biznesy, ale także Katedrę św. Jacka. Obrona demografii w kilku okręgach wyborczych ważniejsza będzie niż rozwój i dobro mieszkańców.
Patrząc na edukacyjne osiągnięcia ASPIRY można powiedzieć, że mamy do czynienia z brudną portorykańską polityką. Nie chodzi tutaj jednak o jakieś bezsensowne uprzedzenia etniczne. Przecież portorykańskiej młodzieży tak samo jak innym należą się dobre szkoły, szansa na dobrą edukację i udany start w dorosłym życiu. Szanse te powinny być równe dla wszystkich. To portorykańska młodzież wpychana na siłę do fatalnych szkół zdradzona została przez swoich politycznych reprezentantów. Jedną z tych osób jest senator stanowa Iris Martinez.
Przeglądając jej rekord głosowań widać, że uwielbia wydawać nie swoje pieniądze. Właśnie dzięki takim politykom Illinois znajduje się obecnie na skraju finansowej przepaści. Właśnie Agencja Moody's obniżyła kredytowy rating naszego stanu, ostrzegając inwestorów przed lokowaniem swoich funduszy w obligacje emitowane przez Illinois.
W okolicy, w której ma zostać wybudowana szkoła ASPIRY działa już sześć innych szkół. Wszystkie posiadają wolne miejsca i wszystkie okoliczne szkoły według stanowych „report card” osiągają znacznie lepsze wyniki niż placówki ASPIRY. Na dobrą sprawę chodzi więc o to, aby młodzież chodziła do gorszej szkoły. Przeglądając dane stanowej Rady Szkolnej wierzyć się nie chce, że ustawodawcy godzą się, aby tego typu fundacje prowadziły jakiekolwiek szkoły. Czego się jednak w Illinois nie robi, aby zapewnić sobie trochę głosów. Nawet taka paranoja jest możliwa. Losy Jackowa zależą zaś także od postawy mieszkańców i lokalnych biznesów. Na razie sprawa jest w sądzie.