Podziel się   

Polonia w USA Pokaż wszystkie »

Wydanie 2011-03 · Opublikowany: 2011-05-08 23:43:18 · Czytany 7158 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Kiedyś na posiadach u dr Orawca

Gościnność domu Orawców jest wszystkim znana. Jest to dom szczególny. Wszystko w nim jest polskie, wszystkie detale świadczą o ogromnym umiłowaniu i przywiązaniu doktora do Podhala. Architektonicznie dom przypomina szczyty Tatr, otwarte przestrzenie wnętrza stwarzają poczucie wolności.

Jest wielu wielkich lekarzy w aglomeracji chicagowskiej, w tym wielu polskiego pochodzenia. O tym, że są Polakami, świadczy czasami tylko brzmienie nazwiska lub ogłoszenie w polskiej gazecie. Jeden z nich w szczególny sposób troszczy się o nobilitację polskości i utrwalenie tradycyjnych wartości - szczególnie tych z regionu Podhala. Mowa tu o dr. Bronisławie Orawcu-Wyśni - kardiologu. Pasja, z jaką podchodzi do spraw związanych z ukazywaniem piękna folkloru ziem górskich jest zadziwiająca. Muzyka, taniec, śpiew, piękno mowy i stroju, elegancja i godność, prostota i ciepło oraz niesamowita energia i witalność gospodarza - oto co można spotkać, jeśli się zostało zaproszonym na słynne Posiady w jego domu.

Gościnność domu Orawców jest wszystkim znana. Jest to dom szczególny. Wszystko w nim jest polskie, wszystkie detale świadczą o ogromnym umiłowaniu i przywiązaniu doktora do Podhala. Architektonicznie dom przypomina szczyty Tatr, otwarte przestrzenie wnętrza stwarzają poczucie wolności. Elementy drewna wyszły spod ręki mistrza Kenara - artysty rzeźbiarza, przyjaciela domu. Dopełnieniem są obrazy o tematyce górskiej i „watra” zamknięta w kominku. Nie sposób zapomnieć o kuchni, która wabi zapachem polskich potraw i wyposażona jest w sprzęty, służące kiedyś do wyrobu pożywienia (maselnica). Dziś to już tylko dekoracje, ale jakże przypominające nasze ciepłe, polskie kuchnie - serca domów. Bronisław Orawiec ubrany w piękny góralski strój, wita każdego z gości, przedstawiając jego profesję i zasługi. Gość - obdarowany prezentami z rąk gospodarza i jego pięknej córki Sylwii (tradycyjna uroda góralki - nota bene wykapany obraz ojca) - „wkracza” na salony przy dźwiękach wyborowej kapeli góralskiej „Hyrni”. Muzyka ta będzie nam towarzyszyła przez cały czas trwania posiadów. Rozpoczęciem uroczystości są hymny w wykonaniu artystki Joanny Bobak, która swój piękny głos kształciła w chicagowskim konserwatorium. To już XX-te, jubileuszowe spotkanie Polaków zwane posiadami, a organizowane u tego niezwykłego lekarza - społecznika, górala z krwi i kości.

Należy się państwu wyjaśnienie, co to za uroczystości i skąd ich nazwa. Sama nie będąc góralką, odwołam się do informacji zamieszczonej w książce dr. Orawca, a napisanej przez poetkę góralską Zofię Bukowską. Cytuję: „ Posiady to najstarsza na Podhalu forma towarzyska i informacyjna w dawniejszych czasach, stanowiąca łączność między domostwem gazdy, jego sąsiadów oraz nieraz odległych osad. Posiady, które z upływem czasu zmieniały charakter, stanowią wiekową tradycję. Zrodziły się z potrzeby obcowania ludzi ze sobą. Kiedy nie było żadnego innego środka przekazu, ludzie na Podhalu pragnęli spotkań, szukali przyjaźni. Co starsi pamiętają staropolskie przysłowie „Gość w dom, Bóg w dom”. Pamiętają jak przybysza pozdrawiano słowami zadowolenia „witojcie”, a gazda czy gaździna zagadnięci, odpowiadali: „byłek haw na posiadach”. Chodzili więc górale do innych domostw na posiady, podzielić się słowem, dowiedzieć się nowin towarzyskich oraz tych związanych z gospodarstwem, ziemią, na której uprawiali plony, wypasali krowy, owce (co łączyło się z wiadomościami handlowymi). Pod zaborem austriackim, w czasie I i pod okupacją hitlerowską w czasie II wojny światowej, posiady były miejscem ukrytych chłopskich spotkań i narad patriotycznych, bowiem górale dawniejsi mieli głęboko wpojone poczucie służenia Bogu i Ojczyźnie -  Polsce.

Wśród posiadników bardzo popularne były tajemnicze opowieści, bajania o fantastycznych stworach żyjących w bezludnych miejscach, na polach, łąkach, w lasach i w wodzie, złych i dobrych duchach, o zmarłych duszach ludzkich. W legendy te, opowiadania, ówcześni górale wierzyli bez zastrzeżeń, chociaż stanowiły tajemne tabu, miały w sobie ludową filozofię i naukę. Jedynym językiem, jakim w czasie posiadów mówiono, była gwara. Wysłuchana od rodziców, towarzyszyła góralom od dzieciństwa aż do końca życia. Toteż posiady przede wszystkim stanowiły ważną rolę w zachowaniu żywego języka gazdów podhalańskich.

Wybudowanie kolei parowej przez Nowy Targ do Zakopanego, Czarnego Dunajca, Podczerwonego i Suchej Góry, zaistnienie prasy i radia z nadchodzącym postępem cywilizacji spowodowało, że gazdowskie domy przestały być jedynymi miejscami towarzysko - informacyjnymi. Z czasem posiady o innym charakterze przeniosły się do świetlic, ośrodków regionalnych. O posiadach w domach gazdów podhalańskich, gdzie gwarzono o zwykłych ludzkich sprawach, można jeszcze usłyszeć od starszych górali. Chociaż w domach na ekranach telewizyjnych oglądają najnowsze wiadomości ze świata, to zwyczajność i prostota tamtego życia, kiedy chodzili na posiady, pozostała dla nich wspomnieniem rodzinnego ciepła, tradycyjnego „zywobycio” podhalańskiego gazdy.”

I jeszcze wyjaśnienie nazwy (podaję za „Słownikiem gwar polskich” z 1906 r.) „posiad - siedzenie, posiadka - posiedzenie, gościna, posiady - odwiedziny.”

Na tych posiadach nikt nie posiedział! Witalność i zdolności taneczne gospodarza porywały wszystkich do tańca przy dźwiękach muzyki i śpiewu „Hyrnych”, a gości było wielu i to znakomitych. Nie sposób wymienić wszystkich ze 120-tu. Wymienię zaledwie tych najznamienitszych. Honorowymi gośćmi posiadów byli: prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej i Związku Narodowego Polskiego Franciszek Spula oraz Konsul Generalny RP w Chicago Zygmunt Matynia. W posiadach uczestniczyli ponadto: kapelan Związku Podhalan w Kanadzie o. Adam Filas OMI, senator RP Tadeusz W. Skorupa, prezes i dyrektor Polskiego Instytutu naukowego w Ameryce, prof. dr Tadeusz V. Gromada, wiceprezes ZP w Kanadzie mgr inż. Stanisław Szaflarski Dziana, były prezes ZPAP Andrzej Pitoń z żoną Małgorzatą, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej na stan Illinois Kazimierz Chlebek, prezes Stowarzyszenia Polskich Twórców Ludowych w Ameryce Krzysztof Kalata z małżonką, prezes Klubu „Tatry” Piotr Chowaniec z żoną Magdaleną, prezes Koła Poronin przy ZPAP Wojciech Dorula z żoną Małgorzatą oraz poeta Jan Żółtek z żoną Anną.

Oficjalne przemówienia i powitalne mowy wkrótce zamieniły się w przyjacielskie rozmowy i wspólne tańce do białego rana, na wolnym powietrzu w cieple ogniska. Takiego zjednoczenia ducha i narodu Polacy już dawno nie mieli! Warto by było wysłać dr. Orawca do Polski, aby urządził posiady przedstawicielom rządu. Może wreszcie zgoda by zapanowała pośród nich (choćby na czas trwania posiadów!). Bracia Amerykanie, którym grozi otyłość i związane z nią choroby, też mogliby wziąć przykład z tradycji tańczących posiadów.

Jestem przekonana, że jako lekarz - społecznik znany z wielu akcji prewencyjnych (darmowe szczepienia na grypę i badania ciśnienia i krwi) wolałby was leczyć i zapobiegać niż ratować życie w ostatniej chwili. Dzięki Ci doktorze za propagowanie pasji życia, przywiązanie do tradycji ojców i rozsławianie dobrego imienia Polaków.

Z podziękowaniem za wspaniałe przeżycie.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Polonia w USA

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Ludzie · Rozrywka · Tradycje i zwyczaje

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...