Polacy w USA wolą kiełbasę od książki
"Stara" Polonia wymiera lub wraca do Polski. Dzieci imigrantów, nawet, jeśli rozmawiają po polsku przeważnie nie czytają i nie piszą w tym języku. Zapotrzebowanie na polskie słowo pisane w USA maleje, do tego stopnia, że jedna z księgarń na Greenpoincie w asortymencie ma... kiełbasę.
Java Street na Brooklynie. Tu od lat mieści się Księgarnia Literacka, jedna z najbardziej znanych polskich księgarń na Greenpoincie. Na półkach dużo polskich pozycji. Jest, w czym wybierać. Oprócz obowiązkowych albumów o Janie Pawle II i najnowszych książek politycznych, także literatura wyższych lotów: "Dzienniki" Jerzego Pilcha, poezja Wisławy Szymborskiej, "Drzwi do piekła" Marii Nurowskiej. Są nawet najnowsze powieści Bronisława Wildsteina, czy Rafała Ziemkiewicza.
Właściciel księgarni, Andrzej Szymanik, na półkach umieścił także polski przekład bestsellerowej serii "Twilight", Stephenie Meyer. Historią Belli Swan, która zakochuje się w wampirze zaczytuje się amerykańska młodzież. Polski przekład sprzedaje się jednak bardzo słabo.
Na polskich książkach nie da się zarobić
- Nie wiem, czy w ogóle coś na tym zarobię - mówi Szymaniak. Według niego młodzi Polacy do księgarni niemal nie zaglądają. - Ja praktycznie w ogóle nie mam nastoletnich klientów - mówi właściciel "Literackiej". - Fakty są takie, że wychowujące się w USA dzieci polskich rodziców prawie wcale nie czytają po polsku. Zapominają ojczystego języka i całkiem przechodzą na angielski - przekonuje Szymanik.
Podobne odczucia ma Elżbieta Kieszczyńska, przez wiele lat prowadząca polską księgarnię na Manhattanie. - Książki kupują ludzie w wieku 40 lat lub więcej. Młodzi raczej nie wykazują zainteresowania - mówi Kieszczyńska. Dlaczego tak się dzieje? To konsekwencje życia na imigracji. - Moim zdaniem to jest normalne - twierdzi pani Elżbieta. - Młodzież z polskich rodzin, na co dzień posługuje się głównie angielskim do tego dochodzi szkoła, lektury po angielsku itd. Stąd trudno się dziwić, że czytanie po polsku stanowi problem i gdzieś zanika - tłumaczy.
Według zgodnej opinii polonijnych księgarzy zainteresowanie kupnem polskich książek w USA jest w tej chwili zdecydowanie mniejsze niż kiedyś. Czyta jeszcze tzw. stara Polonia, czyli ludzie, którzy mieszkają w Stanach od kilkudziesięciu lat. Oni jednak od dłuższego czasu albo na stare lata wracają do Polski albo po prostu umierają. Młodzi wolą iPhone'y, na których czyta się raczej ciężko.
Utrzymywanie lokalu z książkami przy obecnych czynszach zupełnie się nie opłaca. Księgarnie przenoszą się, więc do internetu, ale tu także biznes nie idzie zbyt dobrze. Internetowa księgarnia założona przez Kieszczyńska około 10 miesięcy temu sprzedała w sumie kilkaset książek. Czasem jedną w ciągu dnia, czasem wcale.
- Polską książkę można sprzedać, ale nie tak po prostu w księgarni. Potrzebne jest do tego jakieś wydarzenie, spotkanie z autorem, czy coś w tym rodzaju. Inaczej sprzedaż idzie tragicznie - mówi Kieszczyńska.
Kiełbasa w księgarni
Księgarnia Literacka na Greenpoincie radzi sobie inaczej. Właściciel wprowadził całkiem nowy asortyment. Sprzedaje polskie produkty spożywcze. Największym powodzeniem cieszy się... paczkowana kiełbasa.
Kryzys przeżywa także polskojęzyczna prasa. Polonijne gazety albo znikają, albo zdecydowanie ograniczają nakład i przeprowadzają ostre cięcia w redakcjach. - Kiedyś wydawca naszej gazety dysponował własnym budynkiem na Manhattanie, mieliśmy nawet swoją drukarnię. Dziś nie ma po tym śladu - mówi jeden z dziennikarzy ukazującego się w USA od ponad 40 lat "Nowego Dziennika". - Składa się na to wiele przyczyn, nie tylko brak zainteresowania czytaniem po polsku, ale także rozwój internetu. Nakłady gazet idą w dół, ale np. nasza strona internetowa ma coraz więcej użytkowników - dodaje.
Zmiany widać też w polonijnych szkołach. Liczba uczęszczających do nich uczniów nie jest znacząco niższa niż przed laty. Coraz częściej jednak trafiające tam dzieci nie mówią po polsku lub mówią bardzo słabo. - Kiedyś staraliśmy się kontynuować naukę tego, czego nasi podopieczni zaczęli się uczyć w Polsce. Dzisiaj bardzo często musimy zaczynać od nauczenia podstaw języka polskiego - mówi nauczycielka w jednej z polskich szkół w stanie New Jersey.
Dzieci wybierają język angielski
- Pierwszym językiem moich córek, urodzonych w Ameryce jest angielski - mówi Witold mieszkający w Nowym Jorku od 1980 roku. - Mimo, że w domu rozmawialiśmy zawsze po polsku nie było na to siły. One po polską książkę nie sięgną, choć w głębi duszy czują się Polkami i przez wiele lat na wakacje latały do Polski. Uważam jednak, że to normalne - dodaje. - Dziwne byłoby raczej gdyby żyjąc w USA trzymały się wciąż języka swoich rodziców - przekonuje Witold.
A co mówią sami młodzi ludzie? 21-letnia Ania, studentka CUNY College w Nowym Jorku, która jako dziecko przyjechała z rodzicami do Stanów, zapytana, dlaczego nie czyta po polsku mówi: "Nie znam żadnych współczesnych polskich autorów. Sienkiewicz, którego dawali mi do czytania rodzice potwornie mnie nudził, nie rozumiałam, o co w tym chodzi". Ania bardzo nisko ocenia też polskie tłumaczenia. - Harry Potter jest np. bardzo słabo przetłumaczony, kiedy zna się oryginał szkoda na to czasu - mówi. Podobnie polskie gazety. - Kiedyś próbowałam coś czytać w internecie, ale były tam straszne głupoty - mówi bez ogródek.
Z Nowego Jorku dla polonia.wp.pl
Tomasz Bagnowski
Źródło: polonia.wp.pl