Relacja z wystawy fotografii Wojtka Gila
W wieku sześciu lat „dorwał” swój pierwszy aparat fotograficzny. Jako dziesięciolatek wraz z kolegami obserwował efekt kamery obskury na ścianach swojego pokoju. Trzy dekady później zaprasza nas do spojrzenia w głąb tych zbieranych przez lata doświadczeń.
Wystawa - „Bezobiektywowe slajdy z pudełka Wojtka Gila\", otwarta 12 lutego w Muzeum Polskim w Ameryce, to coś więcej, niż zdjęcia. Jak zapewnia autor, w tym pierwszym indywidualnym pokazie stara się oswoić ludzi z kamerą otworkową, jej sposobem działania i efektami. Dla niewtajemniczonych - kamera obskura, to coś więcej niż prototyp aparatu fotograficznego. W uproszczeniu to drewniane pudełko z niewielkim otworem (do 1mm) zamiast obiektywu na jednej ściance i miejscem na materiał światłoczuły (np. slajd filmu fotograficznego) na przeciwległej. Światło przedostające się przez otwór do wnętrza pudełka tworzy odbicie, obraz świata zewnętrznego, tyle, że odwrócony do góry nogami. Tak naświetlony slajd umożliwia utrwalenie chwili w jakości dorównującej wzrokowi ludzkiego oka. Nie brakuje artystów szukających czwartego wymiaru, tworzących kamerą otworkową obrazy nieczytelne, konceptualne. Gil postawił na rzeczywistość.
Na potrzeby projektu wybudowano zaciemniony pokój. Na jego ścianach zawisły podświetlane od wewnątrz niewielkie pudełka z zamontowanymi slajdami. Miękkość, kontrast i niezwykła gama kolorów emitowanych w mrok pomieszczenia, potrafią zachwycić pięknem i prostotą zagubionej drewnianej szkoły, czy też pustynnego kaktusa.
Wojtek Gil to na co dzień polonijny fotoreporter, twórca medialnej teraźniejszości, społeczny aktywista. Prywatnie - miłośnik górskiego łazikowania, fotografii ulicznej, otwarty, poszukujący umysł.
Zapytany o przyszłość, wspomina o dwóch kolejnych projektach. Pierwszy - to kontynuacja tematu kamera obskura, tym razem tematyczna. Dotyczyć ma chicagowskiego tłumu i miejskich dygnitarzy. Drugi, to ciekawa historia aparatu fotograficznego, wysłanego przez Wojtka w świat. Podróż trwała równe trzy lata. Była pełna niespodzianek i perypetii.
Co przeżył i co widział ów aparat, będzie przedstawione chicagowskiej społeczności już 26 czerwca. Serdecznie polecam!