WDT: To jest to!
Kiedy przed kilkunastoma laty rozpoczęła się w Stanach deregulacja rynku, firmy telekomunikacyjne powstawały jak grzyby po deszczu, ale jeszcze szybciej znikały. Szefowie World Discount Telecommunication, jak choćby zarządzający firmą kaliszanin Andrzej Płócienniczak, patrzyli na to pospolite ruszenie bez emocji, wiedząc, że same chęci zarobienia to trochę za mało – trzeba budować własną infrastrukturę techniczną, mieć wpływ na jakość połączeń.
Zamiast rzucić się na łatwy zarobek, WDT postawiła na jakość od początku istnienia firmy. Skutek? Z pięciu istniejących w ostatniej dekadzie na polonijnym rynku firm, na telekomunikacyjnym placu boju pozostało tylko World Discount Telecommunication. „Przykładów mogę podać kilka, ale zostańmy przy ostatnim. Niedawno GlobeCom, firma działająca w Chicago, w ciągu jednej nocy zwinęła manatki, zostawiając klientów bez możliwości rozmów telefoniczmych z najbliższymi. Ludzie zostali na przysłowiowym lodzie, a nikomu żyjącemu na obczyźnie nie trzeba tłumaczyć, co oznacza odcięcie od kontaktów z najbliższymi po drugiej stronie oceanu” - mówi Łukasz Dudka, szef marketingu w WDT. Ale fenomen WDT to nie tylko wygoda tanich rozmów telefonicznych z praktycznie całym światem. To firma z duszą. I to zgrabną...
Firma dla klienta, a nie klient dla firmy
„Trzeba zacząć od tego, że mamy naprawdę wspaniałych, lojalnych klientów” – mówi Marzena Łukasiewicz, która przez dwa lata była na pierwszej linii, czyli w biurze obsługi klienta. „Klient WDT dzwoni na przykład do pani Basi. Jak pani Basia jest zajęta, to klient poczeka. To wynik zaufania, które tworzy się między nami i klientami. Oni wiedzą, że jak zadzwonią do WDT, to nie dość, że nie będą musieli wysłuchiwać bezdusznego automatu, to mają po drugiej stronie ludzi, którzy naprawdę chcą im pomóc. I to niekoniecznie musi być sprawa związana z naszymi usługami. Nie mamy oczywiście czasu, by godzinami rozmawiać o problemach naszych klientów, ale jedno jest pewne – nikogo nigdy nie zbywamy. Nie tutaj, nie w naszej firmie. I zawsze można porozmawiać w swoim ojczystym języku – oczywiście po polsku, ale także rosyjsku, ukraińsku, serbsku”. Ta grupa, o której mówi Marzena, to przede wszystkim ludzie, którzy rozpoczynali przygodę z World Discount Telecommunication 12 lat temu, kiedy firma zaczynała budować renomę wśród Polonii. „To jak część naszej rodziny” – zgadza się Łukasz. „Przeszli z nami niejedną loterię, niejeden piknik – mamy w nich zarówno najwierniejszych klientów, jak i najostrzejszych krytyków. I o to dokładnie chodzi.” WDT ma obecnie w USA ponad 100 tysięcy klientów – ponad 65 procent stanowią rozsiani po całych Stanach Polacy, a reszta to przede wszystkim Rosjanie i Ukraińcy, choć najnowszy serwis testowany wśród Amerykanów i oferowany klientom pod nazwą Allvoi, robi furorę nawet wśród... Hindusów.
Klienci WDT, polonijnej firmy, która zrobiła karierę nie tylko wśród Polonusów, stają się coraz bardziej wymagający – to co przed laty było czymś specjalnym, jest dziś standardem. „Dwanaście lat temu byliśmy rynkowym przebojem, oferując najtańsze rozmowy do Polski. Wtedy minuta kosztowała 48 centów, dziś najtańsze 60 sekund jest za... 1,6 centa. Ciągle jesteśmy najtańsi, a dodatkowo klient ma znakomitą jakość połączeń, możliwość łączenia się z najbliższymi za pomocą telefonów komórkowych i wiele innych opcji. Co powiem tym, którzy przytoczą argument, że od WDT tańsze są rozmowy przez karty telefoniczne? Nie są, bo warto, kupując kartę, pamiętać o paru sprawach – że zawsze zostaniemy oszukani na ukrytych kosztach, że jakość połączenia będzie taka, że będziemy zgadywać czy rozmawiamy z ciocią Jadzią czy wujkiem Staszkiem, a szansa na złożenie skargi, że kupiliśmy kartę na 1000 minut, a skończyła się po 500, są równe zeru. Nie mówiąc już o niewygodzie wykręcania kilkunastu tajemniczych PIN-ów czy numerów dostępowych....”
Firma z duszą
Żyjemy w czasach, kiedy o firmach, jeśli się pisze, to pisze się źle. Szefowie upadających korporacji z odprawami wartymi dziesiątki milionów dolarów, pracownicy firm myślący tylko o tym, jak znaleźć coś lepszego – w WDT jest odwrotnie. Dostrzegły to nie tylko setki tysięcy zadowolonych klientów WDT ze wszystkich grup etnicznych, ale także tak wpływowa na rynku amerykańskim gazeta, jak „The Wall Street Journal”, poświęcając polonijnej firmie i znakomitej obsłudze klientów specjalny, pełen pochwał artykuł. „U nas nie tylko pracują dziewczyny miłe, doskonale wiedzące jak pomóc klientowi, ale przy tym to nie są dziewczyny – to są LASKI. Najcieplej wspominamy rozmowy z klientami mieszkającymi w „egzotycznych” miejscach. Zawsze można porozmawiać o pogodzie lub miejscowej drużynie sportowej, często zdarza się, że nasi klienci mówią, że jak będziemy w Kalifornii, Ohio, Alasce czy na Hawajach – klientów mamy wszędzie! – żebyśmy do nich po prostu wpadli na kawę. To chyba najlepszy dowód, że nas się lubi” – śmieje się Marzena.
Każdy, kto był w głównym biurze WDT przy 7333 N. Oak Park Road w Niles, jest o tym przekonany. Tak jak o tym, że firma bardzo poważnie podchodzi do swojego, stworzonego w chwili powstania przesłania – jak zarabiamy wśród Polaków, to zawsze pomagamy środowisku polonijnemu. W Chicago czy w Nowym Jorku wszyscy o tym wiedzą, bo WDT jest wszędzie: sponsoruje polskich artystów występujących w Stanach, pomaga finansowo w organizacji pikników parafialnych, imprez plenerowych, jak Taste of Polonia, niezliczonych polonijnych turniejów piłkarskich czy tenisowych i ma nawet swój półzawodowy zespół kolarski. Inaczej być nie może, skoro szef Andrzej Płocienniczak to od dwóch dekad zapalony kibic Chicago Blackhawks, a podczas weekendów prawy obrońca w piłkarskiej drużynie Calisia.
Zdaniem Andrzeja Płócienniczaka, nie ma dobrej firmy bez zadowolonych pracowników: „Rodzina WDT to twarz i dusza firmy. Z nimi rozmawiają klienci, im mówią co im się podoba, a co nie. Nasze zadanie jest proste – słuchać ich sugestii i zmieniać firmę tak, żeby dawała klientom nawet więcej niż oczekują. Dlatego ważne jest, żeby każdy z pracowników wiedział, że ma za sobą firmę, która daje mu plan emerytalny, świadczenia zdrowotne, a jak trzeba wyskoczyć, gdzieś w nagłej sprawie w ciągu pracy, to też nie robimy z tego tragedii, bo mamy ekipę, w której każdy każdemu pomaga. Najbardziej zyskuje na tym zadowolony z nas klient”.
Wygoda i łatwość korzystania z serwisów WDT to znak firmowy najpopularniejszej polonijnej firmy telekomunikacyjnej, która od 2001 roku ma swój oddział w polskim Lublinie. Dziś jak ulał do WDT pasuje slogan wymyślony 25 lat temu przez Agnieszkę Osiecką dla Coca-Coli: „To jest to!” Dzwonisz do Polski tylko z komórki – nie ma problemu, WDT ma taką opcję. Chcesz numer dostępowy w Polsce, by rodzina mogła do ciebie dzwonić, kiedy tylko zechce – w WDT załatwisz to w kilka minut. Chcesz od czasu do czasu dzwonić do Polski za darmo – zapisz się na program „Go Green” i korzystając z rachunków przesyłanych e-mailem, za wybrane losowo rozmowy nie zapłacisz ani centa. To samo, jeśli przez miesiąc, odpoczywając, np. w Polsce, nie korzystasz z telefonu – od WDT nie dostaniesz rachunku, według unikalnej dziś zasady – nie dzwonisz, nie płacisz.
Wiadomo – firma z duszą.