Andrzej Czuma show
W sprawie ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy było wszystko czego wymaga scenariusz dobrego filmu sensacyjnego, opisującego zakulisowe działania polityków. Jak w świetnym obrazie o prezydencie Richardzie Nixonie, który gdzieniegdzie można jeszcze zobaczyć na ekranach kin politycy szli w zaparte, szukali winnych nie tam gdzie trzeba, odwracali kota ogonem, udawali Greka i próbowali zrzucić winę na media, które w przypadku sprawy ministra Czumy stały się narzędziem w ręku „małpiarni w Chicago”.
Zakończenie konfliktu być może będzie przypominało surrealistyczne wizje z obrazów Salvatore Dali bądź powieści Franza Kafki. Andrzej Czuma będzie musiał stawić się w sądzie w charakterze pozwanego. Jako minister sprawiedliwości sądy nadzoruje. Sytuacja dziwna i co tu wiele mówić rzadko spotykana, choć być może wówczas ministrem już nie będzie. Wiele krajowych mediów spekuluje, że jego dymisja stanowi tylko kwestię czasu.
Prawdę powiedziawszy wybuch afery nie mógł stanowić dla Andrzeja Czumy zaskoczenia. Od początku lutego największe redakcje krajowych pism przesyłały zapytania do biura poselskiego Andrzeja Czumy w sprawie kilkunastu procesów sądowych dotyczących głównie długów na kartach kredytowych, a także zaciągniętych od osób prywatnych oraz rachunków ze szpitali. Dwie sprawy dotyczyły odszkodowań za spowodowane wypadki drogowe.
Redakcjom w imieniu posła odpowiadał zazwyczaj jego asystent społeczny i syn Krzysztof Czuma. Bagatelizował on znaczenie przesyłanych dokumentów, niektóre uznawał za fałszywki. Sugerował dziennikarzom podjęcie innych tematów jak na przykład ubezpieczeń samochodowych OC, z czym ponoć jest w Polsce jakiś skandal. W przypadku sprawy z Mieczysławem Klasą wskazywał na fatalny stan umysłowy wspomnianego z powodu długiego pobytu w szpitalu. Domyślam się, że odpowiedzi te tylko podgrzewały atmosferę w redakcjach.
W końcu 9 lutego bomba została zdetonowana. Jako pierwszy o amerykańskich kłopotach ministra Czumy poinformował na swojej stronie internetowej tygodnik „Polityka”. Autor artykułu „Minister na debeice” Cezary Łazarewicz, wymieniając długi Czumy powoływał się na mnie, dzięki czemu zostałem przynajmniej dla zwolenników ministra głównym rozgrywającym i zarazem celem ataku.
W ciągu następnych kilkudziesięciu minut wiadomość o długach Czumy znalazła się na czołówkach wszystkich polskich potrali internetowych, serwisów informacyjnych w radiu i telewizji. W ten sposób amerykańskie kłopoty ministra stały się głównym tematem polskich mediów, stanowiły doniesienie dnia.
Afera wybuchła w niekorzystnym dla Czumy momencie. Wcześniej popełnił on kilka znaczących gaf. Największa dotyczyła ujawnienia informacji o tym, iż rząd polski zna nazwiska porywaczy, którzy zamordowali Polska w Pakistanie. Wcześniej za wyjątkowo niefortunną uznano wypowiedź syna ministra, który zauważył, iż nepotyzm to nic złego. Prasa zarzucała, iż Krzysztof Czuma szarogęsi się w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Na wiadomość o amerykańskich długach minister Czuma zareagował początkowo z wrodzonym sobie tupetem. Stwierdził, że doniesienia to jedno wielkie oszczerstwo, bowiem wszystkie zobowiązania uregulował, zaś „Politykę” pozwie do sądu. Ponadto opublikowanie informacji o długach to polityczna zemsta niżej podpisanego za to, że minister miał odwagę ujawnić, że w przeszłości byłem agentem Służby Bezpieczeństwa.
Jeszcze tego samego dnia po południu odpowiedzi ministra Czumy uległy znacznej modyfikacji. Po spotkaniu z premierem Tuskiem minister przyznał, że rzeczywiście miał w Ameryce kłopoty, ale co podkreślał z naciskiem wszystkie zobowiązania spłacił. Pozostało mu jedynie kilka niewielkich długów honorowych
10 lutego „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł pt: „Amerykańskie długi Czumy”. W tekście wymieniono wszystkie sprawy sądowe A. Czumy oraz sumy o jakie chodziło. Inne gazety publikowały rozmowy z dentystką Alicją Jonik i Mieczysławem Klasą, którzy za pośrednictwem sądu musieli ściągać długi. Ministrowi spokoju nie dawały tabloidy „Fakt” i Superexpress”. „Dziennik” z kolei informował, że grupa Polonusów z Chicago związana z Platformą Obywatelską wynajęła agencję detektywistyczną do badania sprawy Czumy.
Następnego dnia Andrzej Czuma zorganizował konferencję prasową, transmitowaną na żywo przez główne polskie rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne, jak choćby TVN24. Ponownie zapewnił, że wszystkie swoje zobowiązania spłacił przy okazji dobrowolnej sprzedau przy 3226 N. Osceola w Chicago i w tej chwili jest czysty jak żona Cezara. Minister pokawywał rozmaite dokumenty mające potwierdzać jego wersję.
Tego samego dnia kilka godzin później korespondent „Faktów” TVN Marcin Wrona w korespondencji na żywo z Chicago, trzymając dokumenty w ręku dowodził, że Andrzej Czuma podczas konferencji nie do końca mówił prawdę. Wskazywał, że do sprzedaży domu został zmuszony przez bank, który wcześniej wszczął procedurę przejęcia nieruchomości. Czuma do uregulowania zobowiązań został przymuszony przez wymiar sprawiedliwości.
Podczas konferencji prasowej dziennikarze pytali, czy dla uwiarygodnienia swoich stwierdzeń minister opublikuje przynajmniej konkluzję swojego raportu kredytowego. Minister odmówił, gdyż - jak przekonywał - dokument zawiera wiele „wrażliwych” danych osobowych. Przedstawiciele mediów dowiedzieli się także, iż na polecenie ministra dokument został utajniony i nikt do niego już nie dotrze.
Wkrótce tygodnik ‘Polityka” opublikował na swoich stronach internetowych ów „tajny” raport opracowany przez firmę Equifax badającą zdolność kredytową Amerykanów. Z dokumentu jednoznacznie wynikało, że wbrew zapewnieniem ministra, wszystkie długi nie zostały spłacone. Przynajmniej w jednym wypadku, jeszcze w 2006 roku po powrocie ministra do Polski i w rok po sprzedaży domu firma Colonial Credit ścigała go za długi. Oczywistym stało się, że minister nie mówi prawdy, zwyczajnie mataczy.
Coraz to nowym informacjom dotyczącym długów ministra towarzyszyła hałaśliwa i mało merytoryczna dyskusja w mediach. Szczególną aktywnością wykazywał się przyjaciel A. Czumy i towarzysz z więziennej celi, wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. Bronił przyjaciela jak „niepodległości” przy okazji wyżywając się na Polakach w Chicago, którzy jego zdaniem pałając żądzą zemsty, kierowani uczuciem zawiści atakują ministra, wspaniałego Polaka. „Ja widziałem tę małpiarnię w Chicago” - grzmiał wicemarszałek w TVN24 w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. W związku z tą wypowiedzią prezes KPA Frank Spula wystosował pismo protestacyjne adresowane do marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. Potem Niesiołowski nieco złagodził swoją wersję w programie TVM „Kawa na ławę” i uściślił, że mówiąc o małpiarni w Chicago miał na myśli Andrzeja Jarmakowskiego i Krzysztofa Kocha.
Z kolei poseł PSL Krysztof Kłopotek radził, aby Andrzej Czuma podał się do dymisji, gdyż inaczej media rozbiorą go do rosołu. Rzeczywiście taki proces obserwowaliśmy w kolejnych dniach. Tygodnik „Fakt” publikował zdjęcia ministra jak służbowym Volvo jeździ po zakupy do supermarketu. Prasa pisała o roli ministra w rozbiciu organizacji POMOST i innych krajowych wpadkach jak brak terminowego rozliczenia funduszy przeznaczonych na utrzymanie biura poselskiego i złamanie ustawy antykorupcyjnej. A. Czuma zasiadał w radzie nadzorczej firmy należącej do syna ministra. Tygodnik „Nie” ubolewał nad ciężkim losem ofiar wypadków drogowych spowodowanych przez A. Czumę, które musiały miesiącami dochodzić swoich roszczeń.
Grzechów wystarczy na długą spowiedź. Mimo to premier Donald Tusk, choć otwarcie przyznwał, że w 20-letniej historii III RP nie widział tak zajadłego ataku mediów na jakiegokolwiek polityka, nie zdymisjonował ministra. Sam minister Czuma dowodził, że akcja mediów to spisek prokuratury obawiającej się jego reform. Prokuratura do obrony swoich interesów używa Polonii w Chicago.
Można w tym miejscu zapytać dlaczego media z taką zajadłością zaczły ministra atakować. Trafnie wyjaśnił to Cezary Łazarewicz na łamach „Polityki” w kolejnym swoim artykule opublikowanym 17 lutego: Naprawdę nie mamy żadnej intencji „czepiania się" ministra, redakcja nie pracuje na niczyje zlecenie, nie jesteśmy marionetką w rękach skłóconej „małpiarni z Chicago". Chcieliśmy wiedzieć, kim jest nowy szef polskiego aparatu sprawiedliwości (całe moje dochodzenie wzięło się z próby opisania sylwetki pana ministra). A potem, wraz z kolejnymi - zaskakującymi także dla nas - informacjami, pojawiły się ważniejsze pytania: jaki jest jego stosunek do prawa, do własnych zobowiązań i słów, do ludzi, czy potrafi kierować wielką instytucją, a wreszcie - jaki jest jego stosunek do wymiaru sprawiedliwości, choćby w innym kraju? Mamy prawo to wiedzieć czy nie? Czy szacunek dla przeszłości Andrzeja Czumy i pamięć o szykanach, jakim poddawano go w PRL, znosi pytanie o to, jakie ma kwalifikacje, także osobowościowe, do pełnienia wysokiego urzędu w 2009 r.?
Krewki syn p. ministra sprawiedliwości grozi nam procesem karnym i trzema latami więzienia. Przyjmujemy te groźby - że zacytuję pierwsze słowa z konferencji prasowej Andrzeja Czumy - „z zażenowaniem i smutkiem". Autor dodawał: „Każdy może wpaść w kłopoty, ale sposób, w jaki sobie z nimi radzimy, wiele mówi o człowieku. A przecież słyszeliśmy, że jedną z głównych kwalifikacji Andrzeja Czumy do stanowiska ministra sprawiedliwości miała być krystaliczna „uczciwość”.
Czołowa publicystka Gazety Wyborczej Ewa Milewicz domagała się dymisji ministra w komentarzu „Niestety Czuma to tykająca bomba”. W podobnym tonie wypowiadała się wielu innych komentatorów. Rafał Kulkin także na łamach „Wyborczej” twierdził, że Czumie mianując go ministrem wyrządzono krzywdę, gdyż nie radzi sobie na tym stanowisku. Komentator dziennika „Rzeczpospolita” Dominik Zdrot swój komentarz zatytułował: „Czas na dymisję Andrzeja Czumy”. Pewnie ten czas nadejdzie. Premier jednak - jak informują osoby dobrze poinformowane - chce nieco odczekać, aby nie dokonywać zmiany w swoim rządzie pod presją mediów.
Afera z ministrem Czumą ma dla Polonii w Chicago jeden aspekt pozytywny. Polonia po raz pierwszy od długiego czasu wzbudziła zainteresowanie mediów w kraju. Czy rzeczywiście jest taką małpiarnią jak mówił Stefan Niesiołowski? Cytowany powyżej Cezary Łazarewicz nawet przyjechał do Wietrznego Miasta, aby sprawdzić to osobiście. Jestem bardzo ciekawy tego co napisze.