Polska atomowa
Polska ma szansę dołączyć do grona państw, które w produkcji prądu wykorzystują elektrownie atomowe. Do dzisiaj ta „nowinka technologiczna” nie zawitała do naszego kraju, a wśród starszych Polaków słowo „atomowa” kojarzy się głównie z Hiroszimą bądź katastrofą w Czarnobylu. Od czasu do czasu z niezrealizowaną do dzisiaj inwestycją w Żarnowcu.
O korzyściach płynących z wykorzystywania elektrowni atomowych nie trzeba nigdzie i nikogo przekonywać. Jest to jedno z tańszych źródeł pozyskiwania energii. W dodatku źródło ekologiczne, o ile oczywiście budowane jest z zachowaniem najwyższych standardów, stosowanych w tego typu przedsięwzięciach. Polskie władze w końcu zdecydowały – czas na elektrownię atomową w Polsce. Do dzisiaj jednak nie zdecydowano się, w którym miejscu. Ważne jednak, że widać wolę i zaangażowanie w sprawę. – Powołamy pełnomocnika rządu do spraw energetyki jądrowej – deklarował niedawno premier, Donald Tusk. Zapewniał również, że elektrownię mieliby budować specjaliści z Francji albo Korei Południowej. W przekonaniu naszego rządu, to specjaliści na swoich kontynentach. – Będziemy współpracowali po to, by znaleźć najtańsze z punktu widzenia Polski, najbezpieczniejsze, najnowocześniejsze technologie – obiecywał na jednej z konferencji prasowych premier Tusk. W przekonaniu szefa rządu, pierwsza elektrownia atomowa w Polsce mogłaby rozpocząć działalność w 2020 roku. Druga – to już nieoficjalne ustalenia mediów – do roku 2030. Rząd nie zdradza na razie, o jakich lokalizacjach dla elektrowni myśli. Ze źródeł zbliżonych do rządowych wynika jednak, że znowu wzrosło zainteresowanie Żarnowcem. Tam miała już powstać elektrownia jądrowa, jeszcze w latach 80-tych ubiegłego stulecia. Na przeszkodzie stanęły jednak i silne protesty mieszkańców, i upadek komunizmu. Nie było już komu budować znienawidzonej wówczas elektrowni. Dzisiaj idea atomowego źródła energii powraca, a przesłanką ku temu są dążenia do pozyskiwania czystych i ekologicznych źródeł energii, odchodzących od standardowego sposobu, opartego na węglu. Na razie polski system energetyczny opiera się wyłącznie na tym surowcu. Inne źródła, jak elektrownie wiatrowe, wodne stanowią znikomy odsetek zasilania.
Nim jednak pierwsze kilofy zostaną wbite w ziemię, trzeba będzie przekonać, nieprzekonane do dzisiaj środowiska. – Ktoś musi przekonać do budowy elektrowni ekologów i mieszkańców okolic, gdzie ma zostać wybudowana – mówił w jednym z wywiadów prasowych Andrzej Strupczewski z Instytutu Energetyki Jądrowej. W tym celu powołana zostanie specjalna agencja, która po pewnym czasie swojego funkcjonowania przekaże rządowi odpowiedni raport. Żarnowiec, choć jest niemal pewnym kandydatem na zlokalizowanie w nim nowoczesnej elektrowni, nie jest jeszcze oficjalnie wymieniany w gronie kandydackich miast. To zabieg mający uspokoić, a przynajmniej nie drażnić, potencjalnych przeciwników atomowych rozwiązań. W Polsce mamy w pamięci rok 1986, gdy nagle okazało się, że atomowa chmura przedostała się przez Bug i krąży między wschodnią a zachodnią granicą kraju. Później w naszej świadomości utknęły obrazki z Czarnobyla. Umierający na popromienną chorobę ludzie. Zmutowane rośliny i zwierzęta. Do wielu Polaków nie przemawia nawet fakt, że wzdłuż wschodniej granicy Niemiec, a więc przy zachodniej granicy Polski, elektrowni atomowych jest kilka, jeśli nie kilkanaście. Jakakolwiek awaria w nich, byłaby dla nas tak samo groźna, jakbyśmy mieli do czynienia z elektrownią na terenie Polski.
Inaczej na pomysł stawiania elektrowni atomowych patrzą młodzi ludzie. Dla nich to zwiastun nowoczesności, czegoś innego, sygnał, że Polska zrywa z zaściankowym i ciągle biednym podejściem do innowacji. Poza tym, to szansa na nowe miejsca pracy.
W tej chwili, jak wspomnieliśmy rozważane są dwie lokalizacje, o których dowiedziały się media. To Żarnowiec (pomorskie) i Klempicz (wielkopolskie). Rząd mówi o jeszcze kilku lokalizacjach branych pod uwagę, ale nie chce zdradzić ich położenia geograficznego.