Polska pożegnała swoją elitę polityczną
Odchodzą do przeszłości traumatyczne przeżycia związane z żałobą narodową po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Po czasie pogrzebów, gdy żegnaliśmy elitę polityczną państwa, jedni wzięli się do roboty, inni systematycznie podkręcają emocje. Emocje podkręcać łatwo, gdyż dochodzenie mające wyjaśnić przyczyny katastrofy – jak zwykle w takim wypadku – potrwa pewnie długo. Polska prokuratura zbyt łatwo ulegająca urokowi tajności, niechętnie dzieli się informacjami z opinią publiczną, co ułatwia snucie fantastycznych teorii. W Chicago jak i w Polsce, wśród tych, którzy jak twierdzą, mają monopol na patriotyzm i prawdę, powstają teorie zupełnie fantastyczne, przebijające wielokrotnie to, co zdolni byli wymyślić w swoich powieściach Robert Ludlum, czy Ian Fleming. Trochę rozumiem te zachowania, bowiem katastrofa pokazała, że wcale nie jest tak źle z III Rzeczpospolitą, której miłośnicy spiskowych teorii związanych ze smoleńską katastrofą przecież nie lubili. Jakby obawiali się, że wraz ze śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego odchodzi wizja IV RP.
III RP w ostatnich tygodniach zdała egzamin. Pokazała, że instytucje państwa są odporne na niespodziewany cios. Ta sprawność państwa została zademonstrowana chociażby zorganizowaniem monumentalnego pogrzebu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Smoleńska katastrofa obaliła także mit o dramatycznie złym stanie politycznych elit. Te bowiem, w okolicznościach zupełnie nadzwyczajnych i delikatnych zarazem, bardzo szybko odnalazły właściwe dla siebie miejsce. Sprawnie zadziałały wszystkie procedury związane z przekazaniem władzy i zachowaniem ciągłości państwa.
Wspólnie przeżywana przez Polaków żałoba po tragedii, odsłoniła jeszcze jeden ciekawy proces. Chodzi w tym wypadku o zasypywanie symbolicznej przepaści w świadomości pomiędzy narodem i państwem. Trudno bowiem inaczej niż troską o państwo uzasadnić fenomen, tak często wyrażanego w pierwszych godzinach po katastrofie zaniepokojenia o to, co dalej. Tłumy na trasie warszawskiego powrotu nie tylko prezydenta, ale i kolejnych ofiar katastrofy pokazywały, że społeczeństwo rozumiało, że krzywda stała się państwu, Ojczyźnie. Świece zapalane przed Pałacem Prezydenta jak i w wielu innych miejscach kraju, pokazywały, że ci, którzy zginęli, byli naszym wspólnym dobrem.
Nie mam wątpliwości, że ci, którzy odeszli, choć reprezentowali bardzo różne poglądy, służyli państwu, czyli dobru wspólnemu – każdy na swój sposób. Wielu pasażerów nieszczęsnego „Tupolewa” znałem osobiście. Nie sposób szerzej wspomnieć o wszystkich. Zapewne wraz z upływem czasu doczekają się swoich monografii i wielu wspomnień. Z pewnością zasłużyli na to. Tutaj wspomnijmy o niektórych, wierząc w to, że pamięć o nich przetrwa w naszej świadomości.
Lech Kaczyński
Urodził się 18 czerwca 1949 w Warszawie. Jeszcze jako dziecko wraz z bratem wystąpił w filmie „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Po ukończeniu studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim trafił do Gdańska, gdzie na miejscowym uniwersytecie był asystentem. Po strajkach w czerwcu 1976 roku związał się z opozycją demokratyczną. Przed Kolegiami d/s Wykroczeń jako specjalista w zakresie prawa pracy bronił zwalnianych robotników. W trakcie strajków sierpniowych został ekspertem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego właśnie d/s prawa pracy. Personalnie powstała dla niego dość niewygodna sytuacja, gdyż ekspertem rządu w trakcie negocjacji był jego szef z Uniwersytetu, prof. Jackiewicz. Potem wielokrotnie uczestniczył w rozmaitych negocjacjach jako ekspert Solidarności. 12 grudnia 1981 został internowany w Strzebielinku. Los chciał, że trafiłem z nim do jednej celi. Przez blisko rok spaliśmy obok siebie, graliśmy w szachy, rozmawialiśmy, w niedzielę czekaliśmy na nasze żony, które zazwyczaj razem przyjeżdżały do więzienia.
Zapamiętałem go jako człowieka bardzo dumnego z polskiej historii. Bliski był mu romantyczny kult naszych dziejów. Uwielbiał rozmawiać o AK i Powstaniu Warszawskim, w którym walczyli jego rodzice. Zresztą stworzenie znakomitego Muzeum Powstania Warszawskiego to pewnie jedno z największych osiągnięć jego życia. Nigdy nie ukrywał swojego przywiązania do rodziny i brata.
Należał do ludzi niezwykle ciepłych, towarzyskich. Był gotowy do podzielenia się z drugim wszystkim, co posiada. Wówczas swoimi poglądami bliski był europejskiej socjaldemokracji, co potem znalazło swoje odzwierciedlenie w programie PiS „Polski solidarnej”.
Aleksander Hall, który nie należał do politycznych przyjaciół prezydenta, wspominając Lecha Kaczyńskiego, napisał w „Gazecie Wyborczej” między innymi: „Ostatni raz widziałem go we wrześniu zeszłego roku na obchodach trzydziestolecia Ruchu Młodej Polski w gdańskim Dworze Artusa. Był odprężony i chyba szczęśliwy. Był wśród znajomych i przyjaciół z czasów opozycji demokratycznej i „Solidarności”. Tego samego dnia bez fleszów i kamer pojechał odwiedzić w mieszkaniu naszego ciężko chorego przyjaciela Leszka Jankowskiego. Wręczył mu wysokie odznaczenie, porozmawiał, wypił herbatę. Takiego Lecha Kaczyńskiego chciałbym zapamiętać”.
Lech Kaczyński uczestniczył w rozmowach w Magdalence, potem po 1989 roku pracował w kancelarii prezydenta Lecha Wałęsy, z którym popadł w konflikt. Nie było w tym nic nadzwyczajnego, gdyż w konflikt z prezydentem popadli niemal wszyscy ludzie niegdyś związani z opozycją demokratyczną. Potem Lech Kaczyński był posłem, jednym z liderów Porozumienia Centrum, szefem Najwyższej Izby Kontroli, ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, jednym z twórców Prawa i Sprawiedliwości, wreszcie prezydentem. Zapewne upłynie jeszcze wiele czasu zanim doczekamy się rzetelnych ocen jego prezydentury. Dla mnie dramat tego polityka polega na tym, że choć pełnił on w III RP najwyższe funkcje państwowe, to jej nie lubił i dlatego współtworzył program, nowej, ponoć lepszej IV RP. Kaczyński dumny był z polskiej historii, ale dumny z III RP, której był najwyższym przedstawicielem nie był. IV RP zbudowana pewnie nigdy nie zostanie. Jednak służąc idei jej budowy Lech Kaczyński przekonany był, że służy Polsce najlepiej, jak potrafi.
Arkadiusz Rybicki
Nieprzypadkowo umieściłem te osoby obok siebie. Nie zestawiam ich także obok siebie dlatego, że Rybickiego, w momencie śmierci posła Platformy Obywatelskiej, znałem znacznie lepiej niż Lecha Kaczyńskiego. Rybicki zupełnie inaczej pojmował świat, inaczej widział przyszłość Polski. Obu jednak łączyła miłość do polskiej historii. Być może dlatego znaleźli się razem na pokładzie samolotu lecąc, oddać hołd katyńskim ofiarom.
Urodził się w 1953 roku w Gdyni. Po studiach historycznych na UG współpracował z KORem, zakładał Studencki Komitet Solidarności w Gdańsku, działał w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Później współtworzył Ruch Młodej Polski, redagował od 1977 roku podziemne pismo „Bratniak”.
Wydarzenia z sierpnia 1980 roku sprawiły, że na stałe zapisał się w historii Polski. To on, wraz z Maciejem Grzywaczewskim (prywatnie mężem Bożeny, siostry Rybickiego) spisał na tablicy 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Tablicę po latach została wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO „Pamięć Świata”.
Przez długi czas był blisko związany z Lechem Wałęsą - zarówno przed, jak i po 1989 roku. Pracował w Kancelarii Prezydenta RP, ale odszedł po konflikcie z Mieczysławem Wachowskim. Później działał przede wszystkim w branży telewizyjnej (m.in. Agencja Filmowa Profilm) i kulturze. Od 1999 do 2001 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, odpowiedzialnym m.in. za współpracę z zagranicą i integrację europejską. Ostatnio był posłem z ramienia Platformy Obywatelskiej.
W latach 1998-2005 zasiadał w radzie miasta Gdańska. Przez trzy lata (2002-2005) był dyrektorem Nadbałtyckiego Centrum Kultury, potem kierował departamentem kultury, sportu i turystyki w Urzędzie Marszałkowskim w Gdańsku.
Od 2007 roku reprezentował Pomorze jako poseł Platformy Obywatelskiej.
Jakaś tragiczna symbolika jest także w miejscu katastrofy. Arkadiusz Rybicki już bowiem jako młody licealista dążył do tego, aby pamięć o ofiarach zbrodni katyńskiej przetrwała, mówił o Katyniu w czasach, gdy było to zabronione. Dla kogoś, kto zobaczył go po raz pierwszy, mogło to stanowić zaskoczenie, gdyż w tamtym czasie Aram nosił długie włosy, uwielbiał muzykę zespołu Led Zeppelin, wyglądał na hippisa. Wszystko było w tej postaci niezwykłe. Niezwykła była także klasa w I LO w Gdańsku, do której chodził, gdzie spotkało się wielu ludzi, którzy postanowili rozpocząć antykomunistyczną działalność. Młodzi licealiści niszczyli partyjne napisy, jedynie wówczas słuszne hasła. Milicja na tę grupę graficiarzy organizowała w mieście obławy. Nie udało się ich jednak złapać.
Zachowanie milicji w Grudniu 1970 roku nie zaskoczyło uczniów III klasy LO. 12 grudnia 1970 roku rząd Józefa Cyrankiewicza ogłosił podwyżki cen żywności. Miał to być początek reformowania socjalistycznej gospodarki. 14 grudnia zastrajkowała Stocznia im. Lenina w Gdańsku. Robotnicy wyszli ze stoczni i ruszyli w kierunku dzielnicy Wrzeszcz, gdzie chcieli namówić do udziału w proteście studentów Politechniki Gdańskiej.
Następnego dnia spłonął budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Rybicki uciekł ze szkoły przez okno. We Wrzeszczu przemawiał przez megafon zainstalowany na zdobytej milicyjnej „nysce”. Robotnicy mówili o podwyżkach i pensjach, Rybicki natomiast twierdził, że podwyżki i pensje nie są najważniejsze. Przypomniał, że Polska znajduje się w niewoli ZSRR, który odpowiedzialny jest za Katyń oraz za brak masła. Wielu robotników potraktowało Rybickiego jako prowokatora, chociaż historia to jemu przyznała rację.
Wraz z małżonką Małgorzatą, którą poznał jeszcze w czasach licealnych, działali także społecznie w fundacji dzieci chorych na autyzm. Jedno z ich dzieci cierpiało na to schorzenie.
Anna Walentynowicz
W życiorysie Anny Walentynowicz nie brakowało dramatycznych zwrotów. Urodziła się 15 sierpnia 1929 w Równem jako Anna Lubczyk. Tuż przed wybuchem wojny została sierotą. Przygarnięta przez obcych ludzi, w 1941 r. znalazła się pod Warszawą. Stąd, gdy już ucichły armaty, przeniosła się później w okolice Gdańska, gdzie pracowała w gospodarstwie rolnym. Później zatrudniła się w piekarni, a następnie w fabryce margaryny.
W 1950 roku Anna Walentynowicz zapisała się na kurs spawacza i trafiła do Stoczni Gdańskiej. Przyzwyczajona do ciężkiej pracy stała się przodowniczką pracy. Wyrabiała 270% normy. Jej zdjęcia trafiały do gazet. W nagrodę, jako członkini komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, wysłana została w sierpniu 1951 na zjazd młodzieży do Berlina. Jednakże wkrótce potem oddała legitymację ZMP i wstąpiła do Ligi Kobiet. Jako działaczka tej organizacji zaczęła zabiegać o prawa pracowników. Wtedy zaczęły się jej kłopoty z Urzędem Bezpieczeństwa. We wrześniu 1952 urodził się jej syn Janusz Postanowiła jednakże nie wychodzić za mąż za ojca dziecka.
Z czasem ciężka praca spawacza zrujnowała jej zdrowie, nie chcąc przejść na rentę, przekwalifikowała się na suwnicową.
W 1968, gdy domagała się wyjaśnienia defraudacji pieniędzy z funduszu zapomogowego, podjęto pierwszą, nieudaną próbę wyrzucenia jej z pracy. W obronie koleżanki stanęła cała załoga wydziału W-3, gdzie pracowała.
Podczas robotniczego protestu w grudniu 1970 Walentynowicz przygotowywała strajkującym posiłki. W styczniu 1971 wybrano ją na delegatkę na spotkanie z Edwardem Gierkiem. W 1978 została wraz z Krzysztofem Wyszkowskim, Lechem Wałęsą, Joanną i Andrzejem Gwiazdą jedną ze współzałożycielek Wolnych Związków Zawodowych. Działała jawnie. Jej mieszkanie było punktem kontaktowym WZZ. To sprowadziło na nią dotkliwsze szykany ze strony Służby Bezpieczeństwa: zatrzymania na 48 godzin, rewizje, groźby zwolnienia z pracy. Pani Ania godnie znosiła szykany.
8 sierpnia 1980, pięć miesięcy przed osiągnięciem wieku emerytalnego, Annę Walentynowicz dyscyplinarnie zwolniono z pracy. Decyzja dyrekcji wywołała 14 sierpnia strajk. Pierwszym postulatem protestujących robotników było przywrócenie Walentynowicz do pracy. Władza uległa ich żądaniom i wkrótce przywróciła ją do pracy. Sierpniowy strajk wybuchł w jej obronie, w ostatecznym rachunku doprowadził do powstania Solidarności. Pani Ania, choć szybko popadła w konflikt z Lechem Wałęsą, pozostała jednym z symboli ruchu. Robotnicy zaprotestowali w jej obronie, bowiem decyzja władz raziła niesprawiedliwością.
Była prostą kobietą, nie uczestniczyła w podejmowaniu ważnych politycznych decyzji. Zresztą wcale tego nie oczekiwała. To przykre, że po odzyskaniu niepodległości III RP nie potrafiła znaleźć miejsca dla osób, dzięki którym powstała. Parlament II RP potrafił uhonorować nielicznych, żyjących jeszcze wówczas powstańców styczniowych. Postanowiono wypłacać im stałą rentę. III RP nie było stać na taki gest wobec swoich twórców, nawet wobec swojej matki. Skromnie mieszkała w Gdańsku Wrzeszczu, w pewnym okresie nie mogąc wykupić leków ze swojej niewielkiej emerytury. Wówczas z pomocą przyszła jej chicagowska Polonia.
Pozostanie w pamięci jako osoba, która chciała żyć sprawiedliwie i godnie. Zapamiętam ją jako kogoś, kto nie przechodził obojętnie wobec krzywdy innych. Zasługą Lecha Kaczyńskiego jest także to, że próbował zrobić to, czego III RP wcześniej nie potrafiła, czyli znaleźć dla niej należne jej miejsce. To, że znalazła się w samolocie lecącym do Katynia było tego przejawem.
Generał Franciszek Gągor
Czasami w Chicago można usłyszeć opinie, że w Polsce niewiele się zmieniło. W wielu instytucjach rządzą komuniści i ich poplecznicy. Generał Franciszek Gągor był dowodem na to, jak bardzo niesprawiedliwa jest to teza. Należał bowiem do tej grupy polskich generałów, którzy szlify zdobywali na Zachodzie, w strukturach NATO wyróżniali się inteligencją i rzadką umiejętnością myślenia strategicznego. W Brukseli nie ukrywano, że czeka go błyskotliwa kariera. Niektórzy widzieli w nim przyszłego dowódcę sił NATO. Byłby chyba pierwszym intelektualistą, który zrobił w Sojuszu tak wielką karierę. Od 2006 roku był Szefem Sztabu Wojska Polskiego.
Urodził się 8 września 1951r. we wsi Koniuszowa koło Nowego Sącza. Ukończył I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Długosza w Nowym Sączu W latach 1969–1973 studiował w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu. Był także absolwentem filologii angielskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (1983) oraz studiów strategicznych w Akademii Obrony NATO w Rzymie (2001). W 1998 w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie obronił rozprawę naukową nt. „Międzynarodowe operacje pokojowe oraz ich miejsce we współczesnej doktrynie obronnej Rzeczypospolitej Polskiej” i uzyskał stopień naukowy doktora nauk wojskowych. W 2002 odbył Podyplomowe Studia Strategiczno-Operacyjne na Narodowym Uniwersytecie Obrony Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie. Biegle mówił po angielsku, rosyjsku i francusku. Generał był zapalonym tenisistą, doskonale znającym historię tej dyscypliny sportu.
Izabela Jaruga Nowacka
Jej serce zawsze biło po lewej stronie. Jej przyjaciele mówili: życzliwa, otwarta, wrażliwa na ludzką krzywdę. Urodziła się w 1950 roku w Gdańsku, ale w PRL nie zajmowała się polityką. Do polityki wkroczyła dopiero jako przewodnicząca Ligi Kobiet Polskich. Do Sejmu weszła dzięki wyborom w 1993 roku, w których uzyskała mandat z listy Unii Pracy. Osiem lat później wróciła na Wiejską jako posłanka z Gdyni, z listy SLD-UP, a w 2007 r. z listy Lewicy i Demokratów. W rządzie Marka Belki pełniła funkcję wicepremiera bez teki.
Działalność publiczna Izabeli Jarugi-Nowackiej to przede wszystkim walka o prawa kobiet. Zawsze było ją widać w pierwszym rzędzie corocznych Manif, demonstracji feministycznych czy marszy popierających mniejszości seksualne. To o niej jeden z ważnych biskupów powiedział, że jest „feministycznym betonem”.
W 2001 roku została pełnomocniczką rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn. Byłą współautorką ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Bardzo często wypowiadała się w kwestiach publicznych, prezentując nowoczesny, lewicowy światopogląd. Zawsze byłą przeciw wojnie: nie zgadzała się na udział Polski w wojnach w Iraku i w Afganistanie, była też przeciwniczką lokalizacji amerykańskich baz rakietowych nad Wisłą. Tutaj wychodziła jej pacyfistyczna natura.
Maciej Płażyński
Urodził się w 1958 r. w Młynarach (dziś warmińsko-mazurskie). Podczas studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego związał się z Ruchem Młodej Polski, zakładał Niezależne Zrzeszenie Studentów, kierował studenckim strajkiem okupacyjnym na UG. W wolnej Polsce zakładał „Kongres Liberałów”, działał w Partii Konserwatywnej.
Gdy w lipcu 1996 premier Cimoszewicz odwoływał go ze stanowiska wojewody gdańskiego, protestowali samorządowcy, stoczniowcy i zwykli mieszkańcy Pomorza, którzy uznali to za odwet lewicowego rządu na znanym z wysokiego poparcia dla Solidarności regionie.
W późniejszych o rok wyborach do Sejmu miał najlepszy wynik w Polsce, zdobywając 125 tys. głosów. Został Marszałkiem Sejmu III kadencji.
Na początku 2001 roku wraz z Donaldem Tuskiem i Andrzejem Olechowskim powoływali Platformę Obywatelską. Był liderem konserwatywnego skrzydła partii do czasu, gdy dwa lata później opuścił PO i jej klub parlamentarny (do Sejmu wszedł w 2001 r.)
Zakładał Fundację Pomorską, która wspiera przedsiębiorczość, szczególnie wśród młodych ludzi z najuboższych rodzin oraz Fundację „Nuta Nadziei”, która wspiera utalentowane muzycznie dzieci niepełnosprawne.
Do Katynia leciał jako prezes stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, którym kierował od 2008 roku.
Zbigniew Wassermann
Jego dobrzy znajomi twierdzili, że w polityce znalazł się zupełnie przypadkowo, niejako zmuszony przez życie. Uchodził za człowieka Lecha Kaczyńskiego, choć po prawdzie w polityce był samotnikiem. W Prawie i Sprawiedliwości nie miał zbyt wielu przyjaciół. Nie ukrywał, że bardziej interesowała go praca w komisjach śledczych, niż udział w politycznych koteriach. Polityk był znanym krakowskim prokuratorem. Studia prawnicze skończył w 1972 roku. W czasach PRL-u nie krył swojej religijności. W latach 80. należał do krakowskiego duszpasterstwa prawników. W 1989 roku został wiceszefem ówczesnej Prokuratury Wojewódzkiej w Krakowie. Zajął się m.in. badaniem nieprawidłowości w śledztwie w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa. Jednocześnie zasiadał w składzie komisji weryfikującej krakowskich funkcjonariuszy SB. Wszedł w konflikt z ówczesnym Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Uważał, że zbyt łagodnie traktuje się esbeków. W 1991 roku został odwołany ze stanowiska.
Dwa lata później został rzecznikiem prasowym Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Jego przygoda z polityką zaczęła się w 2000 roku. Wtedy Lech Kaczyński został ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Powołał Wassermanna na stanowisko Prokuratora Krajowego. Lecz tej nominacji nie chciał kontrasygnować Buzek. Do końca urzędowania Lecha Kaczyńskiego jako ministra sprawiedliwości Wassermann był „pełniącym obowiązki” prokuratora krajowego. „Przedstawił mi go Lech Kaczyński. Mówił, że Zbyszek jest nieprzejednany, nieprzekupny. I taki był” - wspomina Marek Biernacki z PO, wtedy szef MSWiA.
Doświadczenia z konfliktu z Buzkiem przekonało Wassermanna, by aktywnie wejść w politykę. W 2001 roku zaangażował się w działalność Prawa i Sprawiedliwości. We wrześniu 2001 roku został posłem na Sejm IV kadencji. Działał w sejmowych komisjach sprawiedliwości i do spraw służb specjalnych. Szerzej dał się poznać jako wiceszef Komisji Śledczej w sprawie PKN Orlen. W 2005 roku, w rządzie Kazimierza Marcinkiewicz został koordynatorem służb specjalnych. Tę samą funkcję pełnił w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W 2007 roku po raz trzeci został posłem. Zaangażował się w wyjaśnienia sprawy porwania Krzysztofa Olewnika i został wiceszefem komisji śledczej. „Zbyszek chciał po prostu odkryć prawdę” - mówi Marek Biernacki. W listopadzie 2009 został członkiem Komisji śledczej ds. tzw. afery hazardowej.
Władysław Stasiak
Znajomi mówili o nim, że był człowiekiem uczciwym do bólu. Był szefem Kancelarii Prezydenta RP. Pochodził z Wrocławia. Władysława Stasiaka, jako szefa ochrony studenckich strajków z 1988 r. na Uniwersytecie Wrocławskim, pamiętają wszyscy. Mówią o tym poseł Grzegorz Schetyna, eurodeputowany Ryszard Czarnecki, szef SPA Paweł Skrzywanek. I wszyscy dodają, że dobrze spisał się w tej roli. Schetyna, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, studiował razem ze Stasiakiem historię. Mówiąc o nim, wymieniał jednym tchem: "Prymus, najlepszy student, zawsze przygotowany, zaangażowany intelektualnie. Jasna postać".
Wiceprezydent Wrocławia, choć z wykształcenia jest chemikiem, poznał Stasiaka także w czasie studiów, razem działali w ruchu katolickim.
- Działał w podziemiu - wspominał Obremski. - Pisał artykuły do "Ruchu Młodych Katolików". Mówił po hiszpańsku, angielsku i francusku, czym nam bardzo imponował.
Znajomi z czasów studiów nie przypominają sobie, żeby chodzili z Władysławem Stasiakiem na piwo. Po chwili zastanowienia mówili: "On w ogóle nie pił. Ale nie był fanatycznym abstynentem, który z politowaniem patrzył na kogoś, kto zaczyna trzecie piwo”.
Paweł Skrzywanek podkreślał: „To był superkumpel”. I wyliczał: „Świetny student, poliglota, podróżnik, wywodzi się z rodziny o dużych tradycjach patriotycznych, bardzo wierzący”. Największą chyba przygodą Stasiaka w czasie studiów była, zdaniem znajomych, wyprawa do Peru.
Jeżeli przed katastrofą w Smoleńsku nieco wzrosły notowania Lecha Kaczyńskiego, to spora w tym zasługa ministra Stasiaka. Potrafił on bowiem wyciszyć konflikty. Należał do ludzi poszukujących zgody, a nie waśni, choć potrafił też walczyć o swoje przekonania.
Paweł Wypych
Paweł Wypych, od kwietnia ub. roku sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, wcześniej przez ponad rok doradca Lecha Kaczyńskiego ws. pracy i polityki społecznej.
Wypych karierę polityczną rozpoczął w 1990 roku, zdobywając mandat radnego Warszawy, który nieprzerwanie piastował do 2003 roku.
W 1999 roku został dyrektorem Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. W latach 2002-2005, gdy prezydentem stolicy był Lech Kaczyński, pełnił funkcję dyrektora Biura Polityki Społecznej Urzędu m.st. Warszawy.
W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza objął stanowisko pełnomocnika rządu ds. osób niepełnosprawnych i sekretarza stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. W 2007 roku premier Jarosław Kaczyński powołał go na stanowisko Prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które piastował przez pół roku.
Paweł Wypych był absolwentem Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji oraz Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Z wielkim szacunkiem wyrażali się o nim zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Podobnie jak Władysław Stasiak należał do osób, które miały za zadanie zmienić wizerunek prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Sam unikający konfliktów, był na dobrej drodze do osiągnięcia tego celu.
Jolanta Szymanek Deresz
Była szefową kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, posłanką na Sejm V i VI kadencji. Uchodziła za najlepiej ubraną polską posłankę, a jednocześnie jedną z najciekawszych twarzy polskiej lewicy. Niektórzy mówili o niej: „polska Hillary Clinton”. Znakomicie znała się na problematyce międzynarodowej, a jednocześnie lubiła wyrywać chwasty w swoim ogrodzie.
Urodzona w 1954 roku posłanka uważała, że jest w kwiecie wieku i najważniejsze ciągle jeszcze przed nią. „Jola uważała, że trzeba we wszystko co się robi, wkładać serce. Dawała mi rady, nawet takie jaką powinienem założyć koszulę i jaki krawat na konferencję. Recenzowała moje przemówienia” - wspomina Grzegorz Napieralski, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dodaje płacząc: „Jola zawsze opiekowała się moimi dwiema córkami, kiedy przychodziły do Sejmu. One nie mogą się pogodzić, że zabrakło cioci Joli”.
Była też zapaloną tenisistką, wygrywała Mistrzostwa Polski Prawników. Na polskiej lewicy to jedna z takich postaci, które bardzo trudno będzie zastąpić.
Sebastian Karpiniuk
Urodzony w 1970 roku Sebastian Karpiniuk był najmłodszym spośród 14 parlamentarzystów, jacy zginęli na pokładzie prezydenckiego samolotu.
Nie ukrywał, że obawiał się każdego lotu samolotem. Jego przyjaciele często żartowali z tego powodu, twierdząc, że obawę przed lataniem mierzy się w nowej skali w „karpiniukach”. Jednak zależało mu na wizycie w Katyniu. Interesował się historią. W poprzedniej kadencji Sejmu był wiceprzewodniczącym Parlamentarnego Zespołu Miłośników Historii.
Szefowi zachodniopomorskiej PO rozpoznawalność przyniosła praca w komisji ds. nacisków, zaangażowanie w odbieranie emerytalnych uprawnień esbekom i niebanalne wypowiedzi.
Sebastian Karpiniuk w sejmowych ławach zasiadał drugą kadencję. W poprzedniej znalazł się w grupie młodych posłów - rocznik '70 - walczących o ostry kształt ustawy lustracyjnej, której kontrowersyjne przepisy zakwestionował Trybunał Konstytucyjny. Był m.in. zwolennikiem lustracji dziennikarzy.
- Lustrujemy pierwszą, drugą i trzecią władzę - mówił w sierpniu 2006 r. - Więc naturalną koleją rzeczy winniśmy zlustrować czwartą. Ludzie mediów mają zbyt wielki wpływ na rzeczywistość. Chodzi o zaufanie i wiarygodność. Jak można wierzyć w treść artykułów pisanych przez byłych tajnych współpracowników?
Dziennikarze lubili pytać go o opinię, bo starał się wyrażać niebanalnie. Za zdanie "Prawda jest tylko jedna i prawda zawsze leży tam, gdzie leży" otrzymał Srebrne Usta - nagrodę radiowej "Trójki". Swoimi wystąpieniami ubarwiał sejmowe posiedzenia. W styczniu 2008 roku tak przekonywał kolegów z PiS do powołania komisji śledczej ds. nacisków: "Mam takie wrażenie, szanowni państwo z PiS-u, że za duży power na palnik poszedł i ta pokrywka za mocno się rusza tutaj i za bardzo się denerwujecie. Naprawdę, nie lękajcie się, szanowni państwo, dopuśćcie prawdę".
W obecnej kadencji Sejmu został sekretarzem klubu parlamentarnego PO.
- Pracowity, pedantyczny, ale i wyrozumiały, w sprawach związanych z sekretarzowaniem można było do niego dzwonić nawet do północy - wspomina poseł Magdalena Kochan, klubowa koleżanka Karpiniuka.
- Przez gabinet sekretarza klubu przewala się tona dokumentów, a u niego na biurku zawsze panował idealny ład, wszystkie papiery poukładane według dat - wspomina Kochan.
Koledzy żartowali sobie z niego, że wyrazem zamiłowania do porządku jest także jego utrwalana na żel fryzura - każdy włos musiał być na swoim miejscu. To przez to uczesanie w Sejmie został przezwany "Żelkiem". Karpiniuk uchodził za wielką nadzieję polityczną PO.
Ryszard Kaczorowski
Urodzony w 1919 roku były prezydent RP na uchodźctwie był z kolei jednym z najstarszych pasażerów prezydenckiego samolotu. Przed wojną był instruktorem harcerskim w dzisiejszej stolicy województwa podlaskiego, czyli w Białymstoku. Harcerstwo było osią jego życia. Z nim najmłodszy syn rodziny pieczętującej się szlacheckim herbem Jelita, związał się jeszcze przed II wojną światową. Za harcerstwo - konkretnie tworzenie konspiracyjnych Szarych Szeregów pod sowiecką okupacją - trafił w 1940 r. do celi śmierci w sowieckim więzieniu. Sto dni oczekiwał na wykonanie wyroku. Wojskowy sąd karę najwyższą zmienił na 10 lat łagrów.
Karę odbywał w Dolinie Śmierci nad Kołymą, wyrywając dla Stalina z wiecznej zmarzliny złoto. Wolność odzyskał dwa lata po aresztowaniu, po podpisaniu układu Majskiego. Potem był mundur II Korpusu, upał i cholera w Palestynie. Półwysep Apeniński. Pod Monte Cassino Kaczorowski dowodził jednym z ośrodków łączności w 2. Brygadzie strzelców. Przeszedł z Andersem cały szlak bojowy.
Po zakończeniu wojny pozostał w Wielkiej Brytanii. Powrócił też do harcerstwa. Jako absolwent londyńskiej szkoły handlu zagranicznego aż do przejścia na emeryturę zajmował się księgowością w przemyśle. Równocześnie aktywnie działał w organizacjach emigracyjnych, budując harcerstwo na obczyźnie. Naczelnikiem, a następnie przewodniczącym emigracyjnego ZHP, był przez ponad 30 lat, od 1955 do 1988 r. W 1986 w rządzie na emigracji został ministrem do spraw krajowych, w 1989, po nagłej śmierci Kazimierza Sabbata, objął stanowisko Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie. Rok później w grudniu urząd i insygnia władzy, wśród nich insygnia Orderu Orła Białego i Orderu Odrodzenia Polski przekazał na Zamku Królewskim w Warszawie Lechowi Wałęsie. W 2004 r. Elżbieta II za zasługi na rzecz Polonii Brytyjskiej uhonorowała go orderem św. Michała i św. Jerzego.
Grażyna Gęsicka
Była posłanką, byłą minister w rządach PiS i szefową Klubu Parlamentarnego tego ugrupowania. Grażyna Gęsicka po raz pierwszy w wielkiej polityce zaistniała w 1998 r. Uczestniczyła wtedy w obradach Okrągłego Stołu, zasiadając w komisji ds. górnictwa. Wtedy też zdobywała pierwsze polityczne szlify.
Przez wiele lat zajmowała się polityką społeczną i problemami związanymi z zatrudnieniem w Polsce. W czasie koalicyjnych negocjacji PO i PiS reprezentowała Platformę Obywatelską. Gdy do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, pełniła funkcję Ministra Rozwoju Regionalnego. W wyborach parlamentarnych w 2007 r. uzyskała mandat poselski, kandydując już z listy Prawa i Sprawiedliwości.
Jej wiedzę i kompetencję docenili partyjni koledzy i koleżanki. 6 stycznia tego roku powierzyli jej stanowisko przewodniczącej Klubu Parlamentarnego PiS. Była polityczną nadzieją PiS, gdyż partia ta chcąc odzyskać wiodącą rolę w Polsce, musiała dokonać zwrotu w kierunku politycznego centrum. Grażyna Gęsicka, stawiająca na kompetencję i wiedzę, mogła to umożliwić. Bez niej znacznie trudniej będzie PiS marzyć o odzyskaniu zaufania wyborców.
Aleksandra Natalli Świat
Podobną rolę przekierowywania PiS na drogę prowadzącą ku politycznemu centrum, pełniła posłanka Aleksandra Natalli Świat, urodzona w 1959 r. w Obornikach Śląskich. Jako poseł do Sejmu poprzedniej kadencji pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Finansów Publicznych. W wyborach w 2007 roku ponownie zdobyła mandat poselski i została wiceprzewodniczącą Komisji Finansów Publicznych. Od stycznia 2008 roku była wiceprezesem PiS.
Niepokorna, ale ciepła. Jedna z trzech tzw. aniołków Jarosława Kaczyńskiego - obok Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Grażyny Gęsickiej. Przykład bardzo dobrego przygotowania merytorycznego do pełnionych funkcji w połączeniu z wizją zmian i twardym charakterem. Nie jest tajemnicą, że ze zdaniem tej trójki niezwykle liczył się Jarosław Kaczyński.
Janusz Kurtyka
Za młodu, jeszcze w czasach komuny, był działaczem Niezależnego Zrzeszenia Studentów i jednocześnie propagatorem niezakłamanej historii. Potem został profesorem historii. Jego zainteresowania obejmowały początki państwowości polskiej, a także najnowsze dzieje naszego kraju. Za słowami i czynami Janusza Kurtyki stał ogrom historii i dorobek wielu pokoleń, które w jego wrażliwości mogły liczyć na żywotność i pamięć.
Minister Bogdan Zdrojewski przemawiając na jego pogrzebie, stwierdził, że Prezes IPN powinien być wielokrotnie przepraszany – słowa te zebrani przyjęli oklaskami. „Zdążyłem poznać Pana Prezesa – mówił – zdążyłem dotknąć jego wrażliwości, nienagannych manier, kultury osobistej. I mogę powiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z obrazem, który próbowano mu zbudować”. Minister wspominał wspólną pracę nad projektem poświęconym kulturze niezależnej stanu wojennego: „Patrzyłem z podziwem na tę determinację, by oddać twórcom hołd wynikający z kosztów, jakie ponosili w czasie stanu wojennego i później, bojkotując oficjalne instytucje, państwowe media, i byłem pełen podziwu i uznania”. Minister Zdrojewski dodał, że w zmarłym żegnamy strażnika pamięci, „osobę, która szukała prawdy niezwykle konsekwentnie, nie z myślą o splendorach, ale z myślą o Ojczyźnie”. Bywał często ostro krytykowany, ale nawet jego przeciwnicy nie odmawiali mu osobistej uczciwości.
W ostatnim okresie prowadził zacięty spór z Arkadiuszem Rybickim na temat noweli ustawy o IPN. Rybicki był jej autorem, Kurtyka czołowym krytykiem. Zły los chciał, że obaj znaleźli się na pokładzie prezydenckiego samolotu.
Janusz Kochanowski
Członek NSZZ "Solidarność" w latach 80., a po przełomie 1989 r. ekspert senackiej komisji praw człowieka i praworządności. W latach 1991-95 Konsul Generalny RP w Londynie, potem wykładowca na Uniwersytecie Cambridge.
Rzecznikiem Praw Obywatelskich został z rekomendacji PiS w 2006 r. Wcześniej kandydował z list tej partii do Parlamentu Europejskiego. Jego sympatie polityczne i deklarowane poglądy budziły kontrowersje po lewej stronie sceny politycznej i wśród części prawników. Kochanowski był zagorzałym krytykiem kodeksu karnego z 1997 r., współautorem programu reformy wymiaru sprawiedliwości, który realizowany był za rządów Prawa i Sprawiedliwości. Stworzył fundację Ius et Lex, którą także kierował. Był szefem pisma o tej samej nazwie, skupiającym autorów o zbliżonej filozofii prawa.
"Nie ma praw i wolności bez sprawnie funkcjonujących instytucji silnego państwa prawnego - tworzonego przez wolnych obywateli. Nie ma wolnych obywateli i silnego państwa, bez społeczeństwa obywatelskiego, które promuje cnoty obywatelskie i poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne" - mówił w Sejmie, obejmując funkcję rzecznika. Prof. Zoll wysoko oceniał wystąpienia Kochanowskiego jako rzecznika do Trybunału Konstytucyjnego, które pozwoliły wyeliminować szereg niekonstytucyjnych przepisów, oraz jego współpracę z krajami Europy Wschodniej, a także azjatyckimi, która miała na celu upowszechnianie tam standardów demokratycznych.
Dwa lata temu Janusz Kochanowski przyłączył się do skarg rodzin katyńskich zakomunikowanych Rosji przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Pewnie dlatego znalazł się w prezydenckim samolocie, lecącym na katyńskie uroczystości.
Uchodził za znakomitego Rzecznika Praw Obywatelskich. Sprzeciwiał się wsadzaniu ludzi do więzienia za poglądy, ale krytykował dziennikarzy, którzy jego zdaniem naruszali godność polityków. Jego prawnicze poglądy uchodziły za kontrowersyjne, ale on potrafił zaciekle ich bronić.
Wiceadmirał Andrzej Karweta
Urodził się 11 czerwca 1958 roku, z dala od morza, bo w Jaworznie w województwie śląskim. Po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Chrzanowie w 1977 r. rozpoczął studia w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni na Wydziale Dowódczym.
Tuż po uzyskaniu tytułu magistra nawigacji został skierowany do służby na trałowcach w 13 Dywizjonie Trałowców 9 Flotylli Obrony Wybrzeża w Helu. W 1986 r. roku objął dowodzenie swoim pierwszym okrętem ORP "Czapla", z którym w 1987 r. i 1988 r. zdobył miano "najlepszego okrętu 9 FOW". W latach 1989-1992 dowodził grupą taktyczną i okrętem ORP "Mewa".
W 1992 r. ukończył podyplomowe studia operacyjno-taktyczne o kierunku dowódczo-sztabowym w Akademii Marynarki Wojennej.
Po okresie służby na polskich trałowcach został skierowany do pracy w dowództwie Sił Morskich NATO SACLANT w Norfolk (Virginia, USA), gdzie łączył obowiązki Polskiego Narodowego Przedstawiciela Wojskowego przy HQ SACLANT oraz zastępcy szefa Oddziału Broni Podwodnej.
W 2003 r., po rozwiązaniu SACLANT, został wyznaczony na stanowisko Narodowego Przedstawiciela Łącznikowego przy nowo powstałym Dowództwie Transformacji ACT w Norfolk. Po zakończeniu trzyletniej służby w dowództwach NATO, wrócił do kraju i objął obowiązki zastępcy dowódcy 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.
W 2006 r. został skierowany na Studia Polityki Obronnej w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie, a rok później na studia w prestiżowej Royal College of Defence Studies w Londynie.
11 listopada 2007 r. został nominowany przez Prezydenta RP na stanowisko Dowódcy Marynarki Wojennej. Karweta nie przebił się wśród polityków z potrzebami mocno przestarzałej, nieco zardzewiałej naszej marynarki wojennej. Spędzało mu to sen z powiek, gdyż wiedział, że naszej marynarce wojennej trudno będzie wykonywać zadania stawiane przez NATO, jak chociażby uczestnictwo w misjach przeciwko piratom. Może teraz ktoś zwróci uwagę, że marynarka wojenna wymaga nakładów finansowych, a nie tylko budżetowych oszczędności.
Grzegorz Dolniak
Był wiceprzewodniczącym Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, kierował ostatnią kampanią partii do Parlamentu Europejskiego. Angażował się w wiele spraw dotyczących Zagłębia. Ostatnio zabiegał m.in. o korzystny dla tej części województwa śląskiego przebieg szybkiej kolei Warszawa - Katowice. Poparł też plan specjalnej ustawy dla miast Górnego Śląska i Zagłębia, dzięki której miał powstać tzw. superpowiat, czyli metropolia.
Z wykształcenia był ekonomistą, zanim zaangażował się w politykę, prowadził własną firmę, która zatrudniała kilkadziesiąt osób. Wtedy też zaprzyjaźnił się z Krzysztofem Stachowiczem, dziś radnym PO w sejmiku. „Grzegorz każdego traktował serdecznie i bez najmniejszej dawki agresji. To rzadka dziś cecha” - mówi Stachowicz, który z Dolniakiem widział się na krótko przed podróżą. „Pakował się. Był dumny, że może polecieć do Katynia. Prawda jest jednak taka, że Grzesiek rzadko latał. Nawet gdy wybierał się na urlop, całą rodzinę pakował do samochodu. Nigdy nie lecieli” - mówi łamiącym się głosem Stachowicz.
Rodzina była dla Dolniaka bardzo ważna. „Córka Patrycja jest już dorosła, dawno skończyła studia, ale tata umiał sprawić, że wakacje wszyscy spędzali razem. Każda rodzinna uroczystość była dla niego bardzo ważna” - przypomina Stachowicz, który nie kryje łez. Z Dolniakiem właściwie byli jak rodzina. „Grzesiek towarzyszył mi, gdy urodziła się moja córka. Zawsze mogłem liczyć na jego pomoc. Mogłem na nim polegać, bo nie był jakimś tam załatwiaczem, który coś kombinuje na boku”.
Znajomi politycy podkreślają, że Zagłębie było dla niego bardzo ważne. „Organizował debaty i spotkania dotyczące przyszłości regionu. Dbał o interesy Zagłębia, ale jednocześnie wiedział, że musimy razem współdziałać z Górnym Śląskiem. Nie dzielił ludzi na lepszych i gorszych” - mówi Zbigniew Szaleniec, przyjaciel Dolniaka i senator PO w okręgu sosnowieckim. Dolniak w Sejmie należał do grupy posłów od czarnej roboty. Rzadko pokazywał się w mediach, zmieniać zaczęło się to dopiero ostatnim czasie.
Jerzy Szmajdziński
Na początku lat 80. ówczesny szef ZSMP Jerzy Jaskiernia ściągnął Szmajdzińskiego do Warszawy. Najpierw został sekretarzem organizacji, a w 1984 r. stanął na jej czele i kierował ZSMP aż do Okrągłego Stołu. W 1985 roku po raz pierwszy wszedł do peerelowskiego Sejmu. Jako jeden z nielicznych posłów z tamtych czasów wrócił do parlamentu w roku 1991. Od tego momentu był w nim bez przerwy jako poseł ziemi jeleniogórskiej.
Jelenia Góra była jego drugim domem, ludzie kłaniali mu się na ulicy. Anegdota mówi, że kiedy prezydentem Jeleniej Góry został Józef Kusiak z SLD, w jego gabinecie, obok godła państwowego, wisiał portret Szmajdzińskiego.
W polityce obecny niemal od ćwierć wieku. Zawsze wierny lewicy. Był kandydatem SLD na prezydenta Polski, wicemarszałek Sejmu.
- Bywał w Jeleniej Górze co tydzień. Choć mógł w tym czasie odpoczywać, wolał objeżdżać swój okręg wyborczy - wspomina Marek Dyduch, były sekretarz generalny SLD, dziś radny sejmiku województwa dolnośląskiego.
W 2001 roku, po wygranych przez lewicę wyborach, został ministrem obrony narodowej, w 2004 roku tymczasowo również szefem MSWiA.
Władysław Frasyniuk, legendarny przywódca "Solidarności": „Jerzego Szmajdzińskiego
poznałem dobrze przy kleceniu koalicji Lewica i Demokraci. Wcześniej nasze stosunki nie były dobre, bo kiedy organizowałem Partię Demokratyczną, próbowałem nakłonić szereg osób z SLD o liberalnych poglądach, żeby się do nas przyłączyły. On i Aleksander Kwaśniewski byli tą inicjatywą przerażeni i robili wszystko, żeby ją zablokować. Ale w czasach LiD współpracowało nam się bardzo dobrze. Tak naprawdę miałem wtedy dwóch partnerów: Wojtka Olejniczaka i właśnie Szmajdzińskiego. Przy całej mojej sympatii do Olejniczaka to rozmówcą, który był dla mnie najważniejszy, był właśnie on. Wiedziałem, że kiedy go do czegoś przekonam i on powie "tak", to naprawdę będzie to znaczyło "tak", a to cecha bardzo rzadka w polityce. Politycy mają łatwość mówienia "OK, pomogę ci", a on jeśli obiecał, to zawsze słowa dotrzymywał. Nigdy nie byliśmy u siebie w domu, ale zawsze, kiedy zwróciłem się do niego o pomoc, reagował.
W 2008 roku został wybrany wiceprzewodniczącym SLD. W grudniu ub. roku został oficjalnym kandydatem partii na prezydenta RP. Choć karierę rozpoczynał w czasach PRL, to jego kompetencje doceniali tak różni politycy jak Stefan Niesiołowski czy wiceprezes PiS Adam Lipiński.
Krystyna Bochenek
W Senacie od trzech kadencji. Startowała z list Platformy Obywatelskiej, choć nigdy nie była członkiem tej partii. W 2007 roku na Śląsku zagłosowało na nią ćwierć miliona osób. Była wicemarszałkiem Senatu.
Została politykiem (zawsze broniła się, że nie), ale serce zostawiła w radiu. To ona wymyśliła i od 20 lat prowadziła ogólnopolskie Dyktando - narodową klasówkę z ortografii. Gdy została senatorem, doprowadziła do uchwalenia przez Senat roku 2006 Rokiem Języka Polskiego. Zorganizowała też Festiwal Języka Polskiego, w którym wzięło udział 5 tys. osób.
Na Śląsku przez lata jej głos kojarzył się z medycyną. W swoich wtorkowych audycjach medycznych edukowała słuchaczy i namawiała do zdrowego trybu życia. Nie znosiła papierosów i zapachu dymu tytoniowego. W tej sprawie nie było dla niej granic - potrafiła zwrócić uwagę każdemu, kto palił, bez względu na pozycję czy zajmowane stanowisko.
Dla wielu osób była pogotowiem. Gdy zachorował ktoś z bliskich i trzeba było pomóc, wiele osób w pierwszym odruchu dzwoniło właśnie do Krystyny Bochenek. Chętnie pomagała. Znała niemal wszystkich lekarzy w województwie śląskim, a oni jej nie odmawiali.
Nie była osobą łatwą. Perfekcjonistka, jeśli się za coś zabierała, wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Pilnowała każdego, nawet najdrobniejszego szczegółu. Gdy coś nie grało, potrafiła się nieźle wściec. Lepiej było nie wchodzić jej wtedy w drogę.
Przemysław Gosiewski
Mało kto o tym wie, ale Przemysław Gosiewski był studentem Lecha Kaczyńskiego na Uniwersytecie w Gdańsku. Egzaminował go z prawa pracy. Gosiewski mieszkał w tym czasie w gdańskim akademiku, zaś w klubie studenckim Łajba należał do grona kolporterów niezależnych wydawnictw. W 1988 roku był zastępcą prowadzącego strajk na UG Pawła Adamowicza. Adamowicz poszedł potem do PO i został niezwykle popularnym prezydentem Gdańska, Gosiewski został posłem PiS i przewodniczącym Klubu. Jego nazwisko jednak nie będzie kojarzyć się z miejscem studiów, tylko ze słynną Włoszczową, gdzie nakazał zbudowanie peronu. Kiedy jechałem pociągiem, a ten zatrzymał się na owej stacji, usłyszałem serię rozmaitych komentarzy. Gosiewski był wówczas wicepremierem i wiele mógł. Kiedy przestał być wicepremierem, pociągi ekspresowe przestały stawać we Włoszczowej.
Choć Gosiewski należał do grupy tak zwanych „fajterów” i często ostro atakował przeciwników, był w Sejmie postacią lubianą. W prywatnych kontaktach wyróżniał się serdecznością, wówczas nie był już taki ostry. Należał do grona najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Wojciech Seweryn
To nasza chicagowska ofiara tragedii pod Smoleńskiem. Urodził się w Tarnowie. Mieszkał w Chicago, gdzie stworzył pomnik Ofiar Katynia. Miał 71 lat. Urodził się dzień przed wybuchem II wojny światowej. Ojciec widział go tylko przez godzinę. Porucznik Mieczysław Seweryn z 16. pułku piechoty zaraz po narodzinach syna dostał rozkaz zameldowania się w koszarach. W latach osiemdziesiątych wyemigrował do USA, by zrealizować pasję swojego życia - zbudować pomnik katyński. Po wielu latach zamierzenie to zostało zrealizowane. Przyjaciele Seweryna mówili mi, że pragnął podobny pomnik postawić w swoim rodzinnym Tarnowie. Dowiedziałem się, że jego marzenie zostanie szybko zrealizowane.
Krzysztof Putra
Posiadał wykształcenie średnie, ukończył Technikum Mechaniczne w Białymstoku. Działał w branżowych związkach zawodowych. Od sierpnia 1980 należał do “Solidarności”. Od 1975 do 1994 pracował jako robotnik w Fabryce Przyrządów i Uchwytów w Białymstoku. Sprawował mandat posła na Sejm X kadencji z listy Komitetu Obywatelskiego “Solidarność”, a w latach 1991–1993 z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum. W 1990 objął funkcję prezesa zarządu wojewódzkiego Porozumienia Centrum. W 2001 był jednym ze współzałożycieli Prawa i Sprawiedliwości. Przed śmiercią sprawował funkcję prezesa PiS w regionie podlaskim. W latach 2002–2005 zasiadał w ławach sejmiku podlaskiego.
W wyborach parlamentarnych w 2005 został wybrany na senatora. Od 27 października 2005 do 4 listopada 2007 był wicemarszałkiem Senatu.
W 2007 przed przedterminowymi wyborami do sejmiku województwa na Podlasiu obiecał, że jeżeli wybory wygra Prawo i Sprawiedliwość, zgoli swoje charakterystyczne wąsy. Wybory wygrało PiS i Krzysztof Putra dotrzymał obietnicy. O wąsach Putry mówiła cała Polska. Putra nie wytrzymał długo bez wąsów i ponownie je zapuścił.
W wyborach parlamentarnych w 2007 uzyskał mandat poselski, otrzymując w okręgu podlaskim 53 651 głosów. Należał do grona najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Janusz Zakrzeński
Wybitny polski aktor, który zawsze kojarzyć się będzie z Marszałkiem Piłsudskim. Był do niego fizycznie podobny i trudno sobie wyobrazić jakąkolwiek inscenizację związaną z wydarzeniami 11 listopada 1918 roku bez jego udziału.
Bardzo często grał role charakterystyczne, energetyczne, ludzi twardych, uczciwych, prawych, wiedzących, czego chcą w życiu. Mimo podobieństwa do Piłsudskiego, wielu kojarzył się z rolą reżysera w kultowym 'Misiu'. Trudno jednak, aby było inaczej, skoro każdy aktor, który w 'Misiu' się pojawił, stworzył postać kultową. Doskonale znał historię, był znakomitym gawędziarzem.
Sławomir Skrzypek
Urodził się 10 maja 1963 roku. Studiował na Politechnice Śląskiej, gdzie w 1989 roku ukończył studia magisterskie na wydziale budownictwa, specjalność konstrukcje budowlane i inżynierskie. Ukończył też studia podyplomowe na Akademii Ekonomicznej w Krakowie w zakresie Zarządzania Aktywami i Pasywami w Polskim Systemie Bankowym oraz na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W latach 1993-1997 pracował w Najwyższej Izbie Kontroli, gdzie zajmował się kontrolą finansową struktur administracji rządowej i samorządowej oraz sektora bankowego.
Od listopada 2002 roku pełnił funkcję zastępcy Prezydenta Miasta Stołecznego Warszawy, odpowiedzialnego między innymi za politykę finansową, inwestycje i nadzór właścicielski. W swojej karierze pełnił także funkcje wiceprzewodniczącego rady nadzorczej Banku Ochrony Środowiska, zasiadał w radzie nadzorczej Domu Maklerskiego BOŚ SA. Był także przewodniczącym rad nadzorczych: Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Banku Pocztowego, a od maja 2006 roku - Telewizji Polskiej.
20 grudnia 2005 został powołany na stanowisko wiceprezesa zarządu PKO BP, a od 29 września 2006 roku do 9 stycznia 2007 roku pełnił obowiązki prezesa zarządu PKO BP. Od 2007 roku był prezesem NBP, gdzie wcześniej pełnił obowiązki prezesa zarządu.
Generał Andrzej Błasik
To kolejny polski wojskowy, który swoją wiedzę zdobywał już na Zachodzie. Urodził się 11 października 1962 roku. W 1985 roku ukończył słynną "Szkołę Orląt" w Dęblinie, w stopniu podporucznika w grupie pilotów. Służbę pilota rozpoczął w 8. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego w Mirosławcu. W 1987 roku został przeniesiony do 40. Pułku Lotnictwa Myśliwsko-Bombowego w Świdwinie. W latach 1993-1995 studiował w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Był również absolwentem Holenderskiej Akademii Obrony w Hadze oraz Szkoły Wojennej Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych w Montgomery.
Od 2004 roku był szefem Oddziału Zastosowania Bojowego w Dowództwie Sił Powietrznych, w latach 2005-2007 dowodził 2. Brygadą Lotnictwa Taktycznego. Później przez krótki czas pełnił funkcję komendanta-rektora Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. 19 kwietnia 2007 roku został mianowany dowódcą Sił Powietrznych i awansowany na generała dywizji. W sierpniu tego samego roku otrzymał awans na generała broni.
Tadeusz Buk
Był dowódcą wojsk lądowych RP, generałem dywizji. Urodził się 15 grudnia 1960 w Mójczy, gm. Daleszyce. W 1984 roku ukończył Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Pancernych w Poznaniu. Następnie rozpoczął służbę na stanowisku dowódcy plutonu czołgów w 29 Pułku Czołgów Średnich w Żaganiu. W jednostce służył do 1991r.
W latach 1995-1998 roku pełnił obowiązki w 25. Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim, a od 2002r. do 2005r. był dowódcą 34. Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu. Do 2005 roku pełnił funkcję zastępcy dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku.
W latach 2006-2007 był zastępcą dowódcy Połączonego Dowództwa ds. Budowania Afgańskiego Systemu Bezpieczeństwa - (Combined Security Transition Command - Afghanistan CSTC-A).
15 czerwca 2007 r. objął stanowisko dowódcy 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Tadeusza Kościuszki. 25 lipca 2007 r. przejął dowodzenie nad IX zmianą PKW i Wielonarodową Dywizją Centrum-Południe w Iraku. 15 września 2009r. został powołany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na stanowisko dowódcy Wojsk Lądowych.
Andrzej Przewoźnik
Nie sposób o nim nie wspomnieć, bo to dzięki jego staraniom powstała polska nekropolia w Katyniu.
Urodził się 13 maja 1963 roku. Był absolwentem Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. W latach 1994-1998 roku pełnił funkcję Wiceprzewodniczącego i Sekretarza Komisji do spraw Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Katyńskiej przy premierze. Był członkiem Polsko-Brytyjskiej Komisji Historycznej do spraw akt wywiadu polskiego w latach drugiej wojny światowej, a także Polskiego Komitetu Narodowego Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków ICOMOS.
Zasiadał też w Radzie Muzealnej Państwowego Muzeum KL Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu-Brzezince oraz Radzie Programowej Muzeum Powstania Warszawskiego. Współtworzył Fundację Archiwum Polski Podziemnej 1939-1956 w Warszawie. Był autorem wielu publikacji naukowych i artykułów publicystycznych, dotyczących między innymi problematyki katyńskiej oraz Polskiego Państwa Podziemnego.
Redagował też wydawnictwa o tematyce katyńskiej. Zainicjował budowę polskich cmentarzy wojennych między innymi w Katyniu, Miednoje i w Charkowie oraz kilku innych nekropolii, mających na celu oddanie hołdu Polakom, ofiarom totalitaryzmu w latach 1939-1956 w Polsce i poza nią, między innymi w Uzbekistanie i Kazachstanie. Uczestniczył w pracach, które doprowadziły do odbudowy i otwarcia Cmentarza Obrońców Lwowa na Ukrainie.
Andrzej Przewoźnik był także zaangażowany w budowę cmentarza i pomnika upamiętniającego ofiary zbrodni w Jedwabnem. Zajmował się organizacją wielu znaczących uroczystości rocznicowych, między innymi obchodów 60. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu-Brzezince, 60. rocznicy powstania w Getcie Warszawskim oraz 60. rocznicy mordów dokonanych na Polakach na Wołyniu.
Aleksander Szczygło
Aleksander Szczygło w 2007 minister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, były szef Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, od 2009 szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Urodził się 27 października 1963 roku w Jezioranach w województwie warmińsko-mazurskim. Studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. W 1996 roku ukończył studia podyplomowe z zakresu prawa i administracji publicznej w University of Wisconsin oraz odbył praktykę w Kongresie Stanów Zjednoczonych.
W latach 1990-1991 był asystentem senatora Lecha Kaczyńskiego w Biurze OKP w Gdańsku. W tym czasie pracował jako specjalista w biurze prawnym Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". W latach 1991-1992 wykonywał obowiązki specjalisty do spraw legislacyjnych w kierowanym przez Kaczyńskiego Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, a po powołaniu Kaczyńskiego na stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli w 1992 roku, został dyrektorem gabinetu prezesa.
W NIK pracował do 1995 roku. Był doradcą Głównego Inspektora w Głównym Inspektoracie Pracy w 1997 roku. Później pracował jako dyrektor Departamentu Informacji i Kształcenia Europejskiego w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. W 2001 był doradcą prezesa zarządu PKO BP S.A. W 2007 roku został ministrem obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.
Jako parlamentarzysta zajmował się głównie problematyką integracji europejskiej. W grudniu 2005 roku został sekretarzem stanu w ministerstwie obrony narodowej. Kiedy w sierpniu 2006 roku został szefem Kancelarii Prezydenta, złożył mandat poselski.
Leszek Deptuła
Urodził się 25 lutego 1953 roku w Żaganiu. W 1978 ukończył studia na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Akademii Rolniczej w Lublinie. Do 2002 pracował w lecznicy dla zwierząt w Wadowicach Dolnych. W latach 2002–2006 sprawował urząd marszałka województwa podkarpackiego.
W 2007 uzyskał mandat poselski z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego. Działał w samorządzie zawodowym, był członkiem zarządu Małopolskiej, a później Podkarpackiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej. Zasiadał w Krajowym Sądzie Lekarsko-Weterynaryjnym w Warszawie.
Mariusz Handzlik
Urodził się 11 czerwca 1965 roku. Ukończył studia na Wydziale Nauk Społecznych KUL na kierunku socjologia ze specjalizacją stosunki międzynarodowe. Uzyskał także wykształcenie uzupełniające w ramach Szkoły Nauk Społecznych Uniwersytetu Wiedeńskiego, Uniwersytetu Genewskiego, Uniwersytetu w Cranfeld oraz Centrum Handlu i Bezpieczeństwa Międzynarodowego na Uniwersytecie Georgii.
Mariusz Handzlik odbył staże zawodowe w Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów i Komisji Stosunków Międzynarodowych Senatu Stanów Zjednoczonych, w Instytucie Rozwoju Społecznego ONZ oraz Stałym Przedstawicielstwie RP przy Kwaterze Głównej NATO w Brukseli.
Od 1992 pracował jako doradca premiera do spraw polityki zagranicznej. Potem był pierwszym sekretarzem i radcą do spraw polityczno-wojskowych w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Od 2000 roku pełnił funkcję dyrektora Departamentu Polityki Eksportowej, a od 2001 roku - wicedyrektora w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa MSZ. Następnie był ambasadorem tytularnym i przewodniczącym Reżimu Kontrolnego Technologii Rakietowych w Paryżu. W latach 2004-2005 był radcą-ministrem w Stałym Przedstawicielstwie RP przy Narodach Zjednoczonych w Nowym Jorku.
Od października 2008 roku pełnił funkcję podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
Andrzej Kremer
Andrzej Kremer urodził się 8 sierpnia 1961 roku. W 1984 roku ukończył studia na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1986 roku zdał egzamin sędziowski, w 1993 otrzymał tytuł doktora nauk prawnych. W 1983 został pracownikiem naukowym Instytutu Historyczno-Prawnego, a w 1989 Katedry Prawa Rzymskiego na Uniwersytecie w Bochum.
Od 1991 był związany z ministerstwem spraw zagranicznych. Wicekonsul i konsul w Hamburgu, następnie kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Bonn. Od 2005 roku ponownie pracował w ministerstwie spraw zagranicznych w kraju, między innymi jako dyrektor Departamentu Prawno-Traktatowego. 10 marca 2008 został wiceministrem w MSZ. Od 27 listopada 2009 wchodził w skład Rady Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło jeszcze wielu kombatantów, urzędników z kancelarii Prezydenta RP, pracowników BOR i załoga samolotu. Powinniśmy pamiętać o nich wszystkich.