Przemoc psychiczna
Przemoc psychiczna w przeciwieństwie do fizycznej nie pozostawia blizn. Zostają jednak głębokie i trudne do zagojenia ślady. Konflikt pomiędzy pragnieniem zaprzeczenia istnieniu przemocy a potrzebą wykrzyczenia jej na głos stanowi o intensywności psychicznego urazu.
Zbyt często jednak przeważa pragnienie zachowania wstydliwego sekretu. Wobec czego skutki maltretowania psychicznego przejawiają się często nie w postaci zdrowego wyrzucenia z siebie historii zaufanej i wspierającej osobie trzeciej, ale jako symptomy depresji, fobii, nerwicy lub nadużywania alkoholu.
Mam trzydzieści dwa lata, nazywam się Natalia. Teraz nareszcie potrafię powiedzieć otwarcie, że wychowałam się w rodzinie, gdzie stosowano przemoc psychiczną. Prawdę o mojej matce zaczęłam uświadamiać sobie dopiero pięć lat temu, i tak mam szczęście. Mojej starszej siostrze zajęło to dwadzieścia pięć lat. Ale uświadomienie sobie tego bolesnego faktu jest tylko pierwszym krokiem na bardzo długiej drodze do zaleczenia ran i powrotu do normalnego życia.
Natalia jest jedną z wielu ofiar przemocy psychicznej w rodzinie. Jak wiele z nich późno uświadomiła sobie ten fakt. Na szczęście jej się udało. Przemoc psychiczna, w przeciwieństwie do fizycznej, nie pozostawia widocznych śladów i jest znacznie łatwiej akceptowana społecznie. Ofiary takiej przemocy rzadko mogą liczyć na pomoc z zewnątrz, szczególnie, że sprawcy, czyli osoby im najbliższe, wydają się osobom trzecim bardziej wiarygodne. Nauczyciele są skłonni przypisywać winę dziecku, osoby postronne zwykle stają po stronie rodzica, a członkowie rodziny często są uwikłani, zmanipulowani i sami nie wiedzą, gdzie leży prawda lub nie chcą jej znać. Sprzyja temu społeczny model rodziny i kult bezgranicznego szacunku i lojalności wobec rodziców.
Dlaczego uważam, że moja matka jest toksyczna? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Może dlatego, że nigdy nie czułam się przez nią akceptowana, nie spełniałam jej oczekiwań. Czułam, że muszę być tym, kim ona chce, żebym była. Zawsze wiedziała lepiej, co jest dla mnie dobre, nie brała pod uwagę moich potrzeb. Po drobnym przejawie nieposłuszeństwa potrafiła wywołać we mnie takie poczucie winy, że wolałam już złamać się i „nałożyć maskę”, by stać się tym, kim ona chciała mnie widzieć. Bo jeśli bym tego nie zrobiła, to zabiłoby mnie poczucie winy.
Przemoc psychiczna rozumiana jest jako werbalna i pozawerbalna (ale nie fizyczna) forma agresji i wrogości, nie zawsze uświadamiana, powodująca poczucie mniejszej wartości. Przemoc ta jest nie tylko trudniejsza do określenia, ale także znacznie trudniejsza do zaobserwowania. W jej zakres wchodzą takie zachowania jak: odrzucenie emocjonalne, brak wsparcia i zainteresowania, ignorowanie, szykanowanie, krytykowanie a także różne formy nadopiekuńczości, nadmierne kontrolowanie, wywieranie presji psychicznej, wymuszanie lojalności, szantażowanie, wzbudzanie poczucia winy, nieposzanowanie godności i prywatności drugiego człowieka.
Szantaż emocjonalny. Moja matka była w tym mistrzem. Dopiero niedawno nauczyłam się rozpoznawać te drobne szpile wywołujące poczucie winy i obowiązku, a ciągle nie zawsze potrafię sobie z nimi poradzić. Może przybliży ci to przykład wizyt u dziadków, rodziców ojca. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam szesnaście lat. Rozstali się w sposób kulturalny. W założeniu miałam utrzymywać kontakty z rodziną ojca, przez matkę byłam wręcz do tego zachęcana, jeżeli nie powiedzieć przymuszana. Dziadkowie mieszkali cztery przystanki autobusowe ode mnie, no może pięć, więc matka nalegała na moje regularne wizyty u nich. To jest jednak ta jasna strona medalu. Właściwie odkąd pamiętam zawsze po powrocie do domu czekała mnie awantura. Nie, broń Boże nie związana z wizytą. Matka znajdowała sobie jakiś inny powód. Proste warunkowanie. Oprócz tego często słyszałam, że tak naprawdę liczą się dla moich dziadków tylko kuzynki, które są ich ukochanymi wnuczkami, a ja nigdy nie byłam dla nich ważna. Doprowadziło to do tego, że przestałam chcieć odwiedzać rodzinę ojca i ograniczyłam te kontakty do minimum. Teraz wiem, że to była bzdura. Na szczęście zdążyłam wyjaśnić tę sprawę z dziadkami tuż przed ich śmiercią, ale nikt nie odda mi tych dziesięciu lat. To wszystko.
Szantaż emocjonalny jest najpotężniejszą bronią z arsenału toksycznych rodziców czy partnerów. Potrafi przez wiele lat przenikać, niezauważony, związki międzyludzkie aż do ich skrajnego wypaczenia. Służy uzależnieniu ofiary od szantażysty, odseparowaniu jej od osób będących wsparciem dla ofiary, czyli zagrożeniem dla władzy manipulatora. Szantażysta emocjonalny, najczęściej jako osoba najbliższa, świetnie zna swoją ofiarę, w związku z tym tworzy pewnego rodzaju mapę czułych punktów, wywołujących pożądaną przez niego w danym momencie reakcję. Należy pamiętać, że takie zachowanie rzadko jest identyfikowane przez samego szantażystę jako coś patologicznego – często nie zdaje sobie sprawy z tego, jak krzywdzi osoby bliskie. Jest to dla niego naturalny sposób komunikacji i wpływania na innych.
Moja matka ciągle uważa, że była fantastycznym rodzicem, a jej jedynym błędem wychowawczym było popuszczenie mi cugli. Przez całe swoje życie słyszałam, że „żyły sobie podrzynała” oraz, że „wyhodowała żmiję na własnej piersi”, że wszyscy z boku widzą, jak bardzo się poświęcała i tylko ja i moja siostra nie potrafimy tego docenić. A wiesz co jest najgorsze? Ta kobieta naprawdę w to wierzy.
Każdemu z nas zdarza się posługiwać szantażem emocjonalnym. Jest to jedna z form komunikowania swoich uczuć. Dopóki jednak jesteśmy w stanie to dostrzec i są to sporadyczne wypadki, nie jest to patologia. Problem zaczyna się, kiedy staje się główną formą komunikacji w rodzinie i kiedy przestajemy dostrzegać w tym coś złego. Jedyną skuteczną formą obrony przed szantażem jest komunikowanie wprost, obnażenie szantażysty poprzez powiedzenie: Szantażujesz mnie.
Wiara w siebie u rozwijającego się dziecka kształtuje się dzięki życzliwemu używaniu władzy przez rodzica lub opiekuna. Kiedy rodzic, który jest bez porównania potężniejszy i silniejszy od dziecka, bierze pod uwagę jego indywidualność i godność, mały człowiek czuje się ceniony i szanowany, rozwija poczucie własnej wartości. Kształtuje się w nim też autonomia, to znaczy poczucie odrębności w związkach z innymi. Dziecko uczy się kontrolować i regulować funkcje własnego ciała, a także wyrażać swój własny punkt widzenia.
Odkąd pamiętam w czasie rodzinnych uroczystości czułam wstyd i lęk. Czekałam na moment, kiedy ojciec poniży matkę w oczach gości. Zawsze potrafił się do czegoś przyczepić, a to zupa była za zimna lub ryba za słona. Najdziwniejsze w tym było to, że nikt z członków rodziny nie reagował na tak oczywiste próby zniewagi i poniżenia godności drugiego człowieka. Ja też nie. Bałam się nazwać otwarcie rzecz po imieniu. Miałam pretensje do matki, że nie reaguje, czułam złość na ojca i cały rodzaj męski.
W trakcie normalnego rozwoju dziecka pozytywny obraz siebie jest utwierdzany w miarę wzrostu kompetencji oraz zdolności do inicjatywy. W rodzinach, w których stosuje się nadmierną krytykę jako formę przemocy psychicznej normalne konflikty rozwojowe nie są naturalnie rozwiązywane, co czyni młodego człowieka podatnym na wstyd i zwątpienie. Wstyd jest odpowiedzią na bezsilność i upokorzenie w oczach innej osoby.
Nadmierna i bezsensowna krytyka prowadzi do trwałych i głębokich ran, których często nie można wyleczyć przez całe życie – poczucia niższej wartości.
Często, kiedy byłam dzieckiem, ojciec szyderczo nazywał mnie „głupią”, gdy próbowałam powiedzieć swoje zdanie. Mówił też, żebym nie wypowiadała się na temat, o którym g... wiem. Czułam, że nie jestem istotą godną szacunku, nikt nie liczy się z moim zdaniem. Może dlatego w szkole nigdy nie podniosłam ręki, by zadać jakiekolwiek pytanie lub wyrazić swoją opinię. Za każdym razem, kiedy chciałam zmusić się do aktywności w klasie, miałam symptomy podobne do ataku paniki – drżące, spocone ręce, szaleńcze bicie serca, wybuchy gorąca. Teraz myślę, że bałam się, że ktoś zacznie ze mnie szydzić i nazwie mnie głupią. Zajęło mi lata pracy nad sobą, żeby móc wypowiedzieć się w grupie większej niż trzy osoby.
Maltretowanie psychiczne zazwyczaj nie pozostawia cielesnych śladów, ale wywołuje negatywne emocje – strach, lęk, poczucie niesprawiedliwości, brak akceptacji, niskie poczucie własnej wartości, brak wiary w siebie. Ludzie, którzy doświadczyli przemocy psychicznej, często opowiadają o niej w sposób wysoce emocjonalny, pełen sprzeczności i luk, co podważa ich wiarygodność. Przemoc psychiczna jest częstokroć banalizowana i ignorowana, nazywana fanaberią lub wymysłem rozpieszczonego pokolenia. Nic bardziej błędnego. Przemoc psychiczna, podobnie jak i fizyczna, jest przestępstwem. Złamanie milczenia i nazwanie rzeczy po imieniu ułatwi proces uzdrowienia skrzywdzonego dziecka, które żyje w każdym z nas.