Podziel się   

Sport Pokaż wszystkie »

Wydanie 2011-03 · Opublikowany: 2011-05-08 22:57:10 · Czytany 7972 razy · 0 komentarzy
Nowszy Starszy

Kagami Biraki, czyli japoński Nowy Rok

Czwarta rano nie wchodziła w rachubę, ale już jedenasta była do przyjęcia. Ciekawość jak wygląda bicie ryżu na przywitanie japońskiego Nowego Roku przezwyciężyła lenistwo i w styczniową sobotę wybraliśmy się wraz ze Sławkiem Budzikiem do Centrum Japońsko-Amerykańskiego.

Długo by trwała opowieść o skomplikowanych relacjach obu krajów z obozami internowanych w latach 40., okrucieństwie znanym z Mostu na rzece Kwai, z wojną motoryzacyjną w tle, więc skoncentrujmy się na współczesnych czasach. Amerykanów japońskiego pochodzenia (z angielskiego: Japaneese Americans), jest w USA według spisu wyborczego ok. 1,2 mln. W Illinois zaledwie 28 tys., choć ich siła oddziaływania poprzez mocne przedstawicielstwa przemysłowe i handlowe oraz wszechobecne japońskie bary sushi i restauracje jest niewspółmiernie większa. Ale jeszcze większym ambasadorem kraju Kwitnącej Wiśni są liczne kluby karate i nieliczne miejsca, gdzie uprawia się judo i aikido.

Jednym z najlepszych w Stanach Zjednoczonych klubów, gdzie ćwiczą adepci japońskich sztuk walki jest Toshkon Judo Academy, która jest częścią centrum usytuowanego w Chicago przy Clark Street. Od niedawna ćwiczą tu także aikidodzy, więc na uroczystości powitania 2011 roku było nader tłoczno, ale i jeszcze sympatyczniej. To zresztą symptomatyczne dla tego miejsca: wiele osób tu spotkanych zaznaczało, że czuje się jak w domu, a napotkanych czasem pierwszy raz ludzi odbiera się jak starych znajomych. Czary? Z pewnością magia tego miejsca istnieje i ma wpływ na relacje międzyludzkie. Może to cząstki potu wirujące nad dojo? Jęk opon, na których zbudowano tatami ? Tajemnicza energia Ki?

Spojrzenie prof. Jigorō Kanō, którego portret wisi w centralnym miejscu sali ćwiczeń, ustawia tu wszystkich do pionu niezależnie od stopnia zaawansowania. A spotkaliśmy tu prawdziwych mistrzów. Posiadaczy 6. dana było tego dnia co najmniej kilku. Mistrz ceremonii, wielebny Gori Oki, był jednym z nich. Choć zbliża się do wieku dziewięćdziesięciu lat, ponoć jeszcze czasem porusza się na macie. Przywitanie się z reverendem to prawdziwa przygoda, tyle że przypomina włożenie ręki w imadło. Na szczęście dziarski staruszek to litościwy człowiek i wykorzystuje w takich sytuacjach drobną część swoich możliwości. To ostatni żyjący uczeń Jigorō Kanō, założyciela judo, a zarazem jednej z najważniejszych postaci Japonii w XX wieku.

Kagami Biraki – tak nazywa się jeden z elementów dwutygodniowych obchodów przywitania Nowego Roku. To właśnie na tę uroczystość zaprosił nas jeden z najlepszych judoków i trenerów w tym klubie, Andrzej Dajnowski. Akurat tego dnia nie było go w centrum, ale spotkaliśmy tu mnóstwo Polaków, od malców próbujących swych sił na tatami, po ich rodziców. Wszyscy podkreślali wyjątkowość tego miejsca, które na co dzień służy jako miejsce spotkań Japończyków różnych generacji. To nie tylko sala ćwiczeń, ale i siedziba różnych instytucji, pomagających Japończykom osiadłym w Stanach załatwić sprawy codzienne i nie zapomnieć o miejscu pochodzenia.

Przywitanie Nowego Roku rozpoczyna się od bicia ryżu. Dosłownie. Ziarna rozbijane są wielkimi drewnianymi młotami na miazgę. Nie wolno jej kroić nożem, bo to jest jednoznaczne ze zniszczeniem swoich szans na szczęście. Ryż biją wszyscy, od brzdąców, którym trzeba pomagać, po wielebnego Oki. Gdy ryżu jest wystarczająco dużo, by uformowane z niego ciasteczka mochi wystarczyły dla wszystkich, reverend w asyście najważniejszych osób społeczności Centrum święci dary boże, pomieszczenia i uwalnia nas, zgromadzonych wokół ołtarza, od złych duchów. Po życzeniach wszelkiej pomyślności, które – jak widziałem po twarzach – zrozumiało przed tłumaczeniem z japońskiego zaledwie parę osób, przyszła pora na pokazy umiejętności sportowych.

I tu wysypała się cała armia dzieciaków w judogach, a za nimi wyszła na tatami grupa seniorów. Kolory pasów pokazują stopień zaawansowania. Dużo czarnego, bardzo dużo. Przekładając to na piłkę nożną i polski jej wymiar, jest to tak, jakby stanęli obok siebie Boruc, Boniek, Lubański i Cieślik plus Gadocha i Tomaszewski. Chociaż nie, tego ostatniego by tu raczej nie wpuścili. Wszystko w atmosferze święta i na luzie, ale bez lipy. Nawet gdy paroletnia dziewczynka kładzie wielkiego chłopa na plecy, nikt się nie śmieje. Bo to właśnie jest judo. Wykorzystaj siłę przeciwnika, gdy on pcha ty ciągnij i odwrotnie. Proste?

Spróbujcie Państwo sami. Widać wśród publiczności jeszcze większe zdumienie podczas walki szczupłej kobiety z wieloma mężczyznami. Padają jeden za drugim, ale nikomu nie dzieje się krzywda. To aikido, cudowna, pacyfistyczna sztuka walki bez agresji i ataku. Sensei Morihei Ueshiba, twórca sztuki, uczył, by nie traktować atakującego jak wroga, ale jak brata, który zbłądził. Fruwają koło nas padający co chwila chłopcy i dziewczęta. Nikomu nic się nie dzieje. Na twarzach dzieciaków duma i zadowolenie. Rodzice, a są tu przedstawiciele kilkunastu nacji, są jeszcze bardziej szczęśliwi. Ten trudny sport wychowuje i uczy dyscypliny. Najgorzej – jak opowiada nam jedna z mam, która ma w klubie trzech małych judoków – jest wtedy, gdy chłopcy próbują technik w domu. Nie ma tu jednak miejsca dla zawadiaków i złych uczniów. Trening w Tashkon to nagroda i przywilej.

„Oczyszczeni” modłami wielebnego Oki podczas tegorocznego Kagami Biraki (wszak samą obecnością złożyliśmy ofiarę noworocznej Kami – japońskiemu pojęciu boga, bóstwa, ducha), próbujemy smakołyków przyniesionych przez uczestników spotkania. Wśród darów znajdujemy polskie potrawy, bo i naszych rodaków jest tu naprawdę sporo. Tego dnia jednak próbujemy wraz ze Sławkiem potraw kuchni z całego świata. Smakują niemal tak, jak koncert bębniarzy, którym nas uraczono w przerwie uroczystości. Niebo dźwięków połączyło się z ekstazą ślinianek. Już wiemy, że to będzie dobry rok. Nieważne, że to rok wyborczy w Polsce czy Rok Królika w Chinach. Oby doczekać następnego stycznia i wpaść z koszem kulinarnych przysmaków do przyjaciół na Clark. A że nie znacie Państwo tu nikogo? Nie martwcie się, uśmiechnięty i wysportowany tłum nie zrobi wam krzywdy, a wręcz przeciwnie: ugości i przygarnie. Ja w to wierzę, ale mnie jest łatwiej, bo od prawie 20 lat znam Andrzeja Dajnowskiego...

Materiał filmowy zrealizowany w chicagowskim Japanese American Service Committe przy 4427 N Clark St. podczas tegorocznego Kagami Biraki dla programu Oblicza Ameryki emitowanego w telewizji Polsat2 International jest do obejrzenia na stronie internetowej Polskiej Telewizji – Chicago: www.tvpolish.com

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Sport

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Polonia w USA · Kultura i sztuka · Rozrywka · Tradycje i zwyczaje

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...