Krzysztof Król w Chicago Fire
Od kilku miesięcy przebywa w Chicago Krzysztof Król, piłkarz mający za sobą wiele miesięcy treningów w Realu Madryt. Obserwując zawodnika na treningu, aż trudno uwierzyć, że mając zaledwie 23 lata, był wcześniej Król w kadrze aż sześciu klubów.
Wychowanek Górnika Radlin spędził juniorskie czasy w WSP Wodzisław Śląski. Dla niewtajemniczonych: WSP to Wodzisławska Szkoła Piłkarska, założona i prowadzona przez kontrowersyjnego trenera Janusza Pontusa. Wśród wychowanków Pontusa, który dla jednych jest szarlatanem futbolu, a dla drugich magiem piłki, są oprócz Króla zawodnicy polskiej Ekstraklasy: Kamil Glik i Kamil Wilczek grający obecnie w Piaście Gliwice. Król „zaliczył” kilka klubów polskich, grał w Amice Wronki i Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, a przed rocznym wypożyczeniem do Fire był graczem Jagiellonii Białystok. W „Jadze” zdarzyło mu się po raz kolejny pokazać swój niełatwy charakter i po ostrym starciu z trenerem Michałem Probierzem został odesłany na treningi drugiego zespołu. Sam Krzysztof Król pytany przeze mnie o powód przenosin do Wietrznego Miasta odpowiada: „ Miałem ciężki okres, przez pół roku nie grałem, cały czas ławka i ławka. Gdy Tomek Frankowski (były gracz Fire, obecnie zawodnik Jagiellonii) przyszedł do mnie i powiedział, że w Chicago szukają lewego obrońcy, od razu pomyślałem, że to coś idealnego na teraz dla mnie. Poleciałem do Chicago i od razu niemal poczułem sympatię do waszego miasta. Sprawdziło się wszystko, co mówił Tomek i o lidze i o całej reszcie. Fire to w pełni profesjonalny klub, który jeśli chodzi o poziom gry spokojnie zająłby miejsce w pierwszej trójce polskiej ekstraklasy. Wcześniej byłem w Palermo, ale na grę w Serie A mam jeszcze czas. Muszę mocno trenować i jak najwięcej grać, by władze Chicago Fire zdecydowały się na ostateczny transfer. Chciałbym tu pozostać jak najdłużej, być może udałoby się tu zakotwiczyć na stałe? Zakochuję się w Chicago każdego dnia. Bardzo pomaga obecność Polaków wokół mnie na co dzień. Polska kuchnia dopełnia reszty!”
O kobietach 23-letni Król nie chce rozmawiać. Przyznał się, iż w okresie, kiedy miał życiową szansę i trenował z pierwszym zespołem Realu Madryt, sprowadził do Hiszpanii ówczesną narzeczoną i zajmował się nią na równi z piłką. „ To był błąd - mówi piłkarz - błąd, którego już nie powtórzę”. Krzysztof Król już jest ulubieńcem i to nie tylko polonijnych kibiców w Chicago. Podczas meczu ligowego z Chivas USA, zawieszony za czerwoną kartkę w poprzednim spotkaniu, młody piłkarz obejrzał pojedynek w towarzystwie najzagorzalszych sympatyków „Strażaków”. W sektorze nr 8 zajmowanym przez superkibiców machał Krzysztof polską flagą i stał na „gnieździe”, współprowadząc doping dla swoich kolegów. Stadion w Toyota Park oszalał z radości, a polski obrońca zbratał się z kibicami „na amen”.
Przypomniało to tak niedawne, radosne dla nas czasy, gdy Fire zdobywało mistrzostwo Major League Soccer czy US Open Cup z trójką polskich „muszkieterów” w składzie. Dziś Jerzy Podbrożny jest trenerem w Polsce, Piotr Nowak selekcjonerem beniaminka amerykańskiej ligi - Philadelphia Union. Roman Kosecki jest w Polsce posłem już kolejnej, drugiej kadencji. W Jagielonii wciąż strzela gole „ Franek, łowca bramek”, a szkoleniowcem Columbus Crew jest Robert Warzycha. Granie w piłkę w Stanach Zjednoczonych jest więc wśród piłkarzy polskich modne i jak się okazuje, owocuje całkiem niezłymi zajęciami po skończeniu kariery sportowej. Krzysztofa Króla komplementują i trener Fire, Carlos de los Cobos (co ciekawe, zwracający się do Polaka po hiszpańsku), legenda chicagowskiej piłki, dyrektor techniczny klubu Frank Klopas. Mówią dokładnie to samo, że to talent czystej wody, pracowity i zdeterminowany piłkarz, przed którym wielki świat stoi otworem. By tak się stało Krzysztof Król musi trenować jeszcze mocniej i grać jeszcze lepiej. Tego życzy młodemu piłkarzowi z pewnością cała, nie tylko sportowa Polonia.