Ojciec i trener
Na turnieju tenisowym BNP Paribas Open 2009 w Indian Wells, Andrzej Kentla rozmawia z Piotrem Woźniackim, ojcem i trenerem 12. zawodniczki w rankingu WTA Tour, duńskiej tenisistki Caroline Woźniacki.
Andrzej Kentla: Piotrze, czy denerwujesz się oglądając mecze córki Caroline na turniejach WTA Tour?
Piotr Woźniacki: - Oczywiście, zawsze angażuję się emocjonalnie, oglądając jej mecze.
Jak zaczęła się jej kariera tenisowa, czy starałeś się zachęcić ją do uprawiania tego sportu?
- Na początku to było hobby. Muszę podkreślić, że Caroline, będąc jeszcze dzieckiem, uprawiała wiele różnych sportów: pływanie, gimnastykę, piłkę nożną, piłkę ręczną. Pierwszy raz zainteresowanie tenisem wykazała, oglądając nas, mnie, żonę Annę i syna Patricka grających w tenisa. Miała wtedy 7 lat. Na początku nie pozwalaliśmy jej na wspólną grę. Pokazałem jej znajdującą się w pobliżu ścianę treningową, zachęciłem do odbijania piłki, obiecując, że jeśli poprawi poziom umiejętności tenisowych, to przyjmiemy ją do drużyny. Caroline musiało na tym bardzo zależeć, ponieważ po tej pierwszej rozmowie wykorzystywała każdą nadarzającą się okazję do treningu na ścianie, odbijając czasami piłkę przez dwie, trzy godziny dziennie. Oczywiście na początku było więcej biegania za piłkami niż odbijania, ponieważ poziom kontroli nad odbijanymi piłkami pozostawiał wiele do życzenia. Po dwóch miesiącach indywidualnego treningu na ścianie, kiedy zaobserwowałem znaczną poprawę jej umiejętności oraz chęć współzawodniczenia, pozwoliliśmy jej na wspólną grę. W międzyczasie zapoznaliśmy ją z przepisami gry i pozwoliliśmy sędziować nasze mecze. Następnym krokiem było zapisanie jej do klubu tenisowego, gdzie rozpoczęła regularne treningi z trenerem, nauczyła się techniki uderzeń tenisowych. Ze mną kontynuowała ćwiczenia, które początkowo wykonywała z trenerem. Ważnym elementem tych pierwszych, wspólnych treningów było motywowanie jej do osiągania jak najlepszych wyników. Jeśli wygrała gema lub, na przykład, trafiła piłką w ustawione na korcie przedmioty, wygrywała lody. Bardzo się cieszyła, kiedy czasami, po jednym treningu udało się jej wygrać 10 lodów. Jej pierwszym trenerem był Amerykanin Hewood Butler. Drugim trenerem, który razem ze mną zajmował się przez trzy lata treningiem Caroline, był Ovidio Mainertz, rumuński trener mieszkający w tym czasie w Danii.
Jakie wyniki osiągała Caroline w turniejach juniorskich, w początkowej fazie kariery zawodniczej?
- Po dwuletnich treningach, w wieku 9. lat, wygrała mistrzostwa Danii juniorów do lat 12. Wartym podkreślenia jest fakt, że w tym turnieju pokonała wszystkie swoje przeciwniczki do zera, to znaczy w żadnym z meczów nie przegrała nawet jednego gema. W wieku 14. lat wygrała mistrzostwo Danii seniorów, ustanawiając tym samym nowy rekord Danii. Przed nią, nikt w tak młodym wieku, nie wygrał tytułu mistrzowskiego kraju. Od początku jej startów zawodniczych, oprócz specjalistycznego treningu tenisowego, zawsze przywiązywaliśmy olbrzymią uwagę do treningu sprawności fizycznej.
Caroline uprawiała wiele innych sportów, kiedy zauważyłeś, że tenis jest właśnie tym, w którym może osiągnąć duże sukcesy? Kiedy i dlaczego zapadła decyzja, że koncentrujecie się całkowicie na tenisie?
- W Danii najbardziej popularnymi sportami wśród kobiet są piłka nożna i piłka ręczna. W tych sportach Dunki zanotowały wiele sukcesów na arenie międzynarodowej, wygrywając, między innymi, trzykrotnie tytuły mistrzowskie na igrzyskach olimpijskich. Caroline przejawiała duże uzdolnienia do uprawiania tych dwóch sportów, ale dla mnie byłby to horror, gdyby zdecydowała się kontynuować karierę zawodniczą, w którymś z nich. Osobiście uważam, że tenis jest, w przeciwieństwie do gier zespołowych, takim sportem, w którym zawodnik ma większe możliwości osiągnięcia sukcesu indywidualnego, jeśli jest zdyscyplinowany i posiada odpowiednią mentalność. Nie mówiąc już o tym, że jest to sport bezkontaktowy, co ma olbrzymie znaczenie, jeśli chodzi o urazy czy różnego typu kontuzje, które w piłce nożnej czy ręcznej zdarzają się dość często. Mówię o tym również w oparciu o własne doświadczenia zawodnicze, ponieważ sam w młodości grałem zawodowo w piłkę nożną. Teraz, z perspektywy tych kilku lat i sukcesu, jaki Caroline odniosła w tenisie, wydaje mi się, że podjęliśmy właściwą decyzję, nie popełniliśmy błędu.
W jaki sposób godzisz obowiązki ojca z obowiązkami trenera? Historia tenisa, szczególnie zawodowego tenisa kobiecego, pokazuje, że nie zawsze ta kombinacja przynosi najlepsze rezultaty?
- Trenuję moją córkę od wielu lat, ale w tej chwili ograniczam swoją rolę trenera do mentalnych aspektów gry Caroline. Znasz mnie od wielu lat i jak zapewne zauważyłeś, zawsze opierałem się na specjalistach. W tej chwili na przykład, korzystamy z pomocy trenera Adidasa Svena Groenefelda. Konsultujemy się także z byłym trenerem Agassiego, Darrenem Cahilem, który czasami jest także obecny na naszych treningach. W Danii Caroline często trenuje ze szwedzkim trenerem, byłym zawodnikiem ATP Tour, Henrikem Holmem. W okresach miedzy turniejami odwiedzamy w Las Vegas byłego trenera Agassiego od fitnessu, Gila Reyesa i korzystamy z jego pomocy. Tak więc aspektami technicznymi gry Caroline, jej przygotowaniem kondycyjnym zajmują się głównie specjaliści, ja pozostaję z tyłu. Caroline nie ma jednego stałego trenera. My idziemy trochę inną drogą. Ja pełnię funkcję generalnego menadżera tego tenisowego przedsięwzięcia, na turniejach korzystamy z pomocy Svena Groenfelda, kiedy jesteśmy w Danii Caroline opiekuje się Duńskie Centrum Tenisowe Elite Center i szwedzki trener Henrik Holm, w okresach przygotowawczych do turniejów Caroline trenuje w ośrodku Gila Reyesa w Las Vegas.
Czy był taki moment, kiedy Caroline powiedziała ci, że chce zostać zawodową tenisistką?
- Nie, nic takiego nie było. To przyszło niejako samo, automatycznie. W okresie juniorskim, kiedy w wieku 15. lat wygrała dwa duże turnieje w Japonii: Osaka Championships i Nagoya Championships, później Orange Bawl Turnament, osiągnęła finał juniorskiego turnieju wielkoszlemowego Australian Open w Melbourne, kiedy wygrała juniorski turniej na Wimbledonie, również w wieku 15. lat, to zauważyła, że jej tenis, jej talent, jej sukcesy spotkały się z olbrzymim zainteresowaniem mediów. Wtedy wyszliśmy z tenisa juniorskiego. Caroline w wieku 15. lat dostała pierwszą dziką kartę do gry w turnieju WTA Tour w Cincinnati, później następną dziką kartę do turnieju w Tokio. Zaczęło jej się to podobać i tak rozpoczęła się jej kariera w zawodowym tenisie. Jako jedna z najlepszych juniorek dostała trzy dzikie karty do startu w turniejach ITF z pulą nagród 25, 50, 75 tysięcy dolarów. Wygrała turnieje z pulą nagród 50 i 75 tys. dolarów i dotarła do finału z pulą nagród 25 tys. Wtedy przekonała się, że poziom jej gry jest w miarę wysoki i może z powodzeniem współzawodniczyć w tego typu turniejach. Po tych sukcesach znalazła się w rankingu w gronie 200. najlepszych zawodniczek na świecie. Miała wtedy 16 lat i w ciągu jednego sezonu tenisowego szybko osiągnęła 70. pozycję w rankingu WTA Tour. W zeszłym roku przesunęła się z pozycji 70. na 12. w światowym rankingu. Ten szybki awans udowodnił, że Caroline potrafi grać w tenisa i w tej chwili możemy już mówić o tym, że rozpoczęła profesjonalną karierę.
Tenis jest bardzo trudnym sportem, wymagającym olbrzymiej dyscypliny, systematycznych treningów, wielu poświęceń. O sukcesie czy porażce decyduje czasami, po wielogodzinnych zmaganiach na korcie, różnica dwóch czy trzech punktów. Jak Caroline radzi sobie ze stresem, który jest nieodłącznym elementem sportowej rywalizacji, jak znosi porażki, które przeplatają się ze zwycięstwami?
- To co ona czuje czy przeżywa podczas tenisowych pojedynków, znam z własnego zawodniczego doświadczenia, bo przeszedłem przez to, grając zawodowo w piłkę nożną. Wiem jaka jest presja na drużynę, na zawodników, aby osiągnąć zwycięstwo. Kiedy Caroline zaczęła wygrywać turnieje juniorskie, od początku jej kariery towarzyszyły jej media. Uczyliśmy ją jak ma się zachowywać w kontaktach z dziennikarzami, fotoreporterami. Kontakt z mediami, szczególnie dla młodych zawodników, też jest pewnym stresem. Ponieważ ona tego typu kontakty miała już we wczesnym okresie tenisowej kariery zawodniczej, to myślę, że przyzwyczaiła się do sytuacji stresowych stosunkowo wcześnie i to doświadczenie pozwalało jej łatwiej radzić sobie z sytuacjami stresowymi na korcie. Dzisiaj Caroline jest zawsze otwarta dla prasy, dla fotografów, posługuje się kilkoma językami, co znacznie ułatwia tego typy kontakty. Ona czuje, że jest komuś potrzebna, a zainteresowanie jakim jest otoczona, pomaga jej na co dzień w ciężkiej pracy, pomaga jej zmagać się ze stresem, który towarzyszy walce tenisowej.
Caroline, którą widzimy podczas meczów tenisowych, zupełnie nie przypomina tej Caroline, którą spotykamy po meczach, na konferencjach prasowych. Zdumiewa szybkość i łatwość przeistaczania się z zawodniczki walczącej o każdy punkt z olbrzymią determinacją, zaciętością, w zawsze uśmiechniętą, zrelaksowaną, otwartą na wszystkie pytania dziewczynę…
- Odpowiedzią na to pytanie jest dyscyplina Caroline. To była zawsze mocna strona jej charakteru. Dzisiaj wyszła na mecz z trudną przeciwniczką, z bólem prawego ramienia. Wiedziałem, że nie gra tak, jak by sobie tego życzyła, ponieważ każdemu ruchowi prawego ramienia przy serwowaniu towarzyszył ból. Jednak nie zeszła z kortu z tłumaczeniem, że ból przeszkadza jej w grze. Jeśli widzi cień szansy na zwycięstwo, to zawsze zrobi wszystko, aby to wykorzystać. Podobnie było w dniu dzisiejszym. Poza kortem ta dyscyplina nie pozwala jej zignorować dziennikarza i odmówić wywiadu, odpowiedzi na postawione pytania. Generalnie mogę powiedzieć, że jest wychowana w rodzinie, gdzie wszyscy stoją twardo na ziemi, a nie na Marsie, nie bujają w obłokach. W naszej rodzinie obowiązuje szereg pryncypiów. Należy zawsze być otwartym, życzliwym, uprzejmym, uśmiechniętym. Jeśli ktoś ci podał rękę, to trzeba się z nim przywitać, bez względu na jego status finansowy, pozycję społeczną, bez względu na to czy jesteś milionerem, czy żebrakiem, czy zajmujesz pierwszą pozycję w rankingu WTA, czy bardzo odległą, itp.
Na które aspekty treningu będziesz się starał w najbliższym czasie położyć szczególny nacisk, aby Caroline mogła skutecznie rywalizować z najlepszymi tenisistkami na świecie?
- Musimy uwzględnić tendencje zarysowujące się w tym sporcie, kierunek, w którym zmierza dzisiejszy tenis kobiecy. Ten tenis jest dzisiaj sportem siłowym, a więc musimy pamiętać o treningu poprawiającym siłę, zachowując jednocześnie balans i nie zapominając o innych elementach fitness, a przede wszystkim o treningu mentalnym, bo w tenisie w 70. procentach ten aspekt gry decyduje o zwycięstwie lub porażce. Zawodnik może pięknie grać na treningach, znać wszystkie uderzenia, ale jego wartość jest ostatecznie weryfikowana odpornością psychiczną, umiejętnością zachowania zimnej krwi w trudnych sytuacjach, itp. Myślę, że w tym aspekcie gry w dalszym ciągu pomagam Caroline.
Czy mógłbyś podać przykłady, czy formy treningu mentalnego, który stosujesz, przygotowując Caroline do kolejnych turniejów?
- Przykładem takiego treningu są chociażby nasze spotkania z Gilem Reyesem w Las Vegas, na które czasami przychodzi Andre Agassi. Gil pokazuje jej trofea Agassiego, zdobyty medal olimpijski i mówi jej po treningu, że dzisiaj zrobiła coś, co wczoraj wydawało się być niemożliwe, że przekroczyła, wydawało się, nieprzekraczalne granice. Tego typu rozmowy budują jej motywację, kształtują tak istotną w tenisie pewność siebie. Tuż przed meczem, kiedy za chwilę wyjdzie na kort, podczas ostatniej rozmowy często przypominam jej, że jeśli przegra ten pojedynek, to nic się nie stanie, będzie następny mecz, następny turniej. Ważne jest to, aby walczyła do ostatniego punktu, aby swoją postawą pokazała, że dąży do zwycięstwa i tutaj nie ma między nami stresu. Myślę, że te końcowe uwagi pomagają jej zmobilizować się, osiągnąć pełną koncentrację.
Piotrze, dziękuję za rozmowę.