Przegląd wydarzeń: Przywódcy okupowali Chicago
Zobacz w galerii:
NIE dla NATO, NIE dla wojen!20-21 maja w chicagowskim centrum wystawowym McCormick Place obradował szczyt NATO. Polskę reprezentował prezydent Bronisław Komorowski. Głównym punktem obrad miała być pomoc państw NATO dla Afganistanu po wycofaniu wojsk Sojuszu z tego kraju. Z tego powodu do Chicago przyjechał także prezydent Afganistanu Hamid Karzaj.
Amerykanie pragnęli, aby państwa należące do NATO, już po wycofaniu swoich oddziałów, dawały na pomoc dla Afganistanu 4,5 miliarda dolarów rocznie przez 10 lat. Połowę dawaliby Amerykanie. Resztę miano zebrać ze zrzutki wśród pozostałych państw członkowskich. Na Polskę przypadło 20 milionów dolarów rocznie.
Organizacja szczytu oznaczała paraliż dużej części śródmieścia Chicago. W obawie przed zagrożeniem terrorystycznym oraz antynatowskimi demonstracjami szczyt ukryty został za siedmioma policyjnymi kordonami oraz ponad 140 ciężkimi śnieżnymi pługami. Zablokowano fragmenty autostrad, wprowadzono inne, rozliczne utrudnienia. Manifestacje okazały się jednak mniejsze, niż się spodziewano, zaś większą agresją wykazywały się ogromne zgromadzone siły policyjne. Jednak do poważniejszych incydentów nie doszło. To właśnie demonstranci stworzyli przekaz płynący ze szczytu. W gazetach i dziennikach telewizyjnych pokazywano tysiące policjantów strzegących bezpieczeństwa rzekomo zagrożonych przywódców sojuszniczych państw. Okazało się, że liderzy Sojuszu, który uratował pokój w czasach zimnej wojny w Ameryce, obradować muszą pod ochroną sił porządkowych. Sojusz, który powstawał w imię obrony wolności i praw człowieka, obecnie w przypadku wielu mieszkańców Chicago wolność tę im ograniczał. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że w dziedzinie bezpieczeństwa znacznie przesadzono. Obrazki, jakie płynęły z Chicago, nie nastrajały optymizmem. Nie tak powinny wyglądać obrady przywódców Wolnego Świata.
Merytorycznie na szczycie niczego konkretnego nie ustalono. Pieniędzy nie zebrano. Zapomniano także o tym, że zwłaszcza dla kobiet w Afganistanie ustanowienie reżimu Karzaja wcale nie oznaczało poprawy ich losu. W centrum stołecznego Kabulu znajduje się więzienie, w którym połowę więźniów stanowią kobiety skazane za przestępstwa przeciw moralności. Na przykład karę 15 lat pozbawienia wolności odbywa tam młoda kobieta, której jedynym przestępstwem było to, że podejrzewano ją o odbycie stosunku seksualnego z narzeczonym przed zawarciem formalnego ślubu. Więzienie zbudowano przy finansowej pomocy USA oraz innych państw NATO, a zatem i Polski. Czy NATO po wycofaniu wojsk z Afganistanu wyda kolejne miliony na zbudowanie następnych takich więzień? Nie potrafię strategii NATO w tym kraju uznać za racjonalną. Wcale więc nie martwi mnie fakt, iż w Chicago porozumienia w tej kwestii nie osiągnięto. Zresztą, że spotkanie skończy się fiaskiem wiadomo było już przed rozpoczęciem obrad.
Zainteresowanym tym, jak wygląda afgańska rzeczywistość, polecam film dokumentalny: „Sex Crime in Kabul”. Obalenie reżimu talibów w niczym nie poprawiło losu kobiet w tym kraju.
Szczyt najbardziej potrzebny był prezydentowi Barackowi Obamie. Potrzebował on w rozpoczynającej się kampanii wyborczej sukcesu w dziedzinie polityki zagranicznej. Tym sukcesem miało być spotkanie z liderami NATO i zrobienie sobie wspólnych fotografii, ważnych potem w reklamówkach wyborczych.
Chicago odetchnęło z ulgą, kiedy przywódcy wyjechali. Miasto mogło znowu funkcjonować normalnie.
François Hollande nowym prezydentem Francji
Termin szczytu natowskiego w Chicago wypadł już po wyborach prezydenckich we Francji. Prezydent Nicolas Sarkozy przegrał z socjalistą François Hollandem. Nowy prezydent Francji w kampanii krytykował politykę Unii Europejskiej wobec kryzysu zadłużenia finansów publicznych. Uważał, że recepta na jego pokonanie nie może polegać wyłącznie na cięciu wydatków i oszczędnościach, ale powinna oprzeć się na pobudzaniu wzrostu ekonomicznego poprzez wydatki budżetu. Postulował on wypuszczenie przez Europejski Bank Centralny euroobligacji, czemu sprzeciwiają się Niemcy, a konkretnie kanclerz Angela Merkel.
Wynik francuskich wyborów oznacza nowy układ sił w Radzie Europy. Mówiło się, że Unią Europejską rządził do tej pory układ Merkel – Sarkozy. Co prawda po wyborach Hollande natychmiast zadeklarował wolę współpracy z Niemcami i natychmiast odwiedził Berlin. Mimo tych gestów wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Merkel raczej nie dogada się z nowym francuskim prezydentem. Dlatego zdaniem wielu obserwatorów może powstać nowy duet w postaci Angeli Merkel i Donalda Tuska. Takiego zdania jest na przykład dziennik „Wall Street Journal”. Istnienie tego duetu widoczne było już 30 maja, w trakcie spotkania przywódców państw Morza Bałtyckiego.
Hollande namawia jednak Berlin do bliskiej współpracy. Pragnie on pogłębiania integracji i stworzenia wspólnego państwa francusko-niemieckiego. Uważa, iż niepotrzebne jest istnienie dwóch sztabów generalnych jak i dwóch odrębnych administracji. Tendencje takie są w Europie silne. Nie wykluczone więc, że mimo kryzysu ekonomicznego integracja europejska ulegnie przyspieszeniu. Kryzys oraz szukanie oszczędności może popychać i w tym kierunku.
Francuskie wybory przyćmiły wybory w Grecji, które także odbyły się na początku maja. Wyborów nikt nie wygrał i nikt nie przegrał. Grekom nie udało się wyłonić nowego rządu, stąd wybory powtórzone zostaną w czerwcu. Niepewność, czy Grecja nadal podążać będzie drogą reform i realizować program oszczędnościowy, spowodowała nerwowość na giełdach. Na wartości traciło euro, a także polski złoty. W maju Indeks Down Jones spadł w Nowym Jorku prawie o 7%. Jeżeli ktoś myślał, że kryzys już zażegnano, to został przywołany do porządku. Na razie świat żyje nadzieją, że Grecy w powtórzonych wyborach wybiorą mądrze. Sondaże wskazują na to, że pewnie tak się stanie. Jednak awaryjnie szykowany był plan kontrolowanego opuszczenia przez Grecję strefy euro.
Polska kłóci się o emerytury
W Polsce Sejm uchwalił reformę systemu emerytalnego. Polacy pracować będą do 67. roku życia, aczkolwiek kobiety dopiero od 2040 roku. Wiek emerytalny wydłużany będzie stopniowo. Sejmowa debata nad tą kluczową dla stanu finansów publicznych reformą zamieniła się w koszmarną pyskówkę. Związek zawodowy „Solidarność” blokował Sejm i nie pozwalał posłom na opuszczenie budynku. W debacie nie usłyszeliśmy zwłaszcza ze strony opozycji żadnych merytorycznych argumentów. Królowała demagogia oraz ataki personalne. Debata sejmowa stanowiła przykre widowisko, pokazujące, jak miałka intelektualnie jest polska klasa polityczna.
Polityczne spory towarzyszą także ostatnim dniom przed rozpoczęciem w Polsce piłkarskich Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że dzięki tej wielkiej imprezie oraz inwestycjom towarzyszącym Polska dokonała skoku cywilizacyjnego. Z przykrością słuchałem natomiast dyskusji związanych z przyjazdem rosyjskich kibiców. Wierzę, że wszyscy zostaną serdecznie przyjęci, zaś cała impreza wypadnie doskonale i nie uda się sukcesu zamienić w klęskę, co niestety często stanowi naszą specjalność. Dużym echem odbiła się w Polsce projekcja przez BBC filmu o rasizmie na polskich stadionach. Polska protestowała, ale niestety w filmie sporo było prawdy. Sam na własne oczy widziałem, jak w Lubinie czarnoskóremu piłkarzowi rzucano banany na boisko. Film BBC pokazała także polska telewizja. Pewnie trochę ku przestrodze.
Wpadka prezydenta Baracka Obamy
Pod koniec maja w Waszyngtonie zorganizowano uroczystość wręczenia Medali Wolności kilkunastu wybitnym osobistościom. Na liście osób nagrodzonych znalazł się bohaterski kurier Armii Krajowej, Jan Karski. To najwyższe amerykańskie odznaczenie cywilne przyznano Karskiemu pośmiertnie. To on pierwszy poinformował świat o nazistowskich zbrodniach. Medal w imieniu Karskiego odebrał były Minister Spraw Zagranicznych – Adam Daniel Rotfeld. W trakcie przemówienia doszło do koszmarnej wpadki prezydenta. Czytając wcześniej przygotowany tekst, użył on sformułowania „polskie obozy śmierci”. Trudno zrozumieć, jak człowiek tak dobrze wykształcony, jak Barack Obama, mógł nie zauważyć błędu. Pokazało to, jak marna jest znajomość historii wśród amerykańskiej elity.
Gafa prezydenta wywołała oburzenie w Polsce oraz wśród Polonii w USA. Rzecznik Białego Domu przepraszał za przejęzyczenie prezydenta, ale nie uspokoiło to atmosfery. Jak donosili wtajemniczeni, w Białym Domu zapanowała panika spowodowana obawą, że ktoś będzie musiał zapłacić za tę wpadkę. Do Białego Domu napływały rozmaite listy protestacyjne. List wysłał także prezydent Bronisław Komorowski. W odpowiedzi, która nadeszła bardzo szybko, bo już 1 czerwca, Barack Obama pisał między innymi, że polskich obozów śmierci po prostu nie było, a obozy w Auschwitz, Bełżcu, Treblince i gdzie indziej w okupowanej Polsce były budowane i obsługiwane przez reżim nazistowski. Prezydent wspomniał też o milionach polskich obywateli, którzy zostali tam zamordowani.
Niewykluczone, że cały skandal będzie miał pozytywne konsekwencje. Mądra odpowiedź prezydenta Obamy na list Komorowskiego może raz na zawsze z amerykańskich mediów wyeliminować czasami pojawiający się, obraźliwy dla nas termin „polskie obozy śmierci”. Nie należy więc popadać w histerię, jaka towarzyszyła niektórym, zwłaszcza polonijnym reakcjom.
Odpowiedź prezydenta Obamy kończy sprawę. Znawcy protokołu dyplomatycznego twierdzą, że gest Obamy powinien zostać uznany za całkowicie wystarczający.
Będzie interwencja w Syrii
Pod koniec maja oczywistym już było, że z pokojowego planu Organizacji Narodów Zjednoczonych dla Syrii nic nie wyszło. Okazało się, że brutalny reżim jedynie kupował czas. W Syrii niemal każdego dnia dokonywały się akty masakry ludności cywilnej. W USA coraz częściej mówi się o konieczności przeprowadzenia operacji militarnej na wzór libijskiej. Już w tej chwili powstańcy otrzymują broń i zaopatrzenie, ale końca masakry nie widać.
Na razie fiaskiem skończyły się także rokowania z Iranem w kwestii jego programu nuklearnego. W tej sprawie najgorsze ciągle przed nami.
Zmęczona planeta
Ogłoszono kolejny raport „World WildLife Fund”. Autorzy raportu stwierdzają, że ludzkość zużywa 50% zasobów więcej, niż Ziemia jest w stanie dostarczyć. Wobec tego coraz bardziej widoczne są zanieczyszczenia, nawet z kosmosu. Opowiadają o tym astronauci, którzy oglądają Ziemię z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Raport stwierdza, że zachowujemy się tak, jakby obok nas istniała jakaś druga Ziemia, z której możemy czerpać surowce.
Kosmonauci wspominają o górach śmieci pływających po oceanach, o zanieczyszczeniu wód oraz widocznym zanieczyszczeniu atmosfery. W dokumencie naukowcy ostrzegają ponadto, że jeśli chodzi o stężenie dwutlenku węgla w atmosferze, to zbliżamy się do punktu, po przekroczeniu którego nie będzie już powrotu do normalności, zaś zmiany klimatyczne staną się nieodwracalne.
Nie znaczy to jednak, że nic nie robimy dla ratowania środowiska. W Los Angeles wprowadzono przepis zakazujący używania w handlu worków plastikowych. W Mieście Aniołów zużywano w handlu 12 miliardów takich worków rocznie. Ta gigantyczna ilość przyczyniała się do powstawania gór śmieci w oceanach.
Los Angeles nie jest pierwszym miastem, które wprowadziło taki zakaz. Wcześniej uczyniło to San Francisco i wiele innych miast Kalifornii. Trwa także batalia o wprowadzenie takiego zakazu na terenie powiatu Cook, a przynajmniej w Chicago. Tutaj jednak sprawa będzie znacznie bardziej skomplikowana niż w Kalifornii. Tam stopień zniszczenia środowiska wymusił wiele rozwiązań. Jednak wcześniej czy później także w Chicago pożegnamy się z plastikowymi torbami, do których pakuje się zakupy w sklepach. Najlepiej będzie chodzić z własną siatką.