W Nowym Jorku wciąż się napijesz…
Chodzi oczywiście o wysokosłodzone napoje w dużych opakowaniach, o które od kilku miesięcy toczyła się batalia. Sprawcą całego zamieszania jest burmistrz Nowego Jorku, Michael Bloomberg, który już od 11 lat sprawowania swojego urzędu koncentruje się na tematyce zdrowia. To jemu Nowojorczycy zawdzięczają między innymi wprowadzenie zakazu palenia w lokalach oraz nakaz podawania w menu wartości kalorycznej posiłków serwowanych w restauracji.
Projekt wprowadzenia zakazu sprzedaży napojów wysokosłodzonych o objętości powyżej 470 ml, w tym napojów gazowanych i napojów na bazie kawy albo herbaty, mający obowiązywać między innymi w fast foodach, barach, kinach czy restauracjach, był forsowany przez burmistrza już od maja 2012 roku. Głównym celem nowej regulacji miała być walka z otyłością, czyli problemem, który w coraz większym stopniu dotyka mieszkańców Nowego Jorku, jak i całych Stanów Zjednoczonych. Pomimo niezadowolenia większości społeczeństwa, nowe przepisy miały wejść w życie już 12 marca bieżącego roku, jednak… dzień wcześniej zakaz został zniesiony przez stanowy sąd najwyższy. Restauratorzy odetchnęli z ulgą, ponieważ sprzedaż wysokosłodzonych napojów w dużych opakowaniach stanowi spory procent ich dochodu. Niezadowoleni mogą być jednak ci, którzy już zainwestowali w dostosowanie się do przepisów, na przykład poprzez zakup nowych, mniejszych szklanek.
Burmistrz Bloomberg zapowiedział odwołanie się od wyroku.