O tym, jak zdrowo i tanio się leczyć- rady nie od parady
W sytuacji, kiedy wciąż podupada rodzima służba zdrowia, a Polacy psioczą i narzekają (bo przecież każdy chciałby być aż do śmierci zdrowy), na rynku księgarskim pojawiła się książka, która daje im nadzieję. Dlatego można mniemać, iż znajdą się chętni, aby ją nabyć i potraktować jak… podręcznego lekarza. Książka nosi tytuł „Endoekologia zdrowia”, a wydała ją po przetłumaczeniu z j. rosyjskiego warszawska oficyna Hartigrama. Należy zaznaczyć, że autorzy tej pozycji, Iwan Nieumywakin i Ludmiła, jego żona, zastrzegają się, iż „niniejsza książka nie rości sobie prawa do bycia podręcznikiem medycznym, ponieważ zawiera ona informacje o pionierskich metodach medycznych, które nie są aprobowane przez ogół środowiska medycznego” i dlatego upraszają, aby „wszelkiego rodzaju zalecenia i propozycje w niej zawarte stosować po uprzedniej konsultacji z lekarzem medycyny”.
Wydaje się, iż ludzie mają już dość łykania farmakologicznych lekarstw, niszczenia nerek i wątroby i chętnie posłuchają kogoś, kto bezpośrednio zamierza im pomóc usunąć dokuczliwą dolegliwość innym, mniej ryzykownym i zdecydowanie tańszym sposobem. Jakim? Na to pytanie odpowiada para autorska. Choć oboje uzyskali gruntowne akademickie wykształcenie medyczne, to jednak postanowili zderzyć nabytą wiedzę z tradycyjną medycyną ludową. Iwan zajmował się wcześniej opracowywaniem metod i środków udzielania pomocy kosmonautom, zaś jego żona przez 24 lata pracowała jako radiolog i internista, ufając dogmatom medycyny oficjalnej. Kiedy jednak Ludmiła zachorowała, medycyna ta nie potrafiła jej pomóc. Wtedy kobieta postawiła właśnie na medycynę ludową, dzięki której trapiącej dolegliwości pozbyła się w ciągu paru dni.
Już na początku książki małżonkowie stawiają tezę, że człowiek nie powinien w zasadzie chorować, ponieważ stanowi dobrze zorganizowany, samoregulujący się układ. Jednakże ludzie swoją działalnością sami stworzyli sobie warunki dalekie od naturalnych, w związku z czym stale znajdują się w stanie ekstremalnym. Szczególnie silnymi czynnikami niszczącymi zdrowie są negatywne myśli, lęk i jego pochodne, niepokój z jakiegokolwiek powodu, chciwość, zazdrość, zawiść, gniew, wrogość, obraza, użalanie się nad sobą i innymi, złe przeczucia. I właśnie wtedy, gdy którykolwiek z tych czynników zadziała, człowiek niedomaga.
Lekarze ci na 380 stronach swej książki starają się nam pomóc, ulżyć w potrzebie. Wskazują, co nam najczęściej szkodzi, czego powinniśmy unikać, co jeść i dlaczego, a czego nie, a jak już zachorujemy, to z jakich instrumentów korzystać, żeby wyzdrowieć. I tak, rozdział po rozdziale, strona po stronie, przedkładają nam swoje rady, które – jak się wydaje – nie są od parady. Trzeba tylko zaryzykować i z nich skorzystać. A gotowe recepty mają w zasadzie na wszystko: bóle głowy, zaparcia, marskość wątroby, zapalenia stawów, zatok, dróg moczowych, nerek, schorzenia sercowo-naczyniowe, nadciśnienie, zawał serca, kamienie nerkowe i dziesiątki innych przykrych dolegliwości. Należy tylko w te rady uwierzyć i coś wybrać. Wybór należy do każdego z nas. Mamy bowiem wolną wolę, jak w tej anegdocie, którą na końcu swego dzieła przytaczają:
„Rozpętał się żywioł. Powódź. Każdy ratuje się, jak może. Na dachu swojego domu, po kolana w wodzie, stoi chłop i modli się do Boga o pomoc. Obok, trzymając się drzewa, przepływa inny chłop i zwracając się do pierwszego, mówi: «Po co modlić się na próżno! Schodź i łap się za drzewo – ono wytrzyma dwóch». A ten odpowiada: «Płyń sam – mnie Bóg uratuje». Wody przybywa, sięga już do piersi, a on cały czas nic innego nie robi, tylko modli się do Boga o ratunek. Wreszcie utonął. Staje przed Bogiem i mówi tak: «Ojcze, całe życie modliłem się do Ciebie, a Ty odmówiłeś mi pomocy». Bóg odpowiada: «Za to, że pamiętałeś, dziękuję, ale że głupio żyłeś, tak i głupio umarłeś: a kto tobie chłopa posłał! Daję wolność wyboru i jaką drogą pójdziesz – tam dojdziesz. Jak myślisz – tak i żyjesz!»”