Festiwal Filmu Polskiego w Ameryce - wywiad z Ewą Domaradzki
Festiwal Filmu Polskiego w Ameryce jest najbardziej rozbudowaną programowo imprezą w USA, która promuje polskie kino. Zainicjowany w 1989 roku, co rok prezentuje ponad 70 najlepszych fabularnych, dokumentalnych i krótkometrażowych filmów polskiej produkcji gromadząc setki widzów i dziesiątki polskich filmowców z całego świata.
Z Ewą Domaradzki, dyrektor Festiwalu Filmu Polskiego w Ameryce rozmawia Kinga Aleksandrowicz.
Kinga Aleksandrowicz - Proszę powiedzieć „na gorąco”, jakie są pierwsze emocje po zakończeniu festiwalu i jak udała się tegoroczna edycja?
Ewa Domaradzka - Nie chciałabym się jeszcze pokusić o oficjalną ocenę tegorocznego festiwalu. Na to chyba za wcześnie. Muszę natomiast przyznać, że jak co roku dostarczył nam wiele satysfakcji z wykonanej pracy. Wszystkie filmy doleciały na czas i udało nam się rozwiązać wszystkie problemy techniczne. I to już bardzo cieszy.
Co jest główną misją festiwalu i na co przede wszystkim kładą nacisk jego organizatorzy?
Wydaje mi się, że bardzo ważnym elementem każdego festiwalu jest jego program. Muszę powiedzieć nieskromnie, że zawsze dostajemy dużo pozytywnych opinii dotyczących naszego programu. Znajdują się w nim najlepsze polskie filmy fabularne i dokumentalne. Przekrój jest bardzo szeroki. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Dlaczego ważne jest propagowanie polskiej sztuki filmowej tu, w Ameryce i czy tutejsza publiczność docenia polski film?
Polska sztuka filmowa ma duże tradycje i znana jest na całym świecie. Jej zwolenników można znaleźć wszędzie. Jest to doskonały sposób, aby promować Polskę w Ameryce Północnej. Szansa, aby pokazać najnowsze produkcje i to, co się dzieje w polskim kinie współczesnym. A czy amerykańska publiczność docenia polskie kino? Chyba tak – licznie zjawia się co roku i aktywnie uczestniczy w dyskusjach po filmach
Jak długo trwa przygotowanie tak wielkiego festiwalu?
Tegoroczny festiwal był specyficzny. Dwa tygodnie przed festiwalem rozpoczęliśmy dystrybucję filmu Jerzego Hoffmana 1920. Bitwa Warszawska. Ten projekt pochłonął znaczną część naszego czasu. Film ten cieszył się ogromnym powodzeniem w Chicago. Musieliśmy zorganizować wiele dodatkowych pokazów, co spowodowało, że bardzo mało czasu mieliśmy na dopięcie wszystkich szczegółów związanych z festiwalem. W tym roku mieliśmy nowe wyzwanie, filmy w 3D, do których potrzebowaliśmy nowych kin.
Jakie nagrody przyznają twórcy festiwalu aktorom, reżyserom i działaczom propagującym festiwal i kto zasiada w jury?
Z każdym rokiem nagród jest coraz więcej. Tak, jak wcześnie powiedziałam, bardzo ważne jest dla nas, aby w programie znalazły się najlepsze produkcje ostatniego roku, zarówno w kategorii fabuł, jak również dokumentu. Nie sposób wybrać tylko jeden obraz przy tak doborowej liście filmów. Jury jest wybierane spośród kinomanów, nie związanych z filmem na co dzień, jak również z osób, które profesjonalnie zajmują się kinem.
Organizatorem festiwalu od 23 lat jest Krzysztof Kamyszew. Skąd w ogóle wziął się pomysł organizacji festiwalu i jak zrodziła się wielka pasja pana Kamyszewa?
Odkąd pamiętam Krzysztof Kamyszew organizował przeglądy i retrospektywy polskich filmów. Zapraszał polskich twórców do USA, aby mogli spotkać się z amerykańską publicznością. Początki były bardzo skromne. Był to koniec lat 80-tych, a więc realia w Polsce były zupełnie inne. Nigdy nie przypuszczałam, że impreza ta tak się rozrośnie. Festiwal Filmu Polskiego w Ameryce stał się jedną z największych imprez cyklicznych w Chicago.
Festiwal zwykle odwiedzają liczni goście (niektórzy gościli nawet kilka razy) co z pewnością przyciągają polonijną widownię. W tym roku mieliśmy niecodzienną okazję zobaczyć Agnieszkę Holland, Roberta Więckiewicza, Magdalenę Łazarkiewicz, czy Janusza Mrozowskiego, żeby wymienić tylko kilku. Czy aktorzy i twórcy filmów chętnie spotykają się z naszą publicznością?
Tak, w tym roku mieliśmy prawdziwą ucztę. Jesteśmy im bardzo wdzięczni za to, że pomimo tak napiętego kalendarza chcieli nas odwiedzić i spotkać się z publicznością. Po wielu latach pracy nawiązała się nić przyjaźni i muszę powiedzieć, że jest to zasługa Krzysztofa Kamyszewa, że możemy gościć tak wspaniałych ludzi. Polscy filmowcy bardzo chętnie przyjeżdżają na festiwal, nie zawsze jednak czas im na to pozwala.
W tym roku za szczególne zasługi nagrodę Złotej Ciupagi otrzymał nasz rodzimy „mistrz ceremonii”, Zbyszek Banaś. To obok Krzysztofa Kamyszewa i Ewy Domerackiej szczególna postać.
Zbyszek Banaś był wśród grupy osób, które zakładały festiwal wiele lat temu.
W trakcie trwania tegorocznego festiwalu mieliśmy okazję obejrzeć ponad 70 filmów. Zwykle są to najlepsze produkcje, które powstały w ostatnim roku lub które były szczególnie warte pokazania. Jak się je sprowadza na chicagowski festiwal?
Filmy te wędrują po całym świecie z festiwalu na festiwal. Cały czas najpopularniejsza forma dystrybucji to taśmy filmowe (mówię tutaj o filmach fabularnych). Są to ciężkie pudełka ze szpulami filmu, ważące po 20 kg. Coraz więcej jest filmów w formacie DCP mieszczących się w małych pudełeczkach, które można schować do kieszeni.
Które filmy w tym roku cieszyły się największym uznaniem wśród naszych widzów i które zostały nagrodzone?
Widzowie wybierają filmy bardzo starannie. Zanim kupią bilet, starają się coś przeczytać na temat filmu, szperają w internecie. I to chyba nie przypadek, że filmy najlepsze mają największą publiczność. Mogę tutaj wymienić W ciemności, Róża, Czarny czwartek, czy Bitwa Warszawska.
Ewa Domaradzki jest „dobrym duchem” festiwalu. Jak pani sobie radzi z natłokiem obowiązków zawodowych i domowych.
Czy jestem dobrym duchem – tutaj bym polemizowała. Tę rolę oddaję młodszym współpracownikom, którzy mają znacznie więcej energii i optymizmu. Ja mogę się dzielić z nimi doświadczeniem, ale sama również wiele się od nich uczę. Jeżeli chodzi o mój dom, to przestaje istnieć na parę tygodni. Potem wszystko wraca do równowagi. Moi synowie są już do tego przyzwyczajeni i cierpliwie czekają na mamę.
Czy możemy zdradzić naszym czytelnikom, co planujecie państwo na przyszły rok?
Tutaj trudno coś planować z rocznym wyprzedzeniem. Obecnie jesteśmy pochłonięci dystrybucją filmu J. Hoffmana w Ameryce Północnej i tak będzie przez najbliższe miesiące. W pierwszej kolejności chcemy pokazać ten film w formacie 3D, a to niesie za sobą wiele nowych problemów, które musimy pokonać. Pracując przy festiwalu nauczyłam się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przy odrobinie szczęścia, cierpliwości i doświadczenia można dokonać cudu.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!