"Lubię wyzwania" - wywiad z Robertem Więckiewiczem
Z Robertem Więckiewiczem o pracy nad rolą Leopolda Sochy w najnowszym filmie Agnieszki Holland „W ciemności”, oraz o stosunkach damsko-męskich w filmie Marka Koterskiego „Baby są jakieś inne”, rozmawia Ilona Waksmundzki.
Pewnego dnia wpadł do mnie kumpel i powiedział: Nareszcie ktoś zrobił świetny film o stosunkach damsko-męskich. – Jak to? – spojrzałam pytająco. – Takich filmów jest przecież na kopy!... – Kobieto! Takiego płaczu męskiego nie widziałaś, mówię ci! A wiesz, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Że my wszyscy tak o was myślimy. – To znaczy jak? – pytam, wietrząc podstęp. – Jak to jak? Myślimy, że „baby są całkowicie inne” i że chcą robić za facetów. A jak im za ciężko, to udają takie kruche i takie miłe, a w rzeczywistości jesteście niezłe modliszki. – I kto w tym „genialnym” filmie gra? – dopytywałam ironicznie. – Nie uwierzysz – odpowiedział mój kolega. – Blacha! – Patrzył na mnie triumfująco. – Czujesz bluesa? Blacha gra jednego z gości, co nadaje na baby!
Robert Więckiewicz jest aktorem o wielu twarzach, ale jego kreacja w serialu „Odwróceni”, gdzie zagrał notorycznego gangstera, Blachę, należy już do kultowych postaci polskiego kina. Sama byłam świadkiem na ubiegłorocznym festiwalu, jak bardzo był identyfikowany z tą rolą. Spytałam go wtedy, czy nie przeszkadza mu, gdy ludzie, witając się z nim, nazywają go „Blachą”. – Nie, nie przeszkadza mi to zupełnie. To tylko świadczy o tym, że ludzie „kupili” moją wersję słynnego gangstera i że oglądają filmy, w których gram – odpowiedział. Dzisiaj Robert Więckiewicz grywa bardzo zróżnicowane charaktery. Role mafiosów i bandytów na razie odstawił, bo, jak twierdzi, nie należy się dać zaszufladkować. Jest aktorem poszukującym i lubiącym wyzwania, co można zauważyć w jego repertuarze filmowym: od komedii, przez filmy psychologiczne, do obyczajowo-dramatycznych. Robert zagrał ostatnio w produkcjach bardzo różniących się od siebie: w komedii Marka Koterskiego „Baby są jakieś inne”, filmie obyczajowym Grega Zglinskiego „Wymyk” i w dramacie Agnieszki Holland „W ciemności”, który jest polskim kandydatem do Oscara.
Ilona Waksmundzki – Ten niezwykle zróżnicowany repertuar świadczy o twoich możliwościach aktorskich.
Robert Więckiewicz – Lubię wyzwania i dlatego chętnie podejmuję się grania skrajnie różnych charakterów.
Rola Leopolda Sochy jest rolą szczególną, dlaczego?
Z pewnością rola Leopolda Sochy jest znacząca i trudna, i to nie tylko pod względem ładunku emocjonalnego, ale także wysiłku fizycznego. Kręciliśmy po kilkanaście godzin dziennie, zimą, również w prawdziwych kanałach, w prawie całkowitych ciemnościach. W takich warunkach odgrywaliśmy skrajne, rozdzierające emocje. Poza tym, po raz pierwszy w mojej profesjonalnej karierze grałem autentyczną postać, człowieka, który żył i działał naprawdę. Świadomość tego powodowała, że nie tyle może się bałem, co czułem pewnego rodzaju odpowiedzialność. Tym bardziej, że żyje jeszcze ostatnia z uratowanych przez Sochę osób. Pani Krystyna Chiger-Keren, wspaniała kobieta, którą miałem okazję poznać przy okazji festiwalu w Toronto.
Czym „W ciemności” różni się od innych filmów o Holokauście?
Agnieszka Holland podeszła do Holokaustu od strony psychologicznej i śmiało pokazała zawiłości ludzkiej natury. Ci przebywający w kanałach ludzie w niczym nie przypominają cierpiących wzniośle ofiar. To postacie z krwi i kości, popełniające błędy, mające swoje słabości, tak jak my wszyscy. Jednocześnie Socha też nie od razu jest taki dobroduszny i bohaterski. To film również o tym, jak cienka i nieuchwytna jest granica miedzy dobrem i złem.
Agnieszka Holland zrobiła film poruszający i niejednoznaczny. „W ciemności” staje się opowieścią o dorastaniu do człowieczeństwa. Czy ta rola zmieniła twój punkt widzenia na życie? Czy po prostu była kolejną, dobrze zagraną rolą?
Nie, nie zmieniła mnie jakoś szczególnie, bo wiem nie od dzisiaj, że na świecie jest strasznie dużo okrucieństwa. To, co zdarzyło się ponad pół wieku temu, równie dobrze mogło by się zdarzyć dzisiaj, co dobitnie pokazują media z różnych stron świata, gdzie wciąż trwają wojny. Za to dała mi ogromną satysfakcję i na pewno nie była jedną z wielu, czy po prostu następną.
Czy film Agnieszki Holland ma szansę dostać Oscara i czy film trafi do amerykańskiego widza?
Agnieszka Holland była już dwa razy nominowana, a podobno do trzech razy sztuka. Mogę mieć tylko nadzieję, że tak się stanie, ale jak to zwykle bywa, konkurencja jest ogromna i naprawdę nie jestem w stanie tego przewidzieć. Czy film trafi do amerykańskiego widza? Sony Classics zakupiło prawa do tego filmu, więc będzie on miał szeroką dystrybucję w USA. „W ciemności” ma potencjał, żeby trafić do szerokiej publiczności, czego dowód mieliśmy na festiwalu w Toronto na premierze filmu, gdzie kanadyjska publiczność przyjęła go owacjami na stojąco.
Tak jak „W ciemności” będzie miał swoją publiczność, tak „Baby są jakieś inne” ma już fanów, czego doświadczyłam z pierwszej ręki. Jak gra się z kolei, po rolach twardzieli i mafiosów, narzekającego na kobiety, sfrustrowanego faceta?
Gra się strasznie!
Jak to strasznie?
No tak, bo tych dwóch facetów po prostu prowadzi sparging damsko-męski, co z kolei jest niczym innym, jak wiwisekcją żałosnej męskości. U Koterskiego kobiety są tylko pretekstem, by wywlec na światło dzienne frustracje współczesnych mężczyzn. Drogie panie, nie obrażajcie się więc na reżysera za to, że żartuje na temat Waszych torebek, szminek i stukających za głośno po chodniku szpilek, bo to nie do końca o Was chodzi.
Jak to nie o nas?
No po prostu, film jest o żałosnych facetach, a nie żałosnych kobietach. Kobiety są silne i niezależne, a faceci, poprzez to dociskanie obcasem do podłogi, stają się coraz bardziej zniewieściali. Macie to, na co sobie zasłużyłyście.
Aktorzy zwykle jakoś utożsamiają się z granymi charakterami. Jak jest w tym przypadku?
Ja po prostu współczuję tym dwóm facetom i rozumiem ich doskonale, bo samemu zdarzało mi się znajdować w podobnych sytuacjach. Możesz się śmiać, ale wiele scen z tego filmu jest jak najbardziej prawdziwych. Na przykład ten monolog o torebkach...
Tradycyjnie u Koterskiego kobieta tajemnicza i „fatalna” zarazem, jawi się udręczonym mężczyznom jako miraż, który mami z oddali i nęka nieszczęśliwców usteczkami wystawionymi zalotnie do pocałunku. Kim jest i dlaczego dręczy Miauczyńskiego i Pucia? Czy naprawdę faceci to zamienione przez kobiety „bezjajowe cioty”?
To ostatnie, to być może zbyt surowy osąd. Ale nie chcę odkrywać wszystkich tajemnic tego filmu, żeby nie zepsuć widzom przyjemności z jego oglądania. Po prostu obejrzyjcie państwo film Marka Koterskiego „Baby są jakieś inne”. Ciekaw będę Waszych wrażeń.
Dziękuję bardzo za rozmowę!