Paleta rozmaitości, czyli tysiąc twarzy jednej twórczości.
W kominku tlił się tak dobrze znany jej płomień. Tańcząc przemierzał ścieżkę usłaną popiołem, zapraszając swą ciepłą aurą do snucia opowieści. Owa zachęta podziałała szybko
i zdecydowanie. Z tłumu wyszła starsza kobieta o dłoniach znaczonych czasem, oczach ciepłych i dobrych oraz zadziornym uśmiechu. Spojrzała na nią i nie mogła oderwać oczu, na skórze pojawił się dreszcz emocji. Wiedziała, że dzisiejsze historie na długo zamieszkają w jej pamięci. Uśmiechem podziękowała za możliwość słuchania, gdyż to ona ożywiała jej serce. Opowieści o przeżytych przygodach, odkrytych tajemnicach i pięknych zakończeniach były jej snem, o którym w końcu ktoś odważył się powiedzieć na głos. Staruszka przemówiła – jej głos swą aksamitną nutą snuł opowieść o szczęściu i przeznaczeniu. Prawdziwa baśń wypowiadana ustami prawdziwej czarodziejki.
Czy we współczesnych czasach potrafimy jeszcze olśniewać swoją twórczością? Na to pytanie doskonale zna odpowiedź Anna Pietraszek. Artystka wyczarowuje przed oczami widza dzieła z różnego rodzaju półek tematycznych, wykonane w różnych stylach, stworzone za pomocą wielorakich środków. Nie można zatem określić jednoznacznie jej tendencji artystycznej, czaruje tym, co w danej chwili powstaje pod jej palcami. Akt twórczy staje zatem na piedestale, wskazując na tysiąc twarzy autorki, zamkniętych w jednym spojrzeniu jej oczu. Widzowie zaś podziwiają, poczęstowani bukietem rozmaitości.
Co w nim zatem znajdziemy? Prace wykonane na papierze, malowane zarówno tuszem, jak i gwaszem czy akrylem. Szkice stanowiące zaproszenie dla wyobraźni
i wizjonerskiego oka. Przedmioty wykonane z gliny – zazwyczaj świeczniki lub rzeźby
oraz oryginalną biżuterię. To wszystko połączone motywem przewodnim, którym bardzo często jest twarz.
Konkretne rysy – to właśnie one stają się wizerunkiem Wiatru, który poprzez uczłowieczenie, staje się nam bliższy i bardziej zauważalny. Jego wtopiona w błękit, niewidoczna natura ujawnia się. On jest, choć niewidoczny i ukryty. Demaskuje go także zastosowana w przestrzeni dzieła czerwień.
Kolejna twarz i kolejna opowieść. Tym razem napisana tuszem, ukryta w przedmiocie wykorzystywanym w niejednej bajce – Studni. Zaskakuje uchwyconą perspektywą, która zmierza coraz bardziej w głąb ciemnej czeluści. W ciemnej otchłani nie znajdujemy jednak pustki, lecz taflę wody. Lustro cieczy, którego zawartość niezbędna do życia i tu żyje w przybranym przez siebie obliczu.
Personifikacji dopatrzeć możemy się także w licznych glinianych artykułach użytkowych artystki. Dzieła te często przypominają afrykańskie maski, bądź ich modyfikacje. Meritum zaistniałego motywu wyraża obraz Maski, w którym kilka ludzkich wizerunków,
za pomocą zastosowanych kontrastów, ujawnia swoją indywidualność i niepowtarzalny charakter.
Twarz jednak nie naznaczyła wszystkich dzieł Anny Pietraszek. Kiedy wsłuchamy się w snutą przez nią historię, zobaczymy też różnorodne budowle, zwierzęta, rośliny bądź obiekty. Nawet tęczowy ogień kominka znalazł w niej swoje miejsce. Nic dziwnego – baśń w końcu ma w swoim świecie wielu bohaterów.
Skończyła. Już żadne słowo nie próbowało rozwiać ciszy, która wypełniła całe pomieszczenie. Nawet drzewa rosnące za oknem zrezygnowały z głuchych uderzeń gałęziami o brązowy, dębowy parapet. I choć opowieść dobiegła końca, dalszy jej bieg trwał nadal. Głównym miejscem jego akcji było serce każdego z uczestników.
www.quaggaart.com