W barwnym aksamicie melancholii
Przechodził ulicą nieobecny jak zawsze. Zapatrzony w swoje myśli, które tak często ubierał w konkretny kolor. Niebo przesuwało nad jego głową kolejne, chmurne pejzaże. Stworzenie świata odbywało się na nowo. Stało się – barwny aksamit zieleni otoczył trawę pod jego stopami. Stało się – słońce zaznaczyło swoją obecność przywołując świetliste smugi pod jego spracowane dłonie. Stało się – cień schował się pod rozłożystą koronę dębu, niewidoczny dla oczu, pozwolił sobie na chwilę wytchnienia.
Janusz Kawecki – pasjonat impresjonizmu, w swoich dziełach jednoczy ogromną refleksyjność z konkretną formą plastyczną. Prace znaczone pastelową kreską, komunikują się z widzem poprzez kolorystyczną harmonię i ciepło. W ten sposób snuje się opowieść o życiu, które trwa, które dopiero przybędzie, i które przeminęło.
Obrazy Kaweckiego są zatem pełną impresji prezentacją życia. Te detalicznie oddane momenty zapraszają do odkrywczej podróży po twórczej krainie artysty.
Pierwsza odsłona: barwa i kolor. Wymiar tęczy to za mało. Siedem kolorów miesza się, uzupełnia, dając jeden drugiemu coś z siebie. Powstaje ocean barw. Tysiące odcieni zieleni, żółci i błękitu przelewają się po kolorystycznej pracy dając wyraz swemu bogactwu.
Nagłe zatrzymanie tego aktu owocuje powstaniem „Letniej impresji”. Ciepła tonacja zwycięża… Elementy światła w niej goszczące, podążają jednak nadal barwnym oceanem.
Podobną formę pracy Kawecki zachował w kolejnym dziele „Kwiaty”. To właśnie tam tęcza rozgościła się już całkowicie. Indywidualistyczna wizja, przeplatająca się z dbałością o szczegół pozwala na dostrzeżenie każdego najdrobniejszego detalu obrazu. Każdy kwiat w nim zawarty wyróżnia się. Każdy wygląda i pachnie inaczej. W każdym zawiera się osobna nuta piękna. Wazon umieszczony w centralnej części obrazu – wśród wirujących kolorów, jawi się niejako pełnia barwnej, kwiatowej przestrzeni. Ta kolistość dostrzegalna jest nie tylko w zwartym ruchu kreski, ale także, a może nawet przede wszystkim, w zastosowanej otwartej formie. Obraz stanowi, zatem doskonały przykład rodzącej się przestrzeni, której przedmiot i martwa natura nie ograniczają, lecz uwalniają…
Ostatnia przedstawiona praca i kolejna odsłona: „Czesząca się”. To właśnie ona posyła paletę barw w jeszcze dalszą przestrzeń – do istoty życia. „Czy w ogóle możliwe jest odnalezienie jego pełni?” - Zdaje się pytać dynamika linii, której rozmycie zanurza obraz niejako w półśnie. Melancholijne wołanie wynurza się zatem z kolorystycznego zapisu. Odpowiedź przychodzi dość szybko. Pierwszy plan demonstracyjnie prezentuje sytuację powszednią. Urzeczywistniona kobieca sylwetka dostojnie zasiada na krześle, wyczesując z włosów poranne przebudzenie. Naturalność i zwyczajność pozwala w ten sposób na odkrycie się przed oczami widzów. Dzięki temu procesowi, każda mała chwila istnienia urasta do rangi niezwykłego wydarzenia, chwili jedynej i niepowtarzalnej, czynności, która choć zwyczajna, nosi w sobie konkretny wymiar i smak. Za pomocą tego przeniesienia, życie zamknięte w zwyczajności, przypomina o wszystkich momentach, w których przebywa, a które bywają niezauważalne w prozie życia. W codziennym uśmiechu, geście ręki i powtarzalnych czynnościach zasnęło istnienie, to samo, które tli się w we wszystkim, do czego przyzwyczaiły się ludzkie oczy, a co urasta do rangi cudu stworzenia.
Zachwycił się na nowo. Nie pamiętał, kiedy ostatnio podziwiał świat, otwierający przed nim swoje drzwi, w delikatnych pejzażach barw. Jego oczy chłonęły w zdumieniu roztaczającą się przed nim tęczową grę kolorów. Barwy zwyciężały z szarością, malując żywy obraz, w którym mieszkało życie. Melancholia przechadzała się zielonym dywanem trawy, kołysząc napotkanymi makami we wszystkie strony. Śpiewała, on zaś słuchał szumu traw. Kojąca pieśń wkradła się do jego serca. Piosenką wypełniła jego wnętrze. Roztoczyła aksamitną smugę światła. Kojąca pieśń pod tytułem ŻYCIE.