Był wspaniałym piewcą Warszawy
16 maja br. zmarł w wieku 79 lat jeden z najbardziej przenikliwych obserwatorów życia społecznego w Polsce, Marek Nowakowski – pisarz. Zaczynał od opowiadań. W połowie lat 60. ukazał się pierwszy tom jego opowiadań, „Zapis”. Nowakowski był też pierwszym pisarzem, który po wprowadzeniu stanu wojennego zdecydował się publikować w prasie podziemnej pod własnym nazwiskiem, gdy nikt jeszcze nie wiedział, co za to może grozić. Dla niego skończyło się to krótkim aresztem i perfidnym uprzykrzaniem mu życia, tym bardziej, iż w roku 1976 podpisał się pod protestem intelektualistów, pisarzy i artystów, przeciwko zmianom w Konstytucji PRL.
Przez całe życie ciągnęła się za nim etykieta pisarza peryferii Warszawy, specjalisty od portretowania osób z nizin społecznych, przestępców, rzemieślników, węglarzy, ulicznych handlarzy i niebieskich ptaków. Pierwszą jego książką opisującą lata 40. i 50. była „Moja Warszawa. Powidoki”, za którą otrzymał warszawską nagrodę literatury. Potem ukazały się zbiory opowiadań: „Ten stary złodziej” i „Benek Kwiaciarz” oraz mało znana powieść „Trampolina”. Trzeci zbiór, „Silna gorączka”, był osobistym wyznaniem człowieka dążącego do stabilizacji, ale też anarchicznej wolności. Mniej więcej w tym samym czasie opublikował dłuższą prozę, „Wesele raz jeszcze”, najbardziej przenikliwe oskarżenie PRL, epoki gierkowskiej. Były i inne książki.
Proza Nowakowskiego była zawsze pesymistyczna. Spostrzegał drugie życie społeczeństwa, rozpad więzi, gnicie norm etycznych, rosnącą siłę cwaniactwa. Cieszył się po roku 1989, że do sennej jego stolicy powraca prawdziwe, niezakłamane życie. Ale im bardziej podobało mu się to nowe, tym bardziej, jako człowiek pióra, zanurzał się w przeszłości, opisując warszawskie miejsca, których już nie ma, bądź też nawiązywał do podupadłych ulic Pragi i innych okolic.
Marek Nowakowski był człowiekiem niezwykle wrażliwym i skromnym. Nie lubił kadzić, komplementować, narzucać się. Jego siłą były dyskrecja i prostolinijność. Budził sympatię, ale także respekt. W nowych czasach, w jakich przyszło mu żyć, widział też zagrożenia. „Powstaje – pisał – świat udawany. Szczególnie młodym, bezbronnym, trudniej jest dokonywać prawdziwych wyborów, znajdować to, co jest prawdą, nie ulegać ładnym kolorowym opakowaniom”.
Warszawiacy o swym pisarzu nie zapomnieli. Już 8 czerwca br. uhonorowany zostanie za całokształt twórczości pisarskiej (decyzja zapadła, gdy jeszcze żył) nagrodą im. Lecha Kaczyńskiego. Wierni czytelnicy jego twórczości powiadają, że w gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie symbolicznie nagroda przekazana zostanie żonie zmarłego, będą siedzieć na sali również cienie jego książkowych bohaterów: warszawscy cwaniaczkowie, morowe dziewczyny, drobni pijaczkowie, uliczni handlarze, właściciele drobnych biznesów i inni – i gromkimi oklaskami oddadzą swemu popularyzatorowi ostatni hołd.