Żegnaj malowany ptaku
Dawno, dawno temu…
W 1987 nadeszła długo oczekiwana paczka z Ameryki z trzema Barbie, radiomagnetofonem marki Panasonic i albumem Michaela Jacksona „Bad”. Czułam się bardzo wyjątkowo, robiąc listę oczekujących na przegranie kasety. Zanim ją odpakowałam, jako dumna posiadaczka dostrzegłam, że jej zawrotna wartość w Stanach wynosiła wówczas 10$. Rodzina zza wielkiej wody nie starała się ukryć wartości swojego zakupu. Jako nastolatka wiedziałam już, że Michael istnieje. Obydwa programy telewizji stale pokazywały jego zjawiskowe klipy. Teraz wiem, że Jackson zrewolucjonizował nie tylko rynek teledysków, ale wytyczył nowe trendy w tańcu, modzie i brzmieniu. Jeżeli kilkunastoletnie dziecko nie mające pojęcia o muzyce, nie może oderwać się od słuchania i oglądania artysty, jest tam zapewne to „coś”. I pewna jestem, że nie był to brak głosu, czym, między innymi, w tym samym czasie przyciągała Madonna. Nie były to też jakości nie tak dawno prezentowane młodocianym fanom przez pannę Spears. Mimo moich ówczesnych zdolności do zakochiwania się w idolach i spijania słodyczy z ekranu czy estrad, Jackson sam w sobie burzył moją nastoletnią krew. Czy była to jego energetyczna muzyka, seksapil, delikatność łączona z dynamiką ruchu? Czy po prostu dzikość czarnego, pięknego chłopca? Wszystkim tym bez wątpienia kipiały jego show. I założę się, że żadna biała republikanka z bogatych przedmieść USA nie przeżywała „bariery koloru”, widząc ówczesne koncerty gwiazdora.
Tymczasem życzliwe medialne hieny doniosły…
Śpiewał od czwartego roku życia, pierwsze pieniądze zarobił jako dziecko. Pochodził z co najmniej tak pokręconej rodziny, jak większość Polaków. Ogromnie aktywny, zajmował czołowe miejsca list przebojów, do czerwca 2009 sprzedano 210 mln. jego płyt. Największe przeboje to harmonia najlepszego popu, tańca i interakcji z odbiorcą. Cukierkowość urody, wysoki, ciepły głos, wrażliwość nieodłącznie torowały drogę do serc kobiecych. Koncerty ze śmiałym powiewem erotycznym przyciągały uwagę, szczególnie w naszej, postkomunistycznej kulturze. W końcu media zaczęły donosić o coraz dziwniejszych faktach z życia mojego idola. Wybielanie skóry, operacje plastyczne, spekulacje na temat orientacji seksualnej, spanie w komorze tlenowej, etc. Męski symbol seksu powoli spadał z piedestału. Można tolerować makijaż u króla estrady, ale wieści o odpadających kawałkach twarzy narcyza, który przesadził, brzmiały tak niemęsko. No i jakieś krótkie małżeństwa, o których zupełnie nie wiadomo co sądzić. Jedno z własną pielęgniarką, matką dwójki jego dzieci, trzecie dziecko z matką tajemniczą, czyli zastępczą. Pozostało więc mieć nadzieję, iż CNN nie ogłosi, że zostało sklonowane… Skandale zaczęły przesłaniać dokonania artysty. W tamtym czasie Jackson jedynie raz, w wywiadzie z Oprah Winfrey wspomniał o chorobie skóry (vitiligo): - Nie chcę być biały, to choroba mnie do tego zmusiła. Tzw. bielactwo całkowite, które powoduje stopniowe odbarwienie płatów skóry, niezależnie od rasy, miało być zdiagnozowane już w latach 80. Można je zauważyć na znanym zdjęciu – zbliżeniu ręki Jacksona, częściowo zakrytej rękawiczką. Przyznanie się do choroby wywołało jeszcze większą nagonkę mediów, zatem Jackson więcej do tematu nie wrócił . W chwili obecnej nie rozwiążemy także i tej tajemnicy showmana.
Zdruzgotani dziennikarze, gdy gwiazdor bronił swej prywatności, nie mając już nic do zaoferowania, pokazywali Michaela w pidżamie, w masce, pod parasolem lub robili z niego idiotę pokazującego fanom przez okno własne dziecko, wówczas niemowlę. W tym, może jako nie-rodzic, nie dostrzegam monstrualnej tragedii. Jackson stał się małpą na pokaz. Gdy zbyt dobrze się ukrył i gazetom brakowało newsów, wywlekano jego przeszłość pod rządami ojca tyrana. Że taki słodki Murzynek w dzieciństwie a teraz stary, paskudny. Nic tak nie podkręci wyobraźni dziennikarza, jak izolujący się, wrażliwy facet. Decydujący moment na medialny ostracyzm nadszedł w czasie posądzenia Jacksona o pedofilię. Sprawa skończyła się ugodą w zamian za zadośćuczynienie finansowe, którym jak widać, rodzice chłopca nie pogardzili. Od tamtej pory król popu przeżywał ponoć najtrudniejszy etap w życiu i zaczął nadużywać leków antydepresyjnych i przeciwbólowych. Utrzymanie jego zwierzęcego królestwa (Neverland) miało kosztować dziesiątki tysięcy dolarów dziennie. Być może nadzieja na powrót na scenę przyczyniła się do zadłużenia finansowego, które w momencie śmierci oszacowano na 140-500 mln dolarów. Lekarz Deepak Chopra, który przekonywał Michaela do zrezygnowania z leków i namawiał na terapię, stwierdził, że lekarze Hollywood powszechnie, żeby uzależnić pacjenta od siebie, uzależniają go od leków. Tak spędziło życie wiele gwiazd show-businessu. „To leki zabiły Jacksona”, powiedział w jednym z wywiadów. W tym czasie ikona popkultury wypowiedziała słowa: „to boli być mną”. Krytycy muzyczni w komentarzach po jego śmierci zauważyli, wraz z upływem czasu, coraz bardziej katastroficzny kierunek tekstów piosenek („Tabloid Junkie”, „Why You wanna trip on me”).
Niemiecki „Bild” po śmierci artysty, wymienił na swojej stronie internetowej, oprócz bielactwa, kilkanaście operacji plastycznych, które m.in. doprowadziły do skruszenia nosa. Ponadto stłuczenie żeber, infekcję strun głosowych, nerwicę powodującą omdlenia i załamanie nerwowe. Jackson miał także problemy z nerkami, żołądkiem, jelitami, uszkodzenie wątroby, zapalenie chrząstek w okolicach żeber. Nie wspominając złamań, zwichnięć kończyn, ciągłych omdleń i niedowagi (rok 2003 - 54 kg). Jackson cierpiał fizycznie i mimo swojej pozycji miał ciągle nadwyrężone zdrowie.
Terapeuta dr Sam Connigham w komentarzu dla miesięcznika „Polonia”, stwierdził, że sam byłby bliski zdiagnozowania u Jacksona jedynie narcystycznej osobowości. Jako specjalista od uzależnień, w tym pedofilii, uważa, że nie ma wystarczających danych do stwierdzenia uzależnienia od narkotyków. Podobnie ma się rzecz z zainteresowaniem piosenkarza dziećmi, które choć budzi wiele podejrzeń, nie było potwierdzone w procesie Jacksona. Wymienione zaburzenie osobowości charakteryzuje się m.in. przesadnym poczuciem własnej ważności, tendencją do przeceniania własnych rzeczywistych dokonań, ekshibicjonistyczną potrzebą uzyskiwania uwagi i podziwu oraz zaabsorbowaniem fantazjami o sukcesie, bogactwie, władzy, szacunku lub idealnej miłości i niewłaściwymi reakcjami emocjonalnymi na krytycyzm ze strony innych. Zaburzenie to jest rzadko lub nigdy podatne na terapię. Towarzyszy mu wiara, że jest się kimś wyjątkowym i że można być w pełni zrozumianym tylko przez innych „szczególnych” ludzi, wykorzystywanie ich do osiągnięcia swych celów i okazywanie arogancji i wyniosłych zachowań lub postaw. Domyślam się, że specjalista odniósł się tu zarówno do powierzchowności, czyli ubiorów nawiązujących do klasy książęcej, dążenia do zewnętrznej perfekcji za pomocą chirurgii plastycznej, etc. Ponadto do typowego dla osób publicznych głodu miłości i nadania swoim synom pretensjonalnych imion wiążących je ze swoją osobą: Prince Michael 1 i Prince Michael 2.
Kto Cie zabił?
Odbieram w samochodzie szokujący telefon o nagłej śmierci króla popu. Miał pięćdziesiąt lat. Odruchowo włączone radio, uparcie nadaje najlepsze jego kawałki. Czas zatrzymuje się na moment, sama nie wiem, czy jestem wciąż w roku 1987, czy teraz. Prawdziwy smutek, bo gwiazdy tej miary odchodzą z kawałkiem naszego serca. Popadam w zadumę... Następne uczucie to złość, bo takie rzeczy nie dzieją się bez przyczyny. Ogromnie utalentowani, bogaci faceci nie osiągają dna samodzielnie i duża grupa ludzi mieszała w tym palce. Facet skazany na porażkę, bo miał ojca tyrana? Z całym szacunkiem dla psychologii, słaba argumentacja. Psychologicznie sprawdził się w całej historii być może kompleks Elektry, jego pierwszej żony Lisy Marie Presley. Poślubiła swojego ojca… Ponoć właśnie ją Jackson przekonywał, że umrze tak jak Elvis. Reszta dziennikarskiej pseudopsychologicznej papki to dowód ignorancji. Nagłówki na wszystkich portalach internetowych od tej pory prześcigają się w newsach o tym, co strawił żołądek piosenkarza i ile mogą dostać jego dzieci. Czy etyka współczesnych mediów ogranicza się do tego, że jeśli uznaje się kogoś za dziwaka lub chorego, należy go prześladować? Żeby móc dla odmiany zdziwić się, że kolejna gwiazda zaćpała się na śmierć?
Za co odpowiedzialni są w zachodnim świecie politycznej poprawności przyjaciele i rodzina? Przecież niewykonalne jest, by samemu decydować o tak rozległej karierze. A nawet jeśli, to jednym z niewielu faktów w tej historii jest to, że na Jacksona wpływał sztab ludzi. Jak bardzo mogą zniszczyć cię media, bo odstajesz od innych, a ktoś musi zarabiać tematami gorącymi jak świeże bułeczki? Bagatelka! Masz talent i zmory przeszłości, media chętnie się tobą zajmą! Bliscy współpracownicy? Dlaczego nie zagrać pięćdziesięciu koncertów zamiast dziesięciu? A co z lekarzami w wolnym kraju Ameryka? Ponoć ich uprawnienia są tak nieograniczone, że mogą wyciąć ci żołądek na rogu Michigan/State albo amputować nogę w ogrodzie na tyłach domu. Czyżby z racji tej wolności Zachodu można było wypisywać recepty na silne leki przeciwbólowe, gwarantujące haj twarde narkotyki, jak Oxy Contin i Demerol? Oba te leki są na liście najbardziej uzależniających leków przeciwbólowych. Kto naprawdę znał historię medyczną Jacksona i uczciwie go leczył? Czy, do cholery, miał wokół siebie choć jedną życzliwą, dorosłą osobę? Pierwsza sekcja, która na dzień dobry została sfałszowana, dostarcza informacji o fatalnej kondycji zdrowotnej piosenkarza. Dlaczego lekarz nie zabronił mu zagrania pięćdziesięciu koncertów w takim stanie? Który lekarz wziął pod uwagę skutki uboczne zażywania przez Jacksona leków, zwalniających pracę serca, co z czasem prowadzi do zatrzymania akcji serca? Kto nim w ogóle nie manipulował, zakładając, że był jednostką słabą? Większość informacji dotyczących showmana to spekulacje i wnioski oparte na wątłych przesłankach. Dotychczasowe przesłanki wskazują, że gwiazdor cierpiał psychicznie i być może był uzależniony od środków stymulujących świadomość. Pośmiertne odnalezienie w jego domu leków sugeruje ten fakt. Za dużo jest jednak niewiadomych i naprawdę nigdy się już nie dowiemy, kim rzeczywiście był Michael. Poza tym, że był legendą popu, a jego dom, jak pałac Nerona, okradli w dniu jego śmierci. Warto natomiast zadać sobie pytanie, dlaczego tak usilnie tej oceny i zaklasyfikowania kogoś do świata wariatów potrzebujemy...
Teraz rodzice Jacksona, którzy mieli rozpocząć piekło w jego życiu, będą szukać winnych śmierci. Niestety nie ma sposobu, żeby ukarać wszystkich, szczególnie „dziennikarzy”, bliskich współpracowników i lekarzy, którzy się do tego przyczynili.