Droga do sukcesu...Wywiad z Grzegorzem Rykowskim
Zarazem pewny siebie i rozsądny.Tańczy od 8 roku życia. Wielokrotnie nagradzany on sam, oraz jego studentki. Brązowy medalista Mistrzostw Stanów Zjednoczonych w 9 Tańcach. W chicagowskiej szkole tańca, którą stworzył, uczy z pasją. Członek Królewskiego Towarzystwa Nauczycieli Tańca Wielkiej Brytani. Tańczy i ćwiczy przez 6 dni w tygodniu. Prywatnie - kochający mąż i tato dwójki pociech. W przyszłości chce zostać sędzią i organizatorem prestiżowych imprez tanecznych.
Olga Krzycka:Jesteś brązowym medalistą USA w kategorii 9 tańców. Czy była to droga lekkim tanecznym krokiem czy raczej typowo sportowa droga krwi i potu?
Grzegorz Rykowski: Nie było lekko wcale a wcale. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to myśl, że nikt nie może być naprawdę wielkim bez ciężkiej pracy. Mogłoby się wydawać, że jeśli znajdziesz dziedzinę, w której posiadasz naturalną przewagę w postaci talentu, sukces przyjdzie sam i bez wysiłku. Niestety, nic bardziej mylnego. Nie udało się odnaleźć ani jednego przypadku osiągnięcia mistrzostwa w jakiejkolwiek dziedzinie w oparciu tylko i wyłącznie o talent.
Myślę, że sekret osiągnięcia sukcesu tkwi w wytrwałym, zdeterminowanym, skoncentrowanym treningu. Niestety nie ma innej drogi… Choć czasem wydaje się, że niektórym pewne rzeczy przychodzą tak łatwo i naturalnie, często ta naturalność jest właśnie wynikiem bardzo ciężkiej pracy. Prawda jest taka, że nikt nie urodził się mistrzem. Do takich wyników mistrzowskich dochodzi się latami ciężkiej pracy i to nie zwykłej odtwórczej, ale tej wymagającej prawdziwego poświęcenia.
Ważny jest też talent. Posiadać talent nie oznacza posiadać nadzwyczajny iloraz inteligencji, być zmotywowanym lub mieć wyjątkową osobowość. Talent to wyjątkowa umiejętność wykonywania, nad wyraz dobrze, pewnej określonej czynności.
Moim zdaniem, sukces w jakiejkolwiek dziedzinie nie jest konsekwencją posiadania wrodzonych darów. Uważam, że na początkowym etapie zdobywania dowolnej umiejętności w dowolnej dziedzinie, większość ludzi uczy się bardzo szybko. Po jakimś czasie jednak rozwój zdecydowanie się spowalnia, aż wreszcie ulega zatrzymaniu. W tym miejscu wiele osób często się zniechęca do dalszej pracy. Tymczasem są ludzie, którzy stopniowo, ale konsekwentnie dalej się rozwijają. To właśnie na nich czeka sława należna tylko mistrzom.
Osiągnięcie mistrzostwa na światowym poziomie wymaga średnio dziesięciu lat intensywnego rozwoju, jest to tak zwana reguła dziesięciu lat (ang. ten-year rule). Decydując się na kontynuowanie kariery tanecznej tu, w Stanach Zjednoczonych (tańczyłem w Polsce już od 8 roku życia), postanowiłem zainwestować w tym kierunku dodatkowe pięć lat swojego życia. Nie ukrywam, że głównie dlatego, ponieważ to właśnie tu, w Ameryce, miałem możliwości współpracy ze światowymi ekspertami tańca (coś, o czym w Polsce mógłbym sobie tylko pomarzyć!)
Wiedząc, że mistrzostwo i sława nie są nikomu przypisane i wymagają ciężkiej i wytrwałej pracy, opracowałem pięcioletni plan, rozpoczynając od przemyślanego treningu (ang. deliberate practice). Przemyślany trening jest to trening w świadomy sposób ukierunkowany na rozwój określonych umiejętności, celem osiągnięcia poziomu przewyższającego obecne możliwości. Wiąże się on zawsze z olbrzymią ilością powtórzeń danej figury lub danego ruchu, zsynchronizowanego z muzyką w odpowiednim tempie. Trzeba też pamiętać, że najważniejsza jest konsekwencja! Im bardziej celowy i przemyślany program treningowy, tym lepsze efekty i rozwój.
Kolejnym krokiem do sukcesu są dobrze opracowana choreografia, kostiumy oraz kontrola osiąganych rezultatów poprzez prezentację umiejętności na turniejach. Zjeździłem całe Stany Zjednoczone wzdłuż i wszerz, biorąc udział w turniejach tańca niemalże co drugi tydzień, a wygrywając i zajmując pierwsze miejsca w New Jersey (Newark), Michigan (Detroit), Indiana (Elk Hart), Washington (Seattle), Minnesota (Minneapolis), Georgia (Savannah) no i oczywiście Illinois (nasze lokalne Chicago). Uwieńczeniem sukcesów było zdobycie w 2007 roku Brązowego Medalu w kategorii 9 tańców na Mistrzostwach Stanów Zjednoczonych. No i udało się. Plan zrealizowany. Wtedy to z czystym sumieniem mogłem przejść do kolejnego etapu – TRENER.
O.K: No właśnie, przygotowujesz swoje uczennice do startowania w kategorii „Pro/Am”, czyli nauczyciel-profesjonalista tańczy z uczennicą-amatorem. W 2010 roku jedna z twoich utalentowanych uczennic, Corinne Smith, została mistrzynią USA. Czy odczuwałeś to także jako swój sukces taneczny, czy tylko trenerski?
G.R.:Tak, to prawda, po latach przygotowań w pocie czoła, we wrześniu ubiegłego roku Corinne Smith (tańcząc ze mną) wygrała złoty medal w swojej kategorii wiekowej na mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w Orlando. Jest to bez wątpienia mój dotychczasowy największy sukces trenerski. W swojej pracy trenerskiej pragnę przekazać moim podopiecznym mój tok myślenia, opierając się na własnych doświadczeniach. Własne pomyłki/porażki czasami drogo kosztują (różnie: czas, pieniądze, zdrowie… itp.). Często towarzyszą im olbrzymie emocje oraz stres, poprzez które zapamiętuje się je na lata, a bywa, że jest to lekcja na całe życie. Chętnie dzielę się swoimi doświadczeniami, bo ja już przetarłem te pierwsze szlaki, wiem, którędy droga.
Lubię swoją pracę, choć każdy trener pewnie przyzna, że nie jest to „łatwy kawałek chleba”. Trzeba stale się rozwijać i być na bieżąco. Jeśli chodzi o kompetencje trenera, to bardzo ważne, by kierować rozwojem ucznia tak, aby dochodził do pewnych wniosków niemalże sam. I na tym polega mądrość prowadzącego, wszystkim wydaje się, że osiągnęli to sami, a tak naprawdę doszli to tego dzięki temu, że trener podał im właściwy kierunek rozwoju. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ w procesie zapamiętywania, procesie zmian wewnętrznych, bardzo istotne jest, by to, czego się uczymy, traktować jako swoje własne przekonania. Wtedy istnieje szansa, że zmiany, jakie nastąpią w nas, będą trwałe. Opierając się na indywidualności każdej uczennicy staram się ją tylko odpowiednio ukierunkować i podkreślić jej oryginalność.
O.K.: „Zawsze bądź sobą, wyrażaj siebie, miej wiarę w siebie, nie poszukuj ludzi sukcesu po to, aby stać się kopią ich osobowości...”
Moim zdaniem dobry trener to osoba, która prowokuje do myślenia, podsumowuje, przedstawia nowe idee, opracowuje nowe materiały, służy za wzór, kieruje, a kiedy trzeba usuwa się w cień, kiedy indziej bierze ster w swoje ręce, zapewnia konstruktywną krytykę, jest elastyczny, wyznacza zadania i jest opiekunem. Po tym wszystkim możesz zapytać: Czy to przypadkiem nie powinien być człowiek-orkiestra? I będziesz blisko prawdy. Trener to osoba, która musi panować nad wszystkim i dopilnować, aby wszystko, co ma się zdarzyć na zajęciach oraz przed, w trakcie i po turnieju, odbyło się bez niespodzianek. Oczywiście, zdarzają się sytuacje nie przewidziane w scenariuszu... ale o tym może następnym razem.