Przegląd wydarzeń: Arabska wiosna ludów
Już w 2002 roku opublikowano raport arabskich intelektualistów pt: „Arab Human Development Report”. Szokujący dokument przeszedł niemal niezauważony, ale zwykle tak bywa w przypadku wnikliwych opracowań, zawierających tezy burzące istniejący porządek rzeczy.
Autorzy dokumentu wskazywali na stagnację, zamknięcie świata arabskiego, brak kontaktów zewnętrznych. Doskonale wyczuwali problemy swojego regionu i rozumieli potencjał młodego, często dobrze wykształconego pokolenia, pozbawionego szans życiowych, skazanego na bezrobocie i bezwolne podporządkowanie dyktaturom. To marzące o lepszym życiu pokolenie masowo korzystało z sieci, gdzie otwarcie wyrażało swoje niezadowolenie. Do pogłębienia frustracji przyczynił się ogólnoświatowy wzrost cen żywności. Droższa żywność w Stanach Zjednoczonych to kłopot dla wielu ludzi, ale jeszcze nie dramat. Dla ubogich arabskich społeczeństw w wielu wypadkach droższa żywność oznaczała widmo głodu. Jednocześnie arabska młodzież oglądała bogatych zachodnich turystów w zamkniętych, luksusowych kurortach. Trudno o stworzenie lepszej mieszanki wybuchowej. Poziom frustracji i zniechęcenia był tak wielki, że niemal we wszystkich arabskich krajach ludzie zdecydowali się wyjść na ulice i podjąć walkę z dyktaturami.
Pierwszy wybuch nastąpił w połowie grudnia 2010 roku w Tunezji. Po czterech tygodniach protestów, rządzący twardą ręką prezydent Ben Ali zmuszony został do ucieczki z kraju. Tunezyjska rewolucja zaczęła się od 26-letniego magistra, który dokonał samospalenia, gdy władze skonfiskowały mu warzywa, którymi handlował. To wywołało falę protestów, najpierw w miastach w głębi kraju. Gdy mieszkańcy stolicy za pośrednictwem Facebooka i innych internetowych serwisów społecznościowych dowiedzieli się o brutalności policji, wyszli na ulice i pozostali na nich aż do czasu wywalczenia zmiany w kraju. Powołano nowy, tymczasowy rząd, który w ciągu sześciu miesięcy ma przeprowadzić wolne wybory. Rewolucja w Tunezji trwa nadal, zaś mieszkańcy tego kraju ponownie wyszli na ulice po zamordowaniu polskiego salezjanina, ks. Marka Rybińskiego. Duchowny zginął z rąk zwykłych kryminalistów, ale w trakcie manifestacji podkreślano, że religia jest sprawą prywatną, co także sporo mówi o charakterze protestów. Pewnie nieco uspokoiło to polityków, obawiających się muzułmańskiego fundamentalizmu.
Następny w kolejce czekał Egipt, gdzie od kilkudziesięciu lat rządził prozachodni gwarant pokoju w regionie, prezydent Hosni Mubarak. Wystąpienia ludności zostały zapoczątkowane w Kairze 25 stycznia 2011 roku od zwołanej za pośrednictwem serwisów internetowych akcji „Dzień Gniewu”. W kolejnych dniach demonstracje były kontynuowane i objęły zasięgiem inne miasta. Do największych protestów, oprócz stolicy, dochodziło w Aleksandrii i Suezie. Demonstrujący domagali się natychmiastowego ustąpienia z urzędu prezydenta Mubaraka. Do kraju z emigracji powrócił lider opozycji, Mohamed ElBaradei, który przyłączył się do manifestujących. W Kairze centralnym miejscem manifestacji został plac Tahrir, gdzie manifestanci zorganizowali własną służbę porządkową, punkty medyczne i zaopatrzeniowe. Egipska armia zapowiedziała neutralność oraz to, że nie będzie strzelać do rodaków, choć w protestach śmierć poniosło ponad 300 osób.
Na Placu Tahrir manifestowali jednocześnie intelektualiści, aktorzy, między innymi odtwórca głównej roli w doskonałym hollywoodzkim filmie The Kate Runner, szef miejscowego oddziału Google, studenci, jak i zwykli bezrobotni. Wszystkich połączyło żądanie ustąpienia dyktatora prezydenta Hosni Mubaraka.
Rewolucja w Egipcie wzbudziła obawy związane z zachowaniem status quo w regionie. Niepokojono się perspektywą przejęcia władzy w Egipcie przez Bractwo Muzułmańskie i stoczenia się Egiptu w otchłań religijnego fundamentalizmu. Jednak obawy te okazały się niepotrzebne. Egipcjanie na placu Tahrir dalecy byli od radykalizmu i wyrażania niechęci wobec Zachodu. Domagali się wolności, demokracji, swobody wyrażania poglądów. Prezydent Hosni Mubarak ustąpił, władzę przejęła Rada Wojskowa, która ma zorganizować wolne wybory. Sukces rewolucji w Egipcie zależy od samych Egipcjan i tego, jak będą w stanie przypilnować wojskowych. Na razie idzie im dobrze.
Tunezyjska i potem, znacznie ważniejsza, egipska rewolucja, stanowiły inspirację dla mieszkańców niemal wszystkich pozostałych krajów arabskich. Ludzie wyszli na ulice w Libii, gdzie poległo już ponad 200 osób, w Bahrajnie, Jemenie, Omanie, Jordanii, Algierii, Maroku, Iranie. Po krwawych starciach w Bahrajnie, władza zdaje się ustępować i zaczęła rozmawiać z opozycją. We wszystkich tych krajach władze początkowo, po egipskiej lekcji, starały się stłumić protesty w zarodku, ale nie wszędzie się to udawało. W Iranie były to największe protesty od czasu prezydenckich, sfałszowanych wyborów. Manifestacje trwają i w tej chwili trudno przewidzieć, do czego doprowadzą.
--
Europa rewolucji nie miała, zaś skandale, jakie dotykały Stary Kontynent, były na miarę jej malejącego politycznego znaczenia. Największy dotyczył prezydenta Włoch Sylvio Berlusconiego i orgii seksualnych, tak zwanych „bunga, bunga”, organizowanych głównie w willi miliardera pod Mediolanem. Prezydent oskarżony został o seks z nieletnią Marokanką, zresztą wyjątkowej urody, o pseudonimie Ruby, za co odpowie przed sądem. Pikanterii skandalowi dodały zapisy rozmów z podsłuchów telefonicznych policji, w których kobiety opowiadały o tym, jak Berlusconi lubi, gdy dziewczyny przebierają się w stroje pielęgniarek i na przykład mierzą mu cieśninie. Oczywiście, pielęgniarski fartuszek był jedynym posiadanym odzieniem. Berlusconi wychodził obronną ręką z wielu skandali, teraz jednak reputacja prezydenta została nadszarpnięta poważnie, zaś sądzić go będzie skład sędziowski złożony wyłącznie z kobiet.
--
Stany Zjednoczone żyły głównie problemami związanymi z rosnącym zadłużeniem. Prezydent Obama przedstawił nowy projekt budżetu z deficytem w wysokości 1.1 biliona dolarów. Republikanie kontrolujący Izbę Reprezentantów tną wydatki i grożą unieruchomieniem rządu, o ile ich propozycje oszczędności nie zostaną uwzględnione. Problemy ma jednak nie tylko rząd federalny, który uwzględniając planowany deficyt w kolejnym roku budżetowym powoduje, że przeciętny Amerykanin zadłużony będzie przez rząd na blisko 50 tysięcy dolarów. Większość stanów także nie radzi sobie z finansami i grozi im bankructwo. Zgodnie z obietnicami, wybrany w listopadowych wyborach republikański gubernator Wisconsin Scott Walker rozpoczął wprowadzanie programu naprawczego. Przygotowana ustawa, oprócz oszczędności, narusza grupowe przywileje pracowników stanowych i zmusza ich do ponoszenia większych kosztów związanych z ubezpieczeniem medycznym i funduszem emerytalnym. Od wielu dni w stanowej stolicy Madison protestują nauczyciele i inne uprzywilejowane grupy zawodowe. Partia Herbaciana z kolei na tym samym placu manifestuje poparcie dla gubernatora. Demokratyczni stanowi senatorowie uciekli, co powoduje, że w legislaturze brakuje kworum dla przegłosowania ustawy. Szkoły są zamknięte, bo nauczyciele pojechali na demonstracje, a gubernator nie chce ustąpić. Trwa próba sił, zaś Wisconsin stał się obecnie głównym placem boju o naprawę finansów publicznych w Ameryce. Od tego, kto zwycięży w tym boju, zależą zapewne decyzje wielu innych stanów, a pewnie i po trosze rządu federalnego w Waszyngtonie.
--
Doku Umarow – przywódca czeczeńskich separatystów, który w 2007 roku ogłosił się „emirem Kaukaskiego Emiratu”, odpowiedzialny za zamach w moskiewskim metrze w marcu roku 2010, kiedy to zginęło 39 osób, a ponad 180 zostało rannych, zorganizował kolejny zamach na moskiewskim lotnisku Domodiedowo. Zabitych zostało 36 osób, zaś ponad 100 odniosło obrażenia.
--
Choć na świecie trwały rewolucje, wszystkie wydarzenia w Polsce, wraz z ważną dyskusją dotyczącą przyszłości systemu emerytalnego, pozostawały w cieniu sporów dotyczących katastrofy smoleńskiej. Piszę o tym ze wstydem, niesmakiem i uczuciem zażenowania. Wyjaśnianie katastrof lotniczych to zadanie dla specjalistów. Tymczasem w Polsce wypowiadają się na ten temat głównie politycy, a eksperci pozostają w tle. Opinie ekspertów są ignorowane, zaś politycy wielu opcji uważają, że od powiedzenia prawdy o przyczynach dramatu zależy obrona godności polskiego żołnierza, jakaś mityczna racja stanu, nakazująca na wszelką cenę przerzucić odpowiedzialność na rosyjskich kontrolerów lotów na smoleńskim lotnisku.
Wszyscy amerykańscy eksperci od badania katastrof lotniczych, jak i pilot Air Force One, jednoznacznie stwierdzili, że przyjmując standardy obowiązujące w USA, samolot rządowy czy to z premierem, czy prezydentem, nigdy nie wystartowałby na tak źle wyposażone lotnisko. Jeśli zaś znalazłby się w powietrzu, nigdy w panujących warunkach nie podjąłby nawet próby lądowania. Rozumiem, że różnica w standardach między obu krajami jest taka, jak miedzy durszlakiem a rakietą tenisową, używaną przez Rogera Federera. Dlatego jest mi wstyd z powodu poziomu tego polskiego sporu. To chyba pierwszy taki przypadek, gdy autentycznie wstydzę się za Polskę. I pewnie wstydzić się będę jeszcze długo, gdyż zapewne do awantur dojdzie w związku z pierwszą rocznicą katastrofy, a potem w trakcie kampanii wyborczej osiągniemy apogeum nonsensu.
--
Po raz 53. rozdano nagrody Grammy, najbardziej prestiżowe wyróżnienia w świecie muzyki, zwane muzycznymi Oscarami. W tym roku laureatami zostali m.in. Lady Gaga, Bruno Mars i – dość niespodziewanie – zespół country Lady Antebellum. Największym przegranym okazał się Justin Bieber, który nie otrzymał żadnego wyróżnienia. Niezadowolony mógł być też Eminem, który został nominowany w dziesięciu kategoriach, a otrzymał tylko dwie statuetki Grammy. Nie należę do miłośników talentu Lady Gagi, ale jej przybycie na uroczystość w niesionym przez tragarzy jajku zrobiło na mnie wrażenie. Czegoś takiego na czerwonym dywanie jeszcze nie było. Już zastanawiam się, w jaki sposób Lady Gaga przybędzie na uroczystość za rok.
--
Przyjemna wiadomość nadeszła z Hollywood. Aktorka Jessica Alba i jej małżonek Cash, poinformowali, że spodziewają się drugiego dziecka. Ich córka zostanie więc starszą siostrą. „Jess” nie chcąc, aby przyjaciele i fani dowiedzieli się tego z prasy, sama zamieściła odpowiednią informację na facebooku.