Fajne kobiety - żony chicagowskich kontraktorów
One przeczą stereotypowi polskiego kontraktora w USA. Są zadbane, przedsiębiorcze i kreatywne. Dużo pracują, a potem wspierają nieobecnych w domu mężów. Wychowują dzieci i są wdzięczne losowi za szansę, jaką dostały na emigracji.
Wojciech Raich
Moja żona przyjechała do USA 23 lata temu z jedną walizeczką, w jednej fikuśnej kurteczce. Skromna pielęgniarka z Polski. Po trzech latach była przełożoną pielęgniarek w szpitalu w Downtown. Dziś, jako samouk pomaga mi prowadzić firmę, mającą kilka mln $ obrotu rocznie. I choć w biznesie nie chcę mieć partnera, ona jest doskonałym dopełnieniem dla mnie. Ja jestem tym od mówienia, ona zaś zauważy, jeśli gdzieś nie ma przecinka czy kropki.
Marta Róg
Sama jestem kontraktorem, ale też żoną kontraktora. Jestem w PACBIE od założenia organizacji, wcześniej w funkcji wiceprezes. Nigdy nie konkuruję z mężem. W Ameryce byłam “wszystkim”, czyli przeszłam przez typowe kolejne zawody na emigracji. Moja pasja w pracy to zmiana przestrzeni domu, zmiana kolorów, ich wpływ na życie. Stworzyłam 18 swoich domów. Ciekawe jest to, że wszyscy moi klienci są moimi przyjaciółmi. Podchodzę do tego inaczej niż Amerykanie. Poznaję się z nimi, kilka tygodni rozmawiamy, wychodzimy coś zjeść. W tym czasie ich „ poczuję” i dojrzeje projekt. Wiedziałam, że kobiety są silniejsze, ale przekonuję się o tym w kryzysie. Wspieramy się z dziewczynami, żonami kontraktorów. Znam te, które były “przy mężu”, a gdy jego firma upadła, powstały jak feniks i działają, a mąż… siedzi w domu.
Wanda Zelek
Ja zwyczajnie przygotowuję mężowi śniadanie, a na balach PACBY zawsze sprzedaję bilety. Skończyłam w Polsce farmację, przyjechałam tu z trójką dzieci do gotowego domu. Straciłam swój zawód i ze względu na korzyści socjalne poszłam do pracy w fabryce. Wierzę, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma i nie narzekam. Myślę, że życie w Polsce byłoby trudniejsze. Prawie siedem lat byliśmy z mężem w rozłące. On przystojny, 32-letni mężczyzna, więc się modliłam razem z dziećmi, żeby to dobrze przeżyć. Mąż nigdy nas nie zawiódł. Gdy byliśmy osobno, nagrywaliśmy wtedy na kasety video różne wydarzenia z dziećmi i wysyłaliśmy tacie. Po spotkaniu tu trudno było wrócić do rutyny wspólnego życia, choćby dlatego, że dzieci były przyzwyczajone tylko do mojego wychowywania i tylko mojej obecności. Teraz w weekendy mamy z mężem dużo czasu dla siebie, wychodzimy.
Beata Wyszkowski
Moja szwagierka mówi do męża: “Ty idziesz taranem, a Beata musi zbierać te wszystkie kłody”. Kontraktorzy mają duży stres, presję. Mąż jest zamknięty i nie mówi mi o problemach, ale ja to wyczuwam. W tej pracy jest się odpowiedzialnym za ludzi, pieniądze i planowanie. W kryzysie jest dużo mniej pracy i mąż martwi się, że nie może dać pracy ludziom. Sądzę, że poradziłby sobie także w polskich warunkach, bo wchodził do biznesu mając 27lat.Wbrew stereotypom o polskich kontraktorach, obydwoje mamy wyższe wykształcenie. Ja uczę w amerykańskiej i polskiej szkole.
Magda Uciński
Mój mąż 14 lat temu z W. Bochenkiem założyli PACBĘ. Życie u boku kontraktora jest ciekawe, ale ciężkie. Męża zwykle od 7 rano do 7 wieczorem nie było w domu. Dzieci widziały go tylko w weekend, a jego to też stresowało, bo tracił pozycję w rodzinie.
W zamian za to był ładny dom, wczasy. Teraz, kiedy biznes się ustabilizował, jesteśmy szczęśliwi, choć wciąż brakuje rodzinnego czasu. Dla dzieci czas spędzany z ojcem jest ważniejszy niż rzeczy materialne. Ja zaś poświęciłam się domowi i nie wyobrażam sobie innej opcji - na przykład płacenia komuś za wychowanie moich dzieci.
Mira Cuper-Czerpak
W moim życiu nie ma rutyny i systemu godzin. Trzeba się umieć dostosować do zawsze niespodziewanych okoliczności. W czasie kryzysu jest więcej dyskomfortu. Kiedyś żonom polskich kontraktorów było dużo lepiej. Wiele z nas musi zakasać rękawy i pomóc mężom. Dzięki PACBIE kontraktorzy są ze sobą zżyci. ”Kontraktorską brać” integrują imprezy, pikniki, wspólne spędzanie czasu. Wiem, że w organizacji mówi się o planach niesienia pomocy w kryzysie - tak, aby wszyscy kontraktorzy mogli przetrwać ten trudny czas, kiedy są kłopoty ze znalezieniem pracy. Mówi się o różnych formach wzajemnego wspierania się.
Halina Cichowska
Życie żony kontraktora nie jest łatwe. Męża nigdy nie ma w domu, więc czasem nie wiem, czy mam męża, czy nie mam. Praktycznie nie ma życia rodzinnego. Za to gdyby mąż nie miał biznesu nie moglibyśmy sobie pozwolić na wiele, żylibyśmy skromnie. Często wychodzimy, mamy duży dom, nie wkładamy do skarpety - „żyjemy na luzie”. Nawet w kryzysie nie chcę narzekać, robi to za mnie mąż. Ja, pomimo że pracuję, nie mogę się wyzbyć roli Matki Polki i zawsze biorę na siebie za dużo. Chciałabym być zrelaksowana jak Amerykanki.
Basia Mroczkowska
Ja mam swój serwis sprzątający, mamy dwoje dzieci. Dużo wspólnie przeszliśmy - kilka lat temu zginęła w wypadku nasza 17-letnia córka. Wtedy miałam przy sobie wszystkich przyjaciół. Okazało się, że PACBA potrafi być jak rodzina. Nikt w organizacji nie zostaje pozostawiony bez pomocy. Moja pierwsza praca w Ameryce to opieka nad starszą kobietą, która mnie polubiła, choć nie znałam języka. Ona znała polski, ale ukrywała to, dzięki czemu nauczyła mnie angielskiego. W domu nie mamy podzielonych ról. Nie muszę być „kucharką”, bo mąż świetnie gotuje. Teraz chodzi na kurs tańca, uprawia ogródek. Kiedy miał zawał, podałam mu nitroglicerynę, co ocaliło mu życie.
Sławoj Ostowski
Moja żona zajmuje się domem i wychowaniem trójki dzieci (3, 7, 13 lat). To dużo jak na jedną osobę. Jest pracowita, zależy jej bardzo na edukacji dzieci, ich bezpieczeństwie i zdrowym odżywianiu się. Nigdy nie pozwala im na fast food, czasem ja robię to w tajemnicy przed żoną. Jest zadbana i piękna. Największa moja miłość. Ona przyleciała pierwsza, a ja za nią przez granicę w Kanadzie. W Polsce prowadziłem dobry sklep muzyczny. Łączą nas narty, muzyka, wspólne cele: chcemy zobaczyć i pokazać dzieciom kawał świata.
Marta Kszczotek
Przyjechałam do Stanów, gdy miałam 17 lat Tu jest mój dom, pracuję dla amerykańskiej korporacji. Dużo pomagam mężowi w biznesie. Jesteśmy kilka miesięcy po ślubie, obydwoje zarabiamy, przez co czuję się bardzo niezależna i będę dążyła do tego, by tak zostało. Rafał jest ambitny, dobry w relacjach z ludźmi, w biznesie. Łączą nas wspólne cele, ale nie chore ambicje widoczne czasem wśród Polonii. Planujemy mieć dzieci, chcemy rozwijać firmę, dbamy o godne zabezpieczenie finansowe. Nie musi być cudów. Nigdy nie myślałam, że wyjdę za Polaka, bo byłam zrażona do polskich chłopców. Ujęła mnie jego otwartość, wspólna rozmowa, urok osobisty.