Rozmowa z Prezesem PACC - Henrykiem Kazmierczakiem i Dyrektorem Wykonawczym-Bogdanem Puksztą.
Rozmowa z Prezesem PACC - Henrykiem Kazmierczakiem i Dyrektorem Wykonawczym-Bogdanem Puksztą
W jakim celu i kiedy utworzono Polish Chambers on Commerce?
B.P.- Izba powstała w 1994 roku, a więc już ponad 15 lat temu. Założona została przez ludzi reprezentujących polonijne biznesy, głównie z okolic północno - zachodnich dzielnic Chicago. Jednym z liderów był pierwszy prezes Izby Jan Kryński, właściciel sieci sklepów „Dom i Ty”. Wśród innych osób wymienić należy np. Mariana Nowackiego, Grażynę Olszewską z Progressive Driving School. Ludzie ci zdali sobie sprawę, że coraz więcej jest polonusów związanych z biznesem, ale nie ma organizacji reprezentujących ich interesy. Inne grupy etniczne posiadały swoje organizacje biznesowe, Polonia niestety takiej organizacji nie posiadała. W 1994 roku swoje organizacje tego typu posiadali Meksykanie, Szwedzi, nawet Rosjanie, a Polacy nie.
Zakładając organizację, mówiliśmy o Polonijnej Izbie Gospodarczej, podkreślając jej polonijny charakter i główny cel promocji polonijnego biznesu. Założyło ją w sumie ponad trzydziestu przedsiębiorców.
-Nie była to jednak pierwsza polonijna organizacja biznesowa?
B.P. - Bodaj od 1991 roku działała „US-Poland Chambers of Commerce”. Trochę wcześniej istniało Polish American Economic Forum. Organizacje te miały na celu zachęcanie wielkich koncernów amerykańskich do inwestowania w Polsce. Nie interesował ich rynek polonijny, chodziło o to, aby biznes amerykański zainteresował się inwestowaniem w Polsce. Po kilku latach działalności organizacje te spełniły swoją rolę, gdyż wielkie kompanie, zwłaszcza te z okolic Chicago, które chciały zainwestować w Polsce, zainwestowały. I skończyły się pionierskie czasy inwestowania w Polsce.
Potem powstała nasza organizacja. W pierwszym okresie często organizowaliśmy „śniadania izbowe” między innymi w nieistniejącej już Orbit Restaurant. Kiedy przestała działać US – Poland Chamber of Commerce, zaczęło dołączać do nas coraz więcej firm interesujących się nie tylko rynkiem polonijnym, ale i Polską, gdyż nie było innej organizacji tego typu.
-To poszerzyło Waszą działalność?
H.K. - Tak. Przyjmowaliśmy na przykład wiele delegacji, m.in. z Krajowej Izby Gospodarczej. Dzięki temu polscy biznesmeni łatwo mogli zapoznać się z realiami amerykańskiego biznesu i tutejszego rynku, w ramach spotkań organizowanych przez Polonijną Izbę Gospodarczą. Trzeba sobie także zdawać sprawę, że Polonia w Chicago i okolicach jest ogromną siłą gospodarczą. W Illinois funkcjonuje tysiące przedsiębiorstw, których właścicielami lub współwłaścicielami są nasi rodacy. Ponadto wiele polonijnych biznesów należy do osób, które urodziły się już w Stanach Zjednoczonych. Ci ludzie nie mówią tak piękną polszczyzną, jak osoby, które przyjechały kilka lat temu, ale czują związek z krajem, z którego pochodzili ich przodkowie. Sporo takich osób pracuje w wielkich amerykańskich korporacjach i chętnie przyznaje się do swoich korzeni.
- Jakie są teraz podstawowe cele, które stawia sobie Wasza organizacja?
B.P. - Nasza organizacja działa na zasadzie członkowskiej. Właściciele firm zapisując się do Izby, mają konkretne oczekiwania. Warto zaznaczyć, że przystępują do nas już nie tylko firmy z Illinois. Dlatego musieliśmy zmienić statut organizacji. Jednych interesują możliwości działania w Polsce, inni chcą działać tutaj. Dodatkowo członkowie zmieniają się w czasie. Kilka lat temu przewagę posiadały banki, zainteresowane każdym kredytobiorcą, później przewagę uzyskali developerzy.
H.K. - Najważniejszym celem, który sobie stawiamy jest powiązanie polonijnego biznesu z głównym nurtem biznesu amerykańskiego. Mówi się, że w okolicach Chicago mieszka ponad milion osób polskiego pochodzenia. W sumie na tym terenie mieszka 15 milionów ludzi. Tak więc możliwości konsumpcyjne tego obszaru są ogromne i dlatego działania przedsiębiorców powinny być do nich dostosowane. Stwarza to ogromną szansę dla polonijnego biznesu, gdyż dysponuje on znacznymi możliwościami w dziedzinie intelektu, czy dorobku inżynieryjnego. Próbujemy więc pokonać bariery w działaniu polonusom działającym na tutejszym rynku i umożliwić im wkroczenie do tego głównego nurtu. W tym jest największa szansa rozwoju dla naszej organizacji.
- Czyli jesteście takim bankiem biznesowej informacji..
H.K. - Bankiem informacji także, ale przede wszystkim platformą promocji biznesu. To sprawa niedoceniana w naszym środowisku. Wiele rządów, na przykład francuski i niemiecki, dotuje działalność Izb Gospodarczych, licząc na dochody uzyskane z promocji tutaj na terenie Chicago. Polski rząd też powinien być tym zainteresowany, ale niewiele w tej dziedzinie robi.
B.P. - Choćby przed godziną mieliśmy telefon z ambasady polskiej w Waszyngtonie. Zaproponowali, by wspólnie z nami zorganizować pobyt ważnej polskiej delegacji, która przyjedzie do Chicago na początku maja. Szczególnie interesował ich sektor biotechnologii. Władze polskie liczą, że podczas konwencji poświęconej tym zagadnieniom uda się skutecznie wypromować ten sektor, posiadający znaczące osiągnięcia w Polsce. Liczymy więc, że działania promocyjne spotkają się z zainteresowaniem rządu RP. W tej chwili bowiem biuro organizacji funkcjonuje tylko dzięki ogromnemu poświęceniu poszczególnych dyrektorów.
H.K. - W Illinois jest tak, że w niemieckiej, czy francuskiej izbie gospodarczej około 20% ich budżetu pochodzi od rządów, łożących na promowanie ich gospodarki. Liczymy, że niedługo w przypadku Polski będzie podobnie. Izba przygotowuje się organizacyjnie na taką możliwość. Myślimy o zintensyfikowaniu naszych kontaktów z Ministerstwem Gospodarki i innymi instytucjami.
- A czy do tej pory otrzymywaliście jakąś pomoc dla realizacji tych celów?
H.K. - Do tej pory nie, jednak niektóre z organizowanych przez nas imprez, były wspomagane przez Konsulat RP w Chicago lub ambasadę w Waszyngtonie, ale to kropla w morzu potrzeb.
- Kilka lat temu zlikwidowano Wydział Handlowy Konsulatu RP w Chicago. Czy było to słuszne posunięcie?
H.K. - Moim zdaniem była to kompletna klęska. Proszę zwrócić uwagę, że działo się to w czasie, kiedy takie kraje jak Węgry czy Czechy wzmacniały obsługę konsulatów o dodatkowe osoby, zajmujące się promocją gospodarki, a u nas likwidowano cenną komórkę. Moim zdaniem obsada konsulatu RP jest zupełnie nieadekwatna w stosunku do potrzeb i oczekiwań Polonii. Dlatego łatwiej nam współpracować z ambasadą w Waszyngtonie, która posiada Wydział Ekonomiczny. W Chicago natomiast powstała luka, którą w jakiś sposób staramy się wypełnić. To dziwne, że zlikwidowano ten Wydział, w sytuacji, kiedy przecież w kraju nie brakuje osób dobrze znających języki obce.
Trzeba jednak pamiętać, że 70% naszego zainteresowania to tutejsze polonijne biznesy.
- Jednym słowem ze wsparcia z polskiej strony jesteście niezadowoleni.
H.K. - Tak, można tak powiedzieć. Jest to frustrujące – widzieć ogromne możliwości promocyjne, które nie są wykorzystywane. Widać zainteresowanie ze strony rozmaitych instytucji, jednak potem nic z tego nie wynika. Powtarzam jednak, że Polska to 20-30% naszych wysiłków. Reszta to sprawy lokalne. Tutaj dodam, że coraz lepiej nam się współpracuje z instytucjami stanowymi.
- Gdybyście Panowie mieli wymienić największe sukcesy, jakie Izba osiągnęła do tej pory?
B.P. - Największe sukcesy wynikają chyba z kojarzenia biznesów. To miłe kiedy na południu miasta spotykam kogoś, kto mówi mi, że na naszym spotkaniu spotkał osobę, która wykonała mu usługę na korzystnych warunkach. Sukces polega więc na łączeniu firm członkowskich i realizacji ich codziennych potrzeb. Izba otrzymała także wiele nagród od wielu organizacji.
Do sukcesów zaliczyć należy także organizowane imprezy, jak Targi Gospodarcze, które pokazały naszą organizację jako instytucję dynamiczną. Potem wymienić należy konferencje, na przykład „Poland – US Business Forum”. Promowaliśmy także finały ME w piłce nożnej. Pozytywny jest również trend wzrostu liczby członków w organizacji.
- Czy udało się Wam zachęcić jakichś konkretne firmy do inwestowania w Polsce?
B.P. - To bardzo niewymierne. Tym zajmują się konkretne firmy doradcze. My co najwyżej zajmujemy się promocją, kojarzeniem ludzi. Co z tego potem wynika, to już inna sprawa. Mieliśmy wiele spotkań z amerykańskimi firmami inwestującymi w Polsce. Ostatnio odbyliśmy spotkanie z reprezentantami dużej firmy z południa Illinois, która poprosiła nas o informacje dotyczące Polski, w związku z dużą planowaną inwestycją. Izba wielokrotnie była bazą kontaktów między inwestorami.
Na Waszych spotkaniach panuje przyjazna, luźna atmosfera. Odnoszę wrażenie, że wszyscy doskonale się znają.
H.K. - To chyba przesada. Atmosfera rzeczywiście jest dobra, ale wielokrotnie spotykałem osoby, których wcześniej nie znałem. Staram się wówczas ich poznać. Tylko dzięki temu można liczyć na dobre łączenie biznesów.
Jakimi biznesmenami są Polacy? Chodzi mi o stereotypy, które mówią, że brakuje im ogłady towarzyskiej, wykształcenia?
B.P. - Jest wręcz odwrotnie. Biznesmen polonijny jest lepiej wykształcony, niż średnia amerykańska i lepiej wykształcony, niż średnia w Polsce i w wielu krajach Europy. Ludzie ci także lepiej zarabiają, niż reprezentanci innych grup etnicznych. To stereotypy, które są powielane przez media. Przeciętny polonijny biznesmen zna kilka języków, posiada wyższe wykształcenie, choć oczywiście środowisko jest zróżnicowane.
Czyli uważacie za nieadekwatne określenie, które padło z ust polskiego polityka, mówiącego o Polonii jako o małpiarni w Chicago?
H.K. - Nawet nie warto tego komentować. Reakcja na tego typu wypowiedzi byłaby uwłaczaniem sobie samemu.
Czy polonijnych firm jest więcej, gdybyśmy porównywali to z innymi grupami etnicznymi?
B.P. - Oczywiście, gdy popatrzymy na okolice Belmont i Central tych biznesów jest więcej. Ważne jest jednak inne kryterium. W naszej grupie etnicznej około 14-15% osób utrzymuje się z pracy w swojej firmie. Średnia amerykańska to 11%, czyli w naszej grupie etnicznej średnia jest o kilka procent wyższa od przeciętnej. W stosunku do innych grup etnicznych różnie to bywa. Wśród Rosjan, Żydów, Arabów, Koreańczyków, czy Hindusów wskaźnik przedsiębiorczości jest wyższy, niż w naszej grupie. Trzeba jednak pamiętać, że reprezentanci tych grup często przyjeżdżają do Ameryki znacznie bardziej zamożni.
Ponadto jako Polacy nie mamy tego doświadczenia i tradycji.
H.K. To jednak się zmienia. Być może za kilka lat będzie inaczej. Polska grupa etniczna, spośród wszystkich grup, cechuje się największym wskaźnikiem posiadania domów na własność.
Rozumiem, że członkiem Waszej organizacji może być każdy posiadający swój biznes.
B.P. - Nie tylko. Mogą także do niej należeć studenci oraz inne osoby, ponieważ istnieją także różne kategorie członkostwa, o których można przeczytać na naszej stronie internetowej lub w wydawanych przez nas broszurach. Jesteśmy otwartą polonijną organizacją, działającą i zarejestrowaną jako izba gospodarcza, która działa na rzecz środowiska polonijnego.