Aferalny festiwal podsłuchowy trwa
Nie ma dnia, żeby zabrakło w mediach miejsca na roztrząsanie tego tematu. Miliony Polaków przekonały się, że racja stanu, interes narodowy czy dobro wspólne są dla niektórych drugorzędne wobec interesów kliki łączącej się z rządzącą partią. Śledząc bieżące wydarzenia, można stwierdzić, że u tych, którzy w ten sposób pojmują swoje interesy, wystąpiły następujące grzechy główne: zarozumialstwo i pycha, chciwość, wieloaspektowa nieczystość, rozbieżność w tym, co się mówi i myśli, wreszcie wzajemna nielojalność, intryganctwo, bezczelne obchodzenie prawa. Oto ciąg dalszy fragmentarycznego przeglądu prasy:
Tygodnik „Wprost” z dnia 1.07.14 r., artykuł Agnieszki Burzyńskiej i Michała Majewskiego zat. „Co kryją taśmy”: „W sześciu rozmowach, których nagranie posiada redakcja, jest kilkadziesiąt wątków istotnych dla opinii publicznej; w tych sprawach opinia publiczna powinna otrzymać wyjaśnienie. 1. Prezes NBP ujawnia ministrowi spraw wewnętrznych, że na kilka miesięcy przed upadkiem Amber Gold ostrzegał premiera Donalda Tuska, że biznes Mariana P. jest piramidą finansową i sprawa jest poważna, 2. Sienkiewicz zdradza, że państwo pod stołem dotuje tanie linie lotnicze, by utrzymać lotniska w mniejszych polskich miastach”. Będzie ciąg dalszy…
Dziennik „Fakt” z dnia 30.06.14 r., fragment artykułu Jarosława Górnego zat. „Rząd miał upaść przez knajpę…”: „Najdłużej utrzymujący się przy władzy premier III RP omal nie spadł ze stołka przez trzech cwanych kelnerów z prowincji. Konkretnie przez ich marzenia, by otworzyć własną knajpę. Dwóch z nich, Łukasz i Dawid N., to bracia pochodzący z Ryk, gdzie właśnie chcieli zaimponować własnym interesem. Trzecim kelnerem jest Konrad L. pochodzący z Rzeszowa. Łukasz za nagrania polityków i biznesmenów miał dostać 115 tys. złotych (zarabiał miesięcznie ok. 5 tysięcy zł). Zdecydowali się podsłuchiwać i nagrywać, ale nie wiadomo, czy sami, czy za namową możnych sponsorów. Podejrzenie pada na jednego z najbogatszych Polaków, 39-letniego Marka Falentę, potentata na rynku węgla. Mieszkańcy Ryk wcale Łukasza N. nie potępiają. Twierdzą, że nagrania są cenne, bo ujawniają prawdziwą twarz polskich polityków. Ich obłudę!”.
Dziennik „SuperExpress” z dnia 30.06.14 r., fragment artykułu Marty Kazikiewicz zat. „Donald załatwił pracę Kilianowi”: „Jeden z najbliższych współpracowników Donalda Tuska, Paweł Graś, ujawnił w rozmowie z prezesem PKN Orlen, Janem Krawcem, że K. Kilian w 2012 roku został prezesem Polskiej Grupy Energetycznej nie dzięki swym umiejętnościom, a dzięki szefowi rządu. – Donald po to wsadził tam na chwilę Kiliana, żeby ten wziął odprawę – ujawnił w rozmowie Paweł Graś. A odprawa była nie byle jaka. Kilian i jego dwaj zastępcy na pożegnanie ze spółką zgarnęli w sumie 6,9 mln złotych. Kumpel premiera przepracował tam 15 miesięcy. Kilian dodatkowo zarobił jeszcze 1,7 mln zł z tytułu wynagrodzenia. D. Tusk i K. Kilian znają się od wielu lat. Jak widać przyjaźń z przyjacielem popłaca”.
Dziennik „Gazeta Wyborcza” z dnia 30.06.14 r., fragment felietonu Jacka Żakowskiego zat. „Wyjaśnić wszystko i to szybko”: „Minęły dwa tygodnie, a my wciąż niewiele wiemy. Jako obywatele, którym ministrowie paplaniem i nieostrożnością narobili bigosu, mamy prawo oczekiwać od rządu białej księgi po tej aferze podsłuchowej oraz szybkich i radykalnych decyzji, które wyeliminują takie afery w przyszłości. Premier D. Tusk musi powołać grupę, która dostarczy opinii publicznej sensownych wyjaśnień. Po publikacji nagrań kryzys zaufania między obywatelami a władzą jest faktem. On dotyczy relacji między obywatelem a państwem i obciąża większość klasy politycznej”.
„Gazeta Polska Codziennie” z dnia 1.07.14 r., fragment komentarza Anity Gargas zat. „Wzorzec chlapania”: „Blogerka Kataryna przypomniała pewną historyjkę z udziałem Sikorskiego. Otóż w 2006 roku pożyczył Lechowi Kaczyńskiemu w kościele sto złotych na tacę. Potem przez wiele dni robił w mediach szum (jak zwykle niezawodny okazał się TVN24), że prezydent nie zwrócił kasy, choć minister Aleksander Szczygło zapewniał, że dług został uregulowany, a w końcu zwrócił mu drugi raz przekazem, by mieć dowód. Dziś Sikorski ma prywatnie do zapłacenia, za to co zjadł i wypił wraz z Rostowskim u Sowy, 1400 złotych. Czy zapłaci?”.
Dziennik „SuperExpress” z dnia 2.07.14 r., fragment notki redakcyjnej: „Kolacja Rostowski-Sikorski u Sowy kosztowała 1352 złote i ten ostatni zapłacił za nią służbową kartą. Na skutek ogólnej krytyki 1.07.14 r. 51-letni dyplomata, za wino, które kosztowało 820 zł, zapłacił z prywatnych pieniędzy”.
Tygodnik „Przegląd” z dnia 30.06.14 r., fragment artykułu Jerzego Domańskiego zat. „Miodzio dla swoich”: „Dla mnie najciekawsze jest potwierdzenie w zakulisowych rozmowach potężnej roli, jaką dziś w Polsce odgrywa oligarchia finansowa i biznesowa. I bezradność państwa wobec rozgrywających je dla własnych interesów rozmaitych biznesów. Wyczerpali z majątku państwa to, co najcenniejsze, a z podatkami uciekli do rajów podatkowych. Dobrze żyjąc z kolejnymi ekipami władzy, traktowali państwo jak obiekt do wydojenia. A miedzi już niewiele!”.
Tygodnik „W Sieci” z dnia 2.07.14 r., fragment artykułu Krystyny Grzybowskiej zat. „Co Jezus powiedział Godsonowi?”: „Poseł partii Gowina Polska Razem, czarnoskóry John Godson, nie wiedzieć czemu swoim głosem udzielił zaufania Donaldowi Tuskowi i jego sitwie, choć dopiero demonstracyjnie wystąpił z Platformy Obywatelskiej. Godson jest pastorem ewangelickim, czyli protestanckim i dlatego miał dylemat, bo nie wiedział, „co odpowiedziałby Jezus”. Czy Godson ma głosować za wotum zaufania dla Tuska, czy przeciw. Najwyraźniej Jezus powiedział mu: głosuj Godson za Tuskiem. I Godson zagłosował”.
„Nasz Dziennik” z dnia 2.07.14 r., fragment wiersza Lecha Makowieckiego zat. „Ku pokrzepieniu serc”: „Henryku Sienkiewiczu, larum w Polszcze grają! / Ponoć kraj nasz już przepadł, tak w karczmie gadają / Karczmarz Sowa rozmowy ministrów podsłuchał / Z tego w Rzeczpospolitej tęga zawierucha! / Bartłomiej! – rzecze naród – on tak informuje / Z domu – ja wy – Sienkiewicz – prawnukiem się mieni / Ratuj, Mistrzu rodaków – my znowu w potrzebie!”.
Portal niezalezna.pl z dnia 1.07.14 r., fragment artykułu Michała Rachonia zat. „Niemcy znają taśmy od miesiąca”: „Niemieckie służby już w maju 2014 roku dysponowały wiedzą na temat nagrań rozmów polskich ministrów dokonywanych w warszawskich restauracjach. Zarejestrowane dialogi stały się podstawą do szeroko zakrojonych działań wywiadowczych przeprowadzonych przez naszych zachodnich sąsiadów w Polsce. Dla niemieckiego wywiadu nie ma już w Polsce tajemnic. Nasz rząd jest całkowicie przejrzysty dla obcych służb. Niemcy mają też dostęp do ogromnego obszaru polskiej administracji”.