Zombie walk w Krakowie
Facet z nożem w brzuchu, gnijąca panna młoda, upiorna pielęgniarka czy zakrwawiony chłopak z obciętą ręką – to tylko nieliczne przykłady niesamowitych gości, którzy 9 czerwca w sobotnie popołudnie straszyli turystów i mieszkańców miasta, przyprawiając niejedną staruszkę o palpitację serca.
Kraków idzie z postępem. Nic więc dziwnego, że i tutaj pojawili się tacy specyficzni goście. A tak na poważnie: co to jest zombie walk?
To „sztuczny tłum” ludzi, którzy przebierają się za zombie, a potem wspólnie maszerują po ulicach miasta, centrach handlowych, cmentarzach lub innej wydzielonej przestrzeni. Takie marsze odbywają się wzdłuż wyznaczonej wcześniej trasy. Zazwyczaj biorą w nich udział miłośnicy filmów o żywych trupach oraz osoby, które chcą zrobić coś szalonego. O takiej akcji najczęściej można dowiedzieć się z Internetu.
Pierwszy zombie walk zorganizował w październiku 2003 roku w Toronto fan sitcomu „The Munsters”. W marszu wzięło udział sześć osób. Potem urządzano tego typu imprezy w większych miastach na całym świecie, a najczęściej w Ameryce Północnej. Zaczęły one przyciągać tłumy fanów, którzy poświęcali dużo czasu na przygotowanie swoich przebrań.
W Polsce, podążającej za światowymi trendami, pierwszy „marsz zombie” zorganizowano w czerwcu 2007 roku w Warszawie. Wzięło w nim udział około dwustu osób. Od tej pory co roku, zawsze w ostatnią sobotę czerwca, warszawianie straszą przechodniów. Inne miasta nie chciały być gorsze i zaczęły naśladować stolicę. Zombie pojawili się również w Poznaniu, Łodzi, Tarnowie, Legnicy, Gdańsku oraz w Krakowie.
To właśnie tutaj 9 czerwca w podziemiach jednego z klubów przy ulicy Grodzkiej amatorzy takich imprez przygotowywali się do marszu – tapirowali włosy, nakładali specjalne maski, malowali twarze, zakładali podarte ubrania. Makijaż robili na bazie płynnego lateksu, sztucznej, jadalnej krwi oraz farb. Od godziny 16:00 pojawiali się kolejni uczestnicy. Mieli namalowane blizny oraz krwawiące rany. Część zgromadzonych namalowała sobie podcięte gardła. Przygotowania wymagały ogromnego zaangażowania.
Po 18:00 zombie wyszli na powierzchnię, budząc przy tym spore zainteresowanie przechodniów. Wszystkie stwory wyglądały upiornie i wydawały z siebie przeraźliwe odgłosy. Mimo tego postacie wywoływały uśmiechy na twarzach przechodzących ludzi.
Kim tak naprawdę są zombie? Podobno stwory te żywią się ludźmi. Zabić można je tylko strzałem w głowę albo jej odcięciem. Kierują się niepohamowanym głodem ludzkiego mięsa.
W marszu uczestniczyło wiele osób. Byli m.in. pielęgniarka, upiorny clown, różowy, zakrwawiony królik, hipis z gitarą, panna młoda, gość z nożem w brzuchu, chłopak z wnętrznościami na wierzchu, baletnica oraz wiele innych stworów. „Żywe trupy” przemaszerowały dookoła Rynku, ulicą Mikołajską przez Mały Rynek, a następnie Starowiślną, aż do ulicy Miodowej. Tam, w klubie Zaraz Wracam, bawiły do białego rana. Na najlepiej ucharakteryzowanych zombie czekały atrakcyjne zniżki. O 22:00 wyświetlono film – o zombie oczywiście. A kolejny marsz już za rok. Aż dreszcze przechodzą na myśl, co tym razem wyjdzie z podziemi.