Niespełnione marzenie „Igły”
Z Krzysztofem Ignaczakiem, „libero” polskiego zespołu, po zakończonym drugim meczu reprezentacji narodowych USA i Polski w siatkówce w ramach rozgrywek Światowej Ligi Siatkówki (FIVB Volleyball World League) w hali sportowej Sears Centre Arena w Hoffman Estate, IL, rozmawia Andrzej Kentla.
Andrzej Kentla – Być może jesteś zdziwiony, dlaczego z grona dziewiętnastu wspaniałych siatkarzy polskiego zespołu, który przyjechał do Chicago, by rozegrać mecze z reprezentacją USA, o rozmowę poprosiłem właśnie Ciebie. Cieszysz się opinią bardzo emocjonalnego zawodnika, a Twoja wypowiedź: „Lubię sobie pogadać i gdyby zakazano mi mówić, to zabiłbym się własnymi myślami” sprowokowała mnie do tego właśnie wyboru. Jestem przekonany, że uzyskam dobry wywiad...
Krzysztofem Ignaczak – Postaram się nie zawieść pańskich oczekiwań.
A.K. – Od wielu lat grasz w reprezentacji Polski na pozycji „libero”. Powiedziałeś też, że „Pan Ruben Acosta, prezydent międzynarodowej federacji siatkówki FIVB, chyba dla mnie wymyślił pozycję libero w 1998 roku”. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl?
K.I. – Przez to, że siatkówka poszła w kierunku siły fizycznej i warunków fizycznych, zaczęło dla mnie brakować miejsca w reprezentacji w tamtych czasach, bo na siatkarza byłem trochę za niski. Teraz ta tendencja się zmieniła, ale tę pozycję stworzono po to, aby utrzymać piłkę dłużej w grze. Miałem takie, a nie inne predyspozycje, i zauważyli je trenerzy. Na tę pozycję nadaję się znakomicie, bo jestem szybki na nogach, umiejętności techniczne mam dosyć wysokie i trenerzy zdecydowali, że to będzie moja pozycja i chyba mieli rację, co widać na załączonym obrazku.
A.K. – To prawda, ale nie zawsze marzyłeś o tej pozycji. Kiedyś, trochę wcześniej, chciałeś grać na innych pozycjach. Były trener polskiej reprezentacji, Hubert Wagner, w 2001 roku pokusił się o opinię na Twój temat, którą dziś, z perspektywy czasu, musimy uznać za nie do końca słuszną, biorąc pod uwagę cały wachlarz Twoich zawodniczych osiągnięć, zarówno w lidze, jak i kadrze narodowej. Wagner powiedział wtedy: „Ten chłopak może być dobrym libero. (…) Ma jednak pewne ewidentne wady techniczne. (…) Będzie grał lepiej, gorzej, ale nigdy nie bardzo dobrze”.
K.I. – Każda krytyczna uwaga, czy nawet fala krytyki, jeśli jest konstruktywna, może mieć pozytywny wpływ na rozwój kariery zawodniczej poszczególnych siatkarzy. Trener Wagner miał swoje wizje odnośnie każdego zawodnika. Polska jest wolnym krajem i swoje myśli czy opinie można wypowiadać na szerszym forum. Ja się tymi opiniami specjalnie nie przejmowałem, a wręcz przeciwnie, starałem się udowodnić, że to jest właśnie pozycja dla mnie i będę na niej grał dobrze.
A.K. – Wasza grupa w tegorocznej edycji rozgrywek Światowej Ligi Siatkówki jest wyjątkowa, ponieważ grają w niej aktualni mistrzowie świata, mistrzowie Europy i drużyna mistrzów olimpijskich. Jak oceniasz szansę polskiego zespołu na uzyskanie dobrego, może nawet medalowego miejsca podczas zbliżających się w lipcu finałów Światowej Ligi Siatkówki w Sopocie?
K.I. – Przed trenerem Anastasim stanęło bardzo trudne zadanie. Ma do dyspozycji grupę młodych ludzi, którzy są bardzo ambitni i tak na dobrą sprawę ten zespół został zbudowany w tym roku. Kilka pozycji zostało zmienionych i potrzebujemy trochę czasu, żeby zgrać się jako zespół. Jednak już teraz widać, że w konfrontacji z najlepszymi nie za dużo odstajemy. Wiemy, nad czym musimy pracować oraz jakie elementy musimy poprawiać, żeby nawiązywać walkę i wygrywać. Myślę, że to udowodniliśmy, dwukrotnie pokonując zespół Stanów Zjednoczonych, który jest mistrzem olimpijskim. Podobnie mecze z Brazylią stały na bardzo wysokim poziomie, przegraliśmy w końcówkach i można te porażki złożyć na karb tego, że jest to drużyna bardzo młoda i dlatego brakuje nam takiego szelmowskiego zachowania w końcówkach meczów, i trochę szanowania piłki. Myślę, że będziemy walczyć, ambicji nam w tych finałach nie zabraknie, ale musimy pamiętać, że to jest tylko sport. Jeżeli będziemy grać i utrzymywać tak wysoki poziom sportowy jak do tej pory, to możemy zajść wysoko.
A.K. – Przed meczami z ekipą Stanów Zjednoczonych na terenie USA w swoich wypowiedziach uważałeś Amerykanów za faworytów tych pojedynków, wskazując na filary amerykańskiej drużyny: Reida Priddy’ego i Clay’a Stanley’a, zawodników, którzy przesądzili o zwycięstwie Amerykanów na Olimpiadzie w Beijing. Czy wynik tych dwóch spotkań potwierdza Twoją opinię? Czy jesteście usatysfakcjonowani wywiezieniem z Ameryki jednego zwycięstwa nad utytułowanymi rywalami?
K.I. – Czujemy lekki niedosyt, bo dzisiaj zagraliśmy słabsze spotkanie niż wczoraj, a mogliśmy również dzisiaj wygrać i myślę, że nasze błędy zadecydowały o tym, że tego nie zrobiliśmy. Zespół Stanów Zjednoczonych skrzętnie to wykorzystał i dlatego jesteśmy źli na siebie, bo była szansa wywieźć stąd dwa zwycięstwa, a tak udało się wygrać tylko raz.
A.K. – Wasz trener Andrea Anastasi na wczorajszej konferencji prasowej po pierwszym zwycięskim meczu powiedział, że jest bardzo zadowolony ze swojego zespołu i nie zamierza niczego zmieniać w sposobie gry. Trener amerykańskiego zespołu, Alan Knipe, wprowadził pewne zmiany i przyniosły one gospodarzom pożądane rezultaty.
K.I. – Amerykanie trochę zmienili dzisiaj taktykę. Siatkówka obecnie jest grą bardziej taktyczno-techniczną i taktyka odgrywa tutaj dużą rolę. Decydują niuanse i może Amerykanie lekko pozmieniali pewne rzeczy, ale wydaje mi się, że o ich dzisiejszym zwycięstwie zadecydował element zagrywki i przyjęcia zagrywki, który umożliwił im dobre i skuteczne ustawienie bloku, a to w dzisiejszej siatkówce w dużej mierze decyduje o wygraniu spotkania.
A.K. – Po raz pierwszy w tegorocznej edycji Światowej Ligi Siatkówki w polskiej reprezentacji zabrakło Twojego kolegi, który czasami zastępował Cię na pozycji „libero”, Piotra Gacka. Jest jednak inny młody siatkarz, Paweł Zatorski, który prawdopodobnie zastąpi Cię w przyszłości. Jak oceniasz jego umiejętności i szanse na stałe miejsce w reprezentacji na tej pozycji?
K.I. – Paweł jest bardzo dobrym zawodnikiem na pozycji „libero”. Już w tym momencie jest on zawodnikiem wysokiej klasy, który z pełną odpowiedzialnością może mnie zastąpić w meczu i trener może wykorzystywać jego umiejętności. Sądzę, że jest przed nim świetlana przyszłość: zbiera dodatkowe doświadczenie rozgrywając kolejne spotkania, dlatego na pewno już wkrótce zobaczymy go na boisku.
A.K. – 16 września 2005 roku w tragicznym wypadku samochodowym na austriackiej autostradzie zginął Twój serdeczny przyjaciel, kolega z reprezentacji Arkadiusz Gołaś. Po jego śmierci Polski Związek Piłki Siatkowej podjął decyzję, że jego numer (Arek grał w reprezentacji z numerem 16) będzie zawieszony. Żaden inny zawodnik miał nie grać w kadrze Polski z tym numerem. Później, po konsultacjach z FIVB, okazało się, że ze względów czysto proceduralnych jest to niemożliwe i wtedy zapadła decyzja, że od tej pory z numerem 16 będzie grał w reprezentacji Krzysztof Ignaczak. Jak przyjąłeś tę decyzję, jakie znaczenie miał dla Ciebie ten fakt?
K.I. – To była decyzja podjęta przez całą drużynę. Związek chciał zablokować ten numer, natomiast tak jak pan powiedział, procedury na to nie pozwoliły i wówczas koledzy z drużyny oraz rodzice Arka wyrazili zgodę, że jako jego najbliższy przyjaciel mogę zagrać z jego numerem i dopóki będę występował na parkietach siatkarskich, to będę grał z numerem 16, aby tę pamięć o Arku kultywować i żeby wszyscy pamiętali o znakomitej sylwetce, jaką był Arek Gołaś.
A.K. – Jednym z Twoich marzeń na zakończenie kariery zawodniczej w reprezentacji Polski w piłce siatkowej jest Twój udział z naszym zespołem w igrzyskach olimpijskich w Londynie w przyszłym roku. Jak widzisz szanse biało-czerwonych na osiągnięcie tego celu?
K.I. – Mam nadzieję, że się zakwalifikujemy. Jestem tutaj po to, aby tej drużynie pomagać i z całego serca życzę sobie i kolegom z reprezentacji, abyśmy pojechali na tę olimpiadę i zdobyli upragniony medal olimpijski. Wtedy czułbym się spełniony i mógłbym zakończyć swoją karierę reprezentacyjną.
A.K. – Krzysztofie, dziękuję za rozmowę, życzę uzyskania jak najlepszych rezultatów na lipcowych finałach Światowej Ligi Siatkówki w Sopocie oraz spełnienia marzeń olimpijskich.
--
P.S.
Na zakończonych w Sopocie finałach Światowej Ligi Siatkówki polski zespół wywalczył brązowy medal, zajmując trzecie miejsce za zespołami Rosji i Brazylii. Krzysztof Ignaczak został uznany za najlepszego „libero” edycji 2011 FIVB Volleyball World League.
W tegorocznych finałach Światowej Ligi Siatkówki w Sofii polski zespół pod kierownictwem włoskiego trenera Andrei Anastasiego po raz pierwszy w dwudziestodwuletniej historii tych zawodów wywalczył złoty medal, pokonując w finałowym pojedynku, w niedzielę, 8 lipca 2012, mistrzów olimpijskich z Beijing – siatkarzy amerykańskich. Polacy, po zakwalifikowaniu się do grona 12 zespołów uczestniczących w turnieju olimpijskim w Londynie, uważani byli za pretendentów do medalu olimpijskiego, a wielu kibiców siatkówki w Polsce oraz wielu dziennikarzy sportowych upatrywało w naszych siatkarzach głównego faworyta w londyńskich zawodach. Porażka biało-czerwonych w eliminacjach grupowych turnieju olimpijskiego z plasującym się na 25. miejscu w światowym rankingu zespołem Australii została uznana za największą niespodziankę sportów zespołowych na igrzyskach olimpijskich w Londynie. Dwie niespodziewane porażki polskich siatkarzy w pierwszej fazie olimpijskiego turnieju z zespołami Bułgarii i Australii skomplikowały podopiecznym trenera Anastasiego drogę do medalu. Przesądziły one o tym, że Polacy, zamiast trafić na słabszy zespół z przeciwnej grupy, musieli rozegrać ćwierćfinałowy pojedynek z najsilniejszym zespołem londyńskiej olimpiady – z siatkarzami z Rosji. Mecz Polska-Rosja zakończył się rezultatem 0:3 (17:25, 23:25, 21:25). Medalowe marzenia polskich siatkarzy rozprysły się jak mydlana bańka. Na tym samym etapie nasz zespół zakończył również swoje występy na poprzednich igrzyskach olimpijskich w Atenach w roku 2004 oraz w Pekinie w 2008 roku.