Najlepsi w świecie!
W niedzielę 21 września rywale musieli uznać wyższość naszej reprezentacji w piłce siatkowej. Nasi zawodnicy znaleźli się w finale i zdobyli złoto po wspaniałym zwycięstwie nad Brazylią w katowickim Spodku. Byli przecież jednym z faworytów i grali przed wspaniałą polską publicznością. Tak więc po czterdziestu latach historia się przypomniała, a stworzyli ją m.in. tacy zawodnicy jak Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Mateusz Mika (odkrycie tego turnieju!) czy Paweł Zatorski. Ten drugi, atakujący w reprezentacji Polski, jednocześnie został wybrany na najlepszego gracza mistrzostw. Wydaje się, że bez niego nie powtórzylibyśmy sukcesu drużyny Huberta Wagnera sprzed lat.
Spodek sprawdził się na piątkę: pełne trybuny (łącznie około 600 tysięcy kibiców oglądało z trybun cały turniej), 40 tysięcy zgromadzonych przed katowicką halą w strefie kibica, ponad 17 milionów Polaków przed telewizorem – to było coś! Wygrać dwa razy z Brazylią podczas jednej imprezy – tego nie dokonała żadna drużyna w historii. Udało się biało-czerwonym, i to w wielkim stylu. Jako jedyni wygraliśmy 12 i 13 meczów, ogrywając całą czołówkę: Włochów, Serbów, Amerykanów, Rosjan, no i dwukrotnie Brazylię.
Mówi się, że za tę ciężką pracę każdy z członków zespołu otrzyma wypłatę rzędu blisko 350 tysięcy złotych – a pieniędzy wciąż przybywa, bo sympatycy, sponsorzy, itp., poza tym do nagród drużynowych dochodzą wyróżnienia indywidualne. Mariusz Wlazły, jako najlepszy zawodnik mistrzostw, otrzyma czek na sumę 30 tysięcy dolarów plus inne nagrody specjalne.
Żal tylko, że karierę w kadrze zakończyli Krzysztof Ignaczak, Paweł Zagumny, Michał Winiarski i właśnie Mariusz Wlazły. Ten ostatni zaraz po zakończeniu finału powiedział: „Moja misja w reprezentacji dobiegła końca. Wróciłem, by pomóc kadrze, starałem się jak mogłem. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć: koniec. Choć jest mi bardzo ciężko, decyzji nie zmienię”.
Argentyński trener naszych, Stephane Antiga, marzył o wygraniu mistrzostw od chwili, gdy objął kadrę. Przed finałem powiedział chłopakom, żeby potraktowali ten mecz jak każdy inny, a nie pojedynek o złoto. Przeszedł do historii, bo w ciągu jednego roku pracy wspiął się na szczyt. Po zakończeniu tych wzmagań powiedział: „OK, udało się, ale i przyszły rok będzie dla nas niesamowicie ważny. Mistrzostwa Europy i kwalifikacje olimpijskie to imprezy, na których będziemy udowadniali swoją wartość i na których znów będzie można bardzo dużo wygrać”.
Tuż po ceremonii otwarcia mistrzostw świata na Stadionie Narodowym w Warszawie, które oglądało 63 tysiące kibiców, prezes PZPS, Mirosław Przedpełski, pochwalił się: „Pokazaliśmy, że jesteśmy fajnym i wesołym narodem, a nie pijakami i złodziejami”. A już po zakończeniu mistrzostw jeden z internautów tę wypowiedź uzupełnił: „Z takim dopingiem musieli wygrać. Polscy kibice pokazali klasę i to, że na trybunach też jesteśmy najlepsi”.
A oto jak niektórzy bardziej znani nasi rodacy przyjęli to zwycięstwo – Janusz Głowacki, pisarz: „W naszej straszliwie podzielonej Polsce jest to dowód na to, że jesteśmy w stanie coś zrobić w zespole. Najlepsze gratulacje dla naszych siatkarzy”; Jerzy Zelnik, aktor: „Mecz oglądałem z synem i śpiewaliśmy: Polska biało-czerwoni przed telewizorem. Mamy cudowną drużynę, no i kibiców. Brawo!”; Jan Pietrzak, satyryk: „To był zachwycający, piękny mecz. Siatkarze pokazali, że stać ich na zwycięstwo. A wiecie, dlaczego nasi w finale wygrali? Bo Tusk wyjeżdża z Polski. Prezydent nie roznosi tego pecha, w jego obecności da się jeszcze zwyciężać”.