Podziel się   

Świat Pokaż wszystkie »

Opublikowany: 2013-03-09 05:28:46 · Czytany 9231 razy · 1 komentarz
Nowszy Starszy

Co wydarzyło się w Karakorum?

Artur Małek pod ostatnią szczeliną, 7900 m n.p.m. Fot. Adam Bielecki

Wydarzenia ostatniego tygodnia z dalekiego, z perspektywy większości Polaków, Karakorum, na nowo ukazały nam kruchość ludzkiego życia w obliczu potęgi niezmierzonych gór.

Wtorek, 5 marca 2013 roku, godzina 17:30 – 18:00 lokalnego czasu pakistańskiego, czterech polskich wspinaczy: Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek dokonują rzeczy historycznej- wchodzą na niezdobyty dotąd zimą ośmiotysięnik Broad Peak. Polacy po raz kolejny udawadniają, iż zasługują na nadany im w latach 80. dwudziestego wieku przydomek "Lodowi Wojownicy". Dla 58-letniego Macieja Berbeki to niejako rewanż za ekspedycję z zimy 1986/1987, kiedy od wejścia na wierzchołek dzielilo go mniej niż 20 metrów w pionie (Berbeka wszedł wówczas na tzw. przedwierzchołek Rocky Summit, z którego na właściwy wierzcholek jest jeszcze około 1 godziny drogi). Wtedy zawrócił. Teraz, w towarzystwie młodych, ale doświadczonych, domyka klamrę sprzed ćwierćwieku. W Polsce twórca i szef programu "Polski Himalaizm Zimowy" Artur Hajzer przekazuje informację: "Byliśmy na szczycie, wracamy". Te słowa wywołują istną lawinę informacji na największych polskich portalach internetowych. Przez całe poniedziałkowe popołudnie relacja na żywo, przekazywana w formie tekstowej, nie schodzi z pierwszych miejsc na portalach internetowych. Główna telewizja informacyjna, zaraz po publikacji w internecie, przez kilka godzin na żółtym pasku gorących, najważniejszych informacji przekazuje, iż Polacy dokonali rzeczy historycznej, zdobywając Broad Peak. Wieczorne wiadomości w telewizji państwowej i stacjach prywatnych to istna burza informacji: rozmowy z Hajzerem, telefoniczna (prowadzona przy pomocy telefonu satelitarnego) relacja kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego z bazy pod Broad Peakiem, przywoływanie wcześniejszych relacji z wyprawy przesyłanych przez uczestników, pytania i odpowiedzi innych znanych polskich himalaistów.

Wtedy chyba niewielu z oglądających takie obrazki mogło przewidzieć, jak tragiczny w skutkach potrafi być los. Kiedy mieszkańcy Polski kładą się spać, tam daleko, w Karakorum, na wysokości około 7900 metrów rozpoczyna się walka o życie dwóch himalaistów.

Środa. Poranny przegląd informacji może wzbudzać niepokój. Z ekscytacji, uniesienia, euforii i niepokoju pozostaje ten ostatni. Internetowe portale na pierwych miejscach piszą o kłopotach dwóch polskich himalaistów. Najstarszy i najmłodszy ze zdobywców Broad Peak nie zeszli w ciągu nocy do namiotów rozstawionych na wysokości 7 400 metrów. Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, bo o nich mowa, zostali gdzieś na wysokości 7 800 metrów. Ze względu na późną porę zdobycia szczytu, nie zdążyli oni dojść do namiotów przed zmrokiem i postanowili przeczekać noc w przygodnym terenie. Ostatni kontakt przez radiotelefon miał miejsce o godzinie 6:30 lokalnego czasu pakistańskiego – wtedy to kierownik wyprawy rozmawiał z Tomaszem Kowalskim. Maciej Berbeka nie używał swojego radiotelefonu przez cały poprzedni dzień, komunikując się z bazą tylko raz – będąc na szczycie, używając przy tym, jak się przypuszcza, radiotelefonu Tomasza Kowalskiego. Pozostający w bazie Krzysztof Wielicki, próbuje nawiązać kontakt z kolegami. Jednocześnie przy pomocy lunety prowadzi obserwację ściany, którą muszą schodzić Polacy. Pomimo, wydawaloby się znacznych odleglości, każdy ruch zostałby szybko zauważony: ściana jest doskonale widoczna z bazy, pogoda jest nadal dobra (tylko minus 35 do minus 40 stopni Celsjusza). Co istotne, wszyscy wspinacze ubrani byli w czerwone kombinezony, doskonale widoczne na śneżno-lodowych stokach Broad Peaku. Niestety, przez całą środę powyżej obozu na wysokości 7 400 metrow nie zanotowano żadnego ruchu. Kierownik wyprawy musi też zadbać o drugą dwójkę, która dotarła do namiotów w obozie IV – rozdziela ich. Małek wraz z pakistańskim wspianaczem, który dotarł do obozu IV w poniedziałek, pozostają na miejscu z zadaniem wypatrywania kolegów i ewentualnej pomocy, Adam Bielecki schodzi do niższych obozów i po godzinie 21 czasu lokalnego dociera do bazy wyprawy u podnóża góry. W międzyczasie Pakistańczyk z obozu IV dokonuje wyjścia z zadaniem obserwacji ściany – dociera do wysokości 7700-7800 metrów, niestety nie zauważa śladów, które świadczyłyby o obecności kogoś na stoku. Jeszcze tego samego dnia Pakistańczyk oraz Artur Małek otrzymują polecenie schodzenia do niższych obozów.

W radio, telewizji i internecie przez cały dzień analizowana jest sytuacja. Głos zabierają zarówno Artur Hajzer, jak również inni, nie mniej doświadczeni, wspinacze – Leszek Cichy i Kinga Baranowska. Cały czas podkreślana jest trudna sytuacja zaginionych, jak się ich określa, Macieja i Tomasza. Jednakże wszyscy, którzy śledzą informacje napływające z Karakorum, są pewni, że Polacy po przetrwaniu nocy zejdą w końcu do obozu IV, a później doczekają pomocy. Wraz z upływem dnia ta pewność zmienia się w wiarę i nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo przecież dobra pogoda utrzymuje się, więc himalaiści mają jeszcze szanse. Na trasie pozostawiono zaopatrzone w żywność, leki, paliwo oraz inny sprzęt obozy.

Czwartek. Przez cały dzień trwa lustrowanie ściany. Obserwacja prowadzona jest z bazy oraz z obozu III, gdzie przebywa dwóch pakistańskich wspinaczy. Choć wszyscy mają jeszcze nadzieję na szczęśliwe zakończenie tej trudnej sytuacji, to nie mówi się już o szansach, a o cudzie, jakim byłoby zejście chociaż jednego z dwójki zaginionych wspinaczy.

Wieczorem ze względu na pogorszenie pogody do bazy powracają z obozu III Pakistańczycy. Pojawia się mgła, która uniemożliwa lustrowanie ściany.

Piątek. Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki kończy wyprawę. Do Polski przesyłana jest informacja, że biorąc pod uwagę pogodę i inne czynniki, należy uznać Tomasza Kowalskiego I Macieja Berbekę, dwójkę zaginionych himalaistów, za zmarłych. Przebywający w bazie uczestnicy wyprawy zwijają namioty i rozpoczynają zejście. W ciągu 7 dni powinni dotrzeć do pierwszej osady ludzkiej.  Przez tydzień, ze względu na brak prądu, nie będzie możliwy kontakt ze schodzącymi.

 

Posłowie

Jak zdobywano Broad Peak?

Wejście na szczyt wymagało założenia 4 obozów między bazą a szczytem. Baza położona była na wysokości 4950 m. Obóz I na wysokości 5600 m. Obóz II na 6200, obóz III na 7150 m. A obóz IV na 7600m. Obozy składały się z jednego (najczęśćiej), czasami dwóch namiotów oraz niezbędnego sprzętu – śpiworów, palników do gotowania, paliwa oraz żywności. Zakładanie kolejnych obozów wymagało pokonywania trasy z bazy do obozu i spowrotem. Dzięki temu wspinacze zdobywali aklimatyzację – przezwyczajali organizm do niższego ciśnienia panującego na danej wysokości.

Do wysokości 7000 metrów droga była zaporęczowa tj. na jej trasie rozpięto liny, przy pomocy których wspinacze, nawet przy złej pogodzie, mogli schodzić w dół.

Z jakimi warunkami mierzyli się Polacy zimą na Broad Peaku

Średnia temperatura to minus 30 stopni Celsjusza, odczuwalna przy silnym wietrze to nawet minus 60 stopni.  Zła pogoda objawiająca się silnymi wiatrami oraz opadami sniegu utrzymuje się przez większość zimowych dni. Co ciekawe, zimą na stokach jest mniej śniegu, ponieważ jest on wywiewany przez wiatry, których prędkość dochodzi do ponad 100 km/h.

Osobnym czynnikiem jest izolacja od otoczenia. Do najbliższej osady ludzkiej uczestnicy mieli 7 dni drogi, oczywiście pieszo, ponieważ droga dla pojazdów kończyła się właśnie w tej osadzie. Co więcej, byli oni jedynymi, którzy w tym czasie działali w tym rejonie Karakorum.

Jakikolwiek kontakt przez telefon satelitarny możliwy jest tylko z bazy albo już po powrocie, ponieważ nie istnieją źródła prądu w trakcie 7 dni marszu.

Przez ponad 60 dni wyprawy do bazy, oprócz uczestników wyprawy, nie dotarł nikt – wymagającym było więc rozplanowanie zaopatrzenia, kwestia zużycia paliwa i żywności.

Nowszy Starszy

Inne artykuły w kategorii Świat

Pozostałe kategorie tego artykułu: · Sport

Skomentuj artykuł w Hydeparku Polonii

Komentarze zostały tymczasowo wyłączone. Przeprszamy!

Tomol · 2013-03-11 01:06:34

Szkoda chłopaków. Naprawdę szkoda. [*] [*]

Najnowsze artykuły

Magazyn w sieci

Hydepark Polonii

Dawid
25 lip, 15:17
Zapraszamy na forum Polakow w Szwajcarii - https://forum.polakow.ch»
Mia Lukas
21 cze, 05:49
Mój były chłopak rzucił mnie tydzień temu po tym jak oskarżyłem go że spotyka się z kimś innym [...]»
hanna
20 cze, 03:58
Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi zwanemu dr Agbazarą wspaniałemu czaru rzucającemu we mnie radość pomagając mi przywrócić mego [...]»

Najczęściej...